„Córka chce urządzić w domu imprezę halloweenową. Aż mnie skręca na myśl o tych pogańskich zwyczajach”

dziewczyna z dynia fot. Getty Images, Arman Zhenikeyev
„Po kilku dniach focha i kilku słabych ocenach w elektronicznym dzienniku, pozornie uległem. Miałem w tym jednak swój własny interes. >>Chcesz się tak bawić, to zagramy w moją własną grę<< – pomyślałem. >>Nie wiesz nawet, jakie atrakcje czekają na ciebie i twoich znajomych<<”.
/ 25.10.2024 13:15
dziewczyna z dynia fot. Getty Images, Arman Zhenikeyev

Wychowałem się w katolickiej rodzinie, z poszanowaniem dla tradycji i przodków. Nie mogę znieść myśli, że młodzi bawią się w strachy na lachy, zamiast oddać cześć zmarłym. Zamierzam wybić córce z głowy pogańską imprezę, zamieniając ją w prawdziwy koszmar!

Pod moim dachem rośnie satanistka

Moja żona zmarła tragicznie, gdy Marta była w przedszkolu. Od tego czasu wychowuję córkę sam z pomocą rodziców. W moim domu rodzinnym modliliśmy się przed każdym posiłkiem i co niedzielę meldowaliśmy się na mszy. Moja córka nie potrafi zaś oddać czci nawet własnej matce...

– Mówię ci, że nie chcę jechać w tym roku. Męczy mnie 1 listopada, ten smutek i ponura atmosfera. Nie zwrócimy życia mamie, a ja nie jestem nawet wierząca – córka zaskoczyła mnie swoją przemową.

– Póki żyjesz pod moim dachem, nie wolno ci wypowiadać takich słów! Co pomyślałaby matka...

– Nic nie pomyśli, tato. Nie wierzę w bajki – powiedziała moja szesnastolatka. Jeszcze niedawno była tak posłusznym dzieckiem.

– Jakie bajki? – spytałem zdezorientowany.

– W kościół, w niebo, piekło... To nie dla mnie. Po śmierci nas nie ma. I tyle.

Przed oczami przeleciały mi klisze z dnia tragicznego wypadku. Po dziś dzień nie pogodziłem się z wypadkiem Ireny, a ta smarkula śmie twierdzić, że co najwyżej zjadły ją mrówki. Wiem, że każda nastolatka przeżywa bunt, bo sam nie byłem święty. W jej wieku chodziłem na wagary i popalałem papierosy. Mój ojciec wychowywał mnie jednak twardą ręką i szybko udało się mu mnie nawrócić. Irenkę poznałem na Oazie, a trzy miesiące później byliśmy już małżeństwem. Nie przeszkadzały nam ani studia, ani koszty samodzielnego życia. Bóg nas przez nie prowadził.

W przeciwieństwie do Marty, nie słuchałem też bluźnierczych wykonawców, mimo że w czasach mojej młodości królował punk i rock. Z jej głośnika wybrzmiewa z kolei pełen przekleństw rap. Pamiętam, że koleżanki z mojej klasy były wyjątkowo skromne, a moja własna córka myśli tylko o kosmetykach i odsłanianiu brzucha. Rok temu sam zakazałem jej noszenia ciuchów, w które ubiera się młodzież, jak gdyby miała zacząć zaraz wystawać pod latarnią.

Próbowała zrobić mnie w dynię

Kilka dni później córka wyszła z kolejnym szalonym planem. Zaczęło się niepozornie, bo od dyni. Nigdy nie mogłem zmusić Marty do zjedzenia surówki czy zupy warzywnej, a ta nagle zaczęła pichcić sezonowe specjały warzywne.

– Zaczęłaś interesować się gotowaniem? – zagaiłem rozmowę, wcinając dyniowe curry.

– A, to tak pośrednio. W końcu niedługo Halloween – niedoszła kucharka uśmiechnęła się do mnie niewinnie. Już ja znam ten uśmiech...

– No i co? – nie wierzyłem własnym uszom. Pierwszy raz w życiu wspomniała o tym amerykańskim wynalazku.

– Chciałabym zrobić imprezę. Trochę przebieranek, przystrojony dom, nic złego. Zaprosiłabym paru znajomych, nie będziemy siedzieć długo.

Trzasnąłem pięścią w stół, aż zatrzęsły się talerze.

– Nie w moim domu. A tą dynię możesz jeść sobie sama – mówiąc to, spojrzałem na pokaźny stos warzyw. – Lampiony robili już w Egipcie, by oddawać cześć demonom. Nie myśl sobie, że ci na to pozwolę.

– Przecież to tylko zabawa... – zaczęła.

Nie zamierzałem słuchać jej argumentów.

– Od zabawy się zaczyna, dziecko. Potem wchodzi wróżenie z kart, szatańskie rytuały i zabijanie ludzi. Wiesz, co stało się w bunkrze u nas w lesie? Tu, w Rudzie Śląskiej – mówiąc to, przywołałem sytuację, w której opętana demoniczną siłą młodzież dokonała mordu rytualnego.

– To byli jacyś wariaci. Mówisz o skrajnych przypadkach. Kto ma być zły, i tak będzie, bez względu na to, czy obchodzi Halloween, czy daje księdzu na tacę. Wiecznie nie będę miała 16 lat. Chcę zrobić imprezę...

– Nie ma mowy! – wydarłem się.

