„Mama nazywała księdza Rafała darem od niebios. Ten drań to zwykły oszust w sutannie, który okradał schorowane staruszki"

Mężczyzna podszywający się pod księdza fot. Adobe Stock, Daniel Jędzura
„Coś mi mówiło, że to, co powiedział ten facet, to jest „trzecia prawda księdza Tischnera”, czyli… gówno prawda! Wiedziałam, że kłamie gdy zobaczyłam „księdza" z jakaś kobietą i dziećmi. Od razu poszłam na policję. Aresztowania fałszywego księdza dokonano jeszcze tego samego wieczoru".
/ 17.08.2021 10:56
Mężczyzna podszywający się pod księdza fot. Adobe Stock, Daniel Jędzura

Moja mama ma ponad osiemdziesiąt lat, wiara i modlitwa pełnią w jej życiu ważną rolę. Wydało mi się więc naturalne, że takim zaufaniem obdarzyła duchownego.

Ksiądz Rafał był miłym kapłanem, na pierwszy rzut oka oddanym Bogu i ludziom. Szczególnie tym najbardziej potrzebującym, starym i schorowanym, którzy nie mieli już siły, aby pójść do kościoła. Odwiedzał ich regularnie, niosąc słowo boże i pociechę.

Starsi ludzie go uwielbiali, do tego grona należała również moja mama. Osiemdziesięcioletnia i cierpiąca na rozmaite schorzenia od dwóch lat w ogóle nie wychodziła już z domu. Ojca Rafała nazywała darem niebios. Nigdy nie zapytałam jej, skąd się u niej wziął pierwszy raz, bo niby po co? Ważne, że był, rozmawiał z nią i dotrzymywał jej towarzystwa, samą swoją obecnością niosąc pocieszenie.

Na co dzień miałam dla niej, niestety, mało czasu

Wiedziałam, jak bardzo moja mama potrzebuje takiej zwyczajnej rozmowy, obecności drugiego człowieka. Sama miałam mnóstwo pracy, bo byłam czynna zawodowo, ponadto pomagałam córce w opiece nad dziećmi. Rzadko więc była okazja do odwiedzin mamy…

Czasami, kiedy zastałam u niej księdza Rafała, zamieniałam z nim kilka słów. I chociaż nigdy nie rozmawialiśmy dłużej, to przecież rozpoznałabym go bez kłopotu na ulicy. Dlatego gdy go zobaczyłam tamtego dnia, nie miałam żadnej wątpliwości, że to on. Wprawdzie nie miał na sobie sutanny, ale przecież do mamy także zazwyczaj przychodził „po cywilnemu”, jedynie z koloratką wsuniętą pod kołnierzyk czarnej koszuli.

– Nie wszyscy lubią księży, a ja dużo jeżdżę po mieście autobusami. Już raz miałem kłopoty, zostałem pobity przez jakichś skinów. W sutannie nie miałem im nawet jak uciec, bo krępowała mi ruchy – wyjaśnił mi kiedyś, dlaczego jej nie wkłada, nawet niepytany. 

Cywilne ubranie mi więc nie przeszkadzało. Dziwne było to, że… jest z jakąś młodą kobietą i dwójką dzieci! Gdybym nie wiedziała, że jest księdzem, to wzięłabym ich wszystkich za zwyczajną, przeciętną rodzinę na zakupach.

Czytałam sporo artykułów na temat zakłamania kościoła katolickiego, ale żeby tak… Przecież nikt nikomu nie każe iść do seminarium i przyjmować święcenia. Skoro więc ktoś się na to już decyduje, to powinien przestrzegać narzuconych przez Kościół reguł.

Ta historia trzymała się kupy, ale mnie coś tknęło

Poczułam, jak wstępuje we mnie diabeł. Ruszyłam za szczęśliwą rodzinką księdza, a kiedy ich mijałam, rzekłam do ojca Rafała:

– Pochwalony Jezus Chrystus!

– Na wieki…. wieków… – odparł odruchowo, chociaż w połowie się zaciął.

– A to co? Zakupy, proszę księdza? – zapytałam ze złośliwym uśmiechem.

I nie czekając nawet na to, co odpowie, ruszyłam z kopyta do przodu. Nie przyszło mi do głowy, że może za mną pobiec. A zrobił to!

