„Chciałem utrzeć nosa zgryźliwej żonie i wyrwałem gorącą kochankę. Gdy zaciągnąłem zdobycz do łóżka, odezwało się sumienie”

Mężczyzna zdradził żonę fot. Adobe Stock, yanlev
„Tego dnia się nie pokłóciliśmy. Ewa popatrzyła na mnie tylko ze smutkiem, a potem położyła się w naszym łóżku. Nie wyrzucała mnie z sypialni, ale i tak spałem na kanapie. W mojej głowie to było coś na kształt gry o władzę. I ja musiałem ją wygrać!”.
/ 02.01.2023 11:15
Mężczyzna zdradził żonę fot. Adobe Stock, yanlev

– Mam cię dość, wiesz? I to nie od dzisiaj! Od dwudziestu lat mam cię, o, potąd! – krzyczała Ewa, moja małżonka.

– Tylko od dwudziestu? – wysiliłem się na sarkazm. – Ja mam cię dosyć od trzydziestu ośmiu!

Spojrzenie, jakim mnie obrzuciła, dobitnie dało mi do zrozumienia, że przegiąłem. Czym innym jest codzienna awantura, a czym innym uderzenie w ego partnerki. Zasugerowanie, że jestem niezadowolony z naszego małżeństwa od dnia ślubu, było grubym błędem, o czym boleśnie przekonałem się, kiedy po wyjściu z łazienki zastałem drzwi sypialni zamknięte na klucz. Szarpnąłem za klamkę.

– To jest moje łóżko i mam prawo w nim spać! – wrzasnąłem, choć wiedziałem, że to dziecinne. – Jak nie chcesz spać ze mną, sama możesz się wynieść z sypialni!

Chwilę później drzwi się otworzyły i moja żona z godnością przepłynęła obok mnie w koszuli nocnej. A potem zaczęła się ubierać… Nie wytrzymałem i zapytałem, dokąd się wybiera w środku nocy. Nie patrząc na mnie, odpowiedziała, że zamierza spać na kanapie. Tyle że nie tej w naszym domu, a w mieszkaniu swojej siostry.

– No pięknie! – sapnąłem, kiedy zamknęły się za nią drzwi. – Chociaż może to i lepiej! Przynajmniej się wyśpimy, Baronku.

Jeśli przerwa, to od wierności też

Kot jednak nie podzielał mojego samozadowolenia i ostentacyjnie przez całą noc spał na krześle, zamiast ze mną w łóżku. Rano jak ten uparty osioł nie zadzwoniłem do Ewy i nie poprosiłem jej, żeby wróciła do domu. Uznałem, że sama powinna do tego dojrzeć, i wmawiałem sobie, że nie zrobiłem przecież nic złego. Co więcej, przekonywałem sam siebie, że bez niej żyje mi się lepiej. Jadłem to, na co miałem ochotę, spałem do późna, oglądałem w telewizji, co chciałem. Kiedy więc wróciła, nie powitałem jej skruszony i stęskniony, tylko wyraziłem złośliwe zdziwienie, że już jej się znudziło u siostry.

– Rysiek, nie chcę tak dłużej żyć – odpowiedziała, ignorując zaczepkę w moim głosie. – Od dawna tak się kłócimy. Owszem, czasem jest dobrze, ale mam wrażenie, że ty się ze mną męczysz. Po co nam to? Może powinniśmy się rozstać? Albo chociaż odpocząć od siebie przez jakiś czas? Kinga jedzie za tydzień do Belgii, bo Ania rodzi córeczkę – miała na myśli swoją siostrzenicę. – Jej zięć ma ogromny dom, a Kinga nie zna języka, boi się tam jechać. Chce, żebym ja też pojechała, choćby na miesiąc.

– Pewnie, jedź! – wypaliłem, nim zdążyłem to przemyśleć. – I wiesz co? Skoro robimy sobie przerwę, to może tak po całości?

Sam nie wiem, dlaczego zacząłem ten temat, ale w swojej głupocie brnąłem dalej. Zacząłem mówić o tym, że może powinniśmy sprawdzić, czy z innymi osobami by się nam nie ułożyło lepiej, że przecież nie jesteśmy na siebie skazani do końca życia. Na koniec życzyłem jej z ironicznym uśmiechem, by znalazła sobie kogoś, z kim będzie szczęśliwsza niż ze mną.

Tego dnia się nie pokłóciliśmy. Ewa popatrzyła na mnie tylko ze smutkiem, a potem położyła się w naszym łóżku. Nie wyrzucała mnie z sypialni, ale i tak spałem na kanapie. W mojej głowie to było coś na kształt gry o władzę. I ja musiałem ją wygrać!

Przez ten ostatni tydzień w Polsce Ewa irytowała mnie jak nigdy wcześniej. Denerwowały mnie jej staniki porozwieszane na oparciach krzeseł, puder rozsypany w łazience, muzyka, której słuchała, i stosy kolorowych gazet z prawdziwymi historiami ludzi. Zacząłem też wtedy inaczej patrzeć na siebie w lustrze. Wciąż miałem niezłą sylwetkę dzięki codziennej jeździe na rowerze i pływaniu. Czas oszczędził moją twarz, która przez całe lata była „dziecinna”, a po pięćdziesiątce stała się raczej nobliwa. Wiedziałem to od różnych kobiet, często młodszych ode mnie, które nie ukrywały, że lubią moje towarzystwo. Właśnie z jedną z takich kobiet zamierzałem się spotkać, żeby sprawdzić, czy mój urok wciąż działa.

– Halo? Ilona? Cześć, mówi Rysiek – przedstawiłem się dawnej koleżance z pracy, która niemal otwarcie ze mną swego czasu flirtowała. – Kopę lat się nie słyszeliśmy! Miałabyś może czas na kawę ze mną?

Rany boskie, i taka kobieta mnie chce!

Ta Ilona to była „nie byle jaka sztuka”, jak mawiał mój ojciec. Zgrabna pięćdziesiątka, włosy zawsze ułożone, tak na pazia, czy jak to tam się mówi, oczy niebieskie, roześmiane, no i te nogi. Nogi Ilona miała niemal legendarne i szedłem o zakład, że niejedna dwudziestolatka zabiłaby za takie. Ilona podkreślała je spódniczkami nieco ponad kolano, chociaż i w spodniach wyglądała fantastycznie. Kiedy weszła do kawiarni, kilku mężczyzn w różnym wieku obrzuciło ją zainteresowanymi spojrzeniami. Nic dziwnego, bo wyglądała świetnie.

– A, dziękuję – odpowiedziała ze śmiechem na ten komplement. – Wiesz, kiedy mnie zwolnili, zajęłam się na poważnie fitnessem. Teraz prowadzę zajęcia zumby i pilatesu.

Musiałem przyznać, że mnie oczarowała. Piękna, zgrabna, pewna siebie, miała pasję i potrafiła rozmawiać o wszystkim. Nagle pojąłem, jak dobrze się stało, że Ewa wyjechała, i że ustaliliśmy, że w czasie tego miesięcznego rozstania możemy randkować  z innymi osobami. Oczywiście Ilona zapytała, co u mojej żony. Odparłem, że jesteśmy w separacji. Nie mogłem nie zauważyć błysku w jej oku, kiedy padły te słowa. Mimo to jednak nie dawała mi jednoznacznego przyzwolenia. Musiałem nieźle się nagimnastykować, żeby zaprosić ją na kolejną randkę.

– Dzisiaj nie mogę, mam trening – wymawiała się. – Jutro idę na wernisaż, moja przyjaciółka jest malarką. W sobotę? No może… dam ci znać.

To tylko nakręcało mnie jeszcze bardziej. Chciałem ją zdobyć. Każdego dnia myślałem tylko o niej i jak jej zaimponować. No, czasami nawiedzała mnie głupia myśl, że gdyby Ewa tu była, toby mi doradziła. Znała się na ludziach jak nikt; uwielbialiśmy rozmawiać o innych, komentować ich zachowania, śmiać się z ich przypadłości. Obserwacje Ewy zawsze mnie zadziwiały wnikliwością, a jej uwagi nieraz bawiły mnie do łez.

Zaprosiłem Ilonę do teatru, gdzie puszyłem się, że jestem w towarzystwie tak atrakcyjnej kobiety. Była romantyczna kolacja i kelner, który wyraźnie adorował moją towarzyszkę. Z każdą sekundą pożądałem jej coraz bardziej, a zainteresowanie innych mężczyzn tylko podsycało mój apetyt. Ona sama także flirtowała ze mną coraz śmielej.

Przez kolejny tydzień miałem niemal obsesję. Poszedłem do apteki po tabletki na potencję, chociaż przy Ewie nigdy ich nie potrzebowałem. Kiedy coś mi nie wychodziło, żona obracała to w żart i po prostu się przytulaliśmy. Ale przy Ilonie musiałem być przecież stuprocentowym macho. Ostrzygłem się i zgoliłem brodę, zadbałem o nową garderobę. Wszystko to robiłem dla Ilony, przy Ewie nie musiałem się tak starać o dobry wygląd. Mogłem chodzić po domu w kalesonach, zarośnięty i rozczochrany, a i tak czułem się swobodnie.

W końcu spełniło się moje marzenie. Ilona zaprosiła mnie na kolację do siebie. Podała do niej wino, a przy deserze zaczęła bawić się moją dłonią. Poczułem przypływ pożądania. Przenieśliśmy się na kanapę i pocałowałem ją. Odwzajemniła pocałunek. Jej usta były miękkie i smakowały winogronami. Mimo woli pomyślałem, że usta Ewy pachniały zawsze kremem Nivea, miała taką pomadkę, od zawsze kupowała tę samą. A często to ja jej ją kupowałem… Nie chciałem jednak myśleć o żonie. Byłem sam na sam z atrakcyjną kobietą, która wyraźnie mnie pragnęła. I czekał mnie wspaniały seks!

– Może przeniesiemy się do sypialni? – zaproponowała chrapliwym głosem Ilona i wzięła mnie za rękę.

Poszedłem za nią, podniecony i szczęśliwy, że na stare lata udało mi się poderwać taką niewiarygodną kobietę! Miałem ochotę otworzyć okno i wykrzyczeć całemu światu, że jeszcze jestem prawdziwym mężczyzną! Byłem z siebie dumny, tylko… Tylko że, cholera, nie miałem komu się tym pochwalić.

Wybacz, żadnego seksu nie będzie

Kiedy Ilona usiadła na łóżku i odchyliła ramiączko sukienki, nagle zrozumiałem coś, co dotąd tylko kołatało mi się gdzieś w głowie. I w jednej sekundzie zrozumiałem, że nie będzie żadnego seksu.

– Jesteś przepiękna… i taka seksowna… – szepnąłem, poprawiając jej to ramiączko. – Ale wiesz co? Jedyną rzeczą, o której teraz myślę jest to, że najchętniej pochwaliłbym się tobą mojej żonie. Poważnie. Zawsze rozmawiamy o ludziach… o kobietach też… Chciałbym z nią omówić naszą znajomość. Wiem, że to koszmarnie idiotyczne, ale po prostu tego właśnie bym teraz chciał.

Może powinna była dać mi w pysk, jednak nie zrobiła tego. Sięgnęła tylko po sweter i powiedziała:

– Fajnie, że twoja żona jest twoją najlepszą przyjaciółką. Mój mąż był kimś takim dla mnie. Kiedy pozwoliłam mu odejść, nigdy nie spotkałam nikogo, z kim rozmawiałoby mi się tak jak z nim… Wiesz co? Powinieneś już iść do domu i zadzwonić do niej.

Zrobiłem tak, jak mi radziła.

– Ewa, kiedy wracasz? – zapytałem, kiedy żona odebrała.

– To zależy od ciebie – usłyszałem.

– Naprawdę? No to wkładam buty i jadę na lotnisko!

Wróciła kilka dni później. Na początku było trochę niezręcznie, głównie przez tę głupotę z umawianiem się z innymi, ale w końcu ona przełamała lody.

– Wiesz, sąsiad Ani zaprosił mnie raz na spacer po okolicy – wyznała. – Włoch, przystojny taki, w naszym wieku, ale wiesz co? Zachowywał się jak mały chłopiec! Ciągle mówił o mamie i pytał, czy potrafię dobrze gotować. To kultura dużych dzieci, mówię ci. Włosi nigdy tak naprawdę nie przecinają pępowiny. A zięć Kingi, Belg z kolei, o, ten to dopiero interesujący egzemplarz…

Nie wiem, kiedy zleciały nam trzy godziny. Ona opowiadała mi zabawne scenki z życia na obczyźnie, ja komentowałem jej spostrzeżenia. Śmialiśmy się jak za każdym razem, kiedy nie bez dozy złośliwości zwyczajnie obgadywaliśmy bliźnich. Jeszcze nie powiedziałem jej o Ilonie, ale zrobię to. Wiem, że Ewa najpierw będzie się czuła urażona, jednak w końcu zacznie mnie wypytywać i wtedy będę mógł jej wszystko opowiedzieć.

Jasne, dalej się kłócimy, lecz teraz to nie ma takiego znaczenia. Ważne jest to, że po tych sprzeczkach kładziemy się do tego samego łóżka i czuję obok siebie ciepło jej ciała. I że rano znowu zaczynamy rozmawiać, żartować, a po południu siadam obok niej w rozciągniętych spodniach dresowych, drapię się po szczeciniastej brodzie i udaję, że chcę zabić kota zapachem moich stóp. A ona się z tego śmieje, chociaż przecież to zupełnie idiotyczny dowcip.

Ostatnio doszedłem do wniosku, że kłótnie to nie jest coś, co zabija związki. Tym czymś jest coś zupełnie odwrotnego: cisza. To, kiedy ludzie tak bardzo nie mają sobie nic do powiedzenia, że już nawet się nie kłócą.  

Czytaj także:
„Zdradziłam chłopaka z przystojnym 50-latkiem. Okazało się, że jest ojcem mojego ukochanego. Obydwoje milczymy, jeszcze”
„Siostra zdradziła mnie, pozbawiła spadku po rodzicach i paskudnie okłamała. Wykreśliłam ją ze swojego życia”
„Zdradziła go z własnym bratem i zaszła w ciążę, a potem chciała wrobić w ojcostwo, żeby płacił na dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA