„Przypadkiem odebrałam telefon siostry i usłyszałam głos mojego męża. Mruczał do słuchawki, że tęskni za jej ciałem”

Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, zeljkosantrac
„Ja byłam zmęczoną życiem 32-latką, ona wyglądała jak 37-letnia rasowa kocica. Rok temu rozwiodła się po raz drugi i zapowiedziała, że więcej mężów mieć nie będzie. Ale moim nie wzgardziła”.
/ 13.12.2023 21:15
Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, zeljkosantrac

– Ala, widzę, że coś złego się dzieje. Przede mną nie musisz udawać. Mów! Na pewno razem coś wymyślimy – zaproponowała Irena.

Przyjrzałam się jej uważnie, nie dlatego, że nie ufałam swojej o pięć lat starszej siostrze, ale nie wiedziałam, jak ubrać w słowa podejrzenia, które mam. Jak powiedzieć, co czuję, nie doprowadzając się do łez? Nie ośmieszając się w publicznym miejscu?

To ona wybrała tę kawiarnię. Miała rację, było tu cicho i przytulnie. W środku panował przyjemny półmrok, w którym można się było skryć przed wścibskimi spojrzeniami. Niestety, nie tylko moja siostra lubiła to miejsce.

Hela musi wystarczyć za wszystkie dzieci

„Ciekawe czy i on tutaj przychodzi?” – pomyślałam, spoglądając na tulącą się do siebie w kącie parę. Ona miała najwyżej 25 lat, on zbliżał się do czterdziestki. Elegancko połyskujący garnitur, równo przystrzyżone, lekko siwiejące włosy i brzuszek zarysowujący się pod koszulą świadczyły o pozycji i upływie czasu. Na jego palcu błysnęła obrączka i aż mnie ścisnęło na ten widok. Pośpiesznie odwróciłam głowę, nie chcąc dłużej przyglądać się ich godowemu tańcowi.

– Kochanie – Irena dotknęła mojej dłoni.

– Jaka zimna! – wystraszyła się, ale nie cofnęła ręki.

– Co mam ci powiedzieć? To takie banalne i smutne – westchnęłam.

– O czym ty mówisz? – przyjrzała mi się uważnie. – Czy znowu…

– Nie, nie poroniłam ani nie jestem w ciąży. Czasem myślę, że Hela musi nam wystarczyć za wszystkie dzieci, o jakich kiedyś marzyliśmy… No właśnie… Nam… A może tylko mnie? – sięgnęłam po szklankę z wodą.

Nagle poczułam ogromne pragnienie.

– Wojtek nie chce mieć więcej dzieci? – zapytała siostra.

– Chce, nie chce, nie wiem. Może nie ze mną. Co się tak dziwisz? To w końcu normalny facet, tak zawsze o nim mówiłaś, więc i w tym temacie pewnie jest normalny, jak ten tam, w rogu – skinęłam głową w kierunku pary, której przyglądałam się jeszcze przed chwilą.

– Wydaje mi się, że Wojtek kogoś ma. Niczego mi nie powiedział, ale wyczuwam obecność innej kobiety. Wraca późno i jest jakby nieobecny. Nie zwraca uwagi na mnie czy Helenkę, ale za to sobie pilnie się przygląda. Podśpiewuje, kiedy myśli, że go nie słyszę. Stracił nawet ochotę na seks, który zawsze był dla niego przecież taki ważny. Mówi, że to z powodu przepracowania, zmęczenia, ale jest zbyt radosny, jak na zapracowanego człowieka.

– Może to tylko twoja wyobraźnia. Wiesz, kryzys wieku średniego. Może i ktoś go tam kokietuje w pracy, ale to jeszcze nie zdrada.

– Jeszcze nie… A może już jest za późno?

– Nie ma co dywagować po próżnicy! Może to tobie, kochanie, brakuje tej szczypty namiętności? – Iwona aż klasnęła w dłonie olśniona własnym pomysłem. – Powinnaś przestać się zadręczać Wojtkiem, a pomyśleć o sobie. O tym, czego ty pragniesz, a nie na co on ma ochotę.

– O czym ty mówisz? – spojrzałam na nią zdziwiona.

– O flirtach, poznawaniu mężczyzn, przeglądaniu się w ich oczach.

– A kogo ja mam poznawać i niby gdzie? W autobusie? W szkole Heli? Mam małe dziecko, nie pamiętasz? Pracuję na dwa etaty: w domu i w firmie. Zresztą nie chcę nikogo poznawać. Kocham Wojtka i pragnę jedynie, żeby między nami układało się jak dawniej.

– I będzie, jeśli tylko obudzisz w sobie na nowo kobiecość. Zobaczysz, nic nie działa tak na faceta, jak konkurencja – puściła do mnie oko.

