„Przez intrygę Kaśki żona grozi mi rozwodem. Ta desperatka nie może pogodzić się z tym, że nie tknąłbym jej nawet kijem”

Mężczyzna, który okłamywał żonę fot. Adobe Stock, fizkes
„Nie myślałem o jakimś romansie. Raz, że kochałem żonę, dwa, Kaśka nie była w moim typie. To nie moja wina, że ta wariatka po 3 godzinach koleżeńskiej rozmowy, już sadzała gości na naszym weselu. Nie dawałem jej żadnych znaków, sama ubzdurała sobie jakąś szaloną miłość”.
/ 07.02.2022 06:36
Mężczyzna, który okłamywał żonę fot. Adobe Stock, fizkes

Kaśkę poznałem na imprezie u znajomych. Przyszedłem z żoną, ale Ewelina jak zwykle musiała pogadać ze wszystkimi gośćmi i szybko zniknęła w tłumie. A Kasia była sama i chyba nikogo nie znała. Podszedłem, zaczęliśmy rozmawiać i przegadaliśmy prawie cały wieczór. Okazało się, że oboje pracujemy w reklamie, więc tematów nam nie brakowało.

– Uważaj, jak ona sobie upatrzy jakiegoś faceta, to musi go mieć. Bez względu na wszystko. Uciekaj, póki możesz – szepnął mi do ucha pan domu, gdy poszedłem do baru po drinki.

– Przesadzasz – wzruszyłem ramionami.

Przecież po prostu gadaliśmy. I tyle. Pod koniec imprezy, jak to zwykle bywa, wymieniliśmy się numerami telefonów i myślałem, że na tym nasza znajomość się skończy. Po tygodniu zadzwoniła. Nie od razu ją poznałem. Dopiero, gdy wspomniała o imprezie, skojarzyłem.

– Cześć, co tam słychać? – rzuciłem.

– Wiesz, mam problem. Pracuję nad pewnym projektem kampanii reklamowej i nie potrafię sobie z nim poradzić. Pomożesz?

– A dlaczego dzwonisz akurat do mnie? – zdziwiłem się.

– Popytałam o ciebie tu i tam. Ludzie mówią, że jesteś jednym z najlepszych w branży.

– Tak? W takim razie spróbuję – odparłem.

Po takich słowach nie wypadało przecież powiedzieć nie. Umówiliśmy się w kawiarni. Najpierw pogadaliśmy na tematy zawodowe, potem także prywatne. Kasia chciała wiedzieć o mnie wszystko: co lubię jeść, jakie mam pasje, zwyczaje.

Schlebiało mi jej zainteresowanie, więc opowiadałem jej o wszystkim prawie jak na spowiedzi. A ona słuchała z wielkim zainteresowaniem. Kiedy po trzech godzinach zacząłem zbierać się do domu, nie była zachwycona.

– Naprawdę musisz już iść? Tak fajnie się z tobą rozmawia – zapytała ze smutną miną.

– Przepraszam cię, ale tak. Ewelina i tak zmyje mi głowę. Ciągle narzeka, że w tygodniu prawie mnie nie widuje.

– No tak… Zapomniałam, że jesteś żonaty. Ale czy jeśli będę miała jeszcze jakiś zawodowy problem, mogę do ciebie zadzwonić?

– Oczywiście, chętnie się z tobą spotkam.

Mówiłem szczerze. Nie myślałem o jakimś romansie. Nic z tego. Raz, że kochałem żonę, dwa, Kaśka nie była w moim typie. Ale jej zainteresowanie i komplementy przyjemnie połechtały moje męskie ego. Pomyślałem, że od czasu do czasu fajnie będzie posłuchać czegoś miłego na swój temat.

Kobieto, weź te ręce! Ja muszę wracać do domu

Zadzwoniła. I to nie raz. Na początku udawała, że chodzi o sprawy zawodowe, później po prostu proponowała kawę. Rewanżowałem się tym samym. Szliśmy zawsze do tej samej kawiarni. Nie mówiłem Ewelinie o tych spotkaniach.

