„Koledzy mojego faceta śmieją się, że jestem gruba i brzydka. On, zamiast mnie bronić, każe to olewać”

Kobieta z nadwagą fot. Adobe Stock
„Mam 19 lat i zawsze byłam pewna siebie, pomimo nadprogramowych kilogramów. Wojtek twierdzi, że kocha mnie taką jaka jestem, ale mam wrażenie że nas związek zaraz się rozpadnie. Wszystko przez jego znajomych”.
/ 03.03.2021 09:51
Kobieta z nadwagą fot. Adobe Stock

Moje koleżanki umawiały się na randki, a ja zawsze byłam zadeklarowaną singielką. Nie przejmowałam się, że nie mam z kim obejrzeć serialu w sobotę wieczorem czy iść na pizzę. Od dziecka miałam mnóstwo znajomych, z którymi mogłam spędzać czas, a co do faceta... Zawsze wychodziłam z założenia, że jakiś prędzej czy później się znajdzie, a prawdziwa miłość na pewno gdzieś na mnie czeka.

No i przyszła. Może właśnie dlatego, że jej na siłę nie szukałam. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Cóż, nie jesteśmy parą jak z okładki. On może tak, ale ja...

Wojtka poznałam pół roku temu na imprezie u koleżanki. Nie sądziłam, że zwróci na mnie uwagę, dlatego zupełnie go olewałam - kręciły się koło niego różne dziewczyny, o których figurze mogłam tylko pomarzyć. Zdecydowanie nigdy nie należałam do najszczuplejszych, 80 kg przy 160 cm wzrostu raczej nie jest wymarzoną wagą

Czy mi się podobał? No jasne. Raczej żadna kobieta nie przeszłaby obok niego obojętnie. A tymczasem okazało się, że wpadłam mu w oko właśnie ja - całkiem przeciętna grubaska.

Z początku myślałam, że to jakiś żart. Nie wierzyłam, że chce mój numer telefonu. Gdy na drugi dzień zaproponował spotkanie, nadal byłam niepewna. Tak naprawdę uwierzyłam w jego szczere intencje dopiero po kilku spotkaniach. I straciłam dla niego głowę.

- Za kilka miesięcy oboje planujemy przeprowadzkę do Warszawy, Wojtek nawet wspomina coś na temat tego, byśmy razem zamieszkali. Może jestem naiwna, ale naprawdę wierzę w to, że mnie kocha, chociaż jakiś czas temu koleżanki sugerowały mi, że to może być tylko zwykły zakład i gra pozorów.

Cóż, nie jesteśmy parą jak z okładki. On może tak, ale ja...

Prawie nigdy się nie kłócimy. A gdy już do tego dochodzi, zawsze powód jest jeden - znajomi Wojtka.

Pierwsza kłótnia nastąpiła na imprezie, na którą Wojtek zabrał mnie, żeby przedstawić swoim kolegom. Niby było miło, ale czułam z ich strony taką cichą pogardę. W pewnym momencie nawet doszedł do mnie za głośny szept chłopaków: „Przecież ona jest od niego 5 razy większa! Myślicie, że go nie zgniecie w łóżku?”.

Olałam to, ale gdy podczas całej imprezy usłyszałam jeszcze parę komentarzy w stylu „niezły wieloryb”, popłakałam się w łazience i chciałam iść do domu. Wojtek nie. Uważał, że wyolbrzymiam.

Kolejna kłótnia była z tego samego powodu. Wojtek przy mnie napisał na Messengerze do chłopaków, proponując wspólne wyjście na piwo. Kątem oka zobaczyłam, że jeden odpisał:  „A wieloryb pójdzie z nami?”. Odpowiedź Wojtka była jeszcze gorsza, bo tylko potwierdził, nawet nie wziął mnie w obronę. Gdy miałam do niego pretensje, stwierdził że nie powinnam podglądać jego wiadomości i lepiej, żebym nauczyła się szanować jego prywatność.

- Następna kłótnia - z powodu Kuby. Kiedy byliśmy paczką znajomych na pizzy, zasugerował żartem, że ja może powinnam zamówić sałatkę. Wojtek tego nie skomentował, widziałam że też ma ochotę śmiać się ze wszystkimi. Potem znowu się kłóciliśmy.

Przykładów znalazłoby się jeszcze kilka. Oprócz problemów z kolegami Wojtka, naprawdę świetnie nam się układa. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, zastanawiam się jednak, czy jego znajomi w końcu nie namówią go do zerwania...?

Czytaj więcej listów od naszych czytelniczek:
„Straciłam pracę przez epidemię, a wy płaczecie, bo nie możecie iść na kawę. Wstyd mi za was”
„Nigdy nie oszczędzałam tyle co teraz, nawet nie wiem na co mam wydawać pieniądze”
„500+ powinno zostać podniesione. Rząd myśli, że 500 złotych wystarczy na utrzymanie dziecka?”

Przez zdalną edukację muszę wstawać o 4. A mam 2 dzieci i to dopiero w podstawówce”

Tagi: hejt

Redakcja poleca

REKLAMA