„Cieszyłam się, że dostałam pracę, ale szefowa tylko czekała na moje potknięcie. Nie myślałam, że posunie się do intrygi”

smutna kobieta w pracy fot. Adobe Stock, DimaBerlin
„Wydawało mi się, że moi współpracownicy, do tej pory niezwykle sympatyczni, zaczęli mnie unikać. Myślałam, że zwariowałam, ale widziałam w ich spojrzeniach wręcz wrogość w stosunku do mnie. Próbowałam sobie tłumaczyć, że to tylko moja wyobraźnia, ale któregoś dnia dowiedziałam się przypadkiem, jaka jest prawda”.
/ 31.05.2023 22:30
smutna kobieta w pracy fot. Adobe Stock, DimaBerlin

Praca marzeń przestała mi sprawiać przyjemność przez moją przełożoną. Mimo ciągłych złośliwości starałam się jednak skupić na jak najlepszej obsłudze klientów. Moja cierpliwość wyczerpała się, gdy usłyszałam o sobie paskudne plotki. A ich autorką okazała się moja zawistna managerka.

Po studiach długo błąkałam się po różnych firmach, szukając odpowiedniego zajęcia. I w końcu myślałam, że się udało. Niemal podskoczyłam z radości, gdy zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną do jednej z korporacji.

Praca w międzynarodowym środowisku i obsługa ważnych klientów to była szansa na rozwój, którego tak bardzo potrzebowałam. Szybko pokonywałam kolejne etapy kwalifikacji i do odhaczenia została m już tylko rozmowa z kobietą, która miała być moją bezpośrednią przełożoną.

Martyna miała około 40 lat

Jasno dawała mi do zrozumienia, że nie jesteśmy sobie równe i wytykała mi wszystko, co tylko mogła. Małe doświadczenie, młody wiek, czy nawet to, że znam zbyt dużo języków obcych, więc pewnie w żadnym nie jestem dobra. Z każdą minutą tej rozmowy traciłam nadzieję na zatrudnienie. Uratował mnie szef całego działu, który pod koniec spotkania zdecydował się do nas dołączyć.

— Bardzo spodobało mi się pani CV i musiałem poznać panią osobiście. Wydaje mi się, że będzie pani doskonale pasować do naszego zespołu — powiedział pełen entuzjazmu pan Robert na koniec naszej bardzo udanej rozmowy.

— To  się okaże. Musimy przedyskutować jeszcze kilka kandydatur, więc nie obiecuj jeszcze niczego pani Anicie — odpowiedziała uszczypliwie Martyna.

Miałam nadzieję, że dobre wrażenie, jakie zrobiłam na panu Robercie, wystarczy, aby dostać tę pracę i tak faktycznie się stało. Po dwóch dniach odezwał się do mnie HR i od początku miesiąca miałam zacząć moją przygodę w nowej firmie.

Byłam zachwycona, podobnie jak mój narzeczony, przyjaciele i rodzina, którzy mi kibicowali i przekonywali, że zasługuję na tę szansę. Nie miałam wtedy pojęcia, że jedna toksyczna osoba, może zmienić to ekscytujące doświadczenie w koszmar.

Pierwsze dni w nowej firmie

Muszę przyznać, że te wszystkie spotkania wdrożeniowe sprawiły mi mnóstwo frajdy. Ten temat naprawdę mnie fascynował, więc po prostu chłonęłam każdy skrawek wiedzy, którym chcieli się ze mną podzielić. Poznałam też mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy proponowali swoją pomoc i wsparcie, gdybym go potrzebowała.

Wiele z tych osób ostrzegało mnie również przed Martyną, która podobno zbyt poważnie podchodziła do swoich obowiązków, uważając się za jeden z najważniejszych filarów tej firmy.

