„Co niedziela podlizuję się teściom. Mam już dość padania do ich stóp, ale bardziej mam dość biedy. Liczę na spadek”

Zafrasowany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Moyo Studio
„Ludzie nie bez powodu mówią, że życie jest ciężkie. Moje w szczególności: tylko harówa i harówa, narzekania żony, kolacja, spanie, a potem znowu budzik o świcie i harówa… Mogłoby nam się żyć łatwiej, gdyby tylko teściowie chcieli się podzielić swoją kasą”.
/ 11.01.2024 09:15
Zafrasowany mężczyzna fot. iStock by GettyImages, Moyo Studio

Rodzice mojej żony Anety to prawdziwi krezusi, zwłaszcza jak na standardy w naszej małej miejscowości. Mieszkają w wielkim domu z ogrodem, stać ich na wakacje dwa razy w roku, jeżdżą nowym BMW, a teściowa to czasem wychodzi na miasto tak ubrana, że sam nie wiem, czy nie pomyliła wybiegu ze sklepem spożywczym. „Tacy to pożyją!”, myślę sobie regularnie, gdy jadę do roboty swoim rzęchem, żeby wysiedzieć osiem godzin w nudnej, kompletnie pozbawionej sensu pracy.

Byłem budowlańcem i na każdą złotówkę musiałem się naprawdę napracować. Na początku nawet lubiłem tę pracę. Może i była wymagająca fizycznie, ale nie angażowała mnie przynajmniej po godzinach. Przychodziłem, robiłem swoje i wychodziłem. Doceniałem to zwłaszcza, gdy koledzy ze szkoły, którzy wyrwali się do wielkiego miasta, opowiadali mi o swoich karierach. Ciągle tylko spotkania, bieganie od klienta do klienta, jakieś terminy, presja, darmowe nadgodziny… Niestety, po jakimś czasie to całe wielkomiejskie szaleństwo zdawało się udzielić też mojej żonie.

– Mariusz, może po jakąś podwyżkę pójdziesz? Wydatków coraz więcej… – sugerowała mi.

– Ciesz się, że w ogóle robotę mam! Pójdę po podwyżkę i co? Usłyszę, że jak mi nie pasuje, to zaraz znajdą kogoś na moje miejsce – irytowałem się.

– Myślałam, że masz ambicję na wygodne życie… – mruczała niezadowolona Aneta.

– To będziesz mnie gonić do jeszcze cięższej roboty, zamiast poprosić rodziców, żeby się czymś z tobą w końcu podzielili? U nich to się chyba aż przelewa, co nie? – wybuchłem w końcu.

Po tym napadzie złości żona się na mnie obraziła na dobre kilka dni. Chociaż po jakimś tygodniu się pogodziliśmy, w jej zachowaniu wciąż wyczuwałem, że wymaga ode mnie czegoś więcej. A ja przecież się nie rozdwoję! Robię tyle godzin, ile daję radę!

Żonie wymarzyły się luksusy

– Mariusz, nie chodzi o to, żebyś pracował więcej, ale może jednak piął się do góry, co?

– Czego ty ode mnie chcesz, kobieto? – czułem, że roszczenia Anety znowu budzą we mnie złość.

– Tego, żebyś patrzył trochę w przyszłość! Ambitniejszy i mądrzejszy facet już dawno by na tej budowie awansował na jakiegoś kierownika! Albo poszedł do szkoły, żeby chociaż mieć inżyniera! Całe życie będziemy ledwo wiązać koniec z końcem?

„No nie, tego już za wiele!”, rozzłościłem się. Ona mi będzie mówić, co i w jakim czasie powinienem robić? Niech się cieszy, że ma co do gara włożyć! Przecież sama nie pracuje, tylko siedzi w domu i dziećmi się zajmuje!

Niestety, chociaż na zewnątrz głośno się buntowałem, sugestie żony zaczęły we mnie rozbudzać poczucie niesprawiedliwości. „Dlaczego ja tyle haruję, żeby ledwo móc opłacić rachunki i życie, a teść wozi się na zagraniczne wakacje i ubiera w kaszmirowe swetry?”, myślałem z goryczą.

Moja frustracja zaczęła przekładać się nie tylko na moją energię do pracy czy relacje z żoną, ale również na mój stosunek do teściów. Nie umiałem już grzecznie siedzieć i słuchać ich przechwałek o tym, gdzie to znowu się wybierają na wakacje i jakiego to kontraktu znowu nie podpisał teść. Wcześniej mi to nie przeszkadzało. Teraz zaczęło kłuć.

– No tak, ojciec tu dziesiątki tysięcy zgarnia, a ja na budowie haruję za pięć dych za godzinę! – wybuchłem w końcu.

Kątem oka zdążyłem tylko zobaczyć, jak żona obrzuca mnie lodowatym spojrzeniem. Szybko pożałowałem swojego wybuchu, ale na szczęście teść zareagował na niego wyjątkowo pobłażliwie.

Będzie spadek? Ale kiedy?

– Mariuszku, wy to jeszcze młodzi jesteście, to musicie trochę popracować! – zaśmiał się ojciec Anety. – Myślisz, że ja to w twoim wieku nie harowałem?

„No, na pewno nie na budowie…”, mruknąłem w myślach.

– Ale przecież w końcu będzie wam łatwiej! Przecież nie zostawimy was na lodzie – zadeklarowała nagle teściowa.

