„Co miesiąc przekazywał wielkie pieniądze prostytutce. Dopiero 6 miesięcy temu dowiedział się, że jest jego córką”

Jego córka była prostytutką fot. Adobe Stock, T.Den_Team
Nie dość, że dowiedział się, że ma dziecko, to musiał przełknąć, czym się zajmuje. Sądząc z nagrania, dziewczyna wcale nie zamierzała zejść z tej drogi. Pieniądze traktowała jako dodatkową gotówkę i należny jej haracz za lata, kiedy na nią nie łożył.
/ 13.03.2022 07:58
Jego córka była prostytutką fot. Adobe Stock, T.Den_Team

Jeśli to jest jego kochanka, to muszą łączyć ich bardzo dziwne relacje… Rzadko się zdarza, żeby do mojego biura przychodzili młodzi mężczyźni. Jeśli już, raczej są to panowie najwcześniej po trzydziestce. Może dlatego, że prawdziwe życiowe problemy zaczynają się później, kiedy człowiek dojrzeje? Poza tym młodzież stara się je rozwiązywać na własną rękę. No i z wiekiem wyostrza się niewątpliwie zmysł obserwacji, dostrzega się więcej kłopotów.

Lecz tamtego dnia zawitał do mnie dwudziestoparolatek

I to taki bliżej tych lat dwudziestu, niż drugiej połowy tej dekady. W dodatku przyjechał na wózku inwalidzkim, co też nie było typowe. Niepełnosprawni również stanowią niewielki odsetek klientów. To wiąże się na pewno nie tylko z tym, że stanowią w społeczeństwie mniejszość, ale też i finansowo zazwyczaj bywają mniej wydolni. A przecież usługi detektywa kosztują, nawet jeśli nie jest to detektyw najdroższy na świecie. A ja do najtańszych również się nie zaliczam.

– Widzi pan, może sam bym spróbował zbadać tę sprawę – powiedział, kiedy już wyłuszczył cel wizyty, potwierdzając moje przypuszczenia co do młodych mężczyzn. – Tak się jednak składa, że sam pan widzi… – urwał na chwilę, wzrokiem wskazał wózek. – Nie jestem w stanie śledzić ojca, niewiele zdołam zdziałać.

Ryszard, ojciec niepełnosprawnego klienta od paru miesięcy dziwnie się zachowywał. Był na przemian przygnębiony albo z czegoś bardzo zadowolony. Zaczął też znikać z domu przynajmniej raz na dwa tygodnie. Żonie mówi, że wychodzi w interesach, ale jego syn doskonale wiedział, że nie. Nie chciał bez potrzeby denerwować mamy, nic jej mówić, zanim nie dowiem czegoś więcej. Chorowała na zaawansowaną cukrzycę, źle znosiła stres. Życie, a przede wszystkim kalectwo, nauczyły mojego klienta cierpliwości.

– Pan pracuje? – spytałem, wiedziony autentyczną ciekawością, ale młody człowiek zrozumiał mnie nieco opacznie.

– Jeśli chodzi o pieniądze, jestem wypłacalny – oznajmił sztywno. – Prowadzę część spraw ojca, płaci mi za to, a poza tym, ponieważ mam dużo czasu i pewne zdolności, grywam z powodzeniem na giełdzie…

– Nie o to chodzi – machnąłem niecierpliwie ręką. – Lubię wiedzieć o kliencie jak najwięcej. Oczywiście rzeczy, które mogą mi się przydać. Proszę powiedzieć coś o przelewach, o których pan wspomniał. To może być ważne.

– No właśnie – z miejsca zapomniał, że poczuł się przed chwilą urażony. – Jakieś dwa tygodnie temu ojciec zapomniał wyjść ze swojego prywatnego konta i skorzystałem z okazji. Wiem, że to nieładnie, ale nie ma pan pojęcia, jak to jest, kiedy człowiek coś podejrzewa, a nie jest w stanie tego sprawdzić… Zdążyłem zobaczyć, że co miesiąc przelewa pięć tysięcy na pewne konto. Ale nie ma tam ani adresu, ani innych danych, które mogłyby mi coś więcej powiedzieć. Chyba że pan jest w stanie sprawdzić w banku…

– Tak się nie da – pokręciłem głową. – Ujawnienie danych bankowych jest możliwe tylko na wniosek sądu albo prokuratora, a i wtedy niektóre firmy mocno wierzgają. Z poziomu prywatnego detektywa rzecz nie do zrobienia.

