„Chciałbym się ustatkować, ale mam na głowie utrzymanie brata, który nie garnie się do pracy”

Leniwy mężczyzna fot. Adobe Stock, satura_
Choć byłem wściekły, nie potrafiłem wyrzucić go za drzwi, odmówić jedzenia. Może gdyby rozrabiał, upijał się, brał narkotyki, wykradał mi pieniądze... Może wtedy byłoby mi łatwiej.
/ 14.05.2021 12:51
Leniwy mężczyzna fot. Adobe Stock, satura_

Jeszcze niedawno Patryk przynajmniej się starał, obiecywał, że poszuka pracy. Teraz nawet się nie wysila, tylko siedzi w domu.

Fakt, nie byłem szczęśliwy, gdy przed laty rodzice powiedzieli mi, że będę miał brata. Przez pierwszych siedem lat życia to ja byłem ich oczkiem w głowie. A potem pojawił się Patryk i idylla się skończyła. To on był na pierwszym miejscu, to jego rozpieszczali, spełniali wszystkie jego zachcianki

. „Ustąp Patrykowi”, „Nie kłóć się z Patrykiem”, „Pobaw się z Patrykiem”, „Przypilnuj Patryka” – słyszałem w kółko. Początkowo potwornie mnie to bolało i denerwowało, ale z czasem pogodziłem się ze swoim losem. Ba, im byłem starszy, tym większą czułem za brata odpowiedzialność. Pomagałem mu, wyciągałem z kłopotów, kryłem, gdy coś zbroił. Kiedy nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, przejąłem nad nim opiekę.

Jeszcze wtedy studiowałem, ale poszedłem do pracy, żebyśmy mogli w miarę normalnie żyć. Było mi ciężko, ale nie narzekałem. Byłem przekonany, że gdy brat dorośnie, zdobędzie zawód, to się usamodzielni, pójdzie na swoje. Nie, nie chciałem się go pozbyć, ale taka jest kolej rzeczy.

Gdy chłopiec zmienia się w mężczyznę, to bierze swój los we własne ręce. Umówiliśmy się nawet, że wezmę wtedy kredyt i dam mu pieniądze za połowę mieszkania, które odziedziczyliśmy po rodzicach.

Niestety, mijają kolejne lata, a Patryk ciągle siedzi mi na głowie.

Dziś trudno o pracę marzeń, znajdź jakąkolwiek

Na początku wydawało się, że wszystko potoczy się tak, jak powinno, i to szybciej, niż się spodziewałem. Patryk skończył technikum samochodowe i zabrał się za poszukiwanie pracy. Proponowałem, by tak jak ja skończył studia, mówiłem, że jakoś sobie poradzimy, ale kategorycznie odmówił. Stwierdził, że nie ma ochoty na dalszą naukę, że chce zarabiać.

– Na stacjach serwisowych ciągle brakuje ludzi. Będę mógł przebierać w ofertach, stawiać warunki. Zobaczysz, najdalej za pół roku będę na swoim – mówił z entuzjazmem. Niestety, rzeczywistość szybko ten entuzjazm stłumiła. Był co prawda na kilku rozmowach kwalifikacyjnych, ale z każdej wracał wściekły.

– Nie będę tyrał od świtu do nocy za jakieś marne grosze! Mowy nie ma! Co oni sobie myślą?! Że jakiegoś frajera znaleźli?! – denerwował się po ostanim spotkaniu.

– To może spróbuj w hurtowniach albo sklepach motoryzacyjnych. Tam też potrzebują ludzi z fachową wiedzą – zaproponowałem.

– Szkoda czasu. Kumple mówią, że tam płacą jeszcze mniej – machnął ręką ze zniechęceniem.

– To co zamierzasz teraz zrobić?

Nie wiem. Na razie muszę odetchnąć, uspokoić się. Dopiero wtedy zabiorę się za myślenie – odparł.

Nie protestowałem. Tłumaczyłem sobie, że Patryk ma prawo być zawiedziony i zniechęcony, że potrzebuje więcej czasu, by znaleźć odpowiednie zajęcie. Nadal więc go utrzymywałem, dawałam pieniądze na drobne wydatki. I miałem nadzieję, że lada dzień przyjdzie do domu i powie, że pracuje. Ale mijały kolejne miesiące i nic takiego się nie działo.