Czułam, że mnie nie rozumie. Przecież nie o to mi chodziło. Chciałam się tylko wygadać, może nawet pocieszyć, że to wszystko nieprawda, a tu nagle Irena wyskakuje z tak absurdalnym pomysłem. Nigdy nie byłam taką dziewczyną, więc skąd niby nagle miałabym się stać kobietą wampem?

Nie należałam do tych, które skupiają na sobie uwagę. To Irena zawsze elektryzowała mężczyzn pewnością siebie, seksapilem. Niewielu oparło się jej wdziękom. Do grupy nielicznych należał mój mąż. Nawet różnica wieku między mną a Ireną nie działa na moją korzyść. Ja byłam zmęczoną życiem 32-latką, ona wyglądała jak 37-letnia rasowa kocica. Rok temu rozwiodła się po raz drugi i zapowiedziała, że więcej mężów mieć nie będzie.

– Już się pogodziłam z tym, że nie spotkam kogoś takiego, jak nasz tata. To wymierający gatunek domatorów, oddanych rodzinie, wiernych, zabawnych i cierpliwych. Dzisiejszym facetom trzeba stale nadskakiwać, udając przy tym, że jest się głupszą od nich. Nie mam już na to siły. Szkoda mojego życia i czasu – powiedziała, ocierając dyskretnie łzy.

Tylko ja i mama wiedziałyśmy, ile cierpienia kosztowało ją to rozstanie.

Irena kokietowała nawet taksówkarza

Mimo oporu kupiłam z jej pomocą dwie sukienki i zmieniłam fryzurę na bardziej nowoczesną. Zabolało mnie, że Wojtek nawet nie zwrócił na tę zmianę uwagi. Zainteresował się dopiero, kiedy zapowiedziałam mu, że w najbliższą sobotę spędzę wieczór poza domem.

– Ty? – zapytał zaskoczony, jakbym nie miała prawa do zabawy.

– Tak, ja – powiedziałam, zaciskając zęby.

Nie pytał o nic więcej, a ja nie tłumaczyłam. Irena kazała mi skłamać, że wybieram się na kolację z koleżankami z liceum, ale nawet tego ode mnie nie oczekiwał. Po prostu przestałam interesować Wojtka i musiałam się z tym pogodzić.

Tylko elegancki makijaż powstrzymał mnie od łez, kiedy schodziłam po schodach. Podjechała taksówka i bez słowa wsunęłam się do środka. Obok mnie, na tylnym siedzeniu, siedziała Irena.

– To jedziemy – przytuliła mnie mocno, widząc, jak niewyraźną mam minę.

Przez całą drogę zagadywała do taksówkarza, a ten nieustannie nas komplementował. Na koniec zaproponował, że jeśli będziemy się źle bawić w tym klubie, to mamy po niego zadzwonić i zawiezie nas w inne, o wiele ciekawsze miejsce.

W klubie alkohol lał się strumieniami. Mężczyźni zerkali na Irenę, ale i mnie przyglądało się kilku z zainteresowaniem. Wstydziłam się spojrzeć na nich. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz byłam w takim lokalu.

Na studiach wcześnie poznałam Wojtka, zakochałam się, wzięliśmy ślub, a potem urodziła się Helenka i nie miałam głowy do zabaw. Nie zasmakowałam nawet życia studenckiego, zbyt zajęta rodziną i pracą.

– Palisz? Tańczysz? A może chcesz jeszcze jednego drinka? – z zamyślenia wyrwał mnie męski głos. – Adam jestem – uśmiechnął się przystojny facet.

– Ala – odpowiedziałam.

Zerknęłam niepewnie na Irenę. Uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi.

– Zabaw się, siostrzyczko – szepnęła mi do ucha, nim zniknęła na parkiecie z jakimś innym przystojniakiem.

Ślicznie wyglądasz – powiedział Adam.

– Dziękuję – czułam, że się rumienię.

Kocie!?

– Ja też uciekłbym stąd gdzie pieprz rośnie. Nie jestem przyzwyczajony do takich miejsc. Kumpel mnie wyciągnął, powiedział, że już wystarczy tego siedzenia w domu, no i jestem. A teraz sączę z tobą drinka. Dobrze jest poznać kogoś normalnego – uśmiechnął się, a mnie aż zaszumiało w głowie od jego słów i kolejnego drinka.

Ocknęłam się, gdy nachylił się nade mną, żeby mnie pocałować. „Boże, gdzie jest Irena?” – przebiegło mi przez głowę, ale byłam zbyt słaba, aby się bronić.

– Chodźmy do mnie – wyszeptał i pociągnął mnie do wyjścia.

