Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, poczułem dreszcz emocji. A więc za chwilę to się stanie, teraz już nie ma odwrotu! Szybko spojrzałem w lustro i sprawdziłem, czy wyglądam odpowiednio tajemniczo i pociągająco. Potem szybko zbiegłem na dół…
– Witam – rzuciłem. – Jest pani nieprzyzwoicie punktualna, pani…
– Przecież się umawialiśmy. Żadnych imion i nazwisk – weszła pospiesznie i zamknęła za sobą drzwi. – Musimy pozostać dla siebie obcy.
– Pani już i tak wie, gdzie mieszkam – powiedziałem, pomagając zdjąć jej płaszcz, i z przyjemnością zobaczyłem, że ma pod nim tylko koronkową halkę i seksowne pończochy.
– Ale gdy stąd wyjdę, zapomnę, jaki to adres – odparła.
– Taką mam nadzieję. Zapraszam na górę. Przygotowałem kolację.
Na stole czekały afrodyzjaki
Oboje wiedzieliśmy, po co tu przyszliśmy, ale uznaliśmy, że jeśli trochę odwleczemy ten moment, tym bardziej będzie on przyjemny. Szczególnie że na stole czekały potrawy powszechnie uznawane za afrodyzjaki. Gdy skończyliśmy jeść, nagle zaczęła wibrować moja komórka. Zerknąłem na numer, ale kompletnie nic mi on nie mówił, więc odłożyłem telefon.
– Nie możesz jej wyłączyć? – zapytała nieznajoma. – To brzęczenie może nam popsuć romantyczne chwile.
– Moja żona ma ten dobry zwyczaj, że zawsze dzwoni przed powrotem do domu. Dziś się jej nie spodziewam, ale ostrożności nigdy za wiele.
Nieznajoma wstała i podeszła do biblioteczki. Odwróciła jedną z fotografii.
– To ona? – spytała.
– Mieliśmy jak najmniej o sobie wiedzieć – przytuliłem ją.
– Dzieci? Co teraz robią? – drążyła, ruchem głowy wskazując inne zdjęcie.
– Przecież są wakacje. A to już duże dzieci, prawie pełnoletnie.
– To zupełnie jak moje. A to miejsce, tu, gdzie jesteśmy, to pokój córki?
– Tak.
– Dlaczego tu?
– Bo ma najwygodniejsze łóżko… Nie gadaj już tyle!
Odwróciłem ją, chwyciłem za pośladki. Zaczęliśmy się całować. Ściągnęła halkę i rzuciła gdzieś obok. Chciałem ją oprzeć o ścianę i tak zacząć się kochać, ale ona pokazała łóżko. Nie przestając jej całować, zaniosłem ją tam.
Rany boskie, ktoś idzie!
Po chwili upadliśmy na pościel. Łóżko aż zaskrzypiało pod naszym ciężarem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo kilkanaście sekund później, gdy już byliśmy nadzy, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na dole. I wtedy zrozumiałem, że to nie łóżko, ale furtka, której od dłuższego czasu nie oliwiłem.
– Ktoś wchodzi! – syknąłem.
– Żona?! – zapytała przestraszona.
– Oszalałaś?! Przecież to ty jesteś moją żoną.
– Boże, tak się wczułam w tę grę… – urwała; w jednej chwili zrozumieliśmy, co się stało.
– Dzieciaki! – krzyknęliśmy razem.
Zaczęliśmy w niewiarygodnym pośpiechu zacierać ślady naszego „małego skoku w bok”, którym postanowiliśmy uczcić rocznicę ślubu. Syn i córka nawoływali z dołu, ale my udawaliśmy, że ich nie słyszymy, wrzucając do wielkiej sportowej torby córki resztki szampana i potraw. Potem błyskawicznie narzuciliśmy na siebie jakieś ciuchy. Kiedy już nam się wydawało, że wszystko w porządku, wyszliśmy z pokoju córki. Niemal pod drzwiami wpadliśmy na Maję i Tomka.
– Ogłuchliście? – zapytała nasza córka.
– Po prostu nic nie słyszeliśmy – powiedziała żona, cała się przy tym czerwieniąc.
O czymś zapomnieliśmy...
– Jakim cudem? – zdziwił się syn. – Krzyczeliśmy przecież… I dlaczego byliście w pokoju Majki?
– A co to, śledztwo? – zdenerwowałem się. – I dlaczego nie dzwoniliście, że wracacie wcześniej?
– Bo nam się środki na karcie skończyły – wyjaśniła córka i szybko jeszcze dodała: – Wszystkim się skończyły, zostaliśmy bez grosza i wróciliśmy. Dopiero jak nas ojciec Janka tu wiózł, to dzwoniliśmy z jego komórki, ale nie odbieraliście. Nagraliśmy się wam na sekretarki… Co wy robicie z moją torbą? – pokazała na „opakowanie” resztek z naszej schadzki.
– Była nam potrzebna… A teraz chodźcie na dół do kuchni, mama zrobi wam coś pysznego do jedzenia.
– Wolelibyśmy się najpierw rozpakować – oznajmił syn.
Skinęliśmy przyzwalająco głową i sami zeszliśmy na dół. Katastrofa wydawała się zażegnana, chociaż nasze dzieci wciąż spoglądały na nas podejrzliwie. W kuchni szybko pozbyliśmy się resztek śladów. Ale wtedy żona spojrzała na mnie przerażona i wymamrotała:
– Halka…
Zaraz potem do kuchni weszła Maja trzymając w ręce koronkowy dowód rzeczowy naszych igraszek.
Spojrzała najpierw na mnie, potem na matkę i zapytała ironicznie:
– Czy mogę wiedzieć, co to coś robiło w moim pokoju?
Czytaj także:
„Rozwód był dla mnie tragedią, ale teraz wiem, że mąż wyświadczył mi przysługę. Wygrałam nowe życie i wielką miłość”
„Przyjaciółka na łożu śmierci poprosiła, bym zajęła się jej rodziną. Spełniłam obietnicę i po 2 latach poślubiłam jej męża”
„Szkolny osiłek bił mnie i upokarzał przed całą szkołą. Teraz ja jestem krezusem, a on... może najwyżej czyścić mi buty”