„Ciotka była zimna jak lód. Myślałem, że po śmierci mamy wychowuje mnie tylko z poczucia obowiązku. Bardzo się pomyliłem…”

mężczyzna, którego wychowała ciotka fot. Adobe Stock, Paolese
„Nigdy się do niej nie przekonałem. Olek i Małgosia próbowali zdobyć jej względy, ale ja zachowywałem dystans. Gdy skończyłem szkołę, z ulgą ulotniłem się z jej domu. Z daleka mogłem myśleć o niej jak o mądrej kobiecie, której zawdzięczaliśmy spokojne dzieciństwo. A teraz wynikła ta sprawa z pieniędzmi...”.
/ 10.11.2022 16:30
mężczyzna, którego wychowała ciotka fot. Adobe Stock, Paolese

Nela zadzwoniła rano, następnego dnia po swoich osiemdziesiątych drugich urodzinach. Mówiła spokojnie, w jej głosie pobrzmiewały nutki złośliwego rozbawienia. Taka właśnie była, sarkastyczna, skłonna do ciętych ripost. Kradzież pieniędzy mało ją obeszła, ważniejsze były okoliczności.

– Zginęły pieniądze? Przecież w domu była tylko najbliższa rodzina – stwierdziłem fakt nie podlegający dyskusji.

– No właśnie – powiedziała, nieudolnie kryjąc zadowolenie. Znałem ją, zaraz będzie miała świetną zabawę, rzucając zawoalowane podejrzenia na bliskich.

– Małgosię, Olka i mnie od razu wyklucz – ubiegłem ją. – Mieszkaliśmy wiele lat w twoim domu, wychowywałaś nas. Mieliśmy niejedną okazję, żeby zwinąć parę złotych, a jednak tego nie zrobiliśmy.

– Wiem – przyznała.

– Sprawdzałaś nas? – aż mnie zatkało.

Nela trzymała w domu spore sumy, mówiła, że to na wypłaty dla budowlańców, których zatrudniała przy remontach domów. Teraz okazuje się, że to była pułapka, test naszej uczciwości. Ciekawe, czego jeszcze się dowiem.

Wzięła nas nie z miłości, a z poczucia obowiązku

Nigdy jej nie lubiłem, chociaż doceniałem to, co dla nas robi. Po śmierci mamy prawa do opieki nade mną i rodzeństwem dostała babcia. Była schorowana, więc z ulgą scedowała wszystkie obowiązki na swoją młodszą siostrę Nelę. Powinniśmy dziękować Bogu, że ciotka zechciała się nami zająć, oddalając widmo sierocińca, ale czuliśmy wyłącznie gniew. Na los, że odebrał nam mamę, i na dorosłych, którzy zawodzili nas jeden po drugim.

– Trzeba ściągnąć tego idiotę do kraju i zmusić, żeby zaopiekował się dziećmi – babcia Anna nie krępowała się wyrażać opinii o synu.

Ten idiota to był nasz ojciec, facet widmo, którego widywaliśmy raz na kilka lat, zależy, jak mu wypadło.

– Nie płaci alimentów, zaszył się w Ameryce, a ty chciałabyś go nakłonić do poświęcenia się dla dzieci, których prawie nie zna? – prychała rozeźlona Nela. 

Zawsze mówiła, co myśli, nie owijała w bawełnę.

Przecież to krew z jego krwi…

– Jak będzie czegoś od nich chciał, to się zgłosi. Na razie jest zdrowy i nie potrzebuje dzieciaków – waliła na odlew Nela.

Niestety, miała dużo racji. Obchodziliśmy ojca tyle co zeszłoroczny śnieg. My też nie tęskniliśmy  i gdyby nie sytuacja, w jakiej znaleźliśmy się po śmierci mamy, żadne z nas by o nim nie pomyślało.

