„Chciałem służyć w sanatorium, bo przyświecał mi jeden cel. Nawinąć jakiejś babci makaron na uszy i zgarnąć spadek”

pracownik sanatorium fot. iStock by Getty Images, Vittorio Gravino
„Nikomu nie zamierzałem o tym mówić. Miałem prowadzić w sanatorium zajęcia fitness i pomyślałem, że będzie to świetną okazją do zawrócenia w głowie bogatym paniom”.
/ 26.09.2024 20:30
pracownik sanatorium fot. iStock by Getty Images, Vittorio Gravino

Nigdy nie miałem dużo pieniędzy. Samodzielne utrzymanie się w dużym mieście naprawdę sporo kosztuje, więc nie miałem kasy na przyjemności. Musiałem bardzo zaciskać pasa, a na rodziców liczyć nie mogłem. Nie byli zamożni i żyli ze swoich skromnych emerytur.

Nie miałbym nawet sumienia prosić ich o żadne pieniądze – było mi głupio, że nie jestem w stanie ich wspomóc. Zawsze pragnęli mojego dobra, ale w kwestiach finansowych nie radzili sobie najlepiej.

Znajomi nabijali się ze mnie

Obiecywałem, że ze mną będzie inaczej, a tymczasem poszedłem w ich ślady. Musiałem godzić dzienne studia z pracą, co było nie lada wyzwaniem. Kiedy otrzymałem propozycję sezonowej pracy w sanatorium, nie zastanawiałem się zbyt długo. Znajomi nabijali się, że będę zabawiał starsze panie.

– No co ty, stary, sanatorium? – kumple nie dowierzali, że zdecydowałem się w wakacje pracować w sanatorium. – A co z wyjazdem nad morze?

– Pojedziecie beze mnie, trudno – odparłem.

Czy było mi szkoda? Pewnie, że tak. Zazdrościłem im, że w pełni korzystali z uroków studenckiego życia, ale ja nie mogłem sobie na to pozwolić.

– Będziesz zabawiał staruszki – mieli niezły ubaw. – Uważaj, bo jeszcze jakaś gorąca sztuka ci się trafi.

Nie było przyjemnie tego wysłuchiwać, ale nie mieli zielonego pojęcia o moich prawdziwych zamiarach.

Nikomu nie zamierzałem o tym mówić. Miałem prowadzić w sanatorium zajęcia fitness i pomyślałem, że będzie to świetną okazją do zawrócenia w głowie bogatym paniom. Nie miałbym nic przeciwko, aby zostać utrzymankiem którejś z nich i być może otrzymać pokaźny spadek.

Miałem znajomego, który dorabiał jako facet do towarzystwa. Stać go było na drogie zegarki, fajne ciuchy i chodzenie do modnych restauracji. Jego rodzice nie wiedzieli, czym syn się zajmuje – byli zachwyceni, że tak świetnie wiedzie mu się w stolicy. Nie ukrywam, że to właśnie nim się zainspirowałem.

W momencie, gdy pojawiła się propozycja podjęcia pracy w sanatorium, nie zastanawiałem się ani sekundy. W mojej głowie powstał odpowiedni plan i zamierzałem go zrealizować. Mam świadomość tego, jakie wrażenie robię na kobietach. Fitness to moja pasja, więc mogę się poszczycić świetnie wyrzeźbioną sylwetką. Niby dlaczego miałbym tego nie wykorzystać? Skoro inni mogą, to ja też. Poza tym byłem strasznie zdeterminowany, żeby wreszcie odmienić swój los i zacząć funkcjonować na wysokim poziomie.

Otrzymałem kilka propozycji

Niestety, współczesny rynek pracy nie jest łaskawy dla studentów. Wynagrodzenie jest kiepskie, a pracodawcom wydaje się, że wyświadczają młodym ludziom wielką przysługę, bo łaskawie ich zatrudniają. Nie wspominam już o czymś takim, jak bezpłatne staże… Nie miałem najmniejszego zamiaru zadowalać się dłużej ochłapami. Uznałem, że bogata staruszka rozwiąże moje problemy.

