„Córka myślała, że po 70. położę się i będę czekała na anioła śmierci. A ja się spakowałam i ruszyłam na podbój Paryża”

kobieta w paryżu fot. Getty Images, Steve Smith
„Mając siedemdziesiąt lat, czułam, że jeśli nie teraz, to nigdy. Kochałam swoją rodzinę, ale wiedziałam, że muszę zrobić coś dla siebie. Spojrzałam na walizkę stojącą w kącie pokoju. Była już prawie spakowana”.
/ 02.08.2024 19:00
kobieta w paryżu fot. Getty Images, Steve Smith

Czułam, że czas ucieka. Mimo siedemdziesiątki na karku wciąż byłam pełna energii, ale wiedziałam, że to nie potrwa wiecznie. Marzyłam o tym, by choć raz w życiu zrobić coś dla siebie. Spełnić to ciche marzenie, które nosiłam w sercu od lat.

Na każde zawołanie

Całe życie poświęciłam dla rodziny. Jako młoda dziewczyna marzyłam o podróżach, widziałam siebie na egzotycznych plażach, wśród zabytków i niezwykłych krajobrazów. Ale potem pojawiły się obowiązki: najpierw mąż, potem dzieci, a teraz wnuki. Moja córka Marta, jej mąż Jacek i ich syn Paweł. Zawsze byłam dla nich na wyciągnięcie ręki. Marta dzwoniła, kiedy potrzebowała pomocy przy Pawle, Jacek prosił o przysługi, a Paweł? Paweł traktował mnie jak drugą mamę.

Na emeryturze, gdy codzienne obowiązki nie były już tak absorbujące, zaczęłam wracać do tych dawnych marzeń. Marzeń o podróżach. Zaczęłam zbierać broszury, oglądać programy podróżnicze, czytać przewodniki. Serce mi biło szybciej na myśl o egzotycznych miejscach, które mogłabym odwiedzić. Ale za każdym razem, gdy próbowałam poruszyć ten temat z rodziną, spotykałam się z niezrozumieniem. Dla nich byłam zawsze tą niezawodną babcią, która powinna być na miejscu.

– Mamo, czy ty na pewno dobrze się czujesz? – zapytała Marta, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Właśnie opowiedziałam jej o moich planach podróżniczych.

– Tak, czuję się świetnie. I właśnie dlatego chcę wreszcie zrobić coś dla siebie – odpowiedziałam spokojnie.

– Ale jak to... wyjechać? Sama? Mamo, to przecież niebezpieczne! – Marta podniosła głos. – Co z nami? Co z Pawłem? Przecież zawsze tu byłaś!

– Paweł jest dorosły, a ty i Jacek poradzicie sobie świetnie beze mnie. Chcę wreszcie spełnić swoje marzenie. Zawsze wszystko odkładałam na później, teraz chcę zrobić coś dla siebie.

– Ale to egoistyczne, mamo! – przerwała mi wściekła Marta. – Jak możesz myśleć tylko o sobie? Co my zrobimy bez ciebie?

Podobno jestem egoistką

Wstałam od stołu, czując narastającą frustrację. Próbowałam wytłumaczyć, ale Marta widziała tylko swoje potrzeby.

– Jestem twoją matką, ale jestem też osobą z własnymi marzeniami. Chcę wreszcie żyć dla siebie, a nie tylko dla innych – powiedziałam spokojnie, choć drżałam wewnętrznie.

Marta spojrzała na mnie z niedowierzaniem i złością. Czułam ciężar na sercu, ale wiedziałam, że muszę być silna. To była moja szansa, moje marzenie, i nie mogłam teraz zrezygnować.

Wróciłam do pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Czy naprawdę byłam egoistką? Przypominałam sobie lata poświęceń. Teraz chciałam coś zmienić, poczuć wolność. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Katarzyną.

Katarzyna przyjęła mnie z uśmiechem, jak zawsze. Siadłyśmy w jej przytulnym salonie, a ja nie wiedziałam, od czego zacząć. W końcu wyznałam jej swoje plany.

– przecież to wspaniałe! – powiedziała Katarzyna, ściskając moją dłoń. – Tyle lat o tym marzyłaś.

– Marta tego nie rozumie. Uważa, że jestem egoistką – westchnęłam.

– Marta zawsze była przywiązana do ciebie. Trudno jej się dziwić, ale ty masz prawo do swoich marzeń. Przecież całe życie poświęciłaś rodzinie – odparła Katarzyna, nalewając nam herbaty.

Rozmowa z nią działała na mnie kojąco. Katarzyna zawsze wspierała moje marzenia, nawet gdy ja sama w nie wątpiłam. Opowiadałam jej o miejscach, które chciałabym zobaczyć – o Paryżu, Rzymie, egzotycznych wyspach.

– Nie bój się. Masz w sobie tyle siły, tyle energii. Jeśli teraz nie spełnisz swoich marzeń, to kiedy? – Katarzyna mówiła z taką pewnością, że poczułam się lepiej.

Wróciłam do domu z nową pewnością siebie. Marta była zła, ale ja musiałam iść swoją drogą. Wiedziałam, że Katarzyna miała rację. To był mój czas. Czas, by żyć dla siebie.

Opowiedziałam im o swoich planach

Zdecydowałam się na otwartą rozmowę z rodziną. Usiadłam w salonie, gdzie czekali na mnie Marta, Jacek i Paweł. Atmosfera była napięta, wszyscy czuli, że coś się święci.

– Postanowiłam spełnić swoje marzenie i wyjechać w podróż. Wiem, że jesteście przyzwyczajeni do mojej obecności, ale potrzebuję tego dla siebie. – zaczęłam, starając się zachować spokój.

Marta spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a Jacek zmarszczył brwi. Paweł natomiast wydawał się zainteresowany, ale milczał. 

– Mamo, to jest szaleństwo! Jak możesz nas zostawić? – wybuchła Marta. – A co, jeśli coś ci się stanie? Kto nam pomoże?

– Potrzebuję tego wyjazdu, żeby spełnić swoje marzenia – powiedziałam stanowczo. – Całe życie poświęciłam dla was. Teraz czas na mnie.

– Ja rozumiem babcię – wtrącił Paweł, patrząc na mnie z ciepłem w oczach. – Każdy ma prawo do swoich marzeń. 

– Paweł, nie wtrącaj się! – krzyknęła Marta, ale Jacek położył rękę na jej ramieniu, uspokajając ją.

– Mamo, rozumiem, że to dla ciebie ważne – powiedział spokojnie Jacek. – Ale musimy się przyzwyczaić do myśli, że cię tu nie będzie. To duża zmiana.

– Wiem, i nie proszę was o zrozumienie od razu. Chcę, żebyście wiedzieli, że to dla mnie ważne.

Kiedy zaczęłam pakować walizki, czułam mieszankę ekscytacji i niepokoju. Wiedziałam, że to będzie trudne dla wszystkich, ale czułam, że robię coś, czego naprawdę pragnęłam.

Należało mi się to

Wieczorem usiadłam z kubkiem herbaty przy starym albumie. Przeglądając zdjęcia, wracały wspomnienia. Młoda Wanda, pełna marzeń, stojąca z plecakiem przed mapą świata. Ale zaraz potem zdjęcia z mężem, dziećmi, wnukami. To były piękne chwile, ale zawsze z nutą niespełnienia.

Pamiętam pierwszą rozmowę z Katarzyną o podróżach. Miałyśmy wtedy po dwadzieścia lat, siedziałyśmy na ławeczce przed domem jej rodziców.

– Wyobrażasz sobie, że kiedyś pojedziemy do Paryża? – zapytała Kasia, patrząc na mnie z błyskiem w oczach. – Zobaczymy Wieżę Eiffla, przejdziemy się po Polach Elizejskich...

To by było coś! – odpowiedziałam z entuzjazmem, choć w głębi duszy wątpiłam, że kiedykolwiek to się stanie.

Ale życie potoczyło się inaczej. Mąż, dzieci, obowiązki. Kasia, mimo wszystko, zawsze wierzyła w nasze marzenia. Choć jej życie też nie było proste, nigdy nie przestała mnie wspierać. Teraz, siedząc z albumem, poczułam, że czas na zmianę. Przypominałam sobie te wszystkie momenty, kiedy odkładałam swoje pragnienia na później. Zawsze była jakaś ważniejsza sprawa, ktoś potrzebował mojej pomocy.

Ale teraz, mając siedemdziesiąt lat, czułam, że jeśli nie teraz, to nigdy. Kochałam swoją rodzinę, ale wiedziałam, że muszę zrobić coś dla siebie.
Spojrzałam na walizkę stojącą w kącie pokoju. Była już prawie spakowana. Zdjęłam album, zamknęłam go i położyłam na stoliku. To była moja przeszłość, piękna, ale teraz czas na przyszłość. Czas na moje marzenia.

Wreszcie ruszam w świat

Nadszedł dzień wyjazdu. Czułam się dziwnie – ekscytacja mieszała się z niepokojem. Wszyscy zebrali się w salonie, atmosfera była napięta. Marta wciąż wyglądała na złą, ale w jej oczach dostrzegłam coś więcej – smutek i obawę.

