– Co robisz, mamuś? – zapytała Julka, wchodząc do pokoju z dwoma kubkami herbaty.
– Ach, przeglądam stare albumy. Jakoś wpadły mi w ręce w trakcie sprzątania i teraz się nie mogę oderwać. Tyle wspomnień – powiedziałam poruszona, przerzucając kolejne strony. – Kiedyś, gdy tata jeszcze żył, wywoływałam tyle zdjęć, a teraz już tego nie robię. Spójrz, to z naszych wakacji na Mazurach.
– Pamiętam je. Miałam chyba sześć lat, co? Ale było fajnie – Julka przycupnęła przy mnie i podała mi herbatę.
Przyglądałam się, jak przekłada kolejne strony. Najwyraźniej i u niej poruszyły czułą strunę.
Siedziałyśmy razem zamyślone
Co chwilę to się wzruszałyśmy, to śmiałyśmy. Miałam wrażenie, jakby te ujęcia, na których był jeszcze Tadek, pochodziły z poprzedniej epoki. Minęło już dziesięć lat od jego śmierci, a ja wciąż za nim tęskniłam.
– A tamten album? – spytała Julka.
– Ten staroć? To jeszcze z moich czasów szkolnych.
– Poważnie? Muszę obejrzeć! Ile miałaś tu lat? Z osiemnaście? Tyle co ja teraz – zaśmiała się córka i zaczęła przyglądać się zdjęciom, na których byłam z grupką osób.
Wówczas były mi bliskie, a teraz nie pamiętałam nawet większości imion. Jak to możliwe, że życie tak pędzi?
– A ten to kto? – spytała w pewnej chwili.
– A… to był mój pierwszy chłopak. Pierwsza miłość. Piotr.
– No proszę! Nigdy nie wspominałaś, że miałaś kogoś przed tatą.
– Bo to takie tam szczenięce uczucie. Nie ma co gadać – odparłam, bagatelizując temat, choć to nie była prawda.
Piotr był moją wielką miłością, ale złamał mi serce, bo wyjechał do Stanów. Dawne dzieje, lecz wciąż gdy patrzyłam na jego zdjęcia, czułam się jak ta zraniona nastolatka.
– Wiesz, co teraz robi?
– Nie wiem. Może mieszka w Hollywood – zaśmiałam się, a Julka spojrzała podekscytowana.
Powiedziałam, że żartowałam, ale córę już poniosła wyobraźnia. Rzuciła się w stronę komputera i postanowiła natychmiast sprawdzić Piotra.
– Jak miał na nazwisko?
– A nie wiem, nie pamiętam – skłamałam znowu, ale pani detektyw obróciła zdjęcie i na jego odwrocie odczytała imię i nazwisko mojego dawnego ukochanego.
Natychmiast wklepała je w wyszukiwarkę i po chwili zaczęła podskakiwać i się cieszyć. Nie ma co ukrywać, że i mnie zżerała ciekawość.
– Nie mieszka w Hollywood. Mieszka w Grudziądzu! Niedaleko nas. Jest właścicielem firmy z częściami samochodowymi. Popatrz, tu jest jego zdjęcie.
Zajrzałam jej przez ramię i poczułam słodki dreszcz na jego widok.
Bardzo ładnie się postarzał
Miał szpakowate włosy i kurze łapki, ale był szczupły i z jego oczu wciąż biła ta młodzieńcza radość.
– A więc nie został w Stanach – wyszeptałam zaskoczona.
– Najwyraźniej nie. Napiszę do niego.
– Co? Chyba zwariowałaś. Przestań. Nic nie pisz!
– To ty napisz. Tu masz maila – powiedziała i przekleiła jego adres do mojej listy adresatów mailowych.
Machnęłam ręką, wciąż starając się udawać, że mnie to nie rusza, ale Julka znała mnie na wylot i domyślała się, że to jej znalezisko mnie poruszyło. Nie zamierzałam jednak do niego pisać. To byłoby absurdalne. Na pewno miał żonę, dzieci i swoje życie. Co go obchodziła baba, którą porzucił ponad dwadzieścia pięć lat temu? Albumy schowałam do szafki i wróciłam do swoich zajęć. Mimo to wspomnienie o Piotrze wciąż chodziło mi po głowie. Przypomniały mi się nasze schadzki po parku, długie rozmowy i plany, jakie snuliśmy. Ach… młodość i naiwność. Przez kolejne dni starałam się oderwać od tych myśli i skupić się na pracy. Po tygodniu zupełnie już zapomniałam o szkolnej miłości. Aż do wtorku… Kiedy do mojego salonu wszedł wysoki, szczupły mężczyzna o znanej mi twarzy.
– Dzień dobry… Byłem tu umówiony – powiedział, a ja przez zdziwiona rzuciłam okiem do kalendarza.
Faktycznie zapisany był „pan Piotr”
Spojrzałam na niego zdumiona, a on się roześmiał i wyciągnął ramiona w moim kierunku, żeby mnie przytulić.
– Piotr… co tu robisz?
– Nie powiem. Obiecałem dotrzymać tajemnicy.
– Julka! – powiedziałam rozbawiona.