Spuścił głowę, westchnął.

– Czyli co, jesteśmy skazani na czekanie?

– Panie Karolu, skąd takie myśli? – odparłem.

Żal mi się go zrobiło

– Jeśli zdecyduje się pan powierzyć mi tę sprawę, postaram się coś ustalić. Mam swoje sposoby.

„Pięć tysięcy co miesiąc…” – kręciłem głową, myśląc o tym.

Dla przeciętnego Polaka to wręcz kosmiczne pieniądze. Ludzie grają w Lotto, żeby zyskać szansę na taką pensję każdego miesiąca. A tutaj, proszę, pan przedsiębiorca lekką ręką przekazywał podobną kwotę jakiejś Kamili. Rzecz jasna, pierwsze, co mi przyszło do głowy, to szantaż, ale zaraz odrzuciłem tę myśl. Szantażyści nie działają w taki sposób, wolą większe kwoty jednorazowo. Takie regularne skubanie jest mocno ryzykowne. A zatem druga możliwość – utrzymanka.

Bogaci panowie sponsorują czasem młode kobiety w zamian za usługi seksualne i towarzystwo. Tutaj w grę wchodziło raczej tylko to pierwsze, bo jako ojciec rodziny, pan Ryszard nie mógł sobie chyba pozwolić na pokazywanie się z jakąś inną partnerką niż żona. Ponieważ – jak sprawdziłem – osób o nazwisku podanym przez klienta w samym mieście przebywało oficjalnie trzydzieści pięć, a w okolicach bliższych i dalszych ze dwa razy tyle, możliwości sprawdzenia każdej z osobna były praktycznie zerowe.

Tym bardziej, że ta osoba wcale nie musiała być zameldowana w tym samym województwie, albo w ogóle nie musiała być nigdzie zameldowana.

Pozostawała mi „ulubiona” klasyczna obserwacja

Ojciec Karola miał wprawdzie biuro w centrum, ale wiedziałem od klienta, że dość rzadko tam bywał. Czekało mnie więc jeżdżenie za nim, co zawsze jest bardziej uciążliwe od czatowania pod budynkiem, bo nie wolno dać się zauważyć. Inna rzecz, że mniej się wtedy człowiek nudzi. A obserwowany pokonywał dziennie całkiem sporo kilometrów.

Ewidentnie preferował aktywny sposób prowadzenia interesów. Jestem pewien, że osiemdziesiąt procent spraw dałoby się załatwić mailami, telefonami i wymianą dokumentów z podpisem elektronicznym. Przez dwa dni jeździłem i czekałem na niego pod różnymi budynkami firm i urzędów. Potem wracał do biura i zapewne siedział nad papierami. A po południu udawał się do domu i z reguły już się nie ruszał, co wiedziałem bezpośrednio od Karola. Ale trzeciego dnia wydawało mi się, że skończył wcześniej pracę, bo zamiast do kolejnego kontrahenta albo do biurowca, w którym miał siedzibę, podjechał pod zwykły dom mieszkalny.

Wszedł do środka i nie było go dobrą godzinę

A potem wrócił prosto do domu. W dodatku nie wydawał mi się odprężony, jak po wizycie u kochanki, ale raczej podenerwowany. Prowadził nawet ostrzej niż zwykle. To trzeba było zbadać. Natychmiast zadzwoniłem do klienta.

– Mówi coś panu adres Orszyńska siedemnaście? – zapytałem.

W telefonie panowała przez moment cisza. Karol się zastanawiał.

– Nie. Absolutnie nic – odparł po chwili. – To chyba jest gdzieś w śródmieściu, prawda?

– Zgadza się. Ale na razie nic więcej nie wiem. Postaram się coś ustalić. Gdyby pana ojciec wychodził o nietypowej porze…

– Tak, oczywiście od razu dam znać.

