„Od 5 lat staramy się o dziecko. Teściowa zrobiła nam na złość i sama zaszła w... ciążę. Ona ma prawie 47 lat”

Smutna kobieta fot. Adobe Stock, marjan4782
„Własna teściowa zrobiła mi na złość. Co za babsztyl. W tym wieku powinna hołubić już mojego synka, a swojego wnuka, a nie bezczelnie obnosić się z brzuchem. To jawne okrucieństwo zachodzić w ciążę, podczas gdy ja nie mogę. Pewnie chciała pokazać mi, jaka jestem ułomna..."
/ 21.07.2021 15:58
Smutna kobieta fot. Adobe Stock, marjan4782

Od lat bezskutecznie staramy się z mężem o dziecko. Jestem wykończona psychicznie. A teraz dosięgnął mnie ostateczny cios... Siedzę, płaczę i jeszcze wciąż cała się trzęsę ze złości.

Matka mojego męża będzie mieć dziecko

Chwilę temu mój mąż wyszedł z domu, trzaskając drzwiami, aż zadrżały ściany. Wcześniej nazwał mnie kompletną wariatką i nakazał mi się w końcu pozbierać. A ja nie wiem, czy tym razem dam radę. Jestem psychicznie wykończona całą tą sytuacją, która przecież ciągnie się już od wielu lat. A ostatnia nowina wprost mnie dobiła. Dowiedziałam się mianowicie, że w ciąży jest… moja teściowa! Tak! Matka mojego męża będzie mieć dziecko!

Jak mogła nam to zrobić? My od pięciu lat walczymy o to, żebym urodziła dzidziusia i jak dotąd – klapa! Tymczasem ona…

Natura zaśmiała nam się w twarz

Pobraliśmy się z Arkiem z wielkiej miłości i od razu po ślubie stwierdziliśmy, że nie ma co odkładać decyzji o dziecku. Mieliśmy oboje po 23 lata, ja pracowałam jako sekretarka w szkole, a mój mąż właśnie awansował w swoim zakładzie na szefa brygady. Pieniądze mieliśmy więc stałe i całkiem przyzwoite, a poza tym moja babcia zdecydowała się oddać nam swoje mieszkanie, sama przenosząc się do moich rodziców.

Nic więc nie stało na przeszkodzie, abyśmy mieli dziecko. Nic – oprócz samej natury. A ta najwyraźniej postanowiła roześmiać się nam w twarz. Gdy odstawiłam tabletki antykoncepcyjne, wydawało mi się, że zajście w ciążę to tylko kwestia czasu. Miesiąca, góra dwóch. Tymczasem czas płynął, a ja nadal musiałam kupować podpaski. Dziwiłam się. Byłam przecież młoda…

– Proszę się nie martwić, aż 80 procent par nie zachodzi w ciążę w pierwszym roku współżycia – pocieszał mnie lekarz. Statystyki mnie nie przekonywały. Przecież już w czasach licealnych kilka moich koleżanek zaszło w ciążę. Niektóre podczas pierwszego razu. Najwyraźniej jednak natura potrafi być złośliwa i lubi niemiło zaskakiwać tych, którzy o ciąży nie marzą, jednocześnie ignorując pary, które się o nią starają.

Czuję się z tego powodu gorsza od innych kobiet

Kiedy minęły dwa lata i u nas w domu nadal nie było słychać płaczu niemowlęcia, zaczęliśmy się z Arkiem niecierpliwić. Lekarz, także w końcu zaniepokojony, wysłał nas na badania. Nie wypadły pomyślnie dla mnie.

Okazało się, że to przeze mnie nadal jeszcze nie mamy dzidziusia. Mój organizm, prawdopodobnie z powodu antykoncepcji, zaczął szaleć. Miałam totalnie rozregulowaną gospodarkę hormonalną i potrzebowałam wsparcia farmakologicznego. I tak zaczął się koszmar. Zastrzyki, hormonalne wspomaganie jajeczkowania i milion innych rzeczy. Z tym wszystkim męczę się już piąty rok!

Czuję się z tego powodu gorsza od innych kobiet i mam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie jak na ułomną kobietę… Rodziny nie było stać nawet na odrobinę delikatności. Mam nawet wrażenie, że niektóre ciotki i kuzynki znajdowały przyjemność w tym, że wprawiają mnie w zakłopotanie i zły nastrój swoimi pytaniami, kiedy wreszcie będę miała dzidziusia. Sama chciałabym to wiedzieć! Gdyby to ode mnie zależało, pewnie miałabym już dwójkę!

Najgorsze było jednak chyba to ciągłe wypytywanie o szczegóły kuracji… Denerwowali mnie tym okropnie. To przecież moja prywatna sprawa! Chociaż... sama nie wiem.