– Hm? Jak to? – zainteresowałem się.

„Czyżby szykował się jakiś duży prezent? No, oby! Tyle kasy mieć i z jedyną córką się nie podzielić? Wstyd!”.

– Przecież wszystko to, czego my się dorobiliśmy, będzie kiedyś dla was!

– Mamo, daj spokój, obyście żyli jak najdłużej – usłyszałem zza pleców podenerwowany głos żony.

– Ależ nigdzie się nie wybieramy – zachichotała teściowa. – Chcemy, tylko żebyście wiedzieli, że nie pracujemy tylko dla siebie, ale i dla was.

„Ach tak? To dlaczego teraz się tym nie podzielicie? Tylko musimy czekać, aż Stwórca was w końcu do siebie wezwie?”, pomyślałem z przekąsem, wyraźnie zawiedziony.

– No tak, ale oczywiście jest jeszcze Marlena… – mruknął nagle teść.

– Marlena? – zapytałem zdziwiony.

„Co takiego? Jeszcze do tego wszystkiego mamy się tym dzielić z kuzynką?”.

– Marlena zawsze była dla nas bardzo dobra. Regularnie to przychodzi, pyta co u nas, pomaga nam… To niby tylko córka mojego brata, ale zawsze myślałem, że gdyby, odpukać, coś nam się stało.

„No, świetnie! To jeszcze trzeba się będzie podzielić z jakąś smarkulą!”.

Trzeba wygryźć tę kuzyneczkę

Z jednej strony, tamten obiad u teściów mocno mnie sfrustrował. Z drugiej jednak zacząłem się zastanawiać, jak tu zwiększyć nasze szanse na otrzymanie spadku. Może i teściowie pożyją jeszcze długo, ale przecież nikt nie jest wieczny.

Zacząłem dbać o to, żeby nasze wizyty u rodziców Anety były regularne. Zawsze pytałem teścia czy nie potrzebuje pomocy przy samochodzie bądź nie planuje jakiegoś remontu, wymiany chodnika przed domem lub chociaż ogrodzenia rabatek w ogrodzie… Teściową zasypywałem komplementami i regularnie przynosiłem jej kwiaty i czekoladki. I oni byli zachwyceni, i Aneta. Na szczęście nikt nie zwęszył moich prawdziwych intencji w tej całej sytuacji…

– Wiesz co, dziękuję, że jesteś taki dobry dla moich rodziców. Wiem, że ostatnio bywałam dla ciebie surowa, dlatego tym bardziej to doceniam… – mruknęła mi przymilnie żona któregoś wieczoru.

– Kochanie, nie ma sprawy. To przecież nie tylko twoja rodzina, ale i moja. Nie będą już coraz młodsi, trzeba im będzie coraz więcej pomagać. Warto, żeby wiedzieli, że mogą liczyć na nas oboje – odpowiedziałem słodko.

– Ja to cię chyba za mało doceniam! – rozpromieniła się Aneta i mocno mnie uścisnęła.

Mój plan na razie działa. Nie da się jednak ukryć, że po kilku miesiącach takiej taktyki jestem już nieco zmęczony. Mam już powoli dosyć przymilania się do teściów i bycia na każde ich zawołanie, a oni zbyt chętnie korzystają z pomocy, którą im oferujemy. Regularnie robię za tragarza, darmowego majstra, kierowcę, a nawet psią niańkę!

Przecież tak się nie da wyrobić na dłuższą metę. Stać ich na wynajęcie pomocy, opiekunki do zwierząt, profesjonalnego budowlańca, a już na pewno na taksówkę, a jednak bez skrupułów korzystają z mojej uprzejmości.

Każdy bogaty chce być jeszcze bogatszy

– Och, Mariuszku, jak dobrze, że cię mamy! – zaćwierkała mi ostatnio teściowa. – Nie wiem, ile by mnie kosztował taki fachura, który tak sprawnie wymieniłby płytki w całej łazience.

„Ale ja wiem… Dobre kilka tysięcy!”, pomyślałem wściekły, gdy matka Anety znowu wykorzystała mnie do darmowej roboty. Ta łazienka nawet nie wymagała żadnego remontu! Po prostu mojej drogiej teściowej znudziły się już stare kafelki i miała kaprys wymienić je na nowe. A skoro zięć zrobi za darmo, to co ją powstrzymywało? „Ale się wpakowałem”, myślałem ze złością.

– Ależ mamo, to żaden problem – zarzekałem się fałszywie, chociaż w środku już powoli się gotowałem.

Niektórzy ludzie to naprawdę wstydu nie mają. Dla pieniędzy zrobią chyba wszystko. A bogaci to wiadomo jacy są. Daj palec, to wezmą całą rękę! Trzeba jednak przyznać, że jest w tej całej sytuacji jeden plus: teściowie coraz rzadziej wspominają o tej całej Marlenie. I dobrze – przecież na darmo tego wszystkiego na pewno nie robię!

Czytaj także:
„Zostawiłam męża i ogołociłam nasze konto bankowe. To była zapłata za zdradę. Prawie zrujnowałam nasze życie”
„Obcy facet wychowuje moje dziecko i płaci za błędy mojej młodości. Zawsze wiedziałam jak się ustawić”
„Wszyscy się ze mnie śmiali, bo wyszłam za mąż za robotnika. Teraz my brylujemy na salonach, a oni wyją z zazdrości”

Redakcja poleca

REKLAMA