Ludzie plotkują, szepcą za moimi plecami, obmawiają… Kiedy tylko wejdę na zaplecze sklepu, koleżanki natychmiast przerywają swoje rozmowy i chrząkają znacząco. Kiedyś usłyszałam:
– To teściowa mafii... O mnie tak mówiły, bo moja jedynaczka jest kochanką bossa miejscowego gangu! Całe miasto o tym szumi!
Córka zawsze była śliczna i zgrabniutka jak lalka. Już w przedszkolu tylko ona grała w przedstawieniach królewny i księżniczki, a w jasełkach dostawała rolę Matki Boskiej albo Anioła. Do dzisiaj ma naturalne blond loki i olbrzymie, błękitne oczy. Urodę odziedziczyła po mojej mamie, bo ja nie jestem specjalnie ładna. Ileż ja miałam planów, co do niej! Marzyłam, że zostanie doktorem albo adwokatem, chociaż jej nie to było w głowie!
Chciała być modelką
Od podstawówki śniła o karierze modelki albo aktorki, godzinami się wyginała przed lustrem i nic innego ją nie obchodziło, tylko stroje i kosmetyki. Przyznaję, że nie bardzo jej w tym przeszkadzałam, bo sama byłam dumna, kiedy wszyscy się zachwycali, jaką to mam piękną dziewczynę w domu. I przepowiadali, że świat na pewno jeszcze o niej usłyszy.
W głowie się jej poprzewracało od tego chwalenia, jaka to jest nadzwyczajna! Słuchała i się puszyła. Inne dzieci były złe i zazdrosne, więc nie bardzo chciały się z nią bawić. Siedziała przy stole z dorosłymi i była ich maskotką.
Z ojcem robiła, co chciała, bo miał na jej punkcie kompletnego bzika. Na wszystko jej pozwalał, kupował najmodniejsze ciuchy, tyrał jak wół, żeby na wszystko starczyło. Ale kiedy zachorował, ucięło się, jak nożem… Nasza córka nie mogła się z tym pogodzić!
Mój mąż prawie pół roku był w różnych szpitalach, a Paulinka odwiedziła go tam tylko trzy razy. Ja się bardzo na to buntowałam, ale on nie pozwolił jej zmuszać do niczego.
– Daj spokój! – tłumaczył mi. – Jest młoda, wrażliwa, a szpital, to szpital… Po co ma patrzeć jak ludzie się męczą? To nie dla niej!
Wtedy Paula już rzadko bywała w domu. Ciągle tylko wyjeżdżała na jakieś sesje modowe, pokazy, zdjęcia…
Miała pieniądze
Mówiła, że zarabia na byciu modelką. Opuszczała przez to lekcje i ledwo skończyła liceum. Dali jej świadectwo, ale do matury już nie przystąpiła.
Na pogrzeb swojego ojca przyjechała spóźniona i takim samochodem, jakiego w naszym niedużym mieście jeszcze nigdy nie widziano! Była w czerni, ale tak bogato i elegancko ubrana, że wszyscy patrzyli się tylko na nią. Mnie pękało serce z żalu, a ona, nasze jedyne dziecko, nawet się do mnie nie przytuliła, nie pocieszyła mnie i nie zapłakała…
Wtedy zrozumiałam, żeśmy ją niedobrze wychowali... Próbowałam z nią pogadać, co chce zrobić ze swoim życiem? Powiedziała, że to jej sprawa!
– Na pewno nie będę klepać biedy!
– Ale pieniądze, to nie wszystko…
– A co ty wiesz o pieniądzach? – śmiała się ironicznie – Nigdy ich nie miałaś! Nie potrafiłaś zrobić! Tylko ojciec się jakoś starał, ale on także był cienki w interesach! Gdybyście mieli oboje kasę, to mógłby żyć jeszcze przez długie lata, bo jego chorobę można leczyć! Tylko potrzebne są na to grube tysiące! – dodała, jakby z żalem.
– Ale kto ma te grube tysiące? Tylko jednostki! – stwierdziłam na to smutno...
– No, właśnie! Jednostki! Przebojowe i idące jak po swoje. Mam zamiar taka być. A ty mi w tym nie przeszkadzaj! – ucięła stanowczo.
– Ale, jak ty zdobędziesz ten majątek? Bez wykształcenia, zawodu? – zatroskałam się jeszcze. Jakoś mi się te jej plany nie mieściły w głowie...
– Głupio myślisz! Po co mi wykształcenie? A zawód? Mam zawód! I nawet nie wiesz, jaka jestem w nim dobra!
