„Chciałem się zabawić, a Sandra była chętna, nie wyganiałem jej z łóżka. Teraz panienka chce mnie wrobić w dzieciaka"

Mężczyzna, który będzie ojcem fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Sandra już na pierwszej randce zaprosiła mnie do siebie. Chyba faktycznie długo nikogo nie miała, bo od razu zaciągnęła mnie do sypialni i eksploatowała bez opamiętania. Dziewczyna od początku wiedziała, że chciałem się tylko zabawić, a teraz chce mnie wrobić w bachora".
/ 23.08.2021 11:52
Mężczyzna, który będzie ojcem fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Nigdy nie traktowałem Sandry poważnie. Zabawiliśmy się kilka razy – i na tym koniec. Niestety, ona nie chce przyjąć tego do wiadomości. Najpierw bombardowała mnie telefonami, a teraz to już poszła na całość – oświadczyła, że jest ze mną w ciąży. 

Poznaliśmy się przez Internet. Przegadaliśmy kilka wieczorów no i umówiliśmy się w realu, w znanym klubie. Niedawno zakończyłem znajomość z pewną dziewczyną, więc byłem wolny jak ptak i troszkę już wyposzczony. A ona pisała, że tęskni za towarzystwem mężczyzny, bo od ponad roku jest sama.

Na zdjęciu wyglądała całkiem nieźle, nie miałem nic ciekawszego do roboty, więc nie zastanawiając się długo, postanowiłem ją poratować… Nie nastawiałem się na jakąś wielką miłość czy na stały związek. Ot, po prostu chciałem się zabawić…

Było tak, jak zwykle na podobnych spotkaniach

Postawiłem jej drinka, potem drugiego i trzeciego. Trochę potańczyliśmy, trochę pogadaliśmy, trochę się poprzytulaliśmy. Nie sądziłem jednak, że już pierwszego wieczoru pójdziemy do łóżka. Myślałem, że będę musiał zaliczyć jeszcze przynajmniej jedną randkę. Ale spotkała mnie niespodzianka. Gdzieś po dwóch godzinach Sandra szepnęła mi do ucha, że zrobiło się nudno i czas zmienić lokal. Myślałem, że przeniesiemy się do innego klubu, ale ona miała konkretniejsze plany.

– Jedziemy do mnie czy to ciebie? – zapytała bez ogródek, gdy wyszliśmy na zewnątrz.

– Do ciebie – odparłem bez zastanowienia.

Nie lubię zapraszać nieznajomych panienek do domu. Mam tam trochę cennych rzeczy, a cholera wie, na kogo się trafi… Jeszcze się człowiek po upojnej nocy obudzi w pustym mieszkaniu. Poza tym po co od razu ujawniać adres? Zakocha się taka i będzie warować później pod drzwiami jak pies. A tak – można zniknąć w tłumie…

– W porządku, wołaj taksówkę – uśmiechnęła się do mnie zalotnie.

Pół godziny później zdzierała ze mnie ciuchy w całkiem przyjemnym apartamenciku na strzeżonym osiedlu na obrzeżach miasta. O tym, że mieszkanko jest niczego sobie, przekonałem się o świcie, bo wcześniej nie miałem szans go obejrzeć.

Sandra chyba faktycznie długo nikogo nie miała, bo od razu zaciągnęła mnie do sypialni i eksploatowała bez opamiętania. Nawet gumki nie zdążyłem wyjąć z portfela i założyć… Było tak ostro, że pewnym momencie już myślałem, że nie wyrobię. Na szczęście obaj zebraliśmy się w sobie i stanęliśmy na wysokości zadania…

– Odezwiesz się wkrótce? – zapytała, gdy już zbierałem się do wyjścia.

– Jasne, ale za kilka dni, bo tak mnie wymęczyłaś, że muszę się zregenerować – odparłem, zapisując w komórce jej numer.

– Dobra, tylko nie zapomnij! Nie lubię, jak facet wystawia mnie do wiatru – pogroziła mi żartobliwie palcem.

