„Co roku siostra z rodziną zwala się do nas i rodziców na urlop. Spędzają dni na lenistwie, a my musimy im usługiwać”

zła kobieta fot. Getty Images, Pascal Broze
"– Czy przypadkiem coś Ci się nie pomyliło?! – rzuciła w moim kierunku. – Przyjeżdżam do swojego domu. To są moi rodzice, to mój dom! Jeżeli moje odwiedziny nie są dla ciebie komfortowe, najwyższa pora znaleźć swoje miejsce na ziemi! Czepiasz się tylko dlatego, że zazdrościsz".
/ 24.12.2023 07:15
zła kobieta fot. Getty Images, Pascal Broze

Moja siostra była bezczelna i w ogóle nie widziała problemu w tym, jak nas traktuje. Miała pieniądze na zagraniczne wojaże, ale wolała, je spędzać w naszym domu. Tu miała wszystko podstawiane pod nos.

Było jej tak bardzo wygodnie

Jezioro miało przepiękną wodę. Z przyjemnością siedziałabym na plaży, ale musiałam wracać. Obiecałam mamie, że jeszcze dzisiaj umyję okna i naprawdę porządnie sprzątnę schody. Moi rodzice byli już w podeszłym wieku, mama miała trudności z pochylaniem się, więc bez mojej pomocy nasz dom mógłby stać się siedliskiem kurzu i pajęczyn. Mimo to nie skarżyłam się.

Mam dwadzieścia siedem lat, pracuję na poczcie, lubię swoją pracę. Mieszkam w miejscu, z którego każdego dnia przez okno mogę podziwiać jezioro, a w czasie spacerów z psem mogę zbierać jeżyny i grzyby.
W domu czekała na mnie niespodziewana wiadomość. Gdy ją usłyszałam, nie mogłam powstrzymać zaskoczenia.

– Czyżby planowali przyjechać na wakacje? – zapytałam z bólem. – Przecież Ada mówiła, że w tym roku cała rodzina wybiera się do Bułgarii!

– Tak, ale zdecydowali się na zmianę planów. Planują remont łazienki, więc muszą zacząć oszczędzać...

– Cóż, w takim razie chyba przeniosę się na te trzy tygodnie! – stwierdziłam i pobiegłam na piętro.

Usłyszałam jeszcze jak mama woła, żeby nie przesadzać, bo Ada jest moją siostrą i powinnam być szczęśliwa, że zobaczę ją i dzieci.

– Oczywiście, nie zapominajmy o szwagrze – dodałam sfrustrowana pod nosem.

Ada była starsza ode mnie o siedem lat i zasadniczo nasze wspólne dorastanie przebiegało bez większych kłótni. Mieszkaliśmy w dużym domu rodzinnym, gdzie każda z nas miała swój własny pokój, dzięki czemu nie wchodziłyśmy sobie zbytnio w drogę. Kiedy Ada poznała Romka, chłopca z Katowic, zdecydowała się przeprowadzić do niego. Początkowo zamieszkali razem, następnie wzięli ślub, a potem na świat przyszli ich synowie – Piotrek i Wojtek.

Odwiedziłam ich tylko raz, kiedy mieszkali jeszcze w starym domu. Było tam na tyle ciasno, że nie mogli sobie pozwolić na gości, dlatego ja i mama zatrzymałyśmy się tam tylko na jedną noc. Niedawno przeprowadzili się do większego mieszkania w kamienicy, które stopniowo remontowali i ulepszali. Ale nie zaprosili nas tam, ani mnie, ani naszych rodziców. Z drugiej strony, chętnie sami odwiedzali nasz dom.

Mieli u nas jak w 5-gwiazdkowym hotelu

– Mamo, tato, dotarliśmy! – usłyszałam kilka dni później. Tak jakby głośne dźwięki ich ogromnego, off–roadowego auta nie były w stanie poinformować otoczenia, że właśnie są.

Zanim moja świetnie ubrana siostra i jej ważny mąż przekroczyli próg sieni, pojawili się w niej moi siostrzeńcy. Kocham te maluchy, ale nie spotkałam jeszcze gorzej wychowanych chłopców!

– Ciociu, poszukuję gniazdka – zawołał starszy chłopiec, zaniepokojony spadającym poziomem baterii w telefonie.

– Babciu, chce mi się pić! Masz może coca–colę? – zapytał młodszy, zauważając swoją babcię.

Kilka chwil później do domu wszedł Romek. Nigdy nie potrafiliśmy się porozumieć. Możliwe, że robił wrażenie na mojej siostrze z racji tego, że miał własną firmę produkującą opakowania na wędliny, ale dla mnie był zawsze zarozumiały.

