„Naszą rozsądną córeczkę zaślepiła miłość do... zboczonego łajdaka. Ten fircyk zdradzał ją z każdą, która była chętna”

Córka przytulająca tatę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva
„Nie kontrolowałem córki, gdy była mała, a teraz staram się być czujny i szybko orientować, z kim zamierza się spotykać. Nie lubię tego, ale nie mogę dopuścić, by coś takiego przytrafiło się jej jeszcze raz. Co za idiota przechowuje dokumentację swoich łajdactw i imprez?! Czy on naprawdę myślał, że się nie wyda?"
/ 22.07.2021 11:30
Córka przytulająca tatę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva

Nigdy nie starałem się córką kierować. Nie ograniczałem jej w znajomościach, a doradzałem tylko, gdy tego potrzebowała. Zawsze zachęcałem ją, żeby miała swoje zdanie. A to wszystko dlatego, by była wolna. Żeby nie uzależniła swojego szczęścia od drugiej osoby.

– Córuś, nie oglądaj się w życiu na nikogo, kieruj się swoim rozumem, sama podejmuj decyzje… – tłumaczyłem przy okazji każdych kolejnych urodzin. Natalia wzięła sobie te słowa do serca i sama decydowała o swoim życiu. Nigdy nie uległa wpływom znajomych, nie dała sobie niczego wmówić, nie oglądała się na mody, a kłamstwo wyczuwała na kilometr. Przez wszystkie te lata wierzyłem, że tak już pozostanie.

Całkiem zapomniałem, że jest coś, co może zniewolić nawet najsilniejszego człowieka

Cóż to takiego? Ano miłość. Miał na imię Grzesiek. Natalia poznała go tak zwyczajnie, u koleżanki na imprezie. Dwa dni później poszła z nim na randkę, a następny weekend cały spędziła z Grześkiem.

No i muszę przyznać, że początki ich znajomości były bardzo obiecujące. Chłopak wydawał się miły i uczciwy.Odwiedził nas w domu już po dwóch tygodniach znajomości z Natalią – zachwycił żonę kulturą i elegancją, a i na mnie zrobił dobre wrażenie. Przywitał się, popytał uprzejmie o nasze sprawy, komplementował córkę.

– Dziękuję bardzo – powiedział, kiedy Natalia zabierała jego talerz po zupie. – Trochę mi głupio, że mi tak usługujesz. Odniósłbym sam, ale nie chcę się tu panoszyć.

– Nie ma sprawy, jak będę zmywał naczynia, zrobię to w naszym, męskim imieniu – zażartowałem, żeby go uspokoić. – Takie są prawa gościa.

–No właśnie. Bardzo się cieszę z zaproszenia. Natalia dużo mi o państwu opowiadała. O tym, że od zawsze traktujecie ją bardzo poważnie… Jak dorosłą.

– Dziecko i tak zrobi wszystko po swojemu, więc nie ma co się bez sensu ciskać. – Nie każdy rodzic to rozumie. Ja z moimi musiałem się długo spierać, choć to wspaniali ludzie. Ale efekt jest taki, że Natalia jest ode mnie znacznie ciekawszym i inteligentniejszym człowiekiem – uśmiechnął się do córki sympatycznie.

– Grzesiek, daj spokój… – zaśmiała się. Przez pierwsze trzy miesiące Natalia była szczęśliwa. A właściwie to z każdym tygodniem coraz szczęśliwsza. Dopiero po tym czasie wydarzyło się coś, co rzuciło pierwszy cień na Grzegorza. A co takiego?

Mówił coś, w co mogła uwierzyć tylko zakochana kobieta

Chłopak na równe trzy dni zniknął z jej życia. Nie dzwonił, nie pojawiał się, nie pisał wiadomości, a jednocześnie nie odpowiadał na telefony. Natalia niepokoiła się tak bardzo, że zadzwoniła do jego rodziców, do rodzinnej miejscowości, ale i tam niczego się nie dowiedziała. Do nich też się nie odzywał.

Grzegorz dał znak życia po trzech dobach. Gdy w końcu zadzwonił, przepraszał, błagał o wybaczenie i pokrętnie się tłumaczył. Co mówił? Coś, w co mogła uwierzyć tylko zakochana kobieta.

