„Córka nie chce mnie znać, bo po rozwodzie zapomniałem o niej na kilkanaście lat. Nie docenia, że płacę alimenty”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Евгений Шемякин
„– Ja już mam ojca – stwierdziła chłodno. – Nazywa się Mariusz i mieszka z mamą. Od dziesięciu lat są małżeństwem. Ty… ty jesteś tylko żałosnym gościem, który ją zostawił, bo się bał i mnie nie chciał. I nie dzwoń do mnie więcej, bo nie mam ochoty z tobą gadać”.
/ 12.02.2024 14:30
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, Евгений Шемякин

Anita była moją pierwszą dziewczyną „na poważnie”. To o niej zacząłem myśleć jak o swojej przyszłej żonie, to z nią planowałem swoją przyszłość. Rodzice ostrzegali mnie, że idę na żywioł, bo po trzech miesiącach od naszej pierwszej spontanicznej randki postanowiłem jej się oświadczyć. Nie zważałem w ogóle na podszepty rozsądku.

Wtedy wydawało mi się, że Anita jest całym moim światem. Nie zastanawiałem się, jak nam się będzie razem żyć, ani co będzie dalej. Uznałem, że jakoś to będzie – w końcu nie tylko ja się żeniłem. Uważałem, że małżeństwo to po prostu taki etap w życiu. Pewne wyzwane, któremu po prostu trzeba podołać. I okazało się, że ja niestety nie podołałem.

Ciąża mnie przeraziła

– Będziemy mieli dziecko! – zawołała Anita z entuzjazmem, wpadając do salonu.

Prawie zakrztusiłem się kawałkiem pizzy, którą właśnie jadłem.

– Dziecko? – Przełknąłem z trudem. – Jakie dziecko?

– No nasze przecież! – rzuciła zniecierpliwiona. – Słyszałeś? Będziesz tatusiem!

„Będziesz tatusiem” – te słowa wciąż rozbrzmiewały echem w mojej głowie. I za każdym razem napawały coraz większym przerażeniem. Bo nie planowałem tego. Nie wyobrażałem sobie bycia ojcem. Ani w przyszłości, ani… zwłaszcza wtedy!

– Super – mruknąłem bez entuzjazmu, ale jej to najwyraźniej nie przeszkadzało.

Kiedy pożaliłem się ojcu, przekonywał mnie, że to tylko taka pierwsza reakcja. Mówił, że jak tylko dziecko się urodzi, szybko się zakocham i będę chciał być najlepszym ojcem na świecie. Bo on tak miał. Mnie takie gadanie jednak wcale nie uspokajało. Zwłaszcza że z ojcem byliśmy zupełnie inni i nigdy nie zachowywaliśmy się podobnie.

Starałem się jednak nie pokazywać po sobie, jak bardzo jestem tym wszystkim przerażony. Pomagałem wybierać Anicie te wszystkie rzeczy dla dziecka, udawałem, że zastanawiam się nad ewentualnymi imionami, znosiłem jej humory. Wiedziałem, że tak to teraz będzie wyglądać i nie mam co się wściekać, bo to wina hormonów. Na ten czas zupełnie zapomniałem o sobie i swoich potrzebach. Liczyłem, że to się opłaci. Że przyszłość jakoś mi to zrekompensuje. Cóż, byłem naiwny.

To było dla mnie za dużo

Po narodzinach dziecka wcale nie było lepiej. Ciągłe pobudki w środku nocy, ten wieczny wrzask, który aż świdrował w głowie i namowy Anity, żebym nosił córkę na rękach, sprawiały, że stałem się coraz bardziej rozchwiany. Łapałem się na tym, że w łóżku dostaję ataku paniki i wsłuchuję się w ciszę, wyczekując nagłego przebudzenia i płaczu dziecka. Nie mogłem się na niczym skupić, żyłem w ciągłym stresie, a w dodatku miałem wrażenie, że żona uważa, że wszystko robię nie tak. Ciągle na mnie krzyczała, chociaż wcześniej niemal się nie kłóciliśmy. Przez pierwsze trzy miesiące znosiłem to dzielnie, ale w końcu pękłem.

– Nie dam rady – oświadczyłem Anicie. – Po prostu nie dam rady! Ani chwili dłużej!