Nękała mnie telefonami, potem przyszła pod blok

Zadzwoniłem. Znowu nie miałem nic ciekawego do roboty, a dziewczyna była chętna. To dlaczego miałem nie skorzystać? Faktycznie, ucieszyła się z mojego telefonu jak diabli. Nie umówiliśmy się na mieście, tylko od razu pojechałem do niej z butelką wina. Już nie pamiętam, czy wypiliśmy chociaż po jednym kieliszku. Raczej nie. Chyba od razu wylądowaliśmy w łóżku. Tym razem byłem przytomniejszy i chciałem założyć gumkę, ale mnie powstrzymała.

– Zostaw to. Nie lubię opakowań – skrzywiła się, chwytając mnie za rękę.

– Dobra, też wolę bez, ale nie chcę żadnych problemów – postawiłem sprawę jasno.

– Nie bój się. Chora na nic nie jestem, a w ciążę też nie zajdę. Zabezpieczam się. Możesz iść na całość – uspokoiła mnie.

Odetchnąłem z ulgą, bo w trakcie poprzedniego spotkania trochę mnie poniosło, ale skoro było zielone światło…

Spotkaliśmy się tak jeszcze ze dwa, może trzy razy. Ale potem postanowiłem skończyć tę znajomość. Nie dlatego, że nie było mi z nią dobrze. W łóżku sprawowała się całkiem nieźle. Ale poza seksem nic mnie z nią nie łączyło. Nie lubię takich łatwych panienek. Wolę kobiety, które trzymają mężczyzn na dystans, a nie od razu idą na całość. Facet jest przecież zdobywcą, lubi zapolować. Jak szybko dopadnie króliczka, to rozgląda się za inną samicą.

A właśnie wtedy w mojej firmie pojawiła się nowa koleżanka Kasia. Na jej widok wprost dech mi zaparło. W tamtym momencie Sandra przeszła do historii. Nie miałem żadnych wyrzutów sumienia, bo niby dlaczego?

Przecież niczego jej nie obiecywałem

Zabawiliśmy się kilka razy i tyle. Byłem pewny, że ona też podchodzi w ten sposób do naszej znajomości. Okazało się jednak, że nie…

Pierwszy telefon odebrałem po tygodniu od naszego ostatniego spotkania. Sandra była milutka. Mówiła, że bardzo tęskni i musi się ze mną jak najszybciej zobaczyć.

– Może wpadniesz dziś wieczorem? Specjalnie dla ciebie kupiłam nową seksowną bieliznę. Spodoba ci się. Jest czarna, z mnóstwem koronek – kusiła.

Może inny facet by się podniecił, ale ja nie. Spłynęło to po mnie jak po kaczce.

Głupio mi było jednak powiedzieć wprost, że nie zamierzam jej oglądać w tej bieliźnie ani w niczym innym, więc bąknąłem, że mam mnóstwo pracy i odezwę się, kiedy tylko znajdę wolną chwilę.

– Na pewno? – dopytywała się.

– Na pewno, na pewno – rzuciłem na odczepnego, chociaż wcale nie zamierzałem dotrzymać słowa.  

Milczała dwa dni. I znowu zadzwoniła.

– Dlaczego mnie unikasz? Przecież wiesz, jak za tobą tęsknię – zaczęła jęczeć.

– Bo ciągle jestem zajęty. I będę jeszcze bardzo, bardzo długo, może do końca życia. Jasne? – rozłączyłem się.

Dlaczego ona nie chce wreszcie zrozumieć, że to już koniec naszej znajomości? Dałem jej przecież wyraźny sygnał. Nic z tego. Bombardowała mnie telefonami i w dzień, i w nocy. Nie odbierałem, więc zaczęła wysyłać SMS-y. Pisała w nich, że zakochała się we mnie do szaleństwa, że jesteśmy dla siebie stworzeni, że nie potrafi o mnie zapomnieć i takie tam żałosne bzdury. Po dwóch tygodniach miałem dość.

