Moja życie od zawsze toczyło się w cieniu siostry, Anki. Od najmłodszych lat zawsze była chroniona jak cenny skarb, kryta pod kloszem przez naszą rodzinę. Wydawało się, że zawsze dostawała to, czego pragnęła, podczas gdy ja musiałam walczyć o każdą najmniejszą rzecz.
Tak było również po śmierci naszej babci. Dotknęła mnie ogromna niesprawiedliwość, a ta cwaniara jak zwykle wyszła na tym najlepiej z całej rodziny.
Anka zawsze dostawała to, co najlepsze
Gdy wspominam nasze dzieciństwo, widzę wyraźnie, jak moja siostra, Anka, była niemal stawiana na piedestale, a ja stałam w cieniu, niezauważona i niedoceniona. Cała moja rodzina traktowała ją jak delikatny kryształ, którego nie można uszkodzić, podczas gdy ja musiałam radzić sobie sama, bez żadnych specjalnych przywilejów.
Anka zawsze dostawała to, co najlepsze, niezależnie od tego, czy tego potrzebowała, czy nie. Najnowsze zabawki, najmodniejsze ubrania, a nawet zasponsorowano jej zimową wyprawę na narty, o której zawsze marzyłam. Odczuwałam brak akceptacji i miłości i nie mogłam się z nią równać. Pamiętam naszą rozmowę, gdy jeszcze byłyśmy dziećmi.
— Dostałam lalkę! Dostałam lalkę! — chwaliła mi się Anka.
— Ja niczego nie dostałam — odburknęłam tylko.
— Może za mało prosiłaś, za cicho? Ja męczyłam mamę chyba od miesiąca i w końcu się ugięła. Poza tym nie narzekaj, bo kilka miesięcy temu dostałaś książkę, pamiętasz? A ja wtedy nic.
— Może dlatego, że byłaś na wyjeździe z tatą i po prostu cię nie było.
— Może i tak. Ale lalka, Marta, zobacz, jaka ładna! — Siostra zdawała się w ogóle nie dostrzegać tego, jak uprzywilejowana jest, w dodatku kompletnie mnie ignorowała.
Z drugiej strony, nie ma się co dziwić. Nie miała żadnej perspektywy porównawczej, a poza tym miała zaledwie dziesięć lat. Problem w tym, że później również się to nie zmieniło.
W miarę jak dorastałyśmy, ta nierówność między nami stawała się jeszcze bardziej widoczna. Ja byłam tą "czarną owcą", a młodsza Anulka – ukochaną pupilką całej rodziny. Jako nastolatka, a potem jako młoda dorosła, nigdy nie zaznała, czym jest odpowiedzialność za własne decyzje oraz ciężka praca. Ja w tym czasie miałam już zupełnie inaczej ugruntowane spojrzenie na życie i na wszystko chciałam zapracować sama. Po to, by zyskać upragnioną niezależność.
Problem w tym, że gdy jest się młodym człowiekiem, bardzo trudno jest samodzielnie stanąć na nogi i często potrzebna jest pomoc rodziny. I Anka mogła na nią liczyć, a ja... no cóż.
Ona nie musiała nawet starać się na swoich pierwszych latach dorosłego życia, ponieważ rodzina zawsze była gotowa zaoferować jej pomoc finansową lub inne wsparcie. Z kolei ja musiałam zmagać się z rzeczywistością, zarabiając na swoje wydatki i nieraz licząc każdy grosz.
Rodzina ciągle znajdowała dla niej wymówki
W wieku dziewiętnastu lat Anka trafiła na prestiżowy uniwersytet dzięki znajomościom. Mimo to jej wyniki nie były zbyt imponujące. A jednak rodzina ciągle znajdowała dla niej wymówki.
Byłam rodzinną czarną owcą
— Ona jest zdolna, tylko trochę jej się nie chce — trajkotała mama podczas popołudniowej herbatki ze swoją siostrą. Ja podsłuchałam tę rozmowę — Ale z czasem na pewno pójdzie po rozum do głowy i będzie jej świetnie szło.
— Niektórzy potrzebują pomocy, ale gdy już ją dostaną, to dobrze im idzie. Nie martw się, Danusiu, Anka skończy te studia — zapewniała ciocia.
— Ale widzisz, bo Marta... Jej jakoś lepiej idzie. Aż się dziwię, że jeszcze nie musieliśmy na nią wykładać, a zawsze myślałam, że to ona będzie miała większe problemy w nauce.
Oczywiście przykro mi było słuchać takich rzeczy. Bo ja, żeby dostać się na wymarzoną uczelnię, musiałam zapracować na doskonałe oceny i zdobyć stypendium. Nikt nie przyjął mnie na studia "na piękne oczy" albo dlatego, że miałam "plecy". A ona? Całe życie dmuchanie i chuchanie, wieczne życie pod kloszem!
Ale przynajmniej byłam z siebie dumna i mogłam bez obaw spojrzeć w lustro. Bo na wszystko zapracowałam sama.
