„Żona mi już nie wystarcza, ale choć szukam spełnienia na boku, to z szacunku do niej na obiad zawsze wracam do domu”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt
„Przecież każdy mężczyzna chociaż raz w życiu musi spróbować płatnej miłości. Chciałem się przekonać, jak to jest z inną kobietą”.
/ 31.10.2023 09:15
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt

Wlokłem się przez miasto w wielkim korku. To jeden z tych dni, kiedy nie bardzo mi się spieszyło do domu, chociaż wracałem później niż zwykle. Jeszcze w południe uprzedziłem żonę, że będę musiał zostać nieco dłużej w pracy. A teraz znów wybrałem jej numer. 

– Kochanie – mówiłem. – Utknąłem w korku.

– Dobrze, skarbie – westchnęła, a ja czułem wyrzuty sumienia tak samo dobrze znane jak łaskotanie w podbrzuszu.

– Tylko kotlety stygną, a nie lubisz odgrzewanych.

– To nic. Przecież to nie twoja ani moja wina. Wrócę na obiad jak zawsze, tylko trochę później.

Kombinuję coraz częściej

Aha, oczywiście. W tym wypadku akurat wina jest moja, ale żona nie ma prawa o tym wiedzieć. Samochody w korku poruszają się powoli, czeka mnie jeszcze przynajmniej kwadrans takiej jazdy, zanim dotrę do skrzyżowania. Tam powinno się przerzedzić, pojadę szybciej. Chociaż naprawdę mi się nie spieszy. W dodatku będę miał problemy, żeby coś przełknąć.

Za każdym razem to samo… Są rzeczy, do których człowiek nie jest w stanie przywyknąć. W każdym razie nie ja. Może czuję się inaczej niż na początku, ale wciąż te powroty do domu są trudne. Niby mam czasu ochłonąć, poza tym to nie pierwszy, drugi czy nawet trzeci raz, a jednak najchętniej odczekałbym jeszcze parę godzin, zanim otworzę drzwi mieszkania. Niestety, nie mogę sobie na to pozwolić.

Wzdycham głośno, podobnie jak przedtem moja żona.

– I po co ci to wszystko, po co kombinujesz? – burczę do samego siebie. – To był ostatni raz. Ostatni!

Czy wierzę w to, co mówię? Powtarzam to samo od początku.

Zaczęło się od jednego razu

Numer znalazłem w ogłoszeniach pewnego portalu. Zresztą był to jeden z kilkuset czy nawet tysięcy numerów. Oferta zawierała informacje o świadczonych usługach, zdjęcia, oczywiście z zasłoniętą twarzą, a nawet wiek, wzrost i wagę osoby zamieszczającej anons.
Z bijącym sercem wklepałem ciąg cyfr w telefon.

Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie przerwać połączenia, ale z drugiej strony prawie natychmiast odezwał się miły głos.

– Słucham?

– Ja… – zaciąłem się na moment i poczułem lekki zawrót głowy z emocji. – Ja w sprawie ogłoszenia – wypaliłem wreszcie, nie wiedząc, jak należałoby powiedzieć.

– Jasne – odpowiedziała kobieta. – Chciałby się pan umówić na spotkanie?

– Tak – odpowiedziałem.

Kobiety czasem mówią, że mają motyle w brzuchu. Czułem coś podobnego.

– Kiedy mógłbym się zjawić?

– A kiedy będziesz miał czas, kotku?

Poczułem zażenowanie, ale też podniecenie. Spojrzałem na zegarek. Za pół godziny powinienem skończyć pracę.

– Za czterdzieści pięć minut?

– Dobrze – zgodziła się. – Podjedź na Koprową, blok siedem. Jak już będziesz, zadzwoń, podam numer mieszkania.

Serce waliło mi jak młotem, gdy zatrzymałem się pod wskazanym adresem. Jeszcze nic się nie stało – myślałem. W każdej chwili mogę się wycofać. Nie muszę dzwonić…

Chciałem tej przygody

Zadzwoniłem jednak. Podniecenie przygodą okazało się silniejsze od głosu sumienia i rozsądku. Tylko raz. Tylko ten jeden raz! Przecież każdy mężczyzna chociaż raz w życiu musi spróbować płatnej miłości. Chciałem się przekonać, jak to jest z inną kobietą. Szczególnie, że mam duże potrzeby, a żona lubi często odmawiać.

Dziewczyna podała numer lokalu i piętro, a ja, idąc do bramy, jeszcze myślałem, że w każdej chwili mogę się wycofać. Nie muszę przecież naciskać guzika w domofonie, mogę wrócić do samochodu. A poza tym mogę rozmyślić się w drodze do jej mieszkania… Czekała na mnie w uchylonych drzwiach.

Potrząsam mocno głową, żeby odrzucić to wspomnienie. Wraca do mnie po każdym seksualnym wypadzie. I żadne potrząsania głową nie pomagają.

