„Ciotka żyła z mężczyzną bez ślubu, więc rodzina ją wyklęła. Nie znałem jej, a jednak uwzględniła mnie w testamencie”

mężczyzna, który nie znał swojej ciotki fot. Adobe Stock, michaeljung
„– Ada zawsze była inna. Feministka, jak to się teraz mówi – wspominał tata. – Paliła papierosy, piła whisky, hodowała koty. Nigdy nie wyszła za mąż i nawet nie miała takiego pomysłu. Nie chciała też mieć dzieci. Interesowała ją tylko praca i kariera naukowa. Pamiętam, jak do niej chodziłem, do tego ich mieszkania – całe było zawalone książkami”.
/ 21.09.2022 09:15
mężczyzna, który nie znał swojej ciotki fot. Adobe Stock, michaeljung

Starsza siostra mojego ojca uważana była w rodzinie za czarną owcę, choć akurat ja chybabym ją polubił. W przeciwieństwie do reszty mojej konserwatywnej i kochającej tradycję familii, ona wydawała się przebojowa i nowoczesna. Oczywiście na tyle, na ile nowoczesna może być osoba wiekowa.

W chwili śmierci musiała mieć grubo ponad 80 lat. Była najstarsza z pięciorga rodzeństwa i podczas wojny to ona, jeszcze nastolatka, zajmowała się resztą drobiazgu. Ich mama, czyli moja babcia, po śmierci męża zupełnie nie radziła sobie z wojenną rzeczywistością, więc Ada w decydującym momencie zarządziła ucieczkę z Warszawy na wieś, do jakichś dalekich krewnych. To ich uratowało.

Po wojnie wszyscy wyjechali na Śląsk, tam babcia i Ada znalazły pracę, mieszkanie. Mój tata, wówczas jeszcze dzieciak, nieraz wspominał, że to siostra gotowała, zajmowała się nimi, a w dodatku jeszcze pracowała. I studiowała – bo Ada, bardzo uzdolniona, chciała pracować naukowo albo jako nauczycielka. Po kilku latach Ada się wyprowadziła i właśnie wtedy wybuchł rodzinny skandal. Otóż zamieszkała z jakimś facetem bez ślubu! W dodatku to był starszy gość, zdaje się jej wykładowca.

Tata nie do końca wiedział, o co chodziło w tych rodzinnych konfliktach, ale buntował się i odwiedzał siostrę. Reszta rodzeństwa i matka twardo bojkotowali jej istnienie, twierdząc, że po tym, co zrobiła, już nie należy do rodziny. Nie dość, że mieszka bez ślubu ze starszym facetem, to jeszcze ów facet był protestantem.

Ojciec nie szukał z nią kontaktu

– Mnie to nie przeszkadzało, lubiłem ją i Waldka – opowiadał tata, gdy wreszcie parę lat temu przydusiłem go, żeby zdradził te sekrety rodzinne. – To on nauczył mnie grać w szachy. A Ada zawsze pomagała mi w lekcjach. Była wymagająca i surowa, ale nikt, tak jak ona, nie umiał mi wytłumaczyć, o co chodzi w matematyce.

– No to dlaczego zerwałeś z nią kontakt? – dziwiłem się.

– Tak naprawdę to Ada powiedziała, żebym do nich nie przychodził. Nie chciała, żebym miał zatargi z rodziną. Pamiętam, jak mi powiedziała, że szkoda się narażać.

– I ty tak po prostu zerwałeś z nią kontakt? – nie wytrzymałem.

– Noo – tata się zawahał. – Tak jakoś wyszło. Nie zapominaj, że wtedy słowo rodziny było święte. A zresztą, ja już miałem własne życie, poznałem twoją mamę i już całkiem nie miałem czasu na takie waśnie.

– No właśnie, a jako dorosły, niezależny, nie szukałeś z Adą kontaktu?

– Nie – tata pokręcił głową. – Nawet na naszym ślubie nie była. Bo to moja mama i teściowie sponsorowali wesele, a oni od razu zastrzegli, żeby jej nie zapraszać. Konrad, to naprawdę były inne czasy. Zresztą, Ada też nie szukała z nami kontaktu. Wiem, że wysyłała do mamy co roku życzenia świąteczne. Do mnie też kilka razy pisała, odpisałem jej. Ale wiesz, my już wtedy się wyprowadziliśmy do innego miasta. Oboje z mamą pracowaliśmy całymi dniami...

– I to wszystko tylko dlatego, że związała się z protestantem i żyła z nim bez ślubu? – nie dowierzałem.

– Konrad, sam wiesz, jak ludzie to jeszcze niedawno odbierali – tata próbował mi tłumaczyć. – A 50 lat temu? Tu sprowadzili się głównie ludzie spod wschodniej granicy, gdzie wszystko było po Bożemu. A zresztą… Ada zawsze była inna. Feministka, jak to się teraz mówi. Paliła papierosy, piła whisky, hodowała koty. Nigdy nie wyszła za mąż i z tego, co wiem, nawet nie miała takiego pomysłu. Nie chciała też mieć dzieci. Interesowała ją tylko praca i kariera naukowa. Pamiętam, jak do niej chodziłem, do tego ich mieszkania – całe było zawalone książkami.

