Długo czekałam, aż syn znajdzie sobie w końcu żonę. Chciałam, żeby była to osoba, która pomogłaby mi w gospodarstwie, ale czekałam też na wnuki. Marzyłam również o tym, żeby syn był szczęśliwy. Uznałam, że wszystko trwa za długo, więc postanowiłam mu to zadanie ułatwić.
Był zraniony
Jędrek spotykał się z różnymi dziewczynami. Czasem próbował stworzyć z nimi związek, lecz zawsze coś było nie tak. To on zawsze odpuszczał, tylko po to, by niedługo potem zainteresować się kolejną dziewczyną. Aż stuknęła mu trzydziestka. Właśnie wtedy rzekomo spotkał swoją drugą połówkę. Młoda i piękna dziewczyna z sąsiedniej wsi, która skradła serce mojego Jędrka.
Z mężem obserwowaliśmy sytuację, pełni nadziei, że tym razem może coś z tego w końcu wyjść. No i zaczęli się razem pokazywać na weselach, a nawet w kościele. Jednak potem dziewczyna wyjechała na praktyki zawodowe do miasta i straciła zainteresowanie wizją życia na wsi. Po upływie roku stało się jasne, że ten związek nie ma przyszłości. Mój syn po raz pierwszy został porzucony. Zamknął się w sobie. Stał się opryskliwy i nieznośny, co wpłynęło na atmosferę w naszym domu...
Chciałam mu pomóc
Zauważyłam podczas jednego z rodzinnych spotkań, że Jędrek z zainteresowaniem obserwuje jedną z panienek, która przyjechała z naszą kuzynką. Była to dziewiętnastoletnia dziewczyna, która moim i męża zdaniem była naprawdę urocza. Zaczęłam marzyć o tym, aby to została tą jedyną dla syna.
Zdecydowałam się zatem nieco temu szczęściu pomóc. Jako że były wakacje, zapytałam jej rodziców, czy Ola mogłaby mi pomóc w produkcji serów, bo właśnie wpadło mi większe zamówienie. Ja miałabym wsparcie, a ona dodatkowy zarobek, co dla młodej osoby z raczej niebogatej rodziny byłoby fajną szansą.
Mój chytry plan wypalił – dziewczyna na miesiąc przeniosła się do naszego domu. Przez cały dzień od świtu do zmierzchu pracowaliśmy, a potem wspólnie siedzieliśmy na werandzie, tworząc w głowach wizję idealnej rodziny. Młodzi zaczęli szybko poznawać się nawzajem, a niedługo zbliżyli się do siebie. Jędrek emanował radością, stał się łagodniejszy, a na jego twarzy malowało się w końcu szczęście.
Nagłe pojawienie się Oli w naszym życiu było tak samo gwałtowne, jak i jej odejście. Ta miła dziewczyna, pełna energii, podobnie jak kiedyś nasz Jędrek, zawładnęła nim i nami, a potem zniknęła. Zabawiła się całą naszą trójką, Jest przecież nowoczesną kobietą, która nie będzie doić krów ani siedzieć w domu z dziećmi Jędrka...
Syn się zmienił
To była już jego druga porażka i tym razem całkowicie się załamał. Co gorsza, stało się to przez nas i na nasze życzenie. Świadomie czy nie, Jędrek zaczął w końcu mnie obwiniać za to, że dał się złapać na piękne słówka młodej kusicielki. Tak jakby było mu wstyd, że pozwolił się zmanipulować.
Jędrek zaczął olewać swoją pracę, warczał na nas albo uparcie milczał. Coraz częściej też wychodził z domu. Ludzie we wsi zaczęli plotkować, że dobry materiał na gospodarza się marnuje, że będzie mu coraz trudniej znaleźć kobietę, że jest już starym kawalerem. A ja dodatkowo bałam się, że Jędrek już nie obdarzy zaufaniem żadnej kobiety.
Nie rozumiałam go
Ale któregoś dnia syn przyprowadził do domu skromną dziewczynę, którą przedstawił jako swoją narzeczoną. Nie słuchał nas, nie pytał o zdanie – szybko zaczął organizować ślub.
– Coś mu odbiło – mówił mąż.
– Jędrek jest już dorosły, ma prawo robić to, co uważa za słuszne – tłumaczyłam.
– Ale przecież on chce tę dziewczynę wcisnąć do naszego domu... i naszego życia!