– Przepraszam, ale pani mnie z kimś pomyliła – zaczął tłumaczyć. – Najpewniej z moim bratem, Rafałem. Chociaż jestem o dwa lata starszy od niego, to podobno jesteśmy do siebie podobni jak bliźniaki. Ja mam na imię Andrzej!

– Aha! W takim razie przepraszam – bąknęłam strasznie zmieszana.

– Nic nie szkodzi, to się często zdarza… – uśmiechnął się mężczyzna.

Jego historyjka brzmiała wiarygodnie. Dlaczego więc w nią nie uwierzyłam?

Coś mi mówiło, że to, co powiedział ten facet, to jest „trzecia prawda księdza Tischnera”, czyli… gówno prawda! Założyłam, że skoro ksiądz Rafał przychodzi do mojej mamy, to musi być z którejś z okolicznych parafii. Ale w żadnej nigdy nie słyszeli o takim duszpasterzu, a jeden ze starszych księży wyjawił, że w ogóle nie spotkał się w naszym mieście z jego nazwiskiem!

To jeszcze bardziej wzmogło moje podejrzenia. Nie wiedziałam, czy ksiądz rozpoznał mnie i skojarzył z mamą. W takim wypadku istniało niebezpieczeństwo, że już więcej się u niej nie pojawi.

Miałam szczęście – przyszedł

Widziałam go, jak wchodzi do bloku, bo akurat przyjechałam z zakupami. Zaczekałam w aucie, aż ojciec Rafał wyjdzie. A potem ruszyłam za nim. Krążył przez całe popołudnie po rozmaitych domach, ja byłam niczym jego cień. Aż w końcu zniknął w jednym z bloków i już nie wyszedł!

Upewniwszy się, że prowadzą do niego tylko jedne drzwi, odłożyłam śledzenie na późnej. Musiałam poznać dokładny adres fałszywego księdza, czyli numer mieszkania. Na szczęście następnego dnia zauważyłam jedno z jego dzieci.

Natychmiast poszłam na policję! Funkcjonariusze byli zdumieni tym, co im opowiedziałam. Pokazano mi od razu portret pamięciowy jakiegoś księdza i ze zdziwieniem odkryłam, że to właśnie ksiądz Rafał!

– Ojej, a więc już go rozpracowaliście – przeżyłam lekki zawód.

– Niezupełnie – usłyszałam. – Portret mamy z sąsiedniego województwa, gdzie do niedawna działał. A teraz, jak widać, przeniósł się na nasz teren!

A więc po prostu czuła się bardzo samotna…

Aresztowania fałszywego księdza dokonano jeszcze tego samego wieczoru. I postawiono mu szereg zarzutów. Okazało się bowiem, że ojciec Rafał wcale nie był takim altruistą, jak można było sądzić. Jego rodzina całkiem nieźle żyła z dobrowolnych datków „na kościół” od starszych pań, które odwiedzał.

Bo trzeba oddać mu sprawiedliwość – nie trudnił się kradzieżą ani rozbojem. Niestety to, co robił, to też nie był legalny proceder, tylko wyłudzenie. Schorowane staruszki na utrzymanie jego rodziny nie dałyby przecież ani złotówki! Ale na kościół… O, na ten cel gotowe były wysupłać ostatni grosz.

I tak ojciec Rafał trafił za kratki… Moja mama była w szoku, że tak ją potrafił podejść i oszukać. Lecz po chwili nagle stwierdziła z nostalgią:

– Wiesz, chętnie zapłaciłabym mu znowu za chwilę jego towarzystwa!

– Mamo, co ty mówisz? – zszokowało mnie jej wyznanie.

– Mówię to, co czuję. Świetnie mi się z tym mężczyzną  rozmawiało.

Wtedy zrozumiałam, jak bardzo  musi być samotna! I obiecałam sobie wpadać do niej częściej i zmobilizować do tego dzieci. Aby moja ukochana mama już nigdy nie czuła się opuszczona i nie musiała gościć u siebie oszustów.

Czytaj także:
„Mąż mnie zdradził i zarządził rozwód. A ja nie chciałam się rozstawać, chciałam wybaczyć i odbudować nasz związek"
„Moja dziewczyna była chorobliwie zazdrosna, ta wariatka powinna się leczyć. Śledziła mnie, wyzywała moje koleżanki"
„Mój chłopak ma problem z agresją, a ja jestem w ciąży. Kocham go, ale boję się, że kiedyś zrobi krzywdę dziecku"

Redakcja poleca

REKLAMA