„Córka miała wziąć małego pieska ze schroniska, a wróciła z 3 bestiami. Gdy usłyszałam wyjaśnienia, opadła mi szczęka”

Córka z psem fot. Adobe Stock, tan4ikk
„Tak mnie oboje namawiali, tak naciskali, że w końcu uległam. Postawiłam tylko jeden warunek: pies miał być mały, krótkowłosy, cichy i spokojny. Spodziewałam się, że przywiozą do domu jakiegoś miniaturowego szczeniaczka. Tymczasem oni przytargali aż trzy psy!”.
/ 20.02.2023 13:15
Córka z psem fot. Adobe Stock, tan4ikk

Nie byłam zachwycona, kiedy moja 11-letnia córka Natalka zaczęła wspominać, że marzy o piesku ze schroniska. Nie dlatego, że nie lubię zwierząt. Kocham je. W dzieciństwie miałam nawet kota. Ale niedawno przeprowadziliśmy się do nowego domu pod miastem.

Włożyłam dużo serca i wysiłku, żeby można było w nim zamieszkać. Wszystkiego dopilnowałam sama, bo mój mąż Michał od razu oświadczył, że nie ma czasu biegać po sklepach i buszować w internecie w poszukiwaniu mebli, dodatków i ozdób.

Na samą myśl, że jakiś kudłaty czworonóg z zabłoconymi łapkami zrujnuje efekty mojej ciężkiej pracy, robiło mi się słabo. Robiłam więc wszystko, by skierować marzenia córeczki na inny tor. Opowiadałam jej o zaletach posiadania żółwia, świnki morskiej czy chomika. Niestety, na niewiele się to zdało. Natalka nie dość, że uparcie trwała przy swoim, to jeszcze wspominała o piesku coraz częściej. A na dodatek przeciągnęła na swoją stronę tatę.

– Dzieci, które wychowują się z psem, mają większe poczucie obowiązku, są bardziej otwarte na świat i lepiej przygotowane do życia w dorosłości – tłumaczył mi co i rusz Michał.

Tak mnie oboje namawiali, tak naciskali, że w końcu uległam. Postawiłam tylko jeden warunek: pies miał być mały, krótkowłosy, cichy i spokojny. Spodziewałam się, że przywiozą do domu jakiegoś miniaturowego szczeniaczka. Tymczasem oni przytargali aż trzy psy! I żaden nie był ani miniaturką, ani szczeniakiem! Gdy zobaczyłam je po raz pierwszy, to omal nie zemdlałam. Były duże, każdy na oko ważył ponad 20 kilogramów, i głośne. Kiedy tylko mnie zobaczyły, zaczęły skakać i szczekać jak zwariowane.

Tamte łatwo znajdą dom

– Matko Boska, co to jest?! – wrzasnęłam ile sił w płucach, bo nie byłam pewna, czy ktoś mnie słyszy.

– Psy! Ten jasny ma na imię Kajtek, ten brązowy to Gucio. A ta to suczka, Jagódka. Prawda, że fajne? Wiedziałam, że ci się spodobają! – odkrzyknęła Natalka.

Ledwie panując nad nerwami, poprosiłam córkę, żeby została z psami w ogrodzie, i niemal siłą wciągnęłam męża do domu. Zamierzałam najpierw zrobić mu karczemną awanturę a potem zażądać, żeby natychmiast odwiózł psy do schroniska. Nie tak się przecież umawialiśmy! Michał jakby czytał w moich myślach.

– Wiem, kochanie, że jesteś wściekła. I że nie chcesz widzieć tej całej menażerii w naszym domu. Ale tak po prostu wyszło. Może więc zanim zaczniesz krzyczeć, posłuchasz, jak to wszystko było? – zapytał nieśmiało.

– Proszę, bardzo. Zamieniam się w słuch – odburknęłam.

– A więc gdy przyjechaliśmy do schroniska, wolontariuszka, zgodnie z moim życzeniem, zaprowadziła nas do boksu ze szczeniaczkami. Niektóre były naprawdę śliczne. Zapytałem Natalkę, czy już któregoś sobie upatrzyła. A ona mi na to, że wszystkie są słodkie i na pewno szybko ktoś je adoptuje. A ona chce przygarnąć psa, który ma na to mniejsze szanse. Czyli dorosłego.