– Dokąd to! – nagle wyrosła przed nami Irena. – Nigdzie nie pójdziecie. Zabieram Alę na parkiet, a ty chłopcze lepiej więcej nie pij. Muszę cię pilnować, siostrzyczko – odwróciła się do mnie. – Kazałam ci tylko flirtować, a nie znikać z pierwszym lepszym chłopakiem. Niezłe ziółko z ciebie – roześmiała się.

Nie byłam w stanie tańczyć. Szumiało mi w głowie i czułam narastające mdłości. Jedyne, czego chciałam, to wrócić do domu, do Wojtka. Irena była jednak nieprzejednana. Znalazła dla mnie wygodną sofę, zamówiła gorącą, mocną herbatę, rzuciła mi swoją torebkę i znowu zniknęła na parkiecie. Po chwili pojawił się Adam. Przeprosił za swoje zachowanie, mówił, że go poniosło, zamówił sok i usiadł obok mnie. Może zbyt blisko. Może powinnam mu coś powiedzieć, ale pozwoliłam objąć się ramieniem. Głaskać po włosach i szyi…

Prawie odpłynęłam, gdyby tylko nie ten przeklęty wibrujący dźwięk. Sięgnęłam do torebki. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. „Wojtek? Wojtek!”.

– Kochanie, gdzie jesteś? Całą noc próbuję się do ciebie dodzwonić. Tak strasznie za tobą tęsknię, kocie… Mam wolny wieczór, a ciebie nie ma…

– Wojtek? – odezwałam się.

Cisza, a potem ciągły sygnał. Rozłączył się. Dopiero wtedy uważniej przyjrzałam się komórce, którą trzymałam w dłoni, spojrzałam na torebkę. Należała do Ireny. „Kochanie, gdzie jesteś? Tęsknię, kocie?” – odsunęłam się od Adama, a on spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem:

– Nie chcesz? – zapytał.

– Nie – odpowiedziałam już całkiem trzeźwo. – Idź, chłopcze, do domu. Daj mi spokój.

Weszłam w historię połączeń i wiadomości w telefonie siostry.

– Hej! Co robisz?! Chyba pomyliły ci się torebki! – usłyszałam jej rozbawiony głos.

Podniosłam głowę i już wiedziałam, że ona wie, że ja wiem.

Schowałam jej telefon do kieszeni swojego płaszcza i ruszyłam do wyjścia. Biegła za mną, szarpała, prosiła, krzyczała, mówiła coś o odpowiedzialności, błagała, żebym ją wysłuchała. Nie miałam na to ochoty.

Pierwszą lepszą taksówką wróciłam do domu. Irena chciała mi towarzyszyć, ale wypchnęłam ją za drzwi. Chyba nawet upadła.

Wojtek już czekał.

– To nie tak, jak myślisz – zaczął, nim zdążyłam go uderzyć w twarz.

– Pakuj się – powiedziałam tylko.

Potem zamknęłam się w łazience, bo chciałam zmyć z siebie całe to bagno… Wojtek nie odszedł. Siedział w sypialni i płacząc, przysięgał, że stracił głowę, że go poniosło po moim ostatnim poronieniu. Prosił, żebym mu wybaczyła. Nie chciałam zbudzić Heli, więc zgodziłam się, żeby spał na kanapie.

Rano Wojtek wyznał, że chce ratować nasze małżeństwo. Całą noc szukał dla nas terapeuty, który pomoże przezwyciężyć nam kryzys.

– Kryzys? – zdziwiłam się. – Kryzys, to mieliśmy jeszcze wczoraj rano, dzisiaj nie mamy już małżeństwa.

Nie miałam sił na dłuższą dyskusję. Poszłam do pracy, starałam się zająć czymś myśli...

I tak żyję od kilku dni, zastanawiając się, co zrobić. „Czy stać mnie na wybaczenie własnej siostrze? Czy mogę jeszcze zaufać mężowi? Czy jestem w stanie ich zrozumieć? I jak powiedzieć o tym wszystkim rodzicom? Jak ochronić Helenkę?”.

W myślach kreślę czarne scenariusze zemsty, wiem jednak, że nie umiem się mścić. Nie wiem, czy wybaczę kiedykolwiek Irenie i czy będę z Wojtkiem, ale oboje są mi bliscy. I jakoś muszę się po tym wszystkim pozbierać. Choćby tylko dla Helenki.

Czytaj także:
„Córka oznajmiła, że nie ochrzci dziecka. Chcę po kryjomu zabrać Stasia do księdza i zmyć z niego grzech pierworodny”
„Uwiodłem dziewczynę mojego syna. Kiedy patrzyłem na jej jędrne, młode ciało, nie mogłem się opanować”
„Mężczyzna jest dla mnie bankomatem, a ja towarem. Lepiej płakać w willi, niż pod mostem”

Redakcja poleca

REKLAMA