– Witaj, mamusiu! – Ada pocałowała matkę w policzek. – Niesamowite, jak jesteśmy zmęczeni... I głodni, dzieciaki nie jadły nic od śniadania.

Matka zapewniła, że obiad jest już gotowy i zaprosiła wszystkich do stołu. Oczywiście chłopcy nie mieli ochoty na kotlety, pobrudzili obrus, Piotrek oświadczył, że nie zamierza pić kompotu, bo on lubi tylko coca–colę, a ich rodzice udawali, że to żaden problem. Później udali się do dawnego pokoju Ady na „krótką drzemkę”, a maluchy zostawili pod opieką dziadków.

Nie, żeby to było dla mnie zaskoczeniem. Odwiedzali nas przecież co roku. Mimo to musiałam ugryźć się w język, kiedy wstawali od stołu i nawet nie sprzątnęli po sobie talerzy. Matka poszła zająć się dziećmi, a ja musiałam uporać się z górą brudnych naczyń.

Od zawsze tak to wyglądało, każdego roku, gdy nadszedł sierpień. Ada i Romek mieli pieniądze, ale po co było wydawać je na wyjazdy, skoro można było na trzy tygodnie po prostu zwalić się do rodziców. Tutaj mieli przecież wszystko, co mógłby im zapewnić najlepszy hotel: smaczne posiłki podawane kilka razy dziennie, komfortowe pokoje dla nich i ich dzieci, a nawet pranie, którym zajmowała się nasza mama. Spędzali zatem czas nad jeziorem lub odwiedzali z pociechami kino albo cyrk w bliskim miasteczku i nie musieli przejmować się absolutnie niczym. Do nie musieli nawet grosza płacić za pobyt.

– Mamusiu, musisz porozmawiać z Adą. Powinna dołożyć się do zakupów, kiedy przyjeżdżają do nas w czwórkę – powiedziałam, wyjmując zakupy z koszyka rowerowego.

Moim rodzicom brakowało samochodu, a Ada z Romanem nie wpadli na pomysł, by podjechać swoim pod sklep.

– Nie, to by było nie na miejscu – odpowiedziała moja matka. – Oni są naszymi gośćmi, a mnie nadal stać na chleb dla dzieci.

Dowiedziałam się, że jej zazdroszczę

Starałam się przekonać ją, aby przynajmniej trochę włączyła Adę do wykonywania codziennych obowiązków. Nie miałam problemu z większą ilością zadań domowych, kiedy była u nas siostra z rodziną. Ale ciągle musiałam zmywać, wycierać podłogę, rozwieszać ich wyprane rzeczy, a także sprzątać po maluchach.

Dzieci to zupełnie inna historia... Ich rodzice – moja siostra i jej mąż, nie zwracali uwagi na to, co robią. W efekcie nie były zbyt dobrze wychowane. Bez pytania brali rzeczy, które nie należały do nich, na przykład wyjmowali z szafki matki figurki z porcelany albo bawili się rzeczami ojca, przy okazji niszcząc te najcenniejsze z nich.

Skakali na sofie, rzucając poduchami, nie zwracając uwagi na to, co zrzucali z półek czy stołu. Wiele razy musiałam sprzątać po nich rozbite szkło czy rozrzucone po całym dywanie chipsy. Zniszczyli również figurkę pasterki z owieczkami, która była już prawie stuletnim eksponatem w mojej kolekcji. Moi bratankowie bez pytania zdjęli ją z półki, a następnie zaczęli ją ciągnąć w przeciwne strony. Figurka pasterki rozpadła się na drobne kawałki...

– Przecież to tylko maluchy... – matka starała się usprawiedliwiać ich postępowanie, ale zauważyłam, że jej oczy są mokre od łez. – Nie mogę przecież zwrócić uwagi Adzie, bo wtedy przestanie do nas przyjeżdżać i w ogóle nie będę widywać wnuków.

Byłam na nią naprawdę wściekła. Ada nie robiła przysługi nikomu, kiedy przyjeżdżała. Całe dnie spędzała nie robiąc nic, jej mąż nie odrywał się od laptopa, bo podobno z niego zarządzał swoją firmą, a wszyscy korzystali z darmowego wyżywienia i zakwaterowania. Dodatkowo musieliśmy się opiekować ich dziećmi, bo na każde „czy możecie ich popilnować?” dziadkowie odpowiadali: tak, mimo że ta „chwila” często trwała cały dzień.

Znosiłam to do pewnego momentu. Kiedy jednak siostra poprosiła, abym podała jej i Romusiowi kawę do sypialni, coś we mnie pękło.