Zrozumiałam wtedy, że ją straciłam...
Wkrótce zmieniłam pracę i zostałam kasjerką w dużym domu handlowym. Tam kolejny raz zobaczyłam Paulinę... Szła między regałami, a obejmował ją jakiś łysy i wytatuowany mężczyzna o wyglądzie osiłka. Nie powiem, przystojny i dobrze ubrany...
Za nimi szli dwaj inni łysole z wózkiem na zakupy wypakowanym samymi delikatesami: drogimi alkoholami, luksusową wędliną, słodyczami. Stanęli do mojej kasy i Paulina w ostatniej chwili się zorientowała, że ja tam siedzę. Nawet jej nie drgnęła powieka! Z obojętną miną patrzyła gdzieś ponad moją głową… Potem przesunęła się przez bramkę i poszła do wyjścia. Nie odezwała się! Udawała, że mnie nie zna.
Dla mnie rachunek, jaki zapłacili był astronomiczny! Tyle pieniędzy, wydanych na jeden raz, mnie wystarczyłoby na miesięczne życie. Na własne oczy wtedy zobaczyłam, co miała na myśli moja córka, mówiąc o tym, że się nie dogadamy, bo żyjemy już na innych planetach...
Lecz nie to mnie najbardziej zabolało, że oni mieli pieniądze! Ale że mnie zignorowała. Mnie! Matkę!
Ledwo wysiedziałam do końca zmiany! Chciałam tylko dotrzeć do domu i tam się wypłakać! Żal we mnie rósł taki i przykrość, a potem taka złość, że postanowiłam też się do niej nie odzywać!
Nie szukać kontaktu, nie dowiadywać się o nią nigdzie... Trudno! Jest dorosła, niech robi, co chce!
Ale ludzie sami przynosili mi wiadomości o mojej córce… Nie były one miłe, oj nie! Opowiadali, że jej „przyjaciel” wpadł i siedzi w więzieniu. Podobno dostał duży wyrok, bo lista jego przewinień była bez końca!
Moja Paulina też była przesłuchiwana, ale na szczęście niczego jej nie udowodniono. Wtedy się złamałam i zadzwoniłam pod stary numer jej komórki. Niestety, był już nieaktualny… Szukałam córki długo, rozpytywałam wszędzie o nią. Wreszcie się odezwała.
Zadzwoniła z pretensjami
– Po co robisz szum wokół mnie? Prosił cię ktoś o to? Jak będę chciała kontaktu, to cię znajdę. Żyj swoim życiem!
I rzuciła słuchawką. Tyle tylko miała mi do powiedzenia.
Podobno ma już innego „opiekuna”, bogatszego niż poprzedni. I wspólnie prowadzą jakieś interesy
w całej Europie. Ci, którzy widzieli ostatnio moją córkę, mówią, że jest jeszcze piękniejsza, ale teraz już w ogóle nie poznaje nikogo ze starych znajomych. Nie wiem, gdzie mieszka, nie mam jej adresu ani telefonu...
Wiem, że to moja wina, bo ją źle wychowałam. Najbardziej oskarżam o to wszystko samą siebie, nawet nie mojego biednego, zmarłego męża. Widzę popełnione przez siebie, w przeszłości, błędy. I serce mnie przez to jeszcze bardziej boli...
Co mi pozostaje? Tylko czekać, że może moja córeczka kiedyś za mną zatęskni i do mnie przyjedzie.
Niczego od niej przecież nie chcę! Tylko żebym mogła popatrzeć na nią chociaż przez chwilę i żeby się do mnie przytuliła tak, jak kiedyś… O nic bym ją nie wypytywała, nie miałabym żadnych pretensji... Niczego bym jej na pewno nie wypominała…
Niech tylko moja Paulinka będzie przez chwilę ze mną! Albo niech zadzwoni, czy napisze kartkę… Niech wiem, że o mnie czasami myśli… Chciałabym, żeby wiedziała, że ją naprawdę bardzo kocham! I że bez względu na wszystko to się nigdy, przenigdy nie zmieni!
Więcej listów do redakcji: „Mój ojciec ma 51 lat i romans z dziewczyną, która ma 21 lat. A moja biedna mama niczego się nie domyśla”„Poślubiłam wdowca z dwiema córkami i... wredną matką zmarłej żony, która buntuje przeciwko mnie dzieci”„Moja żona jest w ciąży, ale nie ja jestem ojcem. Nie sypiam z nią od 2 lat”