– Owszem. Napisała do mnie maila i dała mi na ciebie namiary. Nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie zobaczyć, Basiu. Wybaczysz jej?
– Oczywiście. Bardzo miło cię widzieć – odpowiedziałam.
Czułam, że pocą mi się dłonie i drżą kolana, ale starałam się ukryć te emocje za wszelką cenę. „Stara, a głupia!” – skarciłam się w myślach.
– Skoro masz godzinę wolnego… może pójdziemy na kawę, pogadamy? – spytał.
Trudno byłoby odmówić. Wszystko zaplanował. Poza tym wcale nie miałam ochoty odmawiać. Poszliśmy do pobliskiej kawiarni. Usiedliśmy przy stoliku koło okna i zamówiliśmy kawę. Piotr przyglądał mi się badawczo.
– Czemu tak patrzysz? Postarzałam się, wiem – powiedziałam zawstydzona.
– Przeciwnie. Rozkwitłaś. Byłaś dziewczynką, a teraz jesteś piękną kobietą, Basiu. Nawet nie wiesz, jak miło cię widzieć.
– Ciebie też – przyznałam. – Myślałam, że mieszkasz w Stanach.
– Nie. Wróciłem. Właściwie chciałem wrócić już po roku, bo wiedziałem, że popełniłem błąd, wyjeżdżając. Owszem, pieniądze były lepsze, ale ludzie… obcy. Zacząłem tęsknić. Pisałem do ciebie listy, ale nie miałem śmiałości ich wysłać. Postanowiłem więc, że wrócę i powiem ci, że żałuję, a potem zapytam, czy dałabyś mi drugą szansę.
Słuchałam go oszołomiona
Chyba nie miał pojęcia, jakie emocje wzbudziła we mnie ta historia. Nie chciało mi się wierzyć, że tak było. Tak bardzo mnie zranił. Byłam pewna, że mnie nie kocha, a on nagle opowiada mi po tylu latach coś takiego?
– Gdy chciałem wrócić, zaproponowano mi awans i znów podjąłem złą decyzję. Podwyżka była miła, ale wciąż nie dała mi szczęścia. Rzuciłem pracę po dwóch latach i wróciłem do Polski. Niestety, już za późno.
– Co masz na myśli?
– Przyjechałem pod twój dom i zobaczyłem cię z mężem i wózkiem dziecięcym. Wyglądałaś na bardzo szczęśliwą.
– Byłam szczęśliwa.
– Domyśliłem się i usunąłem się w cień. Nie chciałem, żebyś mnie zobaczyła. Później ożeniłem się z Teresą, ale nasz związek nie przetrwał zbyt długo. Mamy syna, który jest już dorosły, ale jesteśmy rozwiedzeni od dwunastu lat.
– Rozumiem. Przykro mi – odpowiedziałam, ale w głębi duszy poczułam coś zupełnie innego.
Piotr wysunął swoją dłoń i dotknął nią mojej ręki.
– Nie masz obrączki? – zapytał wprost, a mnie aż przeszły ciarki.
– Nie noszę już. Mój mąż nie żyje.
– Przykro mi. Wiele przeszłaś – pogładził mnie po dłoni.
Zarumieniłam się.
– Muszę już iść. Mam umówione klientki – powiedziałam i rozemocjonowana wyszłam z kawiarni.
Przez chwilę myślałam, że za mną pójdzie, ale został przy stoliku. Właściwie poczułam ulgę, bo nie chciałam dłużej ciągnąć tej rozmowy. Nie potrafiłam się odnaleźć w tej dziwnej sytuacji. Pod koniec dnia zamknęłam salon i wyszłam, a na chodniku wpadłam wprost na mężczyznę z bukietem róż.
– Piotr? Co ty tu…
– Już raz cię straciłem przez własną głupotę, Basiu. Drugi raz tego nie zrobię, bo byłbym skończonym idiotą.
– O czym ty mówisz, Piotr? Wyjechałeś, bo mnie nie chciałeś – wybuchłam nagle, sama nie wierząc we własną reakcję.
– Chciałem, tylko uważałem, że zasługujesz na kogoś, kto ma ci coś do zaoferowania. A ja nie miałem złamanego grosza. Nie chciałem, żebyś przy mnie biedowała, więc wymyśliłem, że najpierw się dorobię. Jak pokazało życie, to był bardzo zły pomysł.
– Nic nie dzieje się bez przyczyny.
– To prawda. Dzięki temu mam Grześka, a ty Julkę. Ale teraz nie pozbędziesz się mnie już tak łatwo – powiedział i wręczył mi kwiaty.
Stałam przez moment bez ruchu
Spojrzałam mu w oczy i poczułam, że mój opór kruszeje. To był wciąż on. Mój Piotruś. Starszy, dojrzalszy z bagażem doświadczeń, ale o tym samym ciepłym spojrzeniu. Nie potrafiłam oprzeć się jego urokowi i zrezygnować z szansy, którą dał nam los. I to tylko dzięki temu, że Julka po prostu do niego napisała. Szczęśliwa i onieśmielona poszłam z nim znów na spacer.
I czułam się znów jak ta młoda, zakochana dziewczyna. Wtedy nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale czas pokazał, że to była najlepsza decyzja.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”