To było jak grom z jasnego nieba
Po kilku latach ja z powodzeniem ukończyłam studia na kierunku finanse i rachunkowość. Mogłam rozpocząć wymarzoną pracę w zawodzie i wreszcie zarabiać dobre pieniądze. Podjęłam też spore ryzyko, biorąc kawalerkę na kredyt, a ratę opłacałam samodzielnie.
W tym czasie moja siostrunia rzuciła swój kierunek i poszła do pierwszej lepszej pracy, nie mając żadnego planu na życie. Bez skończonych studiów i ambicji, nie mogła liczyć na wyższą pensję czy stabilną przyszłość. Mieszkała na wynajmowanym mieszkaniu, do którego matka musiała się dokładać, dlatego jeszcze bardziej ją to rozleniwiało.
A potem doszła do nas wieść o tym, że Anka zaszła w ciążę z przypadkowo poznanym facetem. Ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Rodzina była zdruzgotana, ale moja siostra wydawała się kompletnie niezrażona. Dalej żyła swoim beztroskim życiem, bez zrozumienia dla konsekwencji swoich decyzji.
Tymczasem w naszej rodzinie doszło do tragedii. Zmarła nasza ukochana babcia. Przyszło nam się zmierzyć z bólem straty, a to tylko pogłębiło nasze emocjonalne napięcia. Jednak nawet w tym smutnym czasie, moi rodzice wciąż faworyzowali Ankę.
Nie biorąc pod uwagę mojego wysiłku, rodzinka podjęła decyzję, że mieszkanie po babci przypada Ance, ponieważ ja... już posiadam swoje własnościowe lokum. I rzekomo kolejna nieruchomość jest mi niepotrzebna! To, że zdobyłam wszystko samodzielnie i teraz muszę spłacać zobowiązanie z bieżącej pensji, w ogóle się nie liczyło. Czułam, że moje osiągnięcia są ignorowane i bagatelizowane.
To było jak grochem o ścianę
— Martuś, córeczko, bo chodzi o to, że Anka nie ma mieszkania, a ty masz. Jak możesz być tak samolubna i nie myśleć o swojej jedynej siostrze... — narzekała mi mama, gdy głośno, przy całej rodzinie i przy Ance, wyraziłam swój sprzeciw.
— Mamo, ale to niesprawiedliwe! Dlaczego ona całe życie potrafi sobie ustawić, mimo że nawet nie umie skończyć studiów ani znaleźć sobie porządnej pracy! A jakoś zawsze wszystko ma: pieniądze, używany samochód, a teraz mieszkanie po babci. Widzisz, jakie to nie fair?! — Nie mogłam już dłużej powstrzymać płaczu.
— Ale przecież ty masz gdzie mieszkać, a ona nie. — Mama szła w zaparte.
— Moje mieszkanie jest na kredyt! Ja niczego za darmo nie dostałam! — Krzyczałam zapłakana, nie mogąc w pierwszej chwili pogodzić się z tą jawną niesprawiedliwością.
— Dramatyzujesz. Zawsze byłaś o nią zazdrosna.
Po jakimś czasie miałam dość innych takich rozmów, przeprowadzanych w podobnym tonie. Anka zawsze była przedstawiana jako biedna ofiara. Ja miałam być tą zaradną siostrą, która sama sobie poradzi i ma mieszkanie. Nie miałam jednak sił na dalsze kłótnie. To było jak grochem o ścianę.
Mimo bólu i frustracji, które mnie towarzyszyły, wiedziałam, że nie mogę pozwolić, aby te negatywne emocje mną zawładnęły. Może i mam cwaną siostrę. Może i cała moja rodzina traktuje mnie jak piąte koło u wozu. Ale nie mam na to wpływu. Jedyne, o czym mogę decydować, to o tym, jak potoczy się moje życie. Nie pozwolę na to, by ktoś podciął mi skrzydła.
Zdecydowałam, że dalej będę rozwijać się zawodowo i budować swoje niezależne życie, bez względu na opinie innych. Teraz jestem dojrzalsza o te doświadczenia i myślę sobie, że za dziesięć lat, gdy moja siostrunia będzie żyć w starym nieremontowanym mieszkaniu i gnić w marnej pracy, ja będę miała już spłaconą nieruchomość i kupię sobie większe nowe lokum.
Sukcesywnie będę wspinać się po szczeblach kariery. A może nawet założę biznes? W końcu mam tyle wspaniałych możliwości. Sama na to zapracowałam. Wystarczy tylko chcieć! Zawsze o tym myślę, gdy siedzę w moim nowym Porsche, na które tyrałam całe życie.
Czytaj także:
„Mąż zdradzał mnie od lat. Uknułam plan i puściłam go kantem. Mimo dobrobytu miałam dość tego buca”
„Byłem naprawdę szczęśliwy u boku nowej miłości, ale już podczas podróży poślubnej zawisło nade mną widmo straty”
„Byłyśmy przyjaciółkami w innym życiu. Dawałam jej każdą swoją wolną chwilę. Teraz przyszła się zemścić”