„Serce mi pęka, bo wnuczek perfidnie mnie wykorzystał. Pożyczyłam mu w sumie 12 tysięcy, nic mi nie zostało na leki”

sad lady.png fot. aletia2011
„Norberta nie widziałam od lat. Kiedy był małym chłopcem, wraz z rodzicami przeprowadzili się na wieś. Ja tam nie przyjeżdżałam, bo nie miałam jak, a moja córka stale była zajęta. Utrzymywaliśmy tylko kontakt telefoniczny”.
/ 15.07.2023 17:15
sad lady.png fot. aletia2011

Odkąd moja córka wyprowadziła się wraz z mężem i malutkim dzieckiem na odległą wieś, mieszkałam sama.

Sama w wielkim mieście

Agatkę wychowywałam w pojedynkę, bo mój były mąż nie sprostał temu zadaniu. Na szczęście na brak pieniędzy nie narzekałam. W końcu dość sporo zarabiałam, a przy okazji udało mi się trochę odłożyć.

Kiedy przeszłam na emeryturę, większość czasu spędzałam w domu. Nie przepadałam za tłumami, nigdy też nie byłam duszą towarzystwa, więc nie ciągnęło mnie do jakichś dodatkowych zajęć.

Koleżanki, z którymi pracowałam, szybko przestały się ze mną kontaktować, zajęte własnym życiem, a ja nie próbowałam odświeżać tych znajomości. Jedynie czasem zadzwoniła do mnie Agatka, żeby opowiedzieć, co tam u nich słychać.

W mój rozkład dnia wkradła się rutyna. Rano wstawałam dość wcześnie, szłam na zakupy, potem wracałam do domu i robiłam sobie kawę. Po kawie gotowałam obiad, a po obiedzie miałam czas na książkę.

Później zabierałam się za kolację, natomiast wieczorem włączałam telewizję. Zdarzało się, że zasypiałam jeszcze podczas oglądanego filmu, niekiedy natomiast nadążałam z przeniesieniem się do łóżka. I chociaż taka kolej rzeczy bardzo mi odpowiadała, z czasem musiałam przyznać przed sobą, że czułam się w tym wszystkim bardzo samotna.

Mój kochany Norbercik!

Któregoś dnia, gdy właśnie rozpoczęłam lekturę, rozległ się dzwonek do drzwi. Trochę zaskoczona, poszłam otworzyć.

– Tak? – spytałam. Nie miałam pojęcia, czego może chcieć ode mnie para młodych ludzi.

Dziewczyna trzymała się nieco z tyłu, ale za to chłopak posłał mi szeroki uśmiech. Było w nim coś znajomego.

– Babciu, to ja, Norbert! – rzucił. – Nie poznajesz?

– Norbercik! – Ucieszyłam się. – Dziecko! Choć, niech cię uściskam!

Kiedy zaprosiłam ich do środka, wnuk przedstawił mi swoją towarzyszkę.

– To jest Marta, moja dziewczyna.

Spodobała mi się. Taka cicha, poukładana, grzecznie, i co najważniejsze, cierpliwie odpowiadająca na wszystkie moje pytania. Nie lubiłam tych narzucających się dziewuch, trajkoczących tak głośno, że głowa bolała już po kilku minutach. Byłam dumna z wnuka, że znalazł sobie kogoś takiego.

Dowiedziałam się, że Norbert pół miesiąca temu przeniósł się do miasta, a teraz razem z Martą studiują na jednej uczelni. Właśnie znaleźli sobie mieszkanie do wynajęcia.

– I tu jest właśnie problem, babciu – zaczął Norbert. – Bo właściciel chce kaucję na już. Dwa tysiące złotych. A ja dopiero szukam pracy, Marta ma na razie pół etatu w księgarni i…

– Pomogę, wnusiu, pomogę – przerwałam mu. – Mam trochę oszczędności, to i na tę waszą kaucję starczy. A musicie przecież mieć gdzie mieszkać.

– Oddamy, jak tylko będziemy mieli – zapewniła mnie pośpiesznie Marta.