To był głównie mój problem. No bo przecież żona Jędrka mogła nagle stać się gospodynią w moim domu... Widziałam w niej rywalkę. Traktowałam ją z niechęcią, a z Jędrkiem zaczęłam się często kłócić. Ale on był uparty.
„Czy tak powinna wyglądać moja wymarzona synowa?” – zastanawiałam się. Dawniej marzyłam o tym, że będę uczyć synową pracy w gospodarstwie, przekazywać jej swoje doświadczenia, z przyjemnością opiekować się wnukami. Teraz na nią warczałam lub omijałam ją szerokim łukiem. I pewnie nadal bym ją tak traktowała, gdybym nie zauważyła w odpowiednim momencie, jak odnosi się do niej Jędrek.
Nie podobało mi się, jak traktuje żonę
Wkrótce stało się jasne, że mój syn po serii niepowodzeń ożenił się z dziewczyną uległą, podporządkowaną kompletnie i posłuszną jego decyzjom, i zaczął – jestem przekonana, że wcale nie umyślnie – wyładowywać na niej swoje frustracje. Nie tylko nie wspierał jej i nie pomagał ciężkich chwilach, ale wręcz sprawiał, że czuła się gorzej.
Wtedy zaczęłam obserwować Zosię bardziej uważnie. Była cicha, skromna, starannie wypełniała powierzone jej obowiązki – absolutnie nie zasługiwała na tę surowość, jaką od nas dostawała. Przypomniało mi się, że i ja kiedyś zostałam przyjęta do domu swoich teściów. Różnica polegała na tym, że ja miałam dobrego męża.
Zaczęłam coraz bardziej czuć wobec niej empatię, ale i poczucie winy. To, co działo się teraz, mogło przecież być mrocznym następstwem intrygi z Olą. Mój syn, zawsze dumny i pewny siebie, który nigdy nie chciał podlegać niczyjej, a w szczególności matczynej kontroli, bez żadnych oporów zaakceptował scenariusz, który ja napisałam, i zakochał się w dziewczynie, którą ja mu podstawiłam. Miała prawo być wściekły, ale jego żona nie była niczemu winna.
Prawda była taka, że kiedy Ola go rzuciła, ucierpiała jego męska godność. Szybko znalazł sobie więc inną, karząc ją w ten sposób za upokorzenia, których doznał ze strony innych kobiet. Gdy sobie to uświadomiłam, zaczęłam pomagać Zosi i bronić jej przed Jędrkiem. W końcu się polubiłyśmy. A Zosia to naprawdę dobre dziecko i w żaden sposób nie jest winna temu, że jej mąż nie darzy jej gorącymi uczuciami.
Wiele się jeszcze wydarzyło
Potem wydarzyły się dwie rzeczy, które sporo zmieniły. Po pierwsze, na świecie pojawiło się dziecko. Jędrek doskonale odnalazł się w roli tatusia, szczególnie że jest to chłopiec. Do tego doszły do nas niepokojące wieści o Oli. Z miasta, do którego tak szybko się wyniosła, wróciła z dzieckiem, ale bez jego ojca. Nie była już taka ładna, a co więcej, zdarzało jej się upić.
Niedawno natomiast byłam świadkiem dziwnego zdarzenia, które na początku wzbudziło we mnie niepokój. Ola przyjechała na jakąś rodzinną imprezę i uznała widać, że spróbuje znów uwieść Jędrka. A on był cały czas skupiony na niej, słuchał jej i rozmawiał z nią. Zauważyłam strach w oczach Zosi. Ja też nie czułam się zbyt pewnie. Ale potem Ola podeszła i do mnie, mówiąc, że zrobiła źle i że tego żałuje.
– Ja również popełniłam błąd i też żałuję – odparłam.
Gdybym tylko była w stanie przewidzieć, jak wiele konsekwencji może wywołać niewinna intryga matki, która chciała tylko przyspieszyć naturalny bieg zdarzeń...
Na nasze szczęście, wyboru ostatecznie dokonał sam Jędrek. Objął Zosię jednym ramieniem, drugą ręką podniósł synka i wspólnie wyszli z imprezy.
Czytaj także: „Mój syn to chodzący kataklizm. Od dziecka przejawiał skłonności do agresji, a teraz sama się go boję” „Sąsiadka posądziła mojego męża, że urządza melinę. Okazało się jednak, że jej ma o wiele więcej za uszami niż mój”
„Jadłam i płakałam. Myślałam, że moim problemem są kompleksy. Tak naprawdę walczyłam ze swoimi emocjami”