– Pojechał w góry z chłopakami ze studiów, nie miał zasięgu… – wyjaśniła Natalia.

– Przez cały czas? – dopytywała żona.

– No tak.

– A nie mógł uprzedzić przed wyjazdem?

– Bo to tak spontanicznie wyszło. W ostatniej chwili… Wyjaśnienie mało prawdopodobne, ale Natalia wybaczyła Grześkowi. Wybaczyła mu też kolejny raz, gdy znów zniknął na dwa dni, tym razem tłumacząc się, że zawalili go robotą w firmie. Przekonywał, że wyrabiał bardzo intensywne nadgodziny, a po pracy nie mógł zadzwonić, bo zostawił telefon w biurze.

Wkrótce jego zaginięcia zaczęły powtarzać się regularnie. Znikał na całe doby, pisząc tylko krótkie esemesy albo nie meldując się wcale. Coraz częściej pytaliśmy Natalię, czy ma do niego zaufanie. Czy nie należałoby pomyśleć nad zerwaniem tego związku. Ale ona reagowała, jakby miała klapki na oczach. Dziewczyna – kiedyś świadoma, rozsądna, mądra i przenikliwa, teraz wydawała się zupełnie zaślepiona miłością.

– Przecież nic złego nie robi. Każdy ma czasem prawo być sam, zrobić coś z kolegami… – tłumaczyła Grześka.

– Owszem, ale trzeba dać znać, skontaktować się. Widziałaś, żeby tata robił mi takie numery? – pytała żona.

– Tata ma już swoje lata…

– Za młodu też raczej wiedziałam, gdzie jest i co robi.

– To znaczy, że co? Mam go szpiegować?

– Nie chodzi o szpiegowanie, ale o troskę, o zaufanie. Nie można zostawiać najbliższej osoby w takiej niewiedzy… Powinnaś mu to uświadomić, córeczko.

– Dobrze, mamo, wszystko wiem. Daj mi już spokój, dobrze? – prosiła Natalia.

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie

Raz było lepiej – Grzesiek przesiadywał u nas, zachwycając się każdą minutą spędzoną z Natalią – a raz znowu gorzej, bo znikał i nie dawał znaku życia. Oboje z żoną mieliśmy smutne przypuszczenia, że stoją za tym dziwnym zachowaniem inne kobiety.

No i rzeczywiście, pewnego dnia okazało się, że Grzesiek bawił się na mieście z jakimiś dziewczynami, gdy Natalia kolejny raz próbowała się z nim skontaktować. Widziała go jedna z jej koleżanek i przysięgała, że Grzesiek poczynał sobie w towarzystwie tych pań bardzo śmiało.

– Ale po co? Dlaczego z nimi byłeś? – pytała córka przez telefon, gdy znów ją przepraszał. – Chyba żartujesz? Nie wygłupiaj się, nie jestem jakąś wielką damą, żebyś nie mógł mnie zabrać w takie miejsce…

Groteska coraz częściej gościła w naszym domu. Natalia męczyła się z Grześkiem, ale jednocześnie nie miała dość siły, żeby zerwać tę znajomość. Za bardzo go kochała.

Natalia nie chciała nas słuchać

Była tak zaślepiona tą miłością, że w końcu postanowiła z nim zamieszkać. Stało się to możliwe, bo Grzesiek przy pomocy rodziców wykupił mieszkanie, które do tej pory wynajmował. Odradzaliśmy jej tę decyzję, ale Natalia nie chciała nas słuchać. Była tak pewna swego, że nawet poprosiła mnie, bym pomógł Grześkowi to mieszkanie wyremontować.

– Nie ma mowy, nie przyłożę do tego ręki! – irytowałem się.

– Proszę cię, tato… Chciałabym, żebyś go lepiej poznał. Spędzicie ze sobą trochę czasu i zobaczysz, że można mu zaufać, że mnie bardzo kocha… – prosiła.

No i końcu się zgodziłem i pojechałem tam w następny weekend. Nie chce mi się opowiadać o pierwszych godzinach naszej pracy. Wystarczy powiedzieć, że chłopaczyna robił wszystko, co mógł, żeby i mnie namieszać w głowie. Podlizywał się już bez żadnej finezji.