Norbert tylko kiwnął niedbale głową, ale ja byłam o tym przekonana. W końcu czemu mieliby nie oddać?

„Nic się nie martw! Babcia pożyczy”

Norbert wpadał do mnie od czasu do czasu, choć nie tak często, jak bym chciała. Parę razy zapraszałam go z Martą na obiad, ale nigdy nie dotarł, bo zawsze mu coś wypadało. Rozumiałam to – miał przecież swoje życie, swoich znajomych, a mnie ledwo kojarzył z dzieciństwa (o ile w ogóle kojarzył).

Uradowałam się więc ogromnie, gdy po trzech tygodniach nieobecności zjawił się w końcu u mnie. Bez Marty, ale za to z bardzo ponurą miną. Kiedy zapytałam go, o co chodzi, westchnął ciężko.

– Wiesz, babciu, nie chcę cię zadręczać swoimi problemami…

– Nawet tak nie mów! – stwierdziłam stanowczo. – No, Norbercik. Co się dzieje?

– A, szkoda gadać – mruknął. – Ten facet, u którego się zatrudniłem, stale zwodzi mnie z kasą. Wypłata miała być dwa tygodnie temu i dalej cisza. A tu czynsz jest do zapłacenia, należność za wynajem dla właściciela…

– Ile potrzebujesz?

– No… razem to będzie trzy i pół tysiąca.

– Nic się nie martw! – oświadczyłam z uśmiechem. – Babcia pożyczy.

– Naprawdę? – wydawał się szczerze wzruszony. – Nie chciałbym tak babci zabierać…

– A, dajże spokój! – Machnęłam ręką. – Mam tam coś swojego na czarną godzinę. A skoro wnuk jest w potrzebie, to przecież mu nie odmówię.

– Jesteś kochana, babciu!

– No, ale porozmawiaj z tym swoim pracodawcą – upomni

łam go. – Przecież to tak nie może być, żeby nie płacił! Może zagroź, że gdzieś to zgłosisz…

– Jasne! Wszystko załatwię!

Nie miałam tyle pieniędzy

Norbert pożyczył ode mnie pieniądze jeszcze dwa razy. Najpierw, bo niespodziewanie przyszło rozliczenie za centralne ogrzewanie i mieli bardzo dużą niedopłatę, którą właściciel zrzucił na nich, potem, bo zepsuła im się pralka i musieli kupić nową. W sumie wziął ode mnie już dwanaście tysięcy.

Pech chciał, że i mnie po kolei padały sprzęty. Najpierw lodówka, potem piekarnik. W dodatku doszły mi nowe leki na nadciśnienie, a w związku z tym emerytura już mi nie wystarczała na pokrycie codziennych wydatków.

Zaczęłam więc regularnie podbierać kwoty z zaoszczędzonej sumy, która topniała w oczach. Kiedy dodatkowo przyszła znaczna podwyżka czynszu, postanowiłam przedzwonić do Norberta.
Odebrał dopiero za trzecim razem.

– No co tam, babciu? – burknął niezbyt przyjemnym tonem.

– Norberciku, słuchaj – zaczęłam. – Ja wiem, że masz swoje wydatki i na pewno jesteś bardzo zajęty… ale czy myślałeś już może, kiedy mógłbyś mi przelać jakieś pieniądze?

– Pieniądze? – prychnął. – Przecież była mowa: jak będę miał, to oddam.

– No tak, ale…

– Skoro nie oddałem, znaczy się, że nie mam, tak?

– No tak, wnusiu. Tyle że ja właśnie…

– Więc do widzenia, babciu. – I się rozłączył.

„Norbert panią oszukiwał”

Doszłam do wniosku, że zdecydowanie za bardzo naciskam na Norberta. W końcu z czego miał oddać, jeśli jeszcze tych pieniędzy nie zebrał?

Szkoda tylko, że nie dał mi niczego więcej powiedzieć, bo może udałoby nam się umówić chociaż na jakąś niewielką kwotę. Może starczyłaby mi na czynsz w bieżącym miesiącu…

Kolejnego dnia ktoś zapukał do drzwi. Byłam przekonana, że to mój wnuk. Musiał znaleźć trochę gotówki i przybiegł wspomóc babcię w potrzebie.

– Marta? – zdziwiłam się na widok jego dziewczyny.

– Dzień dobry, pani Joanno – odpowiedziała grzecznie, unikając mojego wzroku.

– Wejdź, wejdź, dziecko – zaprosiłam ją do środka. – Ale co ty tak sama? Norbercikowi chyba nic się nie stało?

– Nie, nie.

Marta była dziwnie spięta. Przyjęła zaproszenie na kawę, ale cały czas wierciła się na miejscu i wyraźnie nie wiedziała, gdzie oczy podziać.

– Co tam u was? – zagaiłam. – Jak wam się wiedzie?

– Nie wiedzie – mruknęła. – Właściwie… to nie ma już nas.

– Aha. – Było mi trochę smutno. Taka fajna była ta Marta… – Czyli Norbert teraz sam wynajmuje to mieszkanie?

– Nie, proszę pani. – Dziewczyna przygryzła wargę. – Norbert wyprowadził się niewiele po podpisaniu umowy.

– No a ten czynsz? I niedopłata za ogrzewanie?

Marta wzięła głęboki oddech.

– Norbert panią oszukiwał – stwierdziła. – Wiem, że pożyczał od pani duże kwoty, ale… nie na to, o czym mówił. Znajomy, z którym teraz mieszka, powiedział mi, że to na prezenty dla jego… dziewczyn.

– Dla dziewczyn? – Nic z tego nie rozumiałam.

– No… Norbert teraz pozuje na takiego bogatego studenta. Kupuje drogie ciuchy i flirtuje z różnymi dziewczynami, a utrzymuje je przy sobie markowymi prezentami. To na to były mu pani pieniądze.

Zachłysnęłam się powietrzem. Łzy stanęły mi w oczach. Mój kochany wnuczek…

– A ja na czynsz nie mam…

– Pani Joanno, spokojnie. – Marta ostrożnie położyła dłoń na mojej ręce. – Mam dla pani te dwa tysiące za kaucję. Udało mi się je uzbierać, przeszłam teraz zresztą na cały etat, więc pieniędzy jest więcej. Zapłaci pani czynsz, a potem zobaczymy.

Popatrzyłam na nią i mimowolnie odpowiedziałam uśmiechem na jej uśmiech.

Straciłam wnuczka, zyskałam wnuczkę

Marta bardzo mi pomogła. Dwa razy w tygodniu robiła mi duże zakupy i nie chciała za nie pieniędzy, choć bardzo się upierałam, żeby jej coś dać. Okazało się, że nie ma żadnych krewnych, a zawsze marzyła o takiej babci jak ja. Cóż, ja też nie miałam szczęścia do wnucząt…

A Norbert? Teraz przepadł bez wieści. Dzwonił jeszcze raz czy dwa z prośbą o kolejną pożyczkę, ale go wyśmiałam i powiedziałam, że jeśli spróbuje mnie nachodzić, zgłoszę sprawę na policję.

Potem musiałam jeszcze wysłuchać tyrady Agaty, która oczywiście stanęła w obronie swojego syna. Własna córka nazwała mnie niewydarzoną, starą zołzą.

Na szczęście mam teraz Martę. Często odwiedza mnie po zajęciach lub po pracy, pijemy razem kawę albo oglądamy coś w telewizji. I w końcu, po tylu latach, nie czuję się samotna.

Czytaj także:
„Wnuczka okłamuje mnie i wyciąga ode mnie pieniądze. Udaję, że we wszystko wierzę, bo tylko dzięki temu mam z nią kontakt”
„Chciałem pomóc biednej staruszce, a ona zmieszała mnie z błotem. Sądziła, że chcę obrobić ją metodą na >>wnuczka<<"
„Wiedziałam, że moja wnuczka jest leniwa, ale nie sądziłam, że jest oszustką! Perfidnie mnie wykorzystała”

Redakcja poleca

REKLAMA