To było niesamowite. Poznałyśmy się w klubie. Ja przyszłam z koleżankami na imprezę. Niespecjalnie miałam ochotę, ale wyciągnęły mnie z domu niemal siłą. Ona też przyszła ze znajomymi. Wpadłyśmy na siebie przy barze. Dwie kompletnie obce babki, ale ledwo na siebie spojrzałyśmy…
Danka i Anka
To było jak pstryknięcie palcami. Jakbyśmy się rozpoznały po dłuższym czasie niewidzenia, choć dałabym sobie głowę uciąć, że nigdy wcześniej jej nie spotkałam. Zamieniłyśmy dwa słowa. Potem pięć zdań. Z klubu wyszłyśmy już razem, jako przyjaciółki, zostawiając naszych znajomych bez słowa.
Mówiłyśmy, że musiałyśmy się znać w poprzednim wcieleniu. To jedyne wyjaśnienie. Skoro od razu wiedziałyśmy, co która lubi, a czego nie znosi. Skoro znałyśmy się jak łyse konie, choć do imprezy w klubie nie miałyśmy pojęcia o swoim istnieniu.
Ludzie nie wierzyli. W naszym kręgu kulturowym prędzej uwierzyliby w duchy niż reinkarnację. W każdym razie byłyśmy bratnimi duszami. Tak mówiła Ania.
Danka i Anka, jak bliźnięta. Nie każdy może się pochwalić taką silną więzią z drugą osobą, ale miało to też swoje minusy. Czasem w jej obecności czułam się nieswojo. To dziwne, gdy nie musisz kończyć zdania, bo ktoś inny zrobi to za ciebie. To niepokojące, gdy ktoś doskonale wie, na co masz ochotę, czy chodzi o smak chipsów, cel wakacyjny czy też faceta. Jakbym miała lokatora w głowie. To niesamowite, ale też irytujące, gdy ktoś odczytuje twoje myśli, jakby wyświetlały ci się na czole. Taka więź bywa męcząca. Tym bardziej że spędzałyśmy ze sobą każdą wolną chwilę.
Czułam się jak spętana łańcuchem
Po kilku miesiącach takiego życia, właściwie niemal non stop razem, chciałam odpocząć. Potrzebowałam powietrza, przestrzeni, przerwy, oderwania od mentalnej bliźniaczki, jakkolwiek by to nazwać. Kupiłam bilet na pociąg i pojechałam do ciotki do Krakowa. Pięć godzin w przedziale i poczułam się lepiej. Byłam sama. Tylko ja. Poczucie ulgi i wolności było jak powiew orzeźwiającej morskiej bryzy.
Wokół mnie cisza. Błoga, cudowna cisza. Wreszcie przestał mi brzęczeć obok głowy rój pszczół cudzych myśli i uczuć. Słyszałam tylko swoje, których nikt nie wypowiadał na głos za mnie.
Chodziłam uliczkami, przechadzałam się po ogrodzie botanicznym… I nagle usłyszałam pisk radości, a potem Anka zawisła mi szyi.
– Mam cię!
– Jak mnie znalazłaś? – wyjąkałam.
– Daj spokój, to nie było trudne. Chodź, napijemy się kawy, umieram z braku kofeiny. Ty, widzę, też.
Oczywiście, że miałam ochotę na kawę, chciałam się na nią wybrać za chwilę. Anka pojawiła się i jak zwykle wypowiedziała moją myśl na głos. Z jednej strony wszystko we mnie śpiewało na jej widok, cieszyłam się, że jest, a z drugiej – czułam się jak spętana łańcuchem. Stłamszona, uwiązana. Nie mogłam tak dalej. Dusiłam się.
Mniejsza, jak mnie znalazła. Piekielnie się bałam…
Anka spojrzała na mnie dokładnie w tym momencie. Przenikliwie, sięgając do wnętrza mojej duszy, w każdy jej zakamarek. Jej spojrzenie mówiło: doskonale wiem, co myślisz, ale i tak zrobię po mojemu. Olśniło mnie, że ma w tym jakiś cel. Cel, który mimo naszego połączenia i siotrzeństwa dusz ukryła przede mną. Nie była wcale taka szczera. Dlaczego? Skąd ten fałsz?
Przerażenie uderzyło mnie w splot słoneczny. Uciekaj, szeptał instynkt.
Wykorzystałam pierwszą okazję, czyli gdy wpadłyśmy do jej pokoju hotelowego, żeby zostawić zakupy.
– Jeszcze wskoczę pod prysznic, bo się cała lepię. Poczekaj.
Nie zamierzałam. Wybiegłam z pokoju, wsiadłam w taksówkę i pojechałam na dworzec, a potem wsiadłam w pierwszego busa, który odjeżdżał. Losowy wybór. Po trzech godzinach byłam w górach, w pokoju niewielkiego pensjonatu. Siedziałam na łóżku i cała się trzęsłam. Dlaczego się bałam? Aż tak, że drżałam?
Czemu nie potrafiłam wprost powiedzieć: Anka, potrzebuję przestrzeni, cofnij się! Przecież byłam asertywna i jasno komunikowałam swoje potrzeby. Owszem, ale wobec innych. Z nią nie umiałam taka być. A ona?
Skoro doskonale mnie znała, niemal czytała mi w myślach, powinna to wiedzieć i dać mi trochę luzu.