Pojechałem pod budynek, w którym ostatnio gościł obserwowany i wszedłem do bramy. Na szczęście nie była zaopatrzona w domofon. To znaczy, kiedyś była, ale teraz smutno zwisały tylko kable jako wspomnienie po urządzeniu. To nie był ekskluzywny dom, chociaż w środku prezentował się dość porządnie, jeśli nie liczyć ostrego zapachu moczu na samym dole. Spisu lokatorów nie widziałem. Na razie więc nie miałem tutaj za bardzo czego szukać.

Dwa dni później ojciec klienta znów zameldował się na Orszyńskiej. Tym razem poszedłem za nim. Żeby nie budzić podejrzeń, na ramieniu powiesiłem sobie torbę, wypełnioną papierami. Wyglądałem jak listonosz albo kurier, chyba nie budziłem wyglądem wątpliwości? W klatce schodowej od razu skierował się do windy. Rzecz jasna wsiadłem razem z nim. Obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem i wcisnął guzik. Uśmiechnąłem się lekko na znak, że również udaję się na szóste piętro.

Wysiadł i nie patrząc na mnie, podszedł do drzwi z numerem osiemnaście. Ja udałem się w przeciwnym kierunku, stanąłem przed innym lokalem i udałem, że naciskam dzwonek. Za plecami słyszałem, jak ktoś otwiera, a potem rozległ się zniecierpliwiony głos.

– Znowu jesteś? Ile razy będziesz mnie nachodził?

Przyznam, że się zdziwiłem

Jeśli to była utrzymanka pana Ryszarda, to panowały między nimi bardzo nietypowe stosunki. Płacił pięć tysięcy za to, żeby dostawać ochrzan, kiedy się u niej zjawi?

– Kamilko, nie gniewaj się – dotarło jeszcze do moich uszu, zanim drzwi się zamknęły.

Kamilka… Wydawało mi się raczej mało prawdopodobne, żeby starszy mężczyzna odwiedzał dwie kochanki o tym samym imieniu. W tej chwili drzwi przede mną otworzyły się.

– Dzwonek jest zepsuty! – powiedziała kobieta w średnim wieku z wałkami na głowie. – Trzeba pukać. Pan z przesyłką?

– Powiedzmy – odparłem.

Że też babsko musiało być takie czujne! Pewnie jedna z tych, które podglądają przez wizjer, co się dzieje na korytarzu. Praca detektywa polega jednak między innymi na umiejętności improwizacji i wykorzystywania takich wpadek na własną korzyść. Postanowiłem spróbować. A może kobieta miała powód, żeby się gapić przez judasza? Dlatego uczyniłem lekki gest głową do tyłu, wskazując drzwi, za którymi zniknął pan Ryszard, potem pokazałem licencję detektywa.

– Ja w tej sprawie… – powiedziałem.

Trafiłem w dziesiątkę.

– Policja? – szepnęła kobieta. – Nareszcie zrobicie porządek z tą dziwką?

Co do tej policji, nie wyprowadzałem jej z błędu. Za to dowiedziałem się, że w mieszkaniu naprzeciwko rezyduje prostytutka, do której o różnych porach przychodzą mężczyźni. Po tej zajmującej konwersacji wróciłem do samochodu, zadzwoniłem do Karola i opowiedziałem mu, co ustaliłem.

– Co pan dalej zamierza? – spytał.

– Wie pan, możemy grać sobie w ciuciubabkę, ale proponuję, że pójdę na górę, kiedy tylko pański ojciec wyjdzie i zapytam, czy ona to ona i zorientuję się, czy naprawdę uprawia najstarszy zawód świata, bo na samych słowach sąsiadki nie chcę się opierać. Może ta Kamila mi powie, o co tu chodzi. Co pan na to?

– Zgoda. Niech to się wreszcie wyjaśni.

Z kamiennym spokojem patrzyłem, jak młoda kobieta czerwienieje z wściekłości. Tak, to była ona. Na pytanie „Czy pani Kamila?” odruchowo odpowiedziała twierdząco.

– Nic mnie z tym starym capem nie łączy! – warknęła. – Nie jestem na jego utrzymaniu, proszę mnie nie obrażać…

– Ale świadczy pani usługi towarzyskie, prawda?