Teoretycznie nie miałem nic na sumieniu, ale wiadomo, jak to jest. Rzadko która kobieta wierzy w przyjaźń damsko-męską. Większość zaraz snuje jakieś przedziwne domysły, wietrzy zdradę. Pomyślałem więc, że lepiej będzie zachować znajomość z Kaśką w tajemnicy.

Ilekroć więc żona pytała, dlaczego wróciłem z pracy później, odpowiadałem, że szef zawalił mnie dodatkową robotą i musiałem zostać po godzinach, albo że miałem ważne spotkanie z klientem. Naprawdę święcie wierzyłem, że robię dobrze, że w tym wypadku niewinne kłamstewko jest lepsze od prawdy. Po co fundować żonie stres?

Po kilkunastu spotkaniach w kawiarni Kaśka zaprosiła mnie do siebie na kolację. Zgodziłem się bez wahania. Możecie mi wierzyć lub nie, ale naprawdę nie podejrzewałem, że ma wobec mnie jakieś niecne zamiary. Przecież wiedziała, że jestem żonaty.

Myślałem, że zjemy coś dobrego, jak zwykle pogadamy i na tym wieczór się skończy. Kupiłem więc butelkę dobrego wina i zjawiłem się w jej mieszkaniu o umówionej godzinie. Na początku wszystko wyglądało bardzo niewinne. Jedliśmy, miło rozmawialiśmy. Ale gdy zacząłem zbierać się do domu, zachowanie Kaśki nagle się zmieniło.

– O nie, nie, mój kochany. Nigdzie nie pójdziesz. Chyba nie zamierzasz zepsuć tego cudownego wieczoru – stwierdziła, zagradzając mi drogę do wyjścia.

– Przepraszam cię, ale jest już bardzo późno. Ewelina pewnie się denerwuje… – odparłem. Kaśka poczerwieniała.

– A co mnie obchodzi Ewelina? Nigdy więcej o niej nie wspominaj! – wrzasnęła.

– Słucham? O co ci chodzi? – byłem zaskoczony tym wybuchem.

– O rany, nie udawaj, że nie rozumiesz… Przecież oboje wiemy, że twoje małżeństwo to pomyłka. Gdyby było inaczej, nie spotykałbyś się ze mną tak często i nie oszukiwałbyś żony, że jesteś na służbowym spotkaniu! – stwierdziła i przytuliła się do mnie.

W głowie zapaliła mi się czerwona lampka

– Daj spokój… Jesteś naprawdę bardzo atrakcyjną kobietą, ale… No wiesz, ja kocham żonę. I naprawdę już muszę iść – uwolniłem się z jej objęć i ruszyłem w stronę drzwi. Złapała mnie za rękę.

– Jak teraz wyjdziesz, to gorzko tego pożałujesz. Nie lubię, jak ktoś wystawia mnie do wiatru – wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Wyrwałem dłoń i nacisnąłem na klamkę.

– Kobieto, przestań się ośmieszać. Co ty mi możesz zrobić? – prychnąłem i wyszedłem.

W drodze do domu wykasowałem numer telefonu Kaśki. Nie zamierzałem się z nią więcej widywać. I miałem nadzieję, że ona też o mnie zapomni. Okazało się jednak, że nie. To było kilka dni po tym feralnym wieczorze. Wracałem z pracy potwornie zmęczony, bo mieliśmy w firmie istne urwanie głowy. Wszedłem do domu i… natknąłem się na Ewelinę pakującą walizkę.

– Co robisz? Gdzieś wyjeżdżasz? – zdziwiłem się, na co podniosła głowę.

Zauważyłem, że ma zapuchnięte oczy.

– Nie ja, tylko ty – odparła.

– Ja? Nigdzie się nie wybieram… Przepraszam, czy ty płakałaś?