– Przesadzasz – bagatelizowała sprawę. – Jeszcze parę miesięcy i będziesz świetnym ojcem…

– Ale ja nie chcę być ojcem! – krzyknąłem w desperacji. – Ja w ogóle nie chciałem mieć dzieci! Nie mówiliśmy o tym! Nigdy!

– Zachowujesz się jak niedojrzały smarkacz – karciła mnie bez skrupułów. – Powinieneś przestać w końcu myśleć o sobie i…

– Chcę rozwodu, Anita! – przerwałem jej stanowczo. – Ja… mam kochankę.

To nie była prawda. Fakt, od pewnego czasu, gdy tylko udało mi się uciec z domu, przesiadywałem u Beaty, koleżanki z siłowni. Dużo rozmawialiśmy, ona mnie pocieszała i wspierała w trudach ojcostwa. Lubiłem ją. Właściwie, to mi się podobała, ale… nie robiłem z nią nic, co mogłoby wpłynąć na moje małżeństwo. W tamtej chwili cieszyłem się jednak, że była, bo mogłem ją spokojnie wskazać jako potencjalną kochankę.

Łzy i histeria Anity jakoś do mnie nie trafiły. W tamtej chwili chodziło mi tylko o jedno – chciałem uwolnić się od dziecka i żyć wreszcie tak, jak mi się podoba, a nie tak, jak narzuci mi żona i jej kilkumiesięczna pomocniczka.

Wolałem spokojne życie z Beatą

Rozwód przebiegł szybko. Zasądzono mi alimenty i chociaż trochę się na nie zżymałem, zaakceptowałem fakt, że muszę je płacić. Anita była w szoku, że nie chcę mieć kontaktu z dzieckiem – przez chwilę chyba myślała, że mi dopiecze, kiedy zagrozi odebraniem praw rodzicielskich.
Moi rodzice się wściekli – najpierw próbowali mnie przekonać, że powinienem wziąć się w garść i wrócić do Anity, potem zwyzywali od niepoważnych gnojków, którzy nie wiedzą, czego chcą od życia i nie potrafią wziąć odpowiedzialności za własne czyny.

Niemal przestałem się z nimi kontaktować. I pewnie zostałbym kompletnie sam, gdyby nie Beata. W tych trudnych dla mnie chwilach jeszcze mocniej się zbliżyliśmy.

– Nie przejmuj się, Olgierd – powiedziała mi, kiedy przyszedłem do niej, rozżalony po ostatniej wizycie u rodziny. – Ja cię rozumiem. Nie mam pojęcia, na co komu dzieci. Sama nigdy nie chciałam być matką. No, nie bawi mnie to jakoś i nie widzę w obślinionych niemowlakach nic uroczego. Po prostu… nie dobraliście się z Anitą i tyle.

I tak jakoś się złożyło, że rzeczywiście się zeszliśmy. Długo byliśmy po prostu parą, zanim jej się oświadczyłem. Pobraliśmy się po trzech latach.

Nie interesowałem się córką

Czas mijał, a ja nie szukałem kontaktu z córką. Miała na imię Edyta i z początku w ogóle mnie nie interesowała. Myślałem o niej tylko w momentach, w których musiałem przelewać alimenty. Skupiałem się na moim związku z Beatą, który układał się świetnie. Nie mieliśmy się o co kłócić, jak przekonywała mnie moja żona, właśnie dlatego, że nie pakowaliśmy się w dzieci.

Dzieci to najczęstsza przyczyna awantur – powiedziała mi kiedyś. – Widziałam jakieś badania na ten temat.

Do pewnego czasu też tak uważałem. Ale nadszedł taki dzień, kiedy zacząłem się zastanawiać. Nie, nie było żadnego wielkiego przełomu. Po prostu… kumple w pracy zaczęli opowiadać o swoich córkach, ja z kolei jak kretyn wodziłem wzrokiem za ojcami, którzy odbierali dzieci z pobliskiej szkoły czy prowadzili do domów… Jaka była Edyta? Czy Anita w ogóle jej o mnie powiedziała? A może… może myślała, że nie żyję? I ile teraz miała lat? Piętnaście?

Nie miałem nawet pojęcia, czy Anita sobie kogoś znalazła. Tak czy inaczej, po długiej bitwie z myślami, postanowiłem napisać do byłej żony i poprosić o spotkanie.