– Słucham?

– Też byłem w szoku. Z pięć razy pytałem, czy dobrze się zastanowiła. A ona mi na to, że nie tylko szczeniaki zasługują na dom, że starszym psom też należy się miłość i opieka… Gdy wolontariuszka to usłyszała, to aż ją uściskała. I powiedziała, że gdyby na świecie było więcej takich wrażliwych i dobrych dzieci, to schroniska byłyby puste.

– Naprawdę? – wykrztusiłam, bo nagle ogarnęło mnie wzruszenie.

– Naprawdę. Patrzyła na nią z podziwem i uznaniem. Omal nie pękłem z dumy.

– A potem?

– A potem wolontariuszka zaprowadziła nas do innej części schroniska. Mówię ci jak zobaczyłem te wszystkie psy, to aż mi łzy do oczu napłynęły. Robiły wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Natalka nie wiedziała, którego wybrać. W końcu zdecydowała się Jagódkę. Mieszkała w boksie z dwoma innymi psami.

– Tymi, które też przywieźliście? – domyśliłam się.

– No właśnie. Jak wolontariuszka przypięła suczkę na smycz, to te dwa pozostałe zaczęły żałośnie wyć. A i Jagódka nie chciała się z nimi rozstać. Na zmianę miotała się przy boksie, lizała Natalkę po ręce i patrzyła na nas błagalnym wzrokiem. Mówię ci, naprawdę błagała.

– I nie wytrzymaliście?

– No… Nie… Najpierw Natalka. Stanowczym głosem oświadczyła, że bierzemy wszystkie trzy. Próbowałem protestować, mówiłem, że nie zdołamy wykarmić takiej menażerii. A ona na to, że w takim razie rezygnuje z kieszonkowego. Bo dobro psów jest ważniejsze niż jej zachcianki, bo skoro są tak ze sobą związane, to nie można ich rozdzielać. Gdy to usłyszałem, to zamilkłem, bo zabrakło mi argumentów.

– Też by mi zabrakło – wyrwało mi się.

– A widzisz? Gdy już nieco ochłonąłem, załatwiłem formalności, zapakowałem całe towarzystwo do samochodu, no i przyjechałem. Spodziewałem się, że nie będziesz zachwycona, bo umowa była inna, ale postanowiłem spróbować. Oczywiście jak jesteś zdecydowanie przeciw, to mogę odwieźć psy do schroniska… Uprzedziłem, że tak może się stać…

Mam tylko jeden warunek…

– Mowy nie ma! Nie jestem bez serca. Skoro już są, to niech zostaną – przerwałam mu.

– Naprawdę? A to się Natalka ucieszy! Musimy jej o tym natychmiast powiedzieć!

– Zaraz, zaraz, jeszcze nie skończyłam. Stawiam jeden warunek.

– Jaki?

– Że na zmianę z Natalką będziecie codziennie odkurzać i zmywać podłogę. Nie chcę mieć w domu tony piachu przeniesionej na dwunastu łapach.

– Mogę obiecać, proszę bardzo. .

Gdy przez okno dostrzegłam, jak przekazuje dobre wieści Natalce, a potem wsiada do samochodu, poczułam olbrzymią radość. Pomyślałam, że nie dość, że spełniłam marzenie córeczki, nasza rodzina zyskała trójkę wiernych, szczekających przyjaciół, to jeszcze moje piękne wnętrza ocaleją. Uff. 

Czytaj także:
„Moja córka szasta pieniędzmi. W dobie pandemii kupuje bzdury. Niczego jej nie nauczyłam”
„Moja córka to utrzymanka gangstera. Kiedy mija mnie na mieście, udaje, że mnie nie zna”
„Moja córka traktowała dziecko jak lalkę bez uczuć. Decydowała nawet, czym powinna się bawić, nie pytała jej o zdanie”

Redakcja poleca

REKLAMA