W pięć minut stała się moją najlepszą przyjaciółką, ale teraz odkryłam, że coś się za tym kryło. To nie była prawdziwa przyjaźń. Anka była jak trujący bluszcz. Wyrosła tuż obok mnie i nim się obejrzałam, oplotła mnie, zagłuszyła i zaczęła zaciskać sploty, coraz mocniej i mocniej…
Mara przeszłości
– Myślałaś, że ode mnie uciekniesz? – ten głos, który rozbrzmiał tuż za mną, przyprawił mnie o gęsią skórkę. Obróciłam się.
– Czego ode mnie chcesz?!
Mniejsza, jak mnie znalazła. Piekielnie się bałam. Byłam na szlaku, z jednej strony urwisko, z drugiej stok porośnięty drzewami. Miałam do dyspozycji krótki odcinek na szczyt albo w dół, tyle że akurat na szlaku stała Anka.
– Naprawdę nie pamiętasz, czy udajesz? – syknęła z wściekłością.
Mój strach zmieniał się w panikę. Boże, niech ktoś nadejdzie, niech ktoś nadejdzie, modliłam się. Poza sezonem, zwłaszcza w dni powszednie, nie było tu wielu turystów…
– Co mam pamiętać? Wytłumacz mi – grałam na zwłokę.
Podeszła do mnie blisko, tak blisko, że widziałam tylko jej oczy. Hipnotyzowały mnie, tonęłam w ich błękicie… I nagle w moim umyśle zaczęły pojawiać się obrazy. Strzępki obrazów, jakieś ulotne wspomnienia zapachów, dźwięków.
– Przypominasz sobie? Już wiesz?
– Co…? – poczułam, że z nosa leci mi krew. Krztusiłam się krwią.
– Pamiętasz lato czterdziestego ósmego roku? Przeżyłyśmy razem wojnę, udało się przetrwać, choć tyle osób zginęło. Miałyśmy szczęścia. A ty… Ty wymusiłaś ten wyjazd. To miała być wspaniała wycieczka. Mój narzeczony zabrał samochód ojca… Miałam wziąć ślub, miałam być szczęśliwa, a ty… To była twoja wina! Zjechaliśmy z drogi, bo nie chciałaś jechać utartym szlakiem!
– Skąd mogłam wiedzieć, że tam będzie mina?! – krzyknęłam.
W mojej pamięci było więcej niby obcych, a znajomych obrazów. Głowa mi pękała, ale przypomniała mi się krótka chwila wszechogarniającego bólu, zanim wszystko pochłonęła czerń. Boże, czyli życie się powtarza?
Reinkarnacja istnieje?
Anka stała naprzeciwko, wciąż bardzo blisko, wściekła, łaknąca zemsty. Czemu żyła przeszłością? I to tak odległą, że już właściwie cudzą? Czemu nie cieszyła się obecnym życiem, tylko pielęgnowała tęsknotę za tamtym? I swoją chęć zemsty na mnie?
– Przykro mi. Przepraszam cię, z całego serca, jeśli to coś pomoże, ale… to nie ja. Nie teraźniejsza ja. Zresztą tamta ja też tego nie chciała. Ona też wtedy zginęła, prawda?
– I co z tego? Byłyśmy przyjaciółkami w poprzednim życiu… W tym też cię odnalazłam i zawsze odnajdę. Widać taki los jest nam przeznaczony, ale teraz inaczej się to skończy. Zginiesz tylko ty.
Zanim zdążyłam zareagować, popchnęła mnie tak mocno, że straciłam równowagę. Zamachałam rękami i odruchowo złapałam się tego, co było najbliżej. Wpiłam się w jej ubranie. Gdy poleciałam w dół urwiska, pociągnęłam ją za sobą. Krzyknęła z zaskoczenia i złości.
Nie puściłam jej, to materiał się rozerwał. Spadałyśmy osobno, turlałyśmy się po stoku. Ja, próbując chronić głowę. Ona jak bezwładna lalka. Obijałam się o pnie drzew, raniłam o kamienie, zahaczałam o korzenie i gałęzie. Ból torturował mnie, ale adrenalina kazała walczyć. W pewnej chwili uderzyłam brzuchem o pień drzewa i instynktownie owinęłam się wokół niego. Choć zaparło mi dech, a ból niemal rozsadził mi od środka czaszkę, resztką sił i przytomności trzymałam się szorstkiej kory. Anka toczyła się dalej…
Pomogli mi turyści, którzy szli tym szlakiem. Nie wiem, jak długo leżałam na brzozie, która uratowała mi życie (masakrując przy okazji śledzionę), na przemian tracąc i odzyskując świadomość, ale gdy usłyszałam śmiech, zajęczałam na tyle głośno, że zwróciłam ich uwagę. Wezwali GOPR.
Anka zginęła. Ratownicy znaleźli jej ciało po długich poszukiwaniach.
Moje ciało wyzdrowiało, siniaki się zagoiły, a bez śledziony da się żyć. Ale moja dusza już na zawsze pozostanie w strachu. Skoro Anka odnalazła mnie w tym życiu, zapewne zrobi to ponownie. Znów przemierzy czas i przestrzeń, by mnie dopaść. Ręce zaczynają mi się trząść, gdy o tym myślę. Nigdy nie zaznam spokoju. Zawsze będę patrzeć ludziom w oczy i szukać chęci zemsty. Do końca życia. Nie tylko tego…
Czytaj też:
„W poprzednim życiu popełniłem zbrodnię, za którą teraz muszę płacić. Nawet jako dziecko pokutowałem za zabójstwo”
„Rozpaczałam po rozstaniu, więc spotkałam się z koleżanką z liceum. Okazało się, że u niej też sporo się zmieniło”
„Miałem na nowo zacząć życie po 50-tce. Po rozwodzie miałem być wolnym ptakiem, a okazało się, że będę tatusiem”