Babcia forsowała tezę, że jej syn jest przyzwoitym człowiekiem. Dlaczego? Bo gdyby wiedział, że jego dzieci przymierają głodem, to by wrócił do kraju i zajął się potomstwem. Nie przymieraliśmy, bo finansowała nas Nela, której mąż posiadał jakieś niebywałe hektary pod miastem i kilka nieruchomości wynajętych małym firmom oraz zakładom produkcyjnym. Nela była bogatą kobietą i mogła sobie pozwolić na każdą ekstrawagancję, z wzięciem na utrzymanie trojga sierot włącznie.

Zdolność do miłości nie była jej najmocniejszą stroną. Przypominała w tym swojego siostrzeńca, a naszego ojca, z tym że ona, w przeciwieństwie do niego, rozumiała, że obowiązki względem rodziny należy wypełniać. I wypełniała je skrupulatnie, przejmując nas po śmierci babci na wyłączność.

Nigdy się do niej nie przekonałem. Olek i Małgosia próbowali zdobyć jej względy, ale ja zachowywałem dystans. Gdy skończyłem szkołę, z ulgą ulotniłem się z jej domu. Z daleka mogłem myśleć o niej jak o mądrej kobiecie, której zawdzięczaliśmy spokojne dzieciństwo.

A teraz wynikła ta sprawa z pieniędzmi... Po urodzinach Nela zorientowała się, że z szuflady komody zniknęła spora suma.

Może przełożyłaś gdzieś banknoty? – spytałem.

– Uważasz, że mam sklerozę? – głos Neli był ostry jak brzytwa. – Lepiej przypomnij sobie, kto wchodził do małego saloniku i miał okazję przetrząsnąć komodę.

– Tam właśnie schowałaś pieniądze? W saloniku?

Co cię tak dziwi?

– Zwykle trzymałaś je w sypialni.

– A teraz zmieniłam zwyczaje i już. Nie zajmuj się głupstwami, tylko powiedz, kto kręcił się koło komody.

– Przecież wiesz, sama go tam wysłałaś – powiedziałem cicho, zastanawiając się do czego Nela zmierza.

– Nie mów? Ten idiota naprawdę poszedł do małego saloniku? Myślałam, że po tym, co usłyszał, opuści mój dom.

– Ojciec postanowił zaczekać, miał nadzieję, że znajdziesz chwilę na rozmowę.

– No to się zawiódł, jestem zbyt stara, by tracić czas na takich jak on.

– On chciał się z tobą pojednać. Oprócz nas, jesteś jego jedyną rodziną, specjalnie przyjechał do kraju, żeby...

Kto trzyma tyle kasy w szufladzie?!

Nela zaśmiała się nieprzyjemnie.

– Oj, naiwny chłopcze, co ja z tobą mam. Zawsze się bałam, że nie dasz sobie rady w życiu. Olek i Małgosia mają wystarczająco dużo sprytu życiowego, ale ty kierujesz się sercem.

Milczałem zaskoczony. Nela się o mnie troszczyła? Martwiła o moja przyszłość? W życiu bym na to nie wpadł.

– Twój ojciec wrócił do kraju, bo przestało mu się układać w Stanach. Cienko prządł i wtedy przypomniał sobie, że odziedziczył po matce, a waszej babci dom. Przyjechał, żeby go sprzedać, ale kto kupi zawilgoconą, dawno nieremontowaną ruderę? Oczywiście działka miała pewną wartość, lecz ten idiota nie jest tak głupi, za jakiego go uważałam. Policzył sobie, że lepiej wyjdzie na transakcji, jeśli odnowi dom. A kto mu da na to pieniądze? Kochana ciocia, czyli ja.

– I tu się pomylił – wtrąciłem.

– Jak ty mnie znasz… Oznajmiłam siostrzeńcowi, że grosza ode mnie nie dostanie i że ma się wynosić sprzed moich oczu. I zabrać kwiaty, które przyniósł. Nie doceniłam go, zadekował się na uboczu, żeby przeczekać. Myślał, że uda mu się wycyganić ode mnie bezzwrotną pożyczkę.

– A ty odmówiłaś? – upewniłem się.

– W ogóle się z nim nie widziałam, nie zaglądałam do małego saloniku. A rano pieniądze zniknęły.

Podejrzewasz ojca?

– Mógł się sam obsłużyć. Nie zdziwiłabym się, gdyby zostawił odciski palców, czy co tam bada policja przy takich okazjach.

Rozbawiła mnie. I kto tu był naiwny?

– Ciociu, zejdź na ziemię. Uważasz, że dla marnej sumy przyślą do ciebie ekipę kryminologów?

– Czy dwieście pięćdziesiąt tysięcy jest dla ciebie odpowiednią kwotą? – nie umiała ukryć rozbawienia i satysfakcji.

Zacząłem mieć podejrzenia.

Trzymałaś w domu ćwierć miliona? Po co?

– Coś taki ciekawy – zaśmiała się. – A zresztą, powiem ci, bo jeszcze zaczniesz coś wymyślać. Sprzedałam kawałek ziemi pod budowę domu, pieniędzy nie zdążyłam odnieść do banku.

– Od kiedy zawierasz transakcje w żywej gotówce i chowasz duże sumy po szufladach?

Poczułem niepokój. Nela miała tak bystry umysł, że zapomniałem o jej wieku. Ale przecież miała swoje lata. Może na starość przestała ufać przelewom międzybankowym? Może chciała na własne oczy zobaczyć pieniądze?

– Trzymam banknoty w domu, od kiedy wrócił twój ojciec – przerwała moje dywagacje.

– Co on ma z tym wspólnego?

To był sposób, by nas zabezpieczyć...

Nagle przypomniałem sobie, o czym mówiła przed chwilą. Kiedy Olek, Małgosia i ja mieszkaliśmy z Nelą, zastawiała na nas pułapki. Sprawdzała, czy nie podbieramy pieniędzy.

– Podsunęłaś mu ćwierć miliona, bo wiedziałaś, że się nie oprze? – domyśliłem się.

– Zanim zadzwoniłam do ciebie, złożyłam zawiadomienie o przestępstwie, policja już tu jedzie – powiedziała, zadowolona.

– Ciociu, po co to zrobiłaś? Chciałaś go ukarać, za to, że nie był dla nas dobrym ojcem?

– Raczej zabezpieczyć cię przed jego przyszłymi roszczeniami. Nie chcę, by prosił o pieniądze, a tak by było, gdyby miał wolną rękę. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam o dochodzeniu, w końcu to mój siostrzeniec, byłam mu to winna. O ile wiem, upolował wolne miejsce w samolocie, jego wiza jest jeszcze ważna, więc nie było przeszkód – zaśmiała się i zaniosła kaszlem.

– Myślę, że szybko nie wróci, będzie się bał. A ciebie przeklnę zza grobu, jeśli wyślesz mu cokolwiek przelewem. On nie troszczył się o was, więc nic mu się nie należy.

Rok później przekonałem się, dlaczego Nela z taką zajadłością broniła mnie przed ewentualnymi zakusami ojca. Przed śmiercią podzieliła majątek na trzy równe części, każdą przeznaczyła jednemu ze swoich dzieci, jak nazwała nas w testamencie.

Ojciec zadzwonił już drugi dzień po odczytaniu dokumentu.

– Słyszałem, że poszczęściło ci się w życiu? – zapytał.

Bez słowa odłożyłem słuchawkę.

Czytaj także:
„Postanowiłem, że znajdę sobie żonę w 12 dni. Warunek był jeden: musi ze mną natychmiast wyjechać do innego kraju”
„Rok bezskutecznie zabiegałem o względy pięknej sąsiadki. Nie wiedziałem, że ukrywa się przed mężem, z którym się nie rozwiodła”
„Mój mąż zaginął, a ja latami na niego czekałam. Nikt nie mógł zrozumieć, że ciągle jestem mu wierna i dotrzymuję przysięgi"

Redakcja poleca

REKLAMA