– Czy Ty zwariowałaś?! – rzuciła we mnie. – Przyjeżdżam do swojego domu. To są moi rodzice i to jest mój dom! Jeżeli moje odwiedziny ci nie odpowiadają, to najwyższy czas, aby się wyprowadzić! Jesteś zazdrosna o to, że ja jestem mężatką i mam dwójkę cudownych dzieci, a ty jesteś nadal samotna i na stałe utknęłaś w tym beznadziejnym miejscu!

Naprawdę mocno się wtedy pokłóciłyśmy. Zaczęłam na nią krzyczeć, że przyjeżdżają, zjadają rodzicom wszystko, co jest w lodówce, a jeszcze do tego liczą na to, że po nich wszystko posprzątam. Ona z kolei zarzuciła mi, że nie mam nawet partnera, więc prawdopodobnie jestem zazdrosna o jej szczęśliwe życie. Dodała, że tak naprawdę to ja jestem ciężarem dla rodziców.

Mama stanęła po jej stronie

W trakcie naszej gorącej dyskusji pojawiła się matka i zaczęła błagać, abyśmy skończyły. Ada jednak wpadła w szał i najwyraźniej uznała, że czas na prawdziwie szczerą rozmowę.

– Emilia twierdzi, że już nie możecie nas znieść! Podobno zjadamy wasze jedzenie, moje dzieci was irytują i generalnie uważacie nas za darmozjadów!
Gdy tylko się pojawią, od razu się stąd ewakuuję.

Moja matka zbladła, a następnie zaczęła... przepraszać Adę! Co więcej, uważała, że ja mam zrobić to samo! Nie miałam takiego zamiaru. Po prostu wyszłam, kierując się do swojego pokoju. Z oddali słyszałam, jak matka usiłuje przekonać moją rozhisteryzowaną siostrę, że zarówno ona, jak i tata, są niezmiernie zadowoleni z ich wizyty, kochają swoje wnuki i generalnie Ada powinna odwiedzać ich częściej. Natomiast ja prawdopodobnie przechodzę przez trudny czas i dlatego trzeba mieć do mnie więcej cierpliwości niż zazwyczaj.

Byłam tak wściekła, że zjadłam dwie tabliczki czekolady, po czym schowałam twarz w poduszce i rozpłakałam się jak małe dziecko. Po tej sytuacji Ada traktowała mnie jeszcze gorzej. Nieustannie się mnie czepiała, a jej synowie, obserwując jej zachowanie, zupełnie przestali mnie szanować. Moi rodzice nie byli z tego powodu szczęśliwi. Mój ojciec stał po mojej stronie, ale nie mówił tego głośno. Moja matka starała się interweniować w sposób delikatny, ale i ją ignorowali.

Na szczęście przyszedł dzień, na który długo czekałam – moja siostra z rodziną wyjechali. W domu pozostało jeszcze sporo do zrobienia. Trzeba było sprzątnąć bałagan, który po sobie zostawili, uprać pościel, pozbyć się gumy do żucia z parapetów i wielu innych zaskakujących miejsc. Kiedy wyjeżdżali, nie kryłam ani zmęczenia, ani radości, ani ulgi, którą odczułam.

Kiedy wreszcie odjechali, spróbowała jeszcze raz przekonać mnie, że jestem dla Ady zbyt surowa.

– Wiesz przecież, jak bardzo tęsknię za chłopcami... Powinnaś być dla nich bardziej uprzejma następnym razem, bo obawiam się, że Twoje zachowanie moje ich zniechęcić do przyjazdów tutaj...

– Następnym razem?! – nie mogłam zapanować nad emocjami. – Słuchaj, mamusiu, mam czterdzieści pięć dni zaległego urlopu. Kiedy oni następnym razem zdecydują się nas odwiedzić, wybieram się w góry na pełne trzy tygodnie!

Mina pełna przerażenia mojej matki, która była jej jedyną odpowiedzią na te słowa, dała mi do zrozumienia, jak naprawdę postrzega wizyty mojej siostry i jej rodziny. Ta sytuacja sprawiła, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. Cóż, obecnie mogę się cieszyć – do kolejnej wizyty prawie rok. Co jednak będzie, kiedy nadejdą kolejne wakacje? W tej chwili naprawdę wolę o tym nie myśleć...

Czytaj także:
„Przypadkiem odebrałam telefon siostry i usłyszałam głos mojego męża. Mruczał do słuchawki, że tęskni za jej ciałem”
„Mąż ma pretensje, że wieczorem nie padam na kolana i się z nim nie modlę. Wolę obejrzeć serial, niż klepać zdrowaśki”
„Po 25 latach małżeństwa mąż znalazł sobie młodszą i odszedł. Za chwilę zrobił jej dziecko, a ja poczułam się staro"
 

 

Redakcja poleca

REKLAMA