Zacząłem się nawet zastanawiać nad zmianą numeru. I wtedy telefony umilkły. Minął dzień, drugi, trzeci, a Sandra nie dzwoniła, nie przysyłała żadnych SMS-ów. Cieszyłem się, że mam ją z głowy. Niestety, radość okazała się przedwczesna.

Niech sobie nie myśli, że znalazła naiwnego

To było tydzień temu. Wracałem do domu po pracy w świetnym humorze, bo wreszcie udało mi się namówić Kasię na spotkanie. Właśnie miałem wejść do bloku, gdy jak spod ziemi wyrosła przede mną Sandra. Byłem w szoku, bo przecież nie podawałem jej adresu. Nawet nie przyznałem się, gdzie pracuję.

– Jak mnie tu znalazłaś? Przeszukiwałaś mój portfel? – spojrzałem na nią groźnie.

– To teraz nieważne! – machnęła ręką.

– Musimy porozmawiać…

– O rany, a ta znowu swoje… – przewróciłem zniecierpliwiony oczami.

– To naprawdę poważna sprawa. Może zaprosisz mnie na górę? Głupio tak stać przed blokiem…– ciągnęła niezrażona.

– Nigdzie nie będę cię zapraszać, bo nie mamy o czym rozmawiać. Nic do ciebie nie czuję, nie chcę cię więcej oglądać. Najlepiej o mnie zapomnij – nie oszczędzałem jej.

– Gdybym nawet chciała, to nie mogę. Ze względu na dziecko – odparła.

– Jakie dziecko?

– Twoje! jestem w ciąży. Z tobą! – oświadczyła i na dowód wyjęła z torebki test, na którym widniały dwie kreski.

Zdębiałem. Przez chwilę nie mogłem wydusić słowa. Ale gdy już doszedłem do siebie, wpadłem w szał. Nie bacząc na sąsiadów, krzyczałem, że nie dam się wrobić w bachora, że jak szuka frajera, to nie ten adres, że sama dała mi zielone światło… A w ogóle to nie wierzę, że jest w ciąży.

– Test to możesz sobie w dupę wsadzić. Pewnie kupiłaś w internecie za cztery dychy i myślisz, że mnie nabierzesz. Spadaj stąd, bo po policję zadzwonię i zgłoszę, że mnie nękasz. Za to się teraz siedzi! – wrzasnąłem.

A potem odwróciłem się na pięcie i wbiegłem do bloku. Sandra nawet nie próbowała mnie gonić. Postała trochę przed domem i sobie poszła. Kilka minut później dostałem SMS-a. Napisała mi, że rozumie moje zaskoczenie i dlatego wybacza mi ten wybuch i daje czas na przemyślenia. Ale ma nadzieję, że jak sobie wszystko poukładam w głowie, oswoję się z tą wiadomością, to zachowam się przyzwoicie i odpowiedzialnie.

Nie wiem, co Sandra przez to rozumie, bo na razie jeszcze się do mnie nie odezwała. Może rzeczywiście ściemniała z tą ciążą… Przestraszyła się moich gróźb i postanowiła  się odczepić? Tak byłoby najlepiej. Ale jeżeli rzeczywiście spodziewa się dziecka i myśli, że się z nią ożenię, grubo się myli. Nie ma takiej siły, która by mnie do tego zmusiła.

Prędzej mieszkanie sprzedam i wyjadę za granicę. Przecież nie będę sobie układał życia z puszczalską! O jej dziecku też nie chcę słyszeć. 

Czytaj także:
„Alina nigdy nie chciała wziąć ślubu. Nie wiedziałem, że już jeden miała. Po latach odkryłem prawdę o dziecku”
„Oskarżyłam syna o kradzież. Przestałam mu ufać i przez lata traktowałam jak złodzieja. Odnalazłam zegarek w szufladzie"
„Mama nazywała księdza Rafała darem od niebios. Ten drań to zwykły oszust w sutannie, który okradał schorowane staruszki"

Redakcja poleca

REKLAMA