Pracę w sanatorium załatwił mi brat kolegi ze studiów. Jadąc tam, właściwie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Szybko się jednak przekonałem, że opowieściach o sanatoriach nie ma cienia przesady. To fakt, że takie miejsca są w głównej mierze odwiedzane przez osoby mające kłopoty ze zdrowiem, ale spora część kuracjuszy po prostu się nudzi i chce odpocząć od codziennego życia czy zabawić się.

Już po pierwszych zajęciach, jakie poprowadziłem z grupką pań 60 plus, otrzymałem kilka propozycji.

– Panie Tomku, a co by pan powiedział na indywidualne treningi? – kokietowała mnie jedna z uczestniczek.

– Z tego, co się orientuję, nie jest to możliwe – chichotałem.

– Przecież nikt się nie dowie – co z tego, że była panią po sześćdziesiątce, skoro była zadbana, uśmiechnięta, czarująca i w niezłej formie.

Usłyszałem mnóstwo komplementów na temat mojego ciała – te kobiety w ogóle nie wstydziły. Nie ukrywam, że bardzo mi się to spodobało – moje rówieśniczki nie miały tyle odwagi i nie potrafiły na głos powiedzieć, czego tak naprawdę chcą. Może dlatego niespecjalnie mnie pociągały.

Dostałem pstryczka w nos

Pozwalałem moim podopiecznym na sprośne teksty, niby przypadkowe dotykanie mojego ciała, zapraszanie mnie na kawę czy spacery. Niektóre z nich wyraźnie dawały do zrozumienia, że liczą na coś więcej. Po zaledwie kilku dniach miałem kieszenie wypchane banknotami o wysokich nominałach – panie chętnie płaciły za mą atencję, chociaż wcale ich o to nie prosiłem. Same dawały mi te pieniądze, a ja nie widziałem powodu, żeby im odmawiać. Intuicyjnie wyczuwałem, na co mogę sobie wobec nich pozwolić.

Koleżanki z pracy patrzyły na mnie z dezaprobatą i kręciły głowami, widząc te scenki.

– Zobaczysz, karma wróci do ciebie. – upominały mnie.

Nie sądziłem, że robię coś złego, umawiając się ze starszymi paniami. Co więcej, w oko wpadła mi Alina, która miała chrapkę na mnie, a przy tym była przy kasie. Do tej pory nie przypuszczałem, ile wigoru drzemie w starszych kobietach – dawałem się im uwieść, a one oferowały mi pieniądze, więc brałem.

Sanatoryjna przygoda dobiegła niestety końca i trzeba było wrócić do Warszawy. Parokrotnie dzwoniłem do Aliny, ale nie odbierała telefonu. Zrozumiałem, że chciała jedynie się zabawić, aczkolwiek nie miałem z tym problemu. Któregoś dnia zaskoczyła mnie – otrzymałem od niej przelew opiewający na pokaźną kwotę. W tytule napisała: „w podziękowaniu za usługi”. Wcale jej o to nie prosiłem. Napisałem wiadomość, lecz nie odpowiedziała. Cóż, nasza znajomość zakończyła się, ale przynajmniej miałem sporo kasy.

Mniej więcej pół roku później zakochałem się w pięknej dziewczynie, którą poznałem na imprezie u kolegi. Kompletnie straciłem dla niej głowę i rozpieszczałem ją, jak mogłem. Stać było mnie na kosztowne upominki. Nic dziwnego, że oszczędności szybko się rozpłynęły, a kiedy nie pozostało po nich śladu, Marta się ulotniła.

Byłem przekonany, że odwzajemnia moje uczucia, a jej chodziło wyłącznie o kasę. Strasznie to przeżyłem. Znowu znalazłem się punkcie wyjścia, a w głowie pobrzmiewały mi słowa o wracającej karmie.

Tomasz, 23 lata

Czytaj także:
„Pojechałam do sanatorium, bo tak zalecił mi lekarz. W zaleceniach było o aktywności fizycznej, więc zdradziłam męża”
„Tajemniczy przystojniak skradł moje serce w jesiennej scenerii. Skrywał jednak mroczny sekret”
„We wrześniu ja przycinałam rośliny, a mąż ciął domowy budżet. Okazało się, że miał swój tajemniczy powód”

Redakcja poleca

REKLAMA