– Strasznie się cieszę, że mi pan pomaga. Sporo się przy panu nauczę…

– A co tu do nauki? – pytałem sceptycznie, bo akurat ściągaliśmy kafle ze ściany. – Zwykła demolka. Trochę siły trzeba.

– No właśnie. Sam bym nie dał rady! Natalia mówiła, że z pana złota rączka.

Ciężko wzdychałem za każdym razem, gdy serwował mi takie teksty. I szczerze powiedziawszy, tak ustawiałem robotę, żebyśmy nie działali razem – żeby on zajął się czymś w jednym pokoju, a ja w drugim. No i tak oto na pewnym etapie pracy fałszywy Grzesiek został w łazience, a ja poszedłem do małego pokoju, żeby zrywać starą boazerię.

Zawartość albumów zmroziła krew w moich żyłach...

Deseczki schodziły niemalże same, więc w kilkanaście minut miałem zrobioną całą ścianę i zabrałem się za pawlacz. Najpierw jednak wszedłem na drabinę, żeby sprawdzić, czy nic tam nie ma. Było…

Wyciągnąłem jakieś albumy.

Były dwa, a zawartość jednego i drugiego zmroziła krew w moich żyłach. To była fotograficzna dokumentacja imprezowego życia mojego niedoszłego zięcia. Pełna golizny, wyuzdania, alkoholu i innych używek.

Były tam zdjęcia nie tylko z dyskotek czy imprez na świeżym powietrzu, ale też fotografie z sypialni, w których ten zboczeniec uprawiał seks z innymi babami. Coś strasznego. Jakbym zajrzał do piekła – rozweselonego, roztańczonego i obleśnie wyuzdanego. Tak mną to wstrząsnęło, że nie usłyszałem nawet, jak ta świnia weszła do pokoju.

– Proszę mi to oddać! – powiedział, wyciągając rękę.

– Ta, już. Przesuń się, gówniarzu, bo wychodzę – to mówiąc, ruszyłem do przodu, a on zastąpił mi drogę.

– Oddaj… – Zjeżdżaj, gnojku! – odepchnąłem go, aż upadł na podłogę. Przeszedłem nad nim, a on leżał i tępo się we mnie gapił. Wyglądał, jak skarcony gówniarz, który nie przypuszczał, że ktoś może go tak potraktować.

– Zadzwonię na policję, że mnie okradłeś! – krzyknął, zrywając się na równe nogi.

– Możesz mnie nawet pozwać. Do widzenia – trzasnąłem drzwiami.

Wyszedłem stamtąd i pojechałem prosto do domu. Na szczęście Natalia nie wróciła jeszcze z zakupów i najpierw mogłem powiedzieć o albumach żonie. Razem zdecydowaliśmy, które zdjęcia pokażemy córce. Wyjęliśmy więc te jednoznaczne, ale jeszcze w miarę przyzwoite – żeby nie rujnować zupełnie jej zdrowia psychicznego. Całą resztę zachowaliśmy na wypadek, gdyby i tak nie dała się przekonać.

Na szczęście tym razem przejrzała na oczy. Rozpaczała przez kilka dni, ale w końcu się otrząsnęła – powiedziała Grześkowi, że nie chce go więcej widzieć. Od tamtej chwili mija rok, a córka już całkiem wróciła do formy. We mnie jednak pozostał niepokój i pewna ostrożność.

Nie kontrolowałem jej, gdy była mała, a teraz staram się być czujny i szybko orientować, z kim zamierza się spotykać, kogo już widuje. Nie lubię tego, ale nie mogę dopuścić, by coś takiego przytrafiło się jej jeszcze raz.

Czytaj także:
„Kiedy żona była w zagrożonej ciąży, korzystałem z usług prostytutki. Piękną Weronikę spotkałem potem w szkole synka..."
„Mój tata zginął w wypadku, a matka przelała całą miłość na mojego brata. Ja przez całe życie jestem popychadłem”
„Zdradziłem żonę, bo przerosły mnie starania o dziecko. Byłem słaby i niedojrzały, ale zapłaciłem za to wysoką cenę"

Redakcja poleca

REKLAMA