Rozejrzałem się po mieszkaniu, którego wystrój kojarzył się jednoznacznie i potwierdzał opinię kobiety z naprzeciwka. Ale gdybym nawet miał jeszcze jakieś wątpliwości, to duża paczka prezerwatyw leżąca na małej komodzie musiałaby mnie naprowadzić na właściwy trop. Dziewczyna podążyła za moim spojrzeniem, ale tym razem nawet powieka jej nie drgnęła.

– Zjeżdżaj, łapsie! – warknęła. – Spieprzaj, bo wezwę policję!

– Ale wiesz, kochanie, że prostytucja jest w Polsce nielegalna? – spytałem tylko po to, żeby ją podrażnić.

A może nie tylko po to?

– Wynocha! – ryknęła, otworzyła drzwi i pokazała palcem korytarz.

Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Dziesięć minut później zadzwonił do mnie Karol.

– Ojciec wyszedł nagle z domu – powiedział. – Był bardzo zdenerwowany, a przedtem odebrał telefon. Mamie powiedział, że coś mu nagle wyskoczyło i musi jechać do jakiejś firmy, żeby wyjaśnić sprawę. Ale to pewnie dlatego, że pan rozmawiał z tą…? – zawiesił głos, powstrzymując się od wulgarnego określenia. To był naprawdę dobrze wychowany młody człowiek.

– Słusznie się pan domyślił. A ta dziewczyna rzeczywiście jest prostytutką…

– Wiedziałem! – zawołał, ale zaraz ściszył głos.

Na pewno nie chciał, żeby matka go usłyszała.

– Jest pan pewien?

– Tak, tego jestem pewien – odparłem. – Ale na mój nos ta sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Na razie im nie przeszkadzajmy. Udało mi się założyć podsłuch. Jeśli będą rozmawiać w tym pokoju, w którym to zrobiłem, czegoś się dowiemy.

Uśmiechnąłem się na wspomnienie, jak tego dokonałem. Kamila była tak wzburzona, że nie zauważyła drobnego ruchu mojej ręki, kiedy otarłem się ramieniem o futrynę drzwi prowadzących do salonu. Kwadrans później przyjechał ojciec klienta, a potem słuchałem, co mają sobie do powiedzenia z kochanką.

I dopiero wtedy naprawdę się zdziwiłem

– Jak to jego córka? – Karol wytrzeszczył na mnie oczy.

Poprosiłem go o rozmowę w moim biurze. Nie chciałem omawiać sprawy przy jego matce, a dziwnie by wyglądało, gdybym przyszedł do ich domu i zamknął się z synem w pokoju. Na kumpla klienta byłem stanowczo za stary…

– Przecież sam pan słyszał – trąciłem palcem odtwarzacz. – Mówi do niej „córeczko” i nie jest to kaprys starego satyra, który tak nazywa kochankę. A te słowa „Przecież dostajesz pieniądze, żebyś nie musiała tego robić. Twoja mama mnie prosiła, żebym się tobą zajął”? I to, jak opowiadała mu o mojej wizycie. Tak się nie zachowuje panienka do wynajęcia względem klienta. A on? Okropnie się przeraził. I wcale nie tego, że rodzina może się dowiedzieć o romansie. Powiedział przecież, że nie możecie się na razie o niczym dowiedzieć. Na razie oznacza, że w pewnej chwili chciał powiedzieć wam prawdę. Jakakolwiek ona jest. Pański ojciec ukrywa jakąś tajemnicę z przeszłości. A może pana mama jest jego drugą żoną?

– Ależ skąd! O co tu chodzi?

Rozłożyłem ręce i westchnąłem ciężko.

– No cóż, wydaje mi się, że tylko on może to wyjaśnić. I uważam, że zarówno panu, jak i pańskiej mamie takie wyjaśnienia się należą.

– Czy mógłby pan być przy tej rozmowie? – spytał klient. – Ja wiem, że wykonał pan już swoją pracę, ale wolałbym uniknąć sytuacji, że ojciec się zacznie wypierać. Pan jest świadkiem, że to wszystko prawda. A poza tym… – zacisnął na chwilę usta. – Nie wiem przecież, jak zareaguje. A jeśli się zrobi agresywny? Ja na tym wózku nic nie zdziałam…

– A czy zdarzały się takie incydenty?

