„Chciałem wynagrodzić mamie życie w samotności i przygotowałem jej niespodziankę. Prezent mało nie wpędził staruszki do grobu”

Przestraszona kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Trzeba oddać facetowi, że był odporny. Nawet na moment się nie zdenerwował, gdy wykrzykiwałem swoje żale. Bo w sumie wyrzuciłem z siebie dużo więcej. Ulało mi się za te cofnięte urlopy, za to, że nie mogłem być przy mamie, gdy tego potrzebowała, nawet za przedwczesną śmierć taty”.
/ 04.08.2022 10:30
Przestraszona kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Kiedy moja mama zaczęła narzekać, że jej lodówka szwankuje, pomyślałem, że kupię nową. Dla mnie to nie był duży wydatek – od kilku lat pracowałem za granicą i zarabiałem wystarczająco, żeby sprezentować matce staruszce nowe urządzenie, i to z dostawą do domu. Nie mogłem być przy mamie, więc choć tak chciałem jej pokazać, że ją kocham i dbam o nią, choć z daleka… Szczególnie, od kiedy tata zmarł i została sama.

Akurat zbliżały się jej urodziny, a ja dowiedziałem się, że znowu nie mogę wziąć urlopu i przylecieć do Polski. Wściekłem się. Od prawie dwóch lat nie byłem w kraju, bo dostawałem jedynie pojedyncze wolne dni. Mama mówiła przez telefon, że rozumie, ale słyszałem zawód w jej głosie. Niedawno wspomniała, że nie robi się młodsza.

Prezent powinien być bezproblemowy, prawda?

Śmierć taty bardzo ją przybiła, liczyła na to, że będzie mogła częściej mnie widywać. Tymczasem ja znowu nie dostałem urlopu. Czekałem na lepszą umowę, na lepsze pieniądze, nie mogłem sobie pozwolić na postawienie sprawy na ostrzu noża. Stąd decyzja o prezencie-niespodziance, by choć w taki sposób pokazać mamie, że o niej myślę.

Delikatnie wypytałem ją, czego oczekuje od sprzętu chłodząco-mrożącego. Zamawiając lodówkę, upewniłem się, że będzie dokładnie taka, jaką chciała. Stosowna wysokość i odpowiednia klasa energetyczna. Koniecznie trzy szuflady w zamrażarce. No i że będzie w srebrnym kolorze. Zamówiłem też pakiet usług – od wniesienia do ułożenia półek włącznie. Żeby nie musiała się siłować ani kombinować, jak ustawić sprzęt.

Wybrałem, zapłaciłem, dostałem potwierdzenie, że zamówienie przyjęto do realizacji. Wybrałem datę w wigilię jej święta, by uniknęła rewolucji w kuchni w dniu samych urodzin; wiedziałem, że odwiedzi ją kilka osób. Wspaniale. Będzie mogła się pochwalić prezentem od syna. „Sam nie mógł się stawić, ale proszę, nowiuśką lodówkę przysłał. Zuch chłopak, pamięta o starej matce”.

W dniu dostawy czekałem na telefon od kurierów jak na szpilkach. Specjalnie podałem numer do siebie, żeby niespodzianka była pełna. Kiedy wreszcie zadzwonili, wręcz nie mogłem usiedzieć w miejscu. Jeszcze pół godzinki, jeszcze kwadrans, jeszcze chwila i mama dostanie prezent. Zadzwoni, podziękuję, pewnie się rozpłacze, bo „jaka droga ta lodówka, taka piękna i lśniąca, ale ona wcale nowej tak bardzo nie potrzebowała, stara jeszcze by pociągnęła, a za te pieniądze mogłem sobie coś kupić”. Wiadomo, jak to każda mama.

No bez jaj!

Wciąż jednak nie dzwoniła, aż zacząłem się denerwować. Okej, tłumaczyłem sobie, obsuwy się zdarzają, może jakiś korek na trasie, jakiś objazd, stąd opóźnienie, może mama właśnie odbiera lodówkę, już się cieszy nowym sprzętem, przekłada wszystko z jednej chłodziarki do drugiej… W końcu komórka piknęła sygnałem otrzymanej wiadomości. Od sklepu, w którym zakupiłem mamie prezent.

„Anulowanie zamówienia z powodu odmowy przyjęcia”. No bez jaj! Wkurzyłem się na maksa. Zapłaciłem za dostawę dokładnie na ten dzień i chciałem, żeby towar został dostarczony. Żadna filozofia. Dostałem informację, że dostawcy zmierzają w stronę domu mojej matki, więc dlaczego nagle nie dojechali tam, gdzie powinni? I jeszcze wpisali, że odmowa przyjęcia. Serio? Moja mama nie przyjęłaby prezentu ode mnie? Przecież to jakaś kpina!

Wybrałem numer infolinii sklepu, płacąc za zagraniczne połączenie jak za zboże, ale nadal chciałem zrobić mamie niespodziankę. Gdy tylko ktoś odebrał połączenie, wyskoczyłem z pretensjami.

– Żarty sobie stroicie? Jutro moja matka ma urodziny, kupiłem jej u was lodówkę, a wy nie możecie jej dostarczyć? Co teraz mam jej powiedzieć? Przepraszam, mamo, zapomniałem? Jedyny syn zapomniał o urodzinach matki? Nie! To wasz sklep nie potrafi zrealizować prostego zamówienia! To jakiś skandal! – piekliłem się.

Trzeba oddać konsultantowi, z którym rozmawiałem, że był odporny. Nawet na moment się nie zdenerwował, gdy wykrzykiwałem swoje żale. Bo w sumie wyrzuciłem z siebie dużo więcej niż tylko pretensję z powodu niedostarczonego zamówienia. Ulało mi się za te cofnięte urlopy, za to, że nie mogłem być przy mamie, gdy tego potrzebowała, nawet za przedwczesną śmierć taty.

Jak to odmówiła przyjęcia?

Konsultant spokojnym głosem poprosił mnie o chwilę cierpliwości, bo musi zadzwonić do kierownika logistyki, by wyjaśnić sytuację. Czekałem więc na drugiej linii, słuchając irytującej melodyjki, która chyba specjalnie została tak wybrana, żeby ludzie rezygnowali z czekania. Piszczące tony wbijały mi się w mózg, ale byłem tak wściekły, że nic nie mogło mnie zniechęcić. Wytrzymam, byle dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za skuchę z dostawą.

– Dziękuję za cierpliwość i przepraszam, że trwało to tak długo. Kierownik ustalał, co dokładnie się stało, z kierowcą, który dostarczał zamówienie. No i już wiemy… Adresat odmówił przyjęcia, dlatego paczka wróciła do magazynu. Czy to pan jest tym adresatem?

– Nie, moja mama, ale ona na pewno nie odmówiłaby przyjęcia lodówki!

– Proszę w takim razie skontaktować się z mamą i wyjaśnić to bezpośrednio z nią, bo dostawcy twierdzą, że zostali wygonieni sprzed posesji. Miotłą.

Zakończyłem połączenie ze sklepem, stwierdziwszy, że sytuacja jest patowa. Oni obstawali przy swoim, ja przy swoim. Postanowiłem zadzwonić do mamy. Przeproszę ją za to, że sklep nawalił, i prześlę pieniądze, żeby sama kupiła sobie to, czego potrzebuje, albo zamówię drugi raz, najwyżej dojedzie po urodzinach, trudno. To moja mama, przecież zrozumie. 

Nie dała mi dojść do słowa

– Ty wiesz, że chcieli mnie dziś okraść?! – powiedziała takim tonem, jakby się chwaliła.

– Co ty mówisz? Dzwoniłaś na policję?

– Na szczęście nic się nie stało, ale wyobraź sobie, jacy cwani i bezczelni są ci złodzieje. Przyjeżdżają pod dom, w biały dzień – trajkotała – i każą się wpuścić, bo przywieźli lodówkę. Chcą mojego podpisu, pewnie na wzór, i dowodu osobistego, żeby potwierdzić, że ja to ja.

– Mamo… – jęknąłem.

– Nie ze mną takie numery, Łukaszku! – oburzała się. – Niczego nie zamawiałam, więc co niby mieli mi dostarczyć? Jestem stara, ale nie głupia! Dowód by skopiowali, żeby potem brać na mnie kredyty. A podpis na co im, jak nie na wzór? I jeszcze do domu każą się wpuścić. Niedoczekanie! Ale ty się, synku, nie martw, komunę przeżyłam, to współczesnym złodziejom też się nie dam. Jak wzięłam miotłę, jak pogoniłam jednego z drugim, to zmykali, aż się kurzyło. Szkoda, że żadnego nie dosięgnęłam tą miotłą, gdy…

– Mamo! To ja zamówiłem dla ciebie lodówkę! – zawołałem, gdy nabierała oddechu, by coś jeszcze powiedzieć.

Zakryłem oczy dłonią, bo już wiedziałem, co się stało. Dlaczego dostałem wiadomość o anulowaniu zamówienia z powodu odmowy przyjęcia, i dlaczego konsultant wspomniał, że ktoś pogonił dostawców.

Na szczęście wszystko się wyjaśniło

– Co ty… synku… Ale jak to…?

Chcąc nie chcąc, musiałem mamie powiedzieć prawdę o prezencie-niespodziance, który dla niej szykowałem, a który nie wypalił. Widocznie mama wzięła sobie do serca ostrzeżenia, które policja kierowała do seniorów, by uważali na wszelkiego rodzaju „wnuczków”, „policjantów” i „kurierów”, którzy zjawiają się niezapraszani, udają miłych, a mogą pozbawić naiwnego staruszka oszczędności całego życia… albo i samego życia. Moja niespodzianka okazałą się zbyt dużą niespodzianką.

Ustaliłem z mamą, że więcej nie będę robił jej takich prezentów, bo choć niespodzianki są miłe, to do niektórych warto się przygotować.

– A nie pomyślałeś, synek, co ja ze starą lodówką zrobię? Ponoć mogą ją zabrać ci, co dowiozą nową, ale wcześniej trzeba tę starą dokładnie rozmrozić i osuszyć. A na to trzeba czasu…

No tak, o tym też nie pomyślałam. Zadzwoniłem do sklepu, przeprosiłem za swój wybuch, napisałem także przeprosiny dla dostawców, których mama wygoniła sprzed domu. Prezent dojechał dwa dni później, a skruszona mama, uprzedzona już wcześniej przeze mnie, poczęstowała dostawców kawałkiem urodzinowego tortu. Stwierdzili, że nie takie akcje już widzieli i żeby się nie przejmowała. Najważniejsze, że lodówka dotarła, uff… 

Czytaj także:
„Byłem potwornym mężem. Nie interesowałem się ani żoną, ani dziećmi. Nawet prezenty zamawiała dla nich moja sekretarka”
„Przed śmiercią mama wyznała, że jestem owocem zdrady. Przez 18 lat żyłem z myślą, że to ja zdradziłem własnego ojca”
„Sąsiadkę nazywali wariatką, bo była dziwna i stroniła od ludzi. Ale to ona uchroniła moją córkę przed niebezpieczeństwem”

Redakcja poleca

REKLAMA