„Chciałam uchronić córkę przed złem, więc odgrodziłam ją od świata i zamykałam w domu. Przeze mnie wyrosła na ofiarę losu”

dziewczynka wyśmiewana w szkole fot. Adobe Stock, pololia
Lata mijały, Asia rosła, a my nie mieliśmy z nią praktycznie żadnych kłopotów. Była bardzo grzeczną dziewczynką. Wszyscy chwalili ją za dobre zachowanie. Najpierw w przedszkolu, potem w szkole. Uczyła się świetnie i dla wszystkich była miła, nigdy żadnej skargi na nią nie usłyszałam.
/ 10.02.2022 08:48
dziewczynka wyśmiewana w szkole fot. Adobe Stock, pololia

Zawsze była taka cichutka i grzeczna, taka delikatna. Dlatego robiłam wszystko, aby odgrodzić ją od złego, niebezpiecznego świata. No i, jak się okazało, osiągnęłam odwrotny efekt.

Pamiętam, że kiedy patrzyłam w szpitalu na buzię swojej dopiero co narodzonej córeczki, ze wzruszeniem myślałam o tym, jak bardzo ją kocham. Obiecywałam sobie ze wszystkich sił chronić ten cud przed złem tego świata.

– Jest taka spokojna – dziwił się mój mąż. – Inne dzieci drą się wniebogłosy, a nasza Asia prawie wcale nie płacze.

– Cieszcie się z tego! – zaśmiała się wtedy mama. – Jak teraz jest grzeczna, to i później będzie.

Miała rację. Lata mijały, Asia rosła, a my nie mieliśmy z nią praktycznie żadnych kłopotów. Była bardzo grzeczną dziewczynką. Wszyscy chwalili ją za dobre zachowanie. Najpierw w przedszkolu, potem w szkole. Uczyła się świetnie i dla wszystkich była miła, nigdy żadnej skargi na nią nie usłyszałam.

– Pani córka to złote dziecko – mawiała nasza sąsiadka. – Zawsze „dzień dobry” powie, pogada chwilkę. A ostatnio zakupy pomogła mi wnieść na piętro.

Byłam z niej naprawdę dumna. Widziałam, jakie problemy ze swoim potomstwem mają moje przyjaciółki. Współczułam im, lecz w duchu cieszyłam się, że Asia tak różni się od innych dzieci, które potrafiły na środku ulicy wykrzyczeć rodzicom w twarz, że ich nienawidzą. Zresztą uważałam, że to moja zasługa, bo dobrze ją wychowałam.

– Jak w szkole, kochanie? – pytałam, gdy wracała po lekcjach do domu.

– Dobrze, mamusiu – uśmiechała się do mnie i zaczynała opowiadać.

Mówiła o ocenach, sprawdzianach, zadaniach domowych. Często rozmawiałyśmy też na temat historii, która była wielką pasją Asi. Nigdy natomiast nie wspomniała o żadnych koleżankach. Kazimierz dziwił się temu trochę.

– Zauważyłaś, że Asia nigdzie nie wychodzi? Tylko siedzi nad książkami.

– I bardzo dobrze – odparłam. – Wolałbyś, żeby szwendała się po ulicy?

Nie puszczałam jej na plac zabaw

To nie tak, że zabraniałam jej wychodzić. To znaczy kiedyś, jak była młodsza, rzeczywiście tak było, ale bałam się o nią. Jeszcze wpadłaby pod samochód albo porwałby ją jakiś zboczeniec. Mama mówiła, że mogłabym chociaż wypuścić małą na plac zbaw przed domem. Że niby wszystko z okna bym widziała. Ale co by mi to pomogło? Gdyby ktoś chciał zrobić jej krzywdę, nawet nie zdążyłabym zareagować. A ona była taka niewinna i łatwowierna. Myślała, że wszyscy ludzie są dobrzy…

Jednak teraz, gdy córka miała już prawie 13 lat, byłabym nawet zadowolona, gdyby spotkała się od czasu do czasu z jakąś koleżanką. Ale ona nie chciała. Wolała siedzieć w domu i studiować książki.

Pewnego dnia zachowanie Asi po powrocie ze szkoły wydało mi się dziwne. Rzuciła tylko krótkie „cześć”, po czym szybko zniknęła w swoim pokoju. Nigdy dotąd tak się nie robiła. Zawsze rozmawiałyśmy i wysłuchiwałam szczegółowej relacji z tego, co było na lekcjach. Zaniepokojona delikatnie zapukałam do drzwi.

– Kochanie, wszystko w porządku? – spytałam, wsuwając głowę do pokoju.

– Tak, mamo – odparła, lecz jej głos zabrzmiał nienaturalnie, jakby powstrzymywała się od płaczu.

Weszłam do niej, a ona natychmiast odwróciła głowę w drugą stronę.

– Córciu, spójrz na mnie – poprosiłam i Asia niechętnie spełniła moją prośbę.

Doznałam szoku, gdy zobaczyłam jej twarz. Miała zaczerwienione, napuchnięte od płaczu oczy i wielkie fioletowo-zielone limo, które sprawiało, że wyglądała jak miś panda. Przy jej małym, piegowatym nosku dostrzegłam zaschniętą krew.

– Mój Boże! Co ci się stało? – zawołałam, przytulając ją mocno.

Asia jednak nie chciała nic powiedzieć. Nie pomogły namowy, prośby ani nawet groźby. Milczała jak zaklęta. Nie wiedziałam, co robić! Po chwili wahania wybrałam numer jej wychowawczyni. Przedstawiłam sprawę, ale kobieta nie potrafiła mi pomóc. Twierdziła, że nie zauważyła, żeby działo się coś złego. Obiecała tylko, że skontaktuje się ze szkolnym psychologiem i zacznie uważniej przyglądać się swojej najlepszej uczennicy.

Gdy Kazik wrócił z pracy, już w progu oznajmiłam mu:

– Asia przyszła ze szkoły z podbitym okiem. Nie powiedziała mi, co się stało.

Miałam ochotę zadzwonić do niego już wcześniej, ale nie chciałam go denerwować. Mój mąż jest chirurgiem. Ma bardzo odpowiedzialny zawód i kiedy pracuje w szpitalu, musi być w najwyższej formie… Teraz wspólnie doszliśmy do wniosku, że o sprawach nastolatek najwięcej wiedzą ich rówieśnicy. Najlepiej więc wypytać jakąś koleżankę. Tylko kogo? Czy nasza córka miała w ogóle jakichś znajomych?

– Pamiętasz, kiedyś wspominała o Kamili, z którą siedzi w jednej ławce – powiedziałam do Kazika.

Od wychowawczyni Asi wydobyłam numer telefonu dziewczynki… Kamila sprawiała wrażenie speszonej. Od razu wyczułam, że coś wie, lecz waha się, czy nam o tym powiedzieć. Ja jednak mocno naciskałam.

– To Marlena i Dominika – wydusiła z siebie w końcu. – Od dawna dokuczają Aśce, ale wczoraj przesadziły…

– Jak to od dawna? – przeraziłam się, bo córka na nic się nie skarżyła.

– No… właściwie od początku, jak tylko przyszły do naszej klasy rok temu – wyjaśniła Kamila. – Śmieją się z niej, wyzywają… no i czasem któraś Aśkę uderzy jak dziś. Tylko proszę nie mówić, że wie to pani ode mnie!

Zadzwoniłam do rodziców tych dziewuch

Byłam skołowana. Jak to w ogóle możliwe? Dlaczego moja córeczka nic mi nie powiedziała? Sądziłam przecież, że miałyśmy dobry kontakt… A zaraz potem ogarnęła mnie wściekłość. Nie pozwolę skrzywdzić mojego dziecka! Żadne rozpuszczone gówniary nie będą bić mojej Asieńki!

Natychmiast chwyciłam za telefon i jeszcze raz zadzwoniłam do wychowawczyni, informując ją o wszystkim. Potem obdzwoniłam rodziców tych wstrętnych smarkul, które dokuczały mojej córce. Postraszyłam ich policją, sądem, poprawczakiem i wszystkim, co najgorsze, jeśli nie zrobią porządku ze swoimi dziećmi. Rozpętałam prawdziwą burzę! Mąż próbował mnie powstrzymać.