Niestety dość szybko mogłam się o tym przekonać na własnej skórze. Na początku pod opiekę dostałam tylko kilku mniej ważnych klientów. Dla mnie każdy z nich był jednak priorytetem, dlatego naprawdę starałam się, aby zająć się ich sprawami w pełni profesjonalnie.

Na szczęście szybko załapałam z nimi wspólny język i nasza współpraca układała się wzorowo na niemal przyjacielskiej stopie. To natomiast nie spodobało się Martynie.

— Rozmawiasz z koleżanką o wyjściu do baru czy z poważnym klientem, z którym mamy robić interesy? — krytykowała mój sposób kontaktowania się z klientami.

— Oczywiście, że z klientem, ale to nie oznacza chyba, że nie mogę być dla niego miła — odparłam pewna swego.

— Musisz być przede wszystkim profesjonalna, ale widocznie nie jest to twoja mocna strona — odpowiedziała szyderczo i odeszła od mojego biurka.

Takie uwagi były na porządku dziennym

Praktycznie cały czas Martyna doczepiała się do niemal wszystkiego, co robię. Nawet do tego, kiedy idę na lunch i ile kaw piję. Mój narzeczony nawet nie pytał już, jak było w pracy. Zamiast tego chciał wiedzieć, z jakiego powodu dzisiaj Martyna wezwała mnie na dywanik.

Sama praca wciąż sprawiała mi mnóstwo frajdy, ale każdego poranka bolał mnie żołądek na samą myśl, że będę musiała spotkać się z Martyną. Byłam naprawdę zdeterminowana, żeby dawać z siebie wszystko, ale każdy ma przecież swoje granice.

Dlatego pewnego dnia w końcu nie wytrzymałam i zapytałam moją przełożoną, o co jej chodzi.

— Bo ty nie nadajesz się do tej pracy. Koniec kropka. Powiem ci coś tak między nami, a w razie czego wszystkiego się wyprę. Nie nabierzesz mnie. Jesteś tylko sprytną, ale głupiutką blondyneczką, która robi wielkie oczy do facetów i dostaje to, czego chce. — wypaliła Martyna. — I może myślisz, że zrobisz z tego karierę, ale w końcu ktoś się na tobie pozna tak jak ja.

— Przecież widzisz moje wyniki i chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że nie biorą się znikąd. Z jakiegoś powodu przeszłam rekrutację i dostałam tę pracę — broniłam się.

— Gdyby to tylko ode mnie zależało, to w ogóle by cię tu nie było, ale spokojnie. Niedługo nasz szef odchodzi i mam duże szanse na przejęcie jego stanowiska. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to możesz powoli szukać nowego zajęcia — dodała na koniec z wielkim uśmiechem.

Starałam się o tym nie myśleć

Mimo to ze strachem czekałam na informację o tym, kto zostanie nowym kierownikiem naszego działu. Nie chciałam szukać nowego zajęcia, ale też nie miałam zamiaru czekać, aż Martyna mnie wyrzuci. Prawie krzyknęłam z radości, gdy okazało się, że nie dostała tej posady. Nie spodziewałam się tylko, że nowy szef sprawi mi równie dużo problemów.

Jak się okazało, nasz dział przejął mój dobry znajomy z liceum. Pod koniec studiów urwał nam się kontakt, ale wcześniej naprawdę świetnie się dogadywaliśmy. Byłam więc podekscytowana, że będziemy mogli razem pracować. Oliwer od razu mnie poznał i nie zamierzał ukrywać, że się znamy.

— Anita?! A co ty tu robisz? — niemal krzyknął, gdy zobaczył mnie przy jednym z biurek. — Jezu jak super cię widzieć!

Przytulił mnie mocno i wyjaśnił swoim nowym pracodawcom, że jestem jego koleżanką z liceum. A ja tylko spoglądałam ukradkiem na Martynę, w której aż się gotowało. Byłam pewna, że jej wcześniejsze przyczepianie się do mojej pracy już się nie skończy. Nie podejrzewałam jeszcze, że teraz dopiero dowiem się, na co ją stać.