– Nie, oczywiście, że nie. Ale wolałbym się jednak zabezpieczyć. Okazuje się, że nie znałem własnego starego, prawda? Oczywiście zapłacę dodatkowo, jeśli się pan zgodzi.

Miał rację

Skoro ojciec ukrywał przed nimi taką tajemnicę, skoro tak mu zależało, żeby nie wyszła na jaw, można się było obawiać gwałtownej reakcji. Chociaż powinien się domyślać, że sprawa przestaje być tak poufna, jak by chciał. Ale nie zamierzałem brać wynagrodzenia za tę przysługę. Tym bardziej że sam byłem ciekawy, co pan Ryszard ma do powiedzenia. Siedział ze spuszczoną głową. Nie patrzył w oczy synowi i żonie.

Wprawdzie na początku rozmowy podniósł głos, chciał mnie wyrzucić, ale szybko się uspokoił. Uznał, że skoro mleko się rozlało, nie zbierze go z powrotem do garnka.

– Tak, miałem romans – przyznał i usiadł ciężko na pufie. – Dwadzieścia cztery lata temu, kiedy byłaś w ciąży z Karolem, a ja… – przełknął ślinę. – Ja byłem młody, głupi, a przede wszystkim miałem potrzeby. Gdyby nie ta zagrożona ciąża… Gdybyśmy wtedy mogli…

Urwał, a jego żona milczała. Jej wzrok mówił jednak wszystko. W tej chwili pomyślałem, że syn może pogodzi się z faktami, ale czy ona mu wybaczy?

– To był krótki romans – ciągnął. – Justyna wiedziała, że jestem żonaty, a ja nie zamierzałem zmieniać swojego życia. Ciebie kochałem, ona była tylko odskocznią. O tym, że urodziła mi córkę, dowiedziałem się dopiero pół roku temu…

– Dlaczego cię szukała? – spytał Karol.

Jego matka uparcie milczała, była blada, na jej czole perlił się pot. Musiała to strasznie przeżywać.

– Umierała na raka – wymamrotał pan Ryszard. – Chciała, żebym się zaopiekował Kamilą. Nie, nie wiedziała, że dziewczyna się prostytuuje – uprzedził kolejne pytanie. – Myślała, że normalnie studiuje. Dopiero kiedy ją znalazłem, okazało się…

Zamilkł, zaciął się w tym miejscu i trudno mu się dziwić. Nie dość, że dowiedział się, że ma dziecko, to musiał przełknąć wiadomość, czym to dziecko się zajmuje. W dodatku, sądząc z nagrania, dziewczyna wcale nie zamierzała zejść z tej drogi. Pieniądze od ojca traktowała jako należny jej haracz za lata, kiedy na nią nie łożył i stanowiły tylko dodatkowy dochód.

– Chciałem wam o wszystkim powiedzieć… – dopiero teraz podniósł wzrok na żonę, ale z kolei ona odwróciła głowę. – Ale najpierw zamierzałem zrobić z Kamili porządną dziewczynę. Jezu Chryste, przepraszam was! Teraz widzę, jak głupio postąpiłem. A tobie, synu, dziękuję, że pomogłeś mi otrzeźwieć…

W tej chwili pani domu zaczęła płakać

Przyznam, że odczułem ulgę. To jej kamienne milczenie było gorsze, niż gdyby krzyczała i rzucała sprzętami. A na pewno gorsze niż płacz…

– Rysiek – powiedziała przez łzy. – Ale ty jesteś głupi…

I rozszlochała się na dobre. Mąż podszedł do niej, przytulił ją. A ja w tym momencie porozumiałem się wzrokiem z Karolem, skinąłem mu głową i wyszedłem. Nie miałem już czego szukać w tym domu. Musieli się sami dogadać i sami uporać z problemem. Nie zazdrościłem im. Kamili zresztą też mi było szkoda. Dziewczyna zaplątała się w życiu i mam nadzieję, że poszła w końcu po rozum do głowy, skorzystała z okazji, aby odmienić swój los. Ale tutaj już absolutnie nic nie mogłem pomóc.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA