„Udałam, że jestem w ciąży, by sprawdzić Damiana, a ten drań dał mi kasę na aborcję. Wzięłam ją i wydałam na SPA”

Kobieta, która oszukała partnera fot. Adobe Stock, interstid
„A więc jednak Anka miała rację. Znalazł sobie szarą myszkę, która mu na wszystko pozwoli w zamian za kilka czułych słówek i słodkich wycieczek o zachodzie słońca. Byłam mu potrzebna do jednego. Wiem, że to okrutne, co zrobiłam, ale nie miałam wyboru”.
/ 11.03.2022 07:18
Kobieta, która oszukała partnera fot. Adobe Stock, interstid

– Mateusz, chyba jeszcze nie idziesz? – popatrzyłam z zaskoczeniem na ubierającego się chłopaka.

Przecież dosłownie przed chwilą skończyliśmy się kochać, a on zamiast mnie objąć czy pocałować, już szykował się do wyjścia! Nie odpowiedział na moje pytanie. Podszedł do lustra i przeczesując dłonią włosy, wpatrywał się w swoje odbicie.

– Mateusz! – czułam, że się rozpłaczę.

Nawet nie odwrócił się w moją stronę. Sięgając po kurtkę, rzucił tylko:

– To trzymaj się. Zadzwonię. Cześć.

Drzwi cicho trzasnęły. Leżałam naga pod kołdrą i płakałam. Dlaczego mi to robił? Dlaczego uciekał po każdym zbliżeniu? Gdy uwodził, był miły i czuły, w trakcie – taki namiętny… A potem traktował mnie, jakbym była dziw**.

Kochałam go i wiedziałam, że to mój błąd. Jednak nie potrafiłam odejść. Mateusz był spełnieniem moich marzeń: inteligentny, dowcipny, zmysłowy i piękny jak młody bóg. Wszystkie dziewczyny z pracy robiły do niego słodkie oczy. Tymczasem on wybrał mnie.

Co za szczęście, wreszcie miałam dla kogo żyć!

Wprost nie mogłam uwierzyć, gdy zaproponował mi kawę. Przez dwie godziny nie odrywaliśmy od siebie wzroku, a potem odprowadził mnie do domu i namiętnie pocałował. Nie zaprosiłam go wtedy do środka, chociaż miałam na to wielką ochotę. Nie chciałam, żeby wziął mnie za łatwą panienkę.

Kolejne dni potoczyły się jak w bajce. Wraz z wybiciem siedemnastej stawał w drzwiach mojego pokoju i uśmiechał się tak, że miękły mi kolana. Przespaliśmy się ze sobą po dwóch tygodniach. Nawet nie wiedziałam, że seks może być tak cudowny. Byłam szczęśliwa, nareszcie miałam dla kogo żyć!

Potem wspólne wyjazdy w góry, albo weekendy nad morzem. Zasypiałam i budziłam się wtulona w Mateusza. Był wolny, ja też – wydawało mi się tylko kwestią czasu, aż poprosi mnie o rękę
i zamieszkamy razem.

Aż tu raptem, nie wiadomo czemu, zaczął się zmieniać. Z początku sądziłam, że to moja wina: może nie daję mu tego, czego pragnie? Potem uznałam to za typowy kryzys. Nadal ze sobą sypialiśmy i w łóżku wciąż było wspaniale, ale poza łóżkiem…

Mateusz przestał mieć dla mnie czas. Wpadał na godzinę, dwie, i zanim zdążyłam otworzyć oczy po miłosnych uniesieniach, znikał. Czy kogoś poznał? Wydawało mi się, że to niemożliwe, bo wtedy przecież nie kochałby mnie z taką namiętnością i czułością… Próbowałam z nim rozmawiać. Pytałam, co robię źle.

– Nic – odpowiadał.

– Czyli nadal mnie kochasz? – dręczyłam go.

Kiwał głową, ale wychodził. Anka, moja przyjaciółka, od początku niechętnie odnosiła się do Mateusza.

– Nie zrozum mnie źle, Magda – tłumaczyła. – To narcyz i egoista. Bierze cię do łóżka, bo tak mu wygodnie, ale nie zależy mu na tobie.

– Pleciesz bzdury. Kocha mnie, ja to wiem…

– No to dlaczego tak cię traktuje? Słowa to nie wszystko.

Nie chciałam przyznać jej racji. Kiedyś wpadłam na szalony pomysł:

– Może gdybym zaszła w ciążę, coś by się między nami zmieniło?

– Chyba nie mówisz poważnie? – roześmiała się Anka.

– A dlaczego niby nie?

– Bo to trik stary jak świat! Magda, błagam cię, nie rób tego, bo zmarnujesz sobie życie! – wkurzyła się w końcu.

– To co mam robić? Kocham go i nic na to nie poradzę, nie wyleczę się z tej miłości, wiem to… – rozpłakałam się.

– Może to nie jest wcale taki kiepski pomysł – odpowiedziała wtedy Anka po dłuższej chwili zastanowienia.

– Uważasz, że powinnam zajść w ciążę? – zapytałam, podnosząc głowę.

– Tak jakby – odparła. – Na próbę.

– Jak to?

– Spokojnie, ja też mam pewien pomysł – i zaczęła mi opowiadać.

A potem zapytała, co o tym sądzę.

– To nieuczciwe! – oburzyłam się.

– A on postępuje uczciwie? – odparowała. – Mówi, że kocha, a traktuje cię jak panienkę na jedną noc, i to po roku bycia razem! Nie macie po szesnaście lat, żeby facet nie wiedział, co robi. Tak naprawdę powinnaś go rzucić w diabły. Ale wiem, że to niemożliwe. No to teraz będziesz miała okazję sprawdzić, co on tak naprawdę do ciebie czuje.

Nie byłam przekonana. Ale po następnym wieczorze, gdy Michał znowu się zwinął, podjęłam decyzję. Bałam się tylko, co będzie, gdy on uwierzy w tę ciążę i zechce się ożenić.

– Tym sobie głowy na razie nie zawracaj. Zawsze przecież możesz poronić – rzuciła Anka.

Trzy dni później dostałam zamówioną przesyłkę. Używany test ciążowy z dwiema wyraźnym kreskami. Według zapewnień wysyłającego, zrobiony został przed dwoma dniami.

– A jeśli Mateusz będzie chciał, żebym powtórzyła test? – spytałam Ankę.

– Wtedy kupisz drugi. Teraz wszystko można kupić. Nie przejmuj się, działaj! – odparła spokojnie.

Daję słowo, wstydziłam się tego, co miałam zrobić

Tego wieczoru Mateusz spóźnił się godzinę i nawet nie zadzwonił z przeprosinami. Świece się dopalały, pieczeń już całkiem wystygła, gdy w końcu przyszedł. Nie zainteresował się kolacją, tylko od razu podszedł i zaczął mnie rozbierać.

– Mam na ciebie wielką ochotę – wyszeptał, a mnie przebiegły dreszcze.

Też chciałam się kochać, ale najpierw musiałam sprawdzić jego reakcję na tę niespodziankę. Opanowałam się więc i poprosiłam, aby na chwilę usiadł.

– Później, teraz muszę cię mieć, stęskniłem się za tobą – rozpinał mi bluzkę.

– Mateusz! Później! Teraz naprawdę muszę z tobą porozmawiać.

Spojrzał na mnie. Westchnął, usiadł i nałożył sobie kawałek pieczeni.

– Zimna – stwierdził.

– Słuchaj – zaczęłam. – Wiem, że tego nie planowaliśmy, ale jestem w ciąży.

– Co?

– Jestem w ciąży – powtórzyłam.

– Bujasz! – roześmiał się.

Wstałam i podałam mu test.

– Który to tydzień? – spytał.

– Piąty.

Podrapał się po głowie. Znałam ten gest: robił go zawsze, gdy był czymś zdenerwowany.

– Oboje jesteśmy wolni, kochamy się… – powiedziałam cicho.

– Nie mam teraz kasy, ale coś wymyślę. Daj mi parę dni – odezwał się Mateusz po chwili.

–- Na co? – spytałam.

– Na aborcję. Przecież nie urodzisz tego dziecka.

– Nie urodzę? – zamarłam.

– Nie bądź niemądra. Zniszczysz sobie życie. Na dzieci masz jeszcze czas, a ja nie byłbym dobrym ojcem.

– Przecież mnie kochasz.

– Kochasz, kochasz! – rozzłościł się. – Po prostu dobrze się ze sobą bawimy. Masz piękne ciało, mnie też niczego nie brakuje. Ale nie chcę się wiązać i myślałem do tej pory, że ty też.

– A te nasze wspólne wyjazdy, wieczory przy zachodzie słońca?

– Nie przesadzaj. Fajnie nam ze sobą, ale nikt nie powiedział, że tak będzie zawsze. Dziecko to tylko kłopot. Dobrze jest, jak jest. Muszę już lecieć, zadzwonię. A ty umów się na zabieg.

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Wyszedł, a je jeszcze długo stałam oniemiała z testem w dłoni. Gdy wreszcie doszłam do siebie, od razu zadzwoniłam do Anki i rozpłakałam się:

– Miałaś rację…

– Weź się w garść! – krzyknęła. – Całe szczęście, że tak to się skończyło. Teraz przynajmniej wiesz, ile jest wart.

– Powinnam mu powiedzieć prawdę? – zapytałam wycierając nos.

– Boże broń! Niech ma nauczkę, że nie można w ten sposób traktować kobiet. Niech dostanie w kość.

– A co, jeśli przyniesie mi te pieniądze? Mam je wziąć?

– No jasne! I dobrze je wydać.

– Ale to nieuczciwe, tak się nie robi! – zaprotestowałam.

– Uczciwe? Jeśli się ich brzydzisz, zawsze możesz je wpłacić na jakiś zbożny cel. Pomyśl, że naprawdę mogłabyś być w ciąży, a on zachowałby się właśnie jak teraz. I co? Za co miałabyś żyć?

Nastąpiły sceny jak z taniego melodramatu

Mateusz zadzwonił cztery dni później. Wciąż był jakiś nieswój.

– Słuchaj, na razie skombinowałem sześć stów. Dołóż resztę, a później jakoś się rozliczymy…
Bez słowa odłożyłam słuchawkę.

Nazajutrz zjawił się u mnie po pracy.

– Nie chcę twoich pieniędzy – podkreśliłam od razu.

– Nie unoś się honorem, przecież nie masz tyle kasy – rzucił, wciskając mi banknoty do ręki. – Pogadamy później.

Zacisnęłam pieniądze w dłoni. Niewiele brakowało, a bym mu rzuciła je w twarz. Ostatkiem siły woli powstrzymałam się i kazałam mu wyjść. Za radą Anki wzięłam trzydniowe zwolnienie, żeby Mateusz się nie domyślił, że blefowałam.

A czas te pieniądze od niego obie z Anką wydałyśmy na wypoczynek w SPA, gdzie za kasę mojego byłego chłopaka zafundowałyśmy sobie zabiegi upiększające i masaże. Sama bym lepiej tego nie wymyśliła.

Wieczorami oczywiście upijałam się i płakałam jak bóbr, jednak luksusy w SPA sprawiały, że ból szybciej mijał. Dwa tygodnie później dowiedziałam się, że Mateusz znalazł sobie nową dziewczynę. Taką samą szarą myszkę jak ja. Dopiero wtedy zrozumiałam, że Anka naprawdę miała rację.

Czytaj także:
„Wpadłam w wieku 42 lat po 3 miesiącach znajomości. Zaraz po ślubie mąż zaczął mnie zdradzać z nianią naszej córki”
„Klientka od lat zdradzała męża i chciała znaleźć na niego brudy, żeby zażądać rozwodu. Utarłam nosa tej zołzie”
„Adoptowałam syna sąsiadów, bo oddali go domu dziecka. To pomogło mi pozbierać się po śmierci dziecka”

Redakcja poleca

REKLAMA