„Chciałem odwdzięczyć się przyjacielowi za pomoc i przypadkiem podłożyłem mu świnię. W oczach ludzi stał się złodziejem”

mężczyzna, który zdradził przyjaciela fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„Kilka chwil później, idąc do kuchni z zamówieniami od nowych gości, usłyszałem z końca sali, tam gdzie siedział Wiesiek, jakieś wrzaski. Starsza pani, stała tuż przy drzwiach, trzymając Wieśka za ramię, drugą ręką machając w moim kierunku. Zalała mnie fala gorąca, nie wiedziałem, co robić!”.
/ 13.08.2022 14:30
mężczyzna, który zdradził przyjaciela fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Kiedy byłem bardzo młody, lubiłem cwaniakować. I pewnie lubiłbym do dziś, gdybym pewnego dnia nie dostał porządnej nauczki. Nie powiem, od tamtego czasu sposób myślenia mocno mi się zmienił.

Studiowałem na uniwersytecie, ale w domu nie przelewało się, więc tak jak wielu moich kumpli, musiałem się sam utrzymać. I nawet nieźle mi szło. Pracowałem jako kelner w knajpce na Starówce. Klienci, głównie zagraniczni turyści i zakochane pary, nie skąpili napiwków – można było wyżyć.

Ale na drugim roku zawaliłem ważny egzamin i gdyby nie pomoc kumpla, który pożyczył mi swoje notatki, pewnie bym go nie zaliczył nawet podczas drugiego podejścia.

Przyznam, uratował mi życie tą przysługą

– Słuchaj stary, wielkie dzięki, nie wiem, jak ci się zrewanżuję – powiedziałem, oddając mu notatki.

– Nie ma sprawy, postawisz obiad i będziemy kwita – odparł Wiesiek, który finansowo radził sobie gorzej.

Pomyślałem sobie wtedy, że to się dobrze składa, bo zaproszę go do mojej knajpki, uraczę obiadkiem i nic ta wdzięczność nie będzie mnie kosztować. W pracy miałem bowiem prawo do jednego darmowego posiłku podczas zmiany. A że trzymaliśmy miedzy sobą sztamę, kuchnia z kelnerami, więc było to niezłe jedzonko.

Zaprosiłem więc Wieśka do mojej knajpki, i ugościłem całkiem porządnym zestawem z dwóch dań, i jeszcze deserem. Kumpel należał do tych, co lubią zjeść, więc obsługując innych gości, z zadowoleniem obserwowałem, jak zmiata kolejne talerze. Co prawda, gdy przyniosłem mu wielki puchar lodów, spytał z niepokojem, czy to nie będzie jednak za dużo mnie kosztowało, ja jednak machnąłem tylko ręką.

– O to niech cię głowa nie boli – odparłem szybko, bo wzywali mnie następni klienci. – Jestem ci to winien.

Podając mu kawę, przeprosiłem, że nie usiądę z nim ani na chwilę, bo do knajpki weszła spora grupa Anglików i z góry wiedziałem, że przyjęcie zamówienia od nich trochę potrwa.

– Jak skończysz, to po prostu wyjdź – wiedziałem, że spieszy się do kina. – Sam widzisz, jaki młyn się tu robi.

– Spoko – skinął głową Wiesiek.

– I dzięki za to żarełko, pycha…

Odwróciłem się, i zdębiałem

Kilka chwil później, idąc do kuchni z zamówieniami od nowych gości, usłyszałem z końca sali, tam gdzie siedział Wiesiek, jakieś wrzaski.

Starsza pani, nasza codzienna bywalczyni, która przychodziła tu popołudniami na cappuccino i kremówkę, stała tuż przy drzwiach, trzymając Wieśka za ramię, drugą ręką machając w moim kierunku. Twarz miała zaczerwienioną, okulary zsunęły się jej na nos, a kumpel patrzył na mnie wyraźnie wystraszony. Usiłował się wyswobodzić, ale kobieta trzymała go mocno.

– Panie Jureczku, złapałam go, chciał wyjść, uciec panu – wykrzykiwała staruszka. – A przecież nie zapłacił za ten obiad, sama widziałam.

Podbiegłem do nich szybko. Sytuacja zrobiła się naprawdę nieprzyjemna. W sali umilkły rozmowy, wszyscy przypatrywali się mojemu koledze.

– Pani da spokój, ten pan uregulował rachunek – zacząłem wyjaśniać, ale ona natychmiast mi przerwała.

– Nie zapłacił, obserwowałam go bacznie, bo jadł tak łapczywie, jakby od tygodnia niczego w ustach nie miał – krzyknęła z oburzeniem.

Od tamtego czasu staram się nie kombinować

No i tu staruszka przegięła. Wiesiek się wkurzył, szarpnął się mocniej, wyrwał ramię z jej uścisku, patrząc na mnie z wściekłością. Co gorsza, właśnie wtedy podszedł do nas szef, który akurat przyjechał do kafejki.

– Co się tu dzieje? – spytał.

No i się wydało, że kumpel zjadł mój ciepły darmowy posiłek, który jednak trochę się różnił od wyobrażeń szefa. Nie dość, że musiałem dopłacić za drugie danie, lody i przystawki, to jeszcze wstyd mi się przed kumplem zrobiło.

– No nie, jak tak ma wyglądać twój rewanż za moje notatki, to wielkie dzięki – powiedział mi kumpel. – Żeby złodzieja ze mnie zrobić i to publicznie, w knajpie – od jego trzaśnięcia drzwiami zadzwoniło szkło w barze.

Od tamtego czasu staram się nie kombinować. To nie zawsze się opłaca. Z Wieśka był równy gość, pomógł mi bardzo, a ja nawaliłem. A z drugiej strony, kto by się spodziewał, że taka miła, starsza pani zachowa się jak jakiś detektyw…

Czytaj także:
„Nic dziwnego, że nawet po 60-tce się podobam. Jestem bardzo atrakcyjną kobietą i uwielbiam, gdy mężczyźni na mnie patrzą”
„Kiedy mama na starość została sama, poczułam się winna. Zaczęłam sterować jej życiem, żeby nie mieć wyrzutów sumienia”
„Dogryzałam zięciowi, że moje dziecko zasługuje na kogoś lepszego. Gdy córka zachorowała, udowodnił, jak bardzo się myliłam”

Redakcja poleca

REKLAMA