Bez fajerwerków, ale intrygująco

Prawdę mówiąc, wcale nie było wtedy jakoś wyjątkowo, a nawet przeciwnie – ledwie się sprawdziłem jako mężczyzna, taką miałem tremę. Kobieta była wyrozumiała i cierpliwa, zaraz zorientowała się, że to mój pierwszy wypad do przybytku rozkoszy.

Po wyjściu od niej czułem się tak, że złożyłem sobie uroczystą przysięgę – to miał być pierwszy i ostatni raz. Poza tym spadła na mnie obawa, że przecież są choroby weneryczne, a ostatnia rzecz, jakiej bym chciał, to zanieść do domu jakąś niespodziankę. Oczywiście panna zadbała o zabezpieczenia, jednak człowiek nigdy nie może mieć pewności.

Moje wypady stały się regularne

Postanowienia dotrzymałem przez całe dwa albo trzy miesiące, teraz po latach już dobrze nie pamiętam. Ale potem znów zaczęło mnie kusić, żeby skorzystać z usług prostytutki. Może właśnie dlatego, że za pierwszym razem wcale nie było tak wspaniale, jak oczekiwałem?

Chciałem pójść do tej samej dziewczyny, ale okazało się, że jej anons zniknął, a telefon nie odpowiadał. Cóż, pewnie w tym interesie panuje ruch, tak samo jak wszędzie. Znalazłem inne ogłoszenie, również niezbyt daleko miejsca pracy, i zawiadomiłem żonę, że zostanę dłużej w firmie.

Za drugim razem też nie było jakoś rewelacyjnie, ale wiedziałem już, czego się spodziewać, nie byłem taki spięty. Tym razem przerwa między tą a następną wizytą wyniosła tylko parę tygodni, potem było jeszcze krócej. Za każdym razem przysięgałem, że to już na pewno koniec, bo wcale nie warto płacić za coś, co ma się w domu, na dodatek doprawione prawdziwym uczuciem.

Nie potrafiłem przestać

Mijał jednak jakiś czas i znów mnie kusiło. Tym bardziej że z paniami lekkich obyczajów mogłem próbować rzeczy, o które wstydziłbym się poprosić żonę. I tak w to wsiąkłem. Początkowo płaciłem za seks co parę tygodni, a potem przerwy można już było liczyć w dniach. Okazało się, że wpadłem w nałóg… Ale powtarzałem sobie, że w każdej chwili mogę z tym skończyć. Dzisiaj też tak myślałem, ale potem chęć zaspokojenia potrzeb okazała się silniejsza. 

A w domu bez zmian

Zatrzymałem się pod blokiem. Siedziałem w samochodzie jeszcze jakąś minutę, ale przecież musiałem wreszcie pójść do domu. Wziąłem głęboki oddech, wysiadłem i zmierzałem do domu. Chcąc nie chcąc, przypomniałem sobie, jak godzinę czy dwie wcześniej też tak szedłem, ale do kobiety z ogłoszenia.

Żona powitała mnie uśmiechem, może trochę wymuszonym, bo muszą ją irytować te moje dodatkowe „obowiązki w pracy”.

– Cześć, kochanie. Odśwież się i siadaj do stołu. Naprawdę chcesz zimne kotlety?

Kiwam głową. Nie lubię odsmażanego mięsa, ale sam narzuciłem sobie zasadę, że obiad zawsze jem w domu. Bożena doskonale o tym wie, więc o nic nie pyta. Mam ochotę zaszyć się w sypialni, ale dzielnie idę do kuchni towarzyszyć żonie. Patrzę, jak się krząta. Przełykam ślinę i zaczynam intensywnie myśleć. Nagle słyszę, jak żona mówi:

– Dzisiaj mamy cały wieczór dla siebie, wiesz co mam na myśli... – szepcze mi do ucha.

Zamarłem! Tylko że ze mnie dzisiaj nic w sypialni nie będzie!

– Wiesz, kochanie... – rozciągam wargi w sztucznym uśmiechu, a w głowie już kombinuję.

Muszę coś wymyślić. Ból głowy to zbyt wyświechtane. Może będę symulował niestrawność? Albo coś jeszcze innego… Przecież nie ma mowy, żebym jej powiedział, co robiłem kilka godzin temu.

Czytaj także: „Obiecywał mi rozwód i złote góry. Po latach wyszło, że jest tchórzem i traktuje mnie jak łóżkową zabawkę”
„Byliśmy najszczęśliwsi, a nagle znaleźliśmy się w kleszczach fatum. Kolega mojego męża z zazdrości zrujnował nam życie”
„Kochałem dwie kobiety i na żadną nie mogłem się zdecydować. Na szczęście żona wpadła na genialny pomysł”

Redakcja poleca

REKLAMA