Prawdę mówiąc, po tamtej rozmowie z ojcem miałem straszną ochotę poznać ciotkę. Tata nie wiedział, co się z nią dzieje, miał jej stary adres. Mogła już tam nie mieszkać, mogła być w szpitalu. Ale obiecałem sobie, że gdy kiedyś będę w okolicy, to zajrzę, sprawdzę. Miasteczko, w którym ciotka kiedyś mieszkała, było zaledwie 80 kilometrów od naszego. To przecież godzina jazdy samochodem.

Dlaczego uwzględniła mnie w testamencie?

Oczywiście, jak to bywa zazwyczaj, nigdy nie zrealizowałem tych planów. Zawsze wypadało coś ciekawszego i ważniejszego do zrobienia. No a teraz dostałem to pismo z policji, nakazujące mnie do stawienia się w mieszkaniu zmarłej Ady K.

Nie wiedziałem, że ciotka zmarła, skąd miałem o tym wiedzieć? Prawdę mówiąc, gdy rok temu odszedł mój ojciec, do głowy mi nie przyszło, żeby odszukać ciotkę, zawiadomić ją o tym. Teraz byłem na siebie za to zły.

Pojechałem do tego mieszkania. Okazało się, że Ada do końca życia mieszkała pod tym samym adresem. Policjant, który mnie wpuścił do środka, nie miał zbyt wiele do powiedzenia na jej temat. Był młody, poza tym, jak stwierdził, ciotka nie należała do grona ich podopiecznych, więc się nią nie interesował.

– Pani Ada spisała testament i uwzględniła w nim pana – powiedział. – Jesteśmy w kontakcie z notariuszem, niedługo tu przyjedzie.

– A dlaczego policja się tym zajmuje? – pytałem, rozglądając się po mieszkaniu; wyglądało tak, jak opowiadał mi tata – całe zawalone książkami. Malutkie, zaniedbane, z każdego kata wysypywały się książki i papierzyska.

– Zmarła w mieszkaniu, musieliśmy ustalić okoliczności śmierci, no i zabezpieczyć wszystko, bo sąsiedzi nie wiedzieli, czy miała krewnych – wyjaśnił mi. – Lekarz nie miał wątpliwości, to był udar. A ciało rozpoznał dozorca, znał pana ciotkę od ponad 40 lat. On też wspomniał nam o tym notariuszu i testamencie.

– To dlaczego zostałem wezwany tu, a nie do jakiejś kancelarii?

– Bo taka była wola zmarłej – policjant wzruszył ramionami. – A że jeszcze trwało nasze śledztwo, to my wysłaliśmy zawiadomienie, bo mieszkanie jest pod naszą opieką.

Mam nadzieję lepiej ją poznać...

Nie bardzo rozumiałem, lecz doszedłem do wniosku, że to nie ma znaczenia. Zresztą po chwili przyjechał notariusz i dopiero wtedy się okazało, że mam powody do zdziwienia. Otóż ciotka całe mieszkanie i książki – a to były dość pokaźne zbiory – zapisała pobliskiemu uniwersytetowi. Mnie przypadły w udziale rodzinne pamiątki oraz jej pamiętnik.

Zacząłem przeglądać go od razu, na miejscu. Ciotka wiele pisała o moim ojcu, o swoich konfliktach z rodziną. Okazało się, że chociaż nie utrzymywała z nami kontaktów, to dobrze wiedziała, co się u nas dzieje. Nas przykład to, że się urodziłem, że skończyłem studia, i że tak jak ona, zostałem nauczycielem. Właśnie dlatego to mnie zapisała wszystko, co łączyło ją z rodziną. Bo – jak zaznaczyła – doszła do wniosku, że jako jedyny z rodziny jestem do niej podobny. 

Tych pamiątek jest sporo – zdjęcia, listy, jakieś stare srebra, biżuteria. Pewnie dużo warte, jednak tym postanowiłem się zająć później.

Na razie mam zamiar przeczytać pamiętnik. Może z niego dowiem się wreszcie, dlaczego tak naprawdę ciotka odcięła się od rodziny, dlaczego oni uznali ją za czarną owcę. Mam nadzieję, że uda mi się ją dobrze poznać. Co prawda, już jej nie powiem, co myślę, nie dowiem się, czy byśmy się polubili, lecz chociaż trochę zbliżę się do ciotki, która z całej rodziny zawsze wydawała mi się najfajniejsza.

Czytaj także:
„Kiedy 16 lat temu w wypadku zginął mój brat, adoptowałem jego syna. On nie zna prawdy, ale jego babcia chce to zmienić”
„Kiedyś od wspólnego mieszkania z teściową, o wiele bardziej wolałabym trafić do piekła. Dziś wiem, w jakim byłam błędzie”
„Gdy poznałem małego Adasia, poczułem, że chcę być jego tatą. Ale czy samotny facet po 30-stce ma szansę na adopcję?”

Redakcja poleca

REKLAMA