Oliwer był świetnym szefem i wydawało się, że w końcu ktoś wyciągnie z naszego działu to, co najlepsze. Oczywiście spotkaliśmy się też kilka razy prywatnie w towarzystwie mojego narzeczonego i jego żony, aby powspominać dawne czasy. Fajnie było odnowić tę znajomość, ale Martyna nie mogła mi darować tego, że jej znienawidzona podwładna ma tak dobre kontakty z szefem.

Atmosfera w pracy zaczęła się psuć

Wydawało mi się, że moi współpracownicy, do tej pory niezwykle sympatyczni, zaczęli mnie unikać. Myślałam, że zwariowałam, ale widziałam w ich spojrzeniach wręcz wrogość w stosunku do mnie. Próbowałam sobie tłumaczyć, że to tylko moja wyobraźnia, ale któregoś dnia dowiedziałam się przypadkiem, jaka jest prawda.

Kiedyś dostałam wiadomość, że przydzielono mi kolejnych ważnych klientów, wpadłam do biurowej kuchni, uściskałam koleżankę, która akurat tam była i pochwaliłam się, że w końcu mi się udało. Ta się natomiast odsunęła i spojrzała na mnie z pogardliwym uśmiechem.

Dziwię się, że nie dostałaś wszystkich klientów. Sypianie z szefem jest tylko tyle warte? — zaśmiała się i już miała wyjść, ale ją zatrzymałam.

— Co ty powiedziałaś? Jakie sypianie z szefem? — pytałam oburzona.

— Proszę cię Anita, wszyscy już przecież wiedzą. Nie musicie się tak ukrywać — obruszyła się.

— Do jasnej cholery mam narzeczonego, którego kocham. A Oliwer ma świetną żonę, z którą umawiam się na zakupy! On jest dla mnie jak brat! Chyba wszyscy oszaleliście do reszty — broniłam się.

— Oczywiście. A to, że Martyna nakryła was w biurze po godzinach, to też niby szaleństwo? — zapytała koleżanka z ironią, a ja nagle wszystko zrozumiałam.

— No tak, bo któż mógłby nie uwierzyć w historię Martyny, która od początku próbuje się mnie pozbyć. Sama ci się żaliłam na ten temat, ale jak widać historyjka o romansie przebija wszystko — odparłam atak i nie czekając na reakcję znajomej, po prostu wyszłam.

Wzięłam sobie wolne na kilka kolejnych dni

Kiedy wróciłam, koleżanka przeprosiła mnie i stwierdziła, że faktycznie zbyt pochopnie oskarżyła mnie o nieuczciwość. Mnie to już jednak nie obchodziło, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec i zapomnieć o tych okropnych ludziach.

Dzięki świetnym referencjom od Oliwera szybko znalazłam nową pracę i bardzo się cieszyłam, że nie muszę już codziennie widywać Martyny.

Nadal jest mi przykro, gdy pomyślę o tej okropnej historii. Skupiam się jednak na tym, aby rozwijać się w nowej firmie, w której na szczęście nie ma tak toksycznych ludzi. Albo po prostu na razie ich nie spotkałam.

Patrzę jednak z nadzieją w przyszłość i po cichu cieszę się, że kilka tygodni po moim odejściu Martyna straciła swoją ukochaną pracę.  Może sprawiedliwość jednak istnieje.

Czytaj także:
„Moje małżeństwo było jak złota klatka. Nie kochałam męża, ale lubiłam luksus. Byłam zbyt chciwa, by odejść”
„Sądziłem, że na budowie nie ma wyścigu szczurów. Pomyliłem się. Koledzy tylko czekali aż powinie mi się noga”
„Do dziś spłacamy tysiące euro za feralne wakacje. Nieznajomość prawa przyniosła mandat, który zrujnował nas finansowo”

Redakcja poleca

REKLAMA