– Owszem. Płakałam. Tyle łez wylałam, że już nie mam czym płakać.

– Ale dlaczego?

– Bo okazało się, że mój ukochany mąż, któremu bezgranicznie ufałam, jest tak naprawdę sukinsynem, oszustem i zdrajcą!

– Słucham?!

– Była u mnie pani Katarzyna.

– Kto? – wybałuszyłem oczy.

– Pani Katarzyna. Przepraszam, twoja Kasia… Porozmawiałyśmy sobie przez dłuższą chwilę i powiedziała mi całą prawdę.

– Jaką prawdę?

– Że się spotykacie od pewnego czasu, żyć bez siebie nie możecie i że zamierzasz mnie opuścić. No to postanowiłam ci ułatwić sprawę – zamknęła walizkę i postawiła ją przy drzwiach.

– To przecież kompletna bzdura!

– Doprawdy? Może mi jeszcze powiesz, że jej nie znasz i nigdy jej nie widziałeś?

– Znam i spotykaliśmy się czasem w kawiarni, żeby pogadać o sprawach zawodowych. Ale nic więcej!

– Tylko w kawiarni? A ja słyszałam, że ostatnio byłeś u niej na kolacyjce przy świecach.

– No dobrze, byłem, raz. Ale zjadłem i wróciłem do domu, przysięgam.

– I ja mam w to uwierzyć?

– Tak było! Jak chcesz znać prawdę, to Kaśka się do mnie dobierała. Ale dałem jej do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany i wyszedłem. Od tamtej pory się z nią nie widziałem.

– Tak? To dziwne, bo ona twierdzi co innego!

– Wygaduje bajki. Odrzuciłem ją, to teraz się mści. Naprawdę tego nie widzisz? – dopytywałem się rozgorączkowany.

Zastanawiała się przez chwilę. 

– Nie. Wiesz dlaczego? Bo gdyby to były tylko niewinne spotkania, tobyś mi o nich szczerze powiedział, a nie wygadywał bzdury o jakichś służbowych nasiadówkach. A więc zamiast dalej kłamać, idź sobie do tej Kasi – stwierdziła twardym tonem.

– Mówisz poważnie? – nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

– Najpoważniej – odparła i wypchnęła mnie na klatkę schodową.

Zanim zdążyłem zareagować, zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na wewnętrzny zamek. Pukałem, waliłem, ale nie otwierała. Nie pojechałem do Kaśki. Gdybym wtedy natknął się na tę cholerę, to chyba bym ją zatłukł na śmierć.

Postanowiłem przechować się u kumpla. Planowałem, że przenocuję u niego noc, góra dwie i wrócę do domu. Byłem pewien, że jak Ewelina sobie wszystko poukłada w głowie, to zrozumie, że mówiłem prawdę. I przybiegnie do mnie z przeprosinami. Ale minęły już dwa tygodnie, a ona nie przeprasza.

Ba, ciągle nie chce widzieć mnie na oczy. Grozi nawet rozwodem. Najgorsze jest to, że Kaśka nie daje mi spokoju. Codziennie dzwoni, mówi, że skoro rozstałem się już z Eweliną, to mogę rozpocząć nowe życie. Z nią! Nie chcę żadnego nowego życia. Chcę wrócić do domu. Problem w tym, że nie wiem, jak mam przekonać żonę, że kocham tylko ją…

Czytaj także:
„Gdy matka pobiła kolejną opiekunkę, nie wytrzymałem. Najchętniej oddałbym ją do domu starców i miał problem z głowy”
„Uwierzyłam, że zamożny biznesmen może zakochać się w takiej prostaczce, jak ja. Wpadłam w sidła własnej naiwności”
„Moje małżeństwo to klatka, w której utknęłam. Zalegający na kanapie mąż odbiera mi nadzieję na szczęśliwe życie”

Redakcja poleca

REKLAMA