– Naprawdę musisz jechać? – zapytała jeszcze raz, ostatnia próba powstrzymania mnie.

– Tak. To dla mnie ważne – odpowiedziałam spokojnie, choć serce biło mi mocniej. – Zostawiam wam list, w którym wszystko wyjaśniam.

Podałam jej kopertę. W środku były słowa, które trudno było wypowiedzieć na głos. W listach wyraziłam swoje uczucia, wyjaśniłam, dlaczego to dla mnie tak ważne. Wiedziałam, że kiedy przeczytają te słowa, może zrozumieją.

Paweł podszedł do mnie i objął mnie mocno.

– Babciu, będę za tobą tęsknił, ale rozumiem. Zasługujesz na to – szepnął, a ja poczułam łzy w oczach.

Jacek skinął głową, trzymając Martę za ramię. Ona jednak wciąż była pełna emocji.

Obiecaj, że będziesz dzwonić, że będziesz bezpieczna – powiedziała w końcu, a w jej głosie słychać było troskę.

– Obiecuję. Wszystko będzie dobrze – zapewniłam ją, choć wiedziałam, że łatwo nie będzie.

Z walizką w ręce wyszłam z domu. Kiedy zamykałam drzwi, czułam mieszankę ulgi i żalu. Wsiadłam do taksówki i ruszyłam na lotnisko. W głowie kłębiły się myśli, ale wiedziałam, że to dopiero początek. Początek nowego rozdziału w moim życiu.

Późnym wieczorem, kiedy samolot wzniósł się w powietrze, spojrzałam przez okno. Czułam, że naprawdę zaczynam żyć dla siebie. Byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość.

Tyle lat na to czekałam

Wylądowałam w Paryżu o świcie. Miasto budziło się do życia, a ja czułam, że zaczynam nową przygodę. Każdy krok po paryskich ulicach był dla mnie spełnieniem marzeń. Wieża Eiffla, Luwr, spacer po Polach Elizejskich – wszystko to, o czym marzyłam, stawało się rzeczywistością.

Zaczęłam dzielić się wrażeniami z rodziną. Wysyłałam zdjęcia, dzwoniłam regularnie. Marta, choć wciąż zdystansowana, zaczęła pytać o moje przeżycia, a Paweł zawsze miał dla mnie słowa wsparcia. Czułam, że choć fizycznie daleko, wciąż jesteśmy blisko.

Kiedy dotarłam do Rzymu, napisałam do Katarzyny, dzieląc się każdym detalem. Ona, zawsze entuzjastyczna, motywowała mnie do odkrywania coraz to nowych miejsc. Jej słowa były jak paliwo dla mojej duszy.
Każdy dzień podróży był inny, pełen nowych doświadczeń. Spotykałam ludzi z całego świata, słuchałam ich historii, uczyłam się od nich. Te chwile były bezcenne. Czułam, że odzyskuję siebie, że odnajduję swoją tożsamość poza rolą babci i matki.

Podczas podróży zdarzały się też momenty tęsknoty i samotności. W takich chwilach wracałam do wspomnień, do listów, które zostawiłam rodzinie. Przypominały mi, dlaczego wyruszyłam w tę podróż.

Pewnego wieczoru, siedząc na plaży w Hiszpanii, patrzyłam na zachodzące słońce i myślałam o przyszłości. Wiedziałam, że wrócę do rodziny, ale teraz byłam silniejsza, pełniejsza. Spełniłam swoje marzenie i byłam gotowa na nowe wyzwania.

Kiedy wróciłam do domu, Marta, Jacek i Paweł czekali na mnie z uśmiechami. Przywitali mnie ciepło, a Marta powiedziała:

– Teraz rozumiem. Dziękuję, że pokazałaś mi, jak ważne jest spełnianie marzeń.

Czułam, że ta podróż zmieniła nie tylko mnie, ale i moją rodzinę. Byłam gotowa na kolejne marzenia, wiedząc, że najważniejsze to być wiernym sobie.

Wanda, 70 lat

Czytaj także:
„Żona pojechała w delegację i słuch po niej zaginął. Po 5 latach przypadkiem spotkałem ją z nową rodziną i dzieckiem”
„Nudziłam się w łóżku, więc poderwałam przystojnego sąsiada. Mąż był zadowolony, że przestałam narzekać”
„Byłem żonaty od 20 lat, a śliniłem się do pięknej nieznajomej. Zamiast upojnej nocy, przyszło gorzkie rozczarowanie”

Redakcja poleca

REKLAMA