Chciałem ją poznać

Trochę się zdziwiłem, gdy zgodziła się bez oporów i przyszedłem na umówione miejsce – do galerii handlowej.

– To trochę dziwne – powiedziała na mój widok.

Zmieniła się. Postarzała. Na jej dłoni dostrzegłem obrączkę. Czyli kogoś miała.

– Po co właściwie chciałeś się spotkać, Olgierd?

– A jak myślisz? – mruknąłem. – Chciałbym… zobaczyć się z Edytą.

Zamrugała.

– Tak nagle? – wykrztusiła.

– A co? Teraz mi zabraniasz? – Zdobyłem się na wojowniczy ton. – A może powiedziałaś jej, że nie żyję?

– Nie, nic takiego nie mówiłam – zaprzeczyła natychmiast. – Ona… wie, że ma biologicznego ojca, który płaci na nią alimenty.

– No, to świetnie! – ucieszyłem się. – Więc powiedz jej, że chcę się spotkać.

– Sam jej powiedz. Podam ci jej numer. I uprzedzę, że zadzwonisz. Nie zawsze odbiera od niezapisanych numerów.

Po prostu mnie olała

Nie wiedziałem dlaczego, ale trochę się stresowałem przed tym telefonem. Chociaż krążyłem od dłuższej chwili po przedpokoju, nie mogłem się zdobyć, by wybrać numer córki.

– Po prostu do niej zadzwoń! – nie wytrzymała w końcu Beata. – Skoro to dla ciebie takie ważne, zrób to i miejmy to z głowy.

Nie pochwalała mojej decyzji. Nie rozumiała jej. Ale mimo to mnie od niej nie odwodziła. W końcu mnie kochała.

– Tak? – odezwał się dziewczęcy głos po drugiej stronie, gdy w końcu posłuchałem Beaty i wybrałem numer.

– Tu… Olgierd. – Przełknąłem. – Anita… znaczy się, twoja mama, miała ci powiedzieć, że zadzwonię. Jestem twoim ojcem.

– Co? – zaśmiała się. – Ty chyba sobie jaja robisz.

– Nie, dlaczego. – Wyraźnie zbiła mnie z tropu. – To ja…

– Ja już mam ojca – stwierdziła chłodno. – Nazywa się Mariusz i mieszka z mamą. Od dziesięciu lat są małżeństwem. Ty… ty jesteś tylko żałosnym gościem, który ją zostawił, bo się bał i mnie nie chciał. I nie dzwoń do mnie więcej, bo nie mam ochoty z tobą gadać.

Jestem dla niej obcym facetem

Nie rozumiałem, dlaczego się rozłączyła. Przecież już dojrzałem. Dorosłem! I zależało mi na tym, żeby być jej ojcem. Żeby uczestniczyć w jej życiu. Czemu teraz traktowała mnie jak obcego? W sumie, nawet jak wroga! Przecież ani razu nie zapomniałem zapłacić alimentów, chociaż nieraz ten obowiązek przeklinałem. Ona jednak nie miała prawa o tym wiedzieć! Może potrzebuje czasu?

Minęło pół roku, odkąd zadzwoniłem do Edyty. Ona... nigdy się do mnie nie odezwała. Chociaż przecież miała już mój numer. Rozmawiałem na jej temat z Anitą, ale ona twierdziła, że za dużo sobie wyobrażałem. Bo wcześniej nie próbowałem się kontaktować, a nasza córka miała już poukładane życie. Beata też przekonuje mnie, żebym sobie odpuścił, ale ja wiem swoje.

Edyta jeszcze do mnie oddzwoni. Zrozumie, że powinna się pogodzić z biologicznym ojcem. Poznać go. Sprawdzić, kim tak naprawdę jest. I dam jej tyle czasu, ile tylko będzie chciała.

Czytaj także: „Mąż myślał, że mam siano w głowie i nic nie potrafię. W ukryciu pięłam się po drabinie, by w końcu zostać jego szefową” „Dziadkowie mówili mi, że rodzice nie żyją, aż dostałem tajemniczy spadek. Cały ten czas mieszkali w Ameryce”
„Dla rodziców byłam głupią wpadką, dla mężczyzn - marną kandydatką na żonę. Całe życie muszę żebrać o uwagę i miłość”

 

Redakcja poleca

REKLAMA