– Uspokój się, bo narobisz małej jeszcze większych kłopotów – mówił.

– Oszalałeś chyba – fuknęłam. – Przecież ja jej pomagam!

Niestety, wkrótce okazało się, że to Kazimierz miał rację. Kilka dni po tamtych wydarzeniach moja córka wpadła do domu rozwścieczona. Policzki miała zaróżowione od gniewu, z jej oczu ciskały gromy. Nigdy jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Moja malutka, bezbronna Asia przeobraziła się w agresywną bestię.

– Jak mogłaś! – zawołała od progu. – Powiedziałaś wszystkim!

– Ale o co chodzi, kochanie? – spytałam, oszołomiona jej wybuchem.

– Dobrze wiesz! – wrzasnęła. – Powiedziałaś im, że Marlena z Dominiką mnie biją! Nauczycielom, ich rodzicom!

– A czy tak nie jest, Asiu? Dzięki temu już więcej nie stanie ci się krzywda…

– Nic nie rozumiesz! – przerwała mi. – Zawsze miałam w szkole przerąbane! Byłam samotnikiem i kujonem, bo nie pozwalałaś mi wychodzić i ciągle musiałam się uczyć. Ale do tej pory nie było tak źle. Raz na jakiś czas mi się dostało, i tyle… A teraz jestem dla nich donosicielką i już w ogóle nie będę miała życia! A wszystko przez ciebie!

Po tych słowach z płaczem wybiegła z pokoju. 

Przez chwilę stałam oniemiała, nie do końca rozumiejąc, co się właściwie stało. Wtedy podszedł do mnie mąż. Położył mi rękę na ramieniu i rzekł cicho:

– Mówiłem ci, kochanie. Świat nastolatków rządzi się swoimi prawami.

Będzie mogła zacząć od nowa

Byłam załamana. Pragnęłam tylko ustrzec moją córkę przed tym, co złe. A teraz, po latach, dowiedziałam się, że zamiast jej pomóc, sprowadziłam na nią nieszczęście. Najpierw odgradzając ją od rówieśników, przez co mieli ją za dziwoląga. Potem sprawiając, że przylgnęła do niej łatka „kabla”, a to podobno najgorsza obelga dla nastolatka. Nie chciałam, żeby tak się stało…

Opadłam na fotel i rozpłakałam się.

– Przestań, Krysiu – Kazik próbował mnie uspokoić. – Może ja z nią porozmawiam? Jak myślisz?

Skinęłam głową, ocierając łzy, a on zapukał do drzwi pokoju Asi.

– Chyba wiem, jak ci pomóc. Mogę wejść? – spytał, wchodząc do środka.

Pół godziny później wyszedł z uśmiechem na twarzy.

– Przeniesiemy ją do innej szkoły – powiedział. – Tam będzie mogła na nowo ułożyć sobie stosunki z rówieśnikami.

– Ale… – zaczęłam, lecz przerwał mi:

– Asi spodobał się ten pomysł. Twierdzi, że od dawna o tym marzyła.

Przez lata żyłam w kłamstwie. Myślałam, że wiem wszystko o swojej córce. Sądziłam, że jest szczęśliwym dzieckiem, a ja jestem idealną matką. Teraz mam świadomość, że nigdy nie przyglądałam się jej wystarczająco wnikliwie i nie myślałam o tym, czego ona pragnie. Muszę spróbować to jakoś naprawić.

Czytaj także:
„Przez intrygę Kaśki żona grozi mi rozwodem. Ta desperatka nie może pogodzić się z tym, że nie tknąłbym jej nawet kijem”
„Jacek był moim dobrym kumplem, a przy okazji >>pogotowiem seksualnym<<. Ten układ działał świetnie. Do czasu...”
„Znudziła mnie rola ojca, więc porzuciłem żonę i syna. Wolę obiadki mojej mamy i wygodną kanapę niż pieluchy i krzyki”

Redakcja poleca

REKLAMA