Brat całymi dniami siedział w domu, przed komputerem, a wieczorem wychodził gdzieś z kolegami. Zarejestrował się, co prawda, w urzędzie pracy, ale chyba tylko po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne. Miałem wrażenie, że w ogóle przestał szukać zatrudnienia. Nie ukrywam, coraz bardziej mnie to wkurzało. Jego koledzy albo studiowali, albo zarabiali i dokładali się do domowych rachunków, a on ciągle był na moim garnuszku. Nie to, żebym mu żałował.

Już wtedy pracowałem na pełnym etacie, miałem niezłą pensję. Ale ile można utrzymywać dorosłego chłopa? Poza tym coraz poważniej myślałem o założeniu własnej rodziny. Od trzech lat spotykałem się z Anką i czułem, że to ta jedyna. Jak tu jednak planować ślub, wspólne życie z ukochaną pod jednym dachem z bratem, który na dodatek jest na moim garnuszku?

Żeby chociaż pił albo miał podejrzanych znajomych… Co kilka dni pytałem więc Patryka, czy już znalazł pracę albo czy przynajmniej ma coś na oku. Opędzał się ode mnie jak od natrętnej muchy

. – O czym ty w ogóle mówisz? Jakiej pracy? Przecież wiesz, że zamiast lepiej, jest z tym coraz gorzej. A za darmo zasuwać nie będę! Nie jestem idiotą! – odpowiadał.

– Wiem, że nie jesteś i dlatego powinieneś wiedzieć, że nie od razu zostaje się dyrektorem z gigantyczną pensją. Od czegoś trzeba zacząć – próbowałam mu tłumaczyć. Ale nawet mnie nie słuchał. Zniecierpliwiony wznosił oczy do góry i wychodził do drugiego pokoju. W końcu straciłem cierpliwość.

– Dość tego dobrego! Nie będę cię dłużej utrzymywać! Albo zaczniesz zarabiać, albo fora ze dwora! – zagroziłem któregoś dnia.

Łudziłem się, że może to wstrząśnie moim bratem. Nic z tego. 

- Przypominam ci, że połowa mieszkania jest moja. Mam prawo tu być – nadąsał się.

– Masz, ale pod warunkiem że będziesz się dokładał do rachunków! Dziś wszystko kosztuje.

– Dołożę się, dołożę. Jutro przejrzę oferty pracy. Tylko błagam, nie marudź już, bo mi zaraz łeb pęknie od tego twojego gadania – westchnął.

Oczywiście nie dotrzymał słowa. Ja swojego też nie

Choć byłem wściekły, nie potrafiłem wyrzucić go za drzwi, odmówić jedzenia. Może gdyby rozrabiał, upijał się, brał narkotyki, wykradał mi pieniądze, wynosił rzeczy na sprzedaż albo zadawał się z jakimś podejrzanym towarzystwem… Może wtedy byłoby mi łatwiej. Ale on zachowywał się grzecznie i spokojnie. Ba, nawet pomagał w domu. Sprzątał, robił pranie… Nie miałem sumienia zostawić go bez środków do życia.

Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Patryk ciągle siedzi w domu. I nawet już nie obiecuje, że poszuka pracy. Mam wrażenie, że na niczym mu nie zależy, nic go nie obchodzi. Na wszelkie moje groźby i prośby reaguje wzruszeniem ramion. „Rób, co chcesz” – słyszę. 

Czuję się coraz bardziej bezradny i zmęczony tą całą sytuacją. Chciałbym znaleźć jakieś wyjście, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Anka radzi, żebym jeszcze raz postawił bratu ultimatum. A jak znowu je zlekceważy, sprzedał mieszkanie, dał mu połowę pieniędzy i zapomniał o jego istnieniu. Do czasu, aż zmądrzeje. Łatwo powiedzieć… Przecież jest moim młodszym bratem. Czuję się za niego odpowiedzialny.

Czytaj także:
Moja córka zakochała się w... narzeczonym własnej ciotki
Mój syn zerwał z dziewczyną, bo zakochał się w nauczycielce
Moja mama i teściowa zajmowały się wnukiem. I ciągle przy nim kłóciły

Redakcja poleca

REKLAMA