Marcie poleciały łzy z oczu. Doskonale wiedziałem, że potrafi płakać na zawołanie.

Córka twierdzi, że Dziady były pogańskie

– Cudze chwalicie, swego nie znacie – próbowałem tłumaczyć córce. – Mogłaś zrobić już Dziady, wyszłoby na lepsze.

– „Dziady”, tak się składa, przerabiałam w szkole. Wiesz, Mickiewicz.
Iskierka nadziei zapłonęła w mojej głowie. Niestety, równie szybko zgasła. No ale to pogański zwyczaj. Nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Nawet u Mickiewicza – zaczęła ciągnąć Marta.

– Co za głupoty wygadujesz! Przecież w „Dziadach” duchy były tylko tłem. Chodziło o zadośćuczynienie za grzechy. No i w dalszych częściach więzienie: czysty patriotyzm i wiara Konrada – broniłem wybitnego dzieła.

– Tak? Taki był wierzący, że kłócił się z samym Bogiem i go obrażał? – odpyskowała.

– Ale ksiądz mu pomógł! Wypędził te szatańskie twory z jego głowy! – Marta nie rozumiała absolutnie nic, ubiegłem się więc do krzyku.

Córka tylko prychnęła i obróciła się na pięcie. Chwilę później usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Po kilku dniach focha i kilku słabych ocenach w elektronicznym dzienniku, pozornie uległem. Miałem w tym jednak swój własny interes. „Chcesz się tak bawić, to zagramy w moją własną grę” – pomyślałem. „Nie wiesz nawet, jakie atrakcje czekają na ciebie i twoich znajomych...”

– Słuchaj, Marta. Zgodzę się na imprezę, ale punkt 23:30 nasz dom opuszcza ostatnia osoba. Zrozumiano? Ani minuty dłużej. I nikogo nie odwożę.

– Tak! – odpowiedziała, jak w wojsku. I dobrze. Ja już zrobię z niej posłuszną córkę.

– Chcę wiedzieć, kto tu przyjdzie i skąd znasz każdą osobę. Wiesz, co to znaczy? Nazwiska – mówiąc to, podałem jej kartkę papieru i długopis.

– Dobrze, tato. Zrobię wszystko, tylko zgódź się!

A w piątek rano jedziemy na groby. Jeśli wszystko zrozumiałaś, idź no kupić znicze i daj odpocząć ojcu.

Marta skinęła posłusznie głową.

 Brukselka w czekoladzie już czeka...

Na grupie dla patriotów znalazłem wspaniały pomysł. Pewna kobieta od wielu lat przygotowuje wyjątkowy specjał: brukselki w czekoladzie z orzechami. Wystarczy poczekać na namolne dzieciaki w przebraniu i samemu spłatać im wybornego psikusa. Co prawda pani w warzywniaku spojrzała się na mnie, jak na szaleńca, gdy kupiłem kilka kilo brukselek, ale nie zamierzam rezygnować z mojej słodkiej zemsty.

Wypróbuję też przepis na cebule w karmelu. Sam zaserwuję te wykwintne słodycze zarówno gnojkom, które zapukają do moich drzwi, jak i znajomym córki. Sam zrobię im psikusa, nie dając od siebie ani pół cukierka. Z telewizora, który znajduje się w salonie, niedługo po rozpoczęciu imprezy wybrzmi film o Teresie z Kalkuty. Głośniki podłączone do kina domowego trąbić zaś będą kolędy. Zadbałem zawczasu o to, by ustalić, w jaki sposób włączyć na sprzęcie blokadę rodzicielską. Nic nie da ani pilot, ani wciskanie guzika.

– Panie Darku, czyli mam przyjechać po syna o 23:00? – usłyszałem w głośniku telefonu.

– Tak jest. Ja w tym czasie ciągle będę w domu, zadbam o dzieciaki.

– Dziękuję. Cieszę się, że będę miała choć chwilę spokoju...

Rozłączając rozmowę, spojrzałem z dumą na listę gości. Córka wyrecytowała mi grzecznie wszystkie nazwiska i numery do rodziców.
Z nazwisk zrobiłem własny pożytek – znalazłem tych smarkaczy na Facebooku wraz ze wszystkimi brudami. Doskonale wiem, kto pije, kto ubiera się wyzywająco i kto słucha szatańskiej muzyki. Samodzielnie przywitam ich kropidłem i dam każdemu z nich wykład, za który podziękują mi sami rodzice. Wiedzą, że mają przyjechać po dzieci o 23, a my mieszkamy na końcu miasta. Będę miał wystarczająco dużo czasu, by dokonać obywatelskich obowiązków.

Marta zaś wybije sobie z głowy pogańskie obrzędy i skupi się na szukaniu porządnych znajomych w kościele. Pierwszy raz w życiu nie mogę doczekać się Halloween...

Dariusz, 49 lat

Czytaj także:
„Na góralskim weselu postanowiłam dać czadu z obcym facetem. Zapomniał mi tylko powiedzieć, co go łączy z moją siostrą”
„Siostra mądrzyła się, gdy zdradził mnie mąż. Teraz ja wiem, co wyprawia jej ślubny, ale milczę jak zaklęta”
„Mimo problemów zdrowotnych uparłam się, by sprawić sobie pupila. Przygarnięty futrzak w cudowny sposób ocalił mi życie”

Redakcja poleca

REKLAMA