Postanowienie to jedno, a wytrwanie w nim to już zupełnie inna sprawa. Zwłaszcza gdy wokół czyha tyle pokus – i znikąd pomocy...
Zawsze byłam łasuchem
Mogłabym codziennie od rana do wieczora objadać się słodyczami. Nie znałam lepszego sposobu na smutek i złość niż tabliczka rozpływającej się ustach czekolady, najlepiej z bakaliami…
Ciągle pozwalałam sobie na ,,małe przyjemności” – pralinki, ciasteczka, karmelki. Sięgałam po coś słodkiego, żeby sprawić sobie nagrodę i żeby pocieszyć się po jakimś niepowodzeniu.
Rano jadłam batonika ,,na dobry humor”, a wieczorem, oglądając film, otwierałam paczkę chrupek lub ciasteczek.
Oczywiście te ,,słodkie przyjemności” miały swoje gorzkie konsekwencje. Moje biodra zaokrąglały się coraz bardziej. Coraz częściej zamiast modnych bluzeczek musiałam wybierać tuniki, ukrywające niedoskonałości figury. Zdawałam sobie też sprawę, że taka dieta prędzej czy później odbije się na moim zdrowiu. W końcu podjęłam stanowczą decyzję – przestaję jeść słodycze! I to nie od nowego roku, nie od poniedziałku, tylko od dziś!
Przyjaciele są po to, by człowieka wspierać
Nawet nie przypuszczałam, jak trudno będzie sprostać temu postanowieniu i oprzeć się pokusom, których tyle jest wokół. Zaczęłam je dostrzegać, gdy tylko podjęłam decyzję.
W telewizyjnych reklamach szczuplutkie modelki zajadały się batonikami; w filmach faceci karmili swoje panie truskawkami z bitą śmietaną; gazety pełne były przepisów na apetyczne ciasta. Trudno mi było na to wszystko spokojnie patrzeć, ale oczywiście nie zamierzałam się łatwo poddawać!
Natychmiast zadzwoniłam do przyjaciółki, żeby opowiedzieć jej o moim postanowieniu.
– Super! Bardzo się cieszę! – powiedziała Marta. – Będę cię wspierać. Od razu ci poradzę, żebyś nie chodziła do naszej ulubionej kawiarni – ostrzegła mnie.
– Dlaczego? – jęknęłam.
– Mają tam teraz nowe, pyszne ciasto, torcik orzechowy. Ciemny biszkopt, orzechowa masa, czekoladowa polewa – Marta rozpływała się w zachwytach.
To nie były słowa wsparcia, wręcz przeciwnie…
Nie mogłam już dłużej słuchać szczebiotania Marty! Nabrałam ochoty, by jak najszybciej pobiec do kawiarni i spróbować tych frykasów…
Kiedy Marta się w końcu pożegnała, odetchnęłam z ulgą.
Wiedziałam, że najtrudniej będzie mi przetrwać pierwsze dni ,,odwyku”: trzeba się czymś zająć, żeby nie myśleć o słodkościach.
Zaczęłam więc robić porządki i faktycznie – mocno mnie to zaabsorbowało. Całą uwagę skupiałam na ścieraniu kurzu, układaniu w szafach i myciu podłóg. Nagle zadzwonił telefon.
– Hej! – usłyszałam w słuchawce głos Moniki. – Właśnie rozmawiałam z Martą. Podobno nie jesz słodyczy?
Mogłam się spodziewać, że Marta natychmiast podzieli się tą informacją ze znajomymi. Okazało się, że moje postanowienie wywołało dużą sensację i każdy chciał mnie wesprzeć.
– Ale musi ci być ciężko, nie? – paplała Monika.
Zagryzłam wargi i milczałam.
– A teraz jeszcze zbliżają się urodziny Emilki – nie dawała za wygraną Monika. – Ona zawsze piecze takie pyszne ciasto! Pamiętasz ten sernik z owocami, który zrobiła w zeszłym roku? Rozpływał się w ustach!
Bardzo irytowała mnie ta rozmowa… Czy przyjaciółka rzeczywiście chciała mi pomóc?
Jej słowa tylko przypominały mi o tym, o czym nie chciałam myśleć. Byłam taka zła, że najchętniej sięgnęłabym po czekoladę! Powstrzymałam się jednak.
Modliłam się w duchu, żeby już nikt więcej nie dzwonił. Niestety, ledwo odłożyłam słuchawkę, telefon znów zadźwięczał!
Tym razem dzwoniła Emilka.
– Bardzo ci ciężko nie jeść słodyczy? – zapytała.
Nie powiem już nic nikomu! To udręka
– Wiesz, właściwie dopiero zaczęłam – westchnęłam ciężko.
Zastanawiałam się, czy już całe miasto wie o moim postanowieniu…
– Ja bym tak chyba nie potrafiła – stwierdziła z zazdrością Emilka. – Za bardzo mnie kuszą te wszystkie pyszności. Właśnie piekę sernik… – kiedy to usłyszałam, niemal rzuciłam słuchawką.
Tego już za wiele.
Rozmowy z dziewczynami zmęczyły mnie bardziej niż robienie porządków!
Poszłam do kuchni, żeby nalać sobie szklankę wody. Tam natknęłam się na moją siostrę.
– Hej – uśmiechnęła się do mnie. – Czemu jesteś taka przybita? – spytała, a ja nawet nie miałam siły jej odpowiedzieć.
– Siostra, uśmiech! – zakomenderowała. – Mam coś, co na pewno pomoże ci na smutki – powiedziała, podsuwając mi pod nos ledwo napoczęte pudełko nadziewanych czekoladek.
Byłam taka wściekła, że... sięgnęłam po jedną i złamałam moje postanowienie! Trudno, dziś uległam pokusie. Ale obiecałam sobie, że od następnego dnia nie wezmę słodyczy do ust. Tylko że tym razem już nikomu nie zdradzę mojego postanowienia!
Czytaj także:
„Już jako kilkulatka chciałam uciec z domu. Brat wmawiał mi, że jestem za głupia i za brzydka, żeby zostać w rodzinie”
„Koledzy mojego faceta śmieją się, że jestem gruba i brzydka. On, zamiast mnie bronić, każe to olewać”
„Od dziecka byłam gruba. Nikt nie chciał się ze mną bawić, jakby nadwaga była zakaźną chorobą...”