To był cios w samo serce

W sumie ostatnio najbliżsi zaczęli pomijać ten temat wymownym milczeniem. Podejrzewam, że mama z teściową przestały już liczyć na to, że szybko doczekają się wnuka. I to jest dopiero koszmarne! Zupełnie jakby spisali mnie na straty. A przecież ja potrzebuję wsparcia!

A teraz, jakby tego wszystkiego było mało, moja teściowa zaszła w ciążę… To był cios w samo serce. Zupełnie się czegoś takiego nie spodziewałam. Oczywiście, wiem, że matka Arka jest młodsza od mojej prawie o 5 lat. Ale komu, kto ma prawie 47 lat, zachciewa się jeszcze dziecka?! Wydawało by się raczej, że jest to odpowiedni wiek na to, aby zacząć odczuwać pierwsze symptomy menopauzy, a nie bezczelnie obnosić się z brzuchem! Nie mam pojęcia, czy moja teściowa zaszła w ciążę świadomie, czy wpadła.

Szczerze mówiąc, nic mnie to nie obchodzi. Dla mnie ważne jest to, że jej organizm był do tego zdolny, a mój nie, chociaż jest siedemnaście lat młodszy! Tak, siedemnaście, bo mama Arka właśnie tyle miała, kiedy go urodziła. Nie oddała syna do adopcji, tylko wychowała wspierana przez rodziców, ale zawsze powtarzała, że nie było jej łatwo. A teraz raduje się jak głupia na tę późną ciążę.

– Nareszcie będę mogła cieszyć się dzieckiem i nie martwić o nic innego. To będzie takie świadome, dojrzałe macierzyństwo – opowiada wszystkim dookoła, rozwodząc się nad tym, jak to ona będzie to swoje drugie dziecię rozpieszczać. A mnie się od tego robi niedobrze, bo przecież w tym wieku powinna hołubić już mojego synka, a swojego wnuka!

To jawne okrucieństwo zachodzić w ciążę, podczas gdy ja nie mogę

Nie wiem, może przesadzam, jednak myślę, że po prostu zrobiła mi na złość. To jawne okrucieństwo zachodzić w ciążę, podczas gdy ja nie mogę. Pewnie chciała pokazać mi, jaka jestem ułomna...

– Przecież to nie jest wina mojej matki, że ona zaszła w ciążę, a ty nie – stwierdził mąż, u którego szukałam zrozumienia. Wściekłam się. Nawet w nim nie mam wsparcia… To koszmar, nie życie!

– Jak my będziemy wyglądali, idąc ze swoim dzieckiem, kiedy ty będziesz jednocześnie prowadził brata?! – krzyczałam. – Czy twoja matka pomyślała chociaż przez chwilę, jaki to będzie obciach?! Wtedy mój luby oświadczył, że wątpi, żeby kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce, bo zaczyna wątpić, że kiedykolwiek będziemy mieć dziecko… Jak on mógł! Kompletnie nie liczy się chyba z moimi uczuciami

– A od mojej matki się odczep – dodał jeszcze urażony. – Nie będziesz jej mówiła, co jest obciachem, a co nie. I nie pozwolę, żebyś jej dokuczała z powodu ciąży tylko dlatego, że sama nie możesz zajść! Rzuciłam w niego wazonem. Tym samym, który dostaliśmy w prezencie ślubnym, od mojej babci – kryształowym antykiem. Oczywiście, rozbił się w drobny mak. Kiedy to zobaczyłam, zamarłam...

I nagle poczułam, że teraz nic już nie będzie takie samo jak wcześniej. Bo pewnych rzeczy nie da się naprawić. I nie chodzi tylko o babciny wazon. Zalały mnie wściekłość i żal. Wpadłam w prawdziwy szał! Łapałam za kolejne rzeczy i rzucałam nimi o podłogę, znajdując mściwą satysfakcję w tym, że bezpowrotnie łamią się i rozbijają. Arek patrzył na to przez chwilę z przerażeniem, a potem – wyszedł. Zostawił mnie samą i… chyba mi się nawet podoba ta samotność.

Świadomość, że on zniknie z mojego życia wraz ze swoją ciężarną matką, przynosi mi dziwną ulgę. Ile by mi to oszczędziło ironicznych spojrzeń ze strony rodziny! Chyba już wolę być rozwódką niż bezpłodną babą, której zagrała na nosie własna teściowa! 

Czytaj także:
„Gdy Daria umarła, zostałem sam z dzieckiem. Nie doceniałem jej pracy w domu i tego, ile dla nas robiła”
„Rozwód rodziców był dla mnie dramatem. Próbowałam uwieść swojego ojczyma, żeby się go pozbyć i mieć mamę dla siebie"
„Mój mąż ma zespół Tourette’a. Tiki towarzyszą nam cały czas. Przeklął głośno nawet przed ołtarzem”

Redakcja poleca

REKLAMA