„Wiedziałam, że moja wnuczka jest leniwa, ale nie sądziłam, że jest oszustką! Perfidnie mnie wykorzystała”

Babcia mojej żony to zgorzkniała baba fot. Adobe Stock, Yebeka
„A to mnie smarkula zrobiła w konia. Ja się napracowałam, nawet ukochany serial sobie odpuściłam, żeby jej pomóc, a ona? Poczułam się tak, jakbym sama pomagała jej w oszustwie. Gdy zwróciłam jej uwagę, że to zwyczajnie nieuczciwe, tylko się roześmiała i stwierdziła, że teraz wszyscy tak robią”.
/ 13.02.2023 22:00
Babcia mojej żony to zgorzkniała baba fot. Adobe Stock, Yebeka

Zapukałam do pokoju wnuczki, trochę zaniepokojona. Od kilku godzin nie wychodziła, nawet nie przyszła na obiad. Rozumiałam, że pewnie się uczy, no ależ ile można, jeść też trzeba.

– Może byś sobie zrobiła przerwę, odgrzeję ci pierogi – powiedziałam, gdy usłyszałam jej niechętne zaproszenie. – Dziecko, nie można tak…

– Nie jestem głodna, zresztą nie mam czasu – przerwała mi. – Pojutrze mam sprawdzian powtórkowy, jak go nie zaliczę, to masakra.

Nie umie się uczyć to dziecko

– To może ci tutaj przyniosę, chociaż zupę? – spytałam.

– Babciu, błagam, nie przeszkadzaj – popatrzyła na mnie nieprzytomnie i schowała nos w książce.

Zawsze tak było, gdy przygotowywała się do jakiejś klasówki czy sprawdzianu. Nie przykładała się za bardzo do nauki przez cały semestr, a potem w jeden dzień usiłowała wszystko ogarnąć. Ten sprawdzian był z historii, a wiedziałam, że nie jest w niej zbyt mocna. Albo to raz słyszałam, jak sprzecza się z matką, że do niczego nie są jej potrzebne wiadomości, jaki król gdzie i kiedy panował, i tym podobne bzdury. Według Lilki takie wiadomości to niepotrzebne śmieci. Bo moja wnuczka jest typowym umysłem ścisłym, w matematyce czy fizyce nie było dla niej żadnych tajemnic… Jednak nauka nauką, a coś jeść musiała. Więc, nie pytając już o nic, zaniosłam jej po chwili talerz pierogów z serem, które uwielbiała. Nawet na mnie nie patrząc, zaczęła jeść, z nosem wciąż utkwionym w książce.

– Źle robisz, że tak zostawiasz wszystko na ostatnią chwilę – zwróciłam jej uwagę. – Trzeba systematycznie.

Przestań, babciu, trujesz zupełnie jak mama – parsknęła ze złością. – Ja się uczę poważnych rzeczy, matematyki, fizyki, chemii. Po co mi znać te wszystkie głupoty – wzruszyła ramionami.

– Źle myślisz, dziecko – pokręciłam głową. – Każdy kulturalny, wykształcony człowiek powinien znać historię, i to nie tylko swojego narodu, ale powszechną także. Przeszłość jest bardzo ciekawa – przekonywałam ją.

– Chciałaś chyba powiedzieć, że nudna – wskazała wzrokiem na książki. – I tyle tego jest, no masakra!

– Trzeba czytać ze zrozumieniem, wybierać to, co jest ważne – przysiadłam przy niej. – Zapamiętywać rzeczy istotne, najlepiej robiąc konspekty – zaczęłam przeglądać jej podręcznik. – Wynotowywać najistotniejsze.

Przecież nie zdążę, babciu – jęknęła Lilka z pełną buzią. – Ten sprawdzian jest już pojutrze...

Ech, głupia ta młodość

A ja zawsze lubiłam historię, czytałam sporo historycznych powieści i wciąż wiele rzeczy pamiętałam. Więc postanowiłam teraz pomóc wnuczce, to była dla mnie przyjemność, przypomnieć sobie wszystko.

Ja ci napiszę te konspekty – zaproponowałam więc młodej. – Przeczytasz je uważnie i łatwiej ci będzie zapamiętać.

Lilka rzuciła mi się na szyję, wyściskała mnie i dopiero teraz zabrała się porządnie za pałaszowanie pierogów. A ja wzięłam się do roboty. Pisanie zajęło mi masę czasu, ale materiał był jednak spory, a zależało mi, aby te konspekty były przejrzyste i zrozumiałe, nawet dla takiego ścisłego umysłu, jakim była moja wnuczka. Wreszcie po kilku godzinach położyłam jej na biurku plik równo pokrytych wyraźnym pismem kartek.

– Wszystko masz, jak trzeba, chronologicznie wydarzenia, daty. Więc nie zmarnuj mojej pracy i naucz się.

– Spoko, babciu – uściskała mnie mocno. – Kochana jesteś, cudowna…

– Wystarczy tego słodzenia – przerwałam jej. – Teraz twoja kolej.

Zadowolona z siebie i ze swojego pomysłu, włączyłam telewizor. A gdy zajrzałam wieczorem do pokoju młodej, sprawdzić, jak jej idzie, stanęłam w progu jak wryta. No, czegoś takiego to ja się nie spodziewałam. Blat biurka pokryty był wąskimi paskami papieru, na których Lilka coś pisała, z wielką uwagą, raz po raz rzucając wzrokiem na moje konspekty. Nawet nie zauważyła, że weszłam. Ze zdumieniem spostrzegłam, że zwija potem te paski w harmonijki…

– Hej, Lila, co robisz? – spytałam.

– Ściągi, babciu – odparła, nawet na mnie nie patrząc. – Przecież nigdy bym się nie zdążyła wszystkiego nauczyć, tyle mi tego wypisałaś.

Przez chwilę patrzyłam na nią w milczeniu, nie bardzo rozumiejąc, co do mnie mówi. Jakie znowu ściągi?

– Przepiszę konspekty na te karteczki, zwinę w harmonijki, ponumeruję, żeby wiedzieć, gdzie co jest, schowam potem w dłoni, i gotowe – wyjaśniła mi zniecierpliwionym tonem.

Nie po to robiłam ci konspekty, żebyś z nich ściągała! – wkurzyłam się nieźle. – Miałaś się z nich nauczyć, nie prościej to by było?

– Sorki, babciu, ale na tym to się nie znasz – to mówiąc, pisała dalej.

Zła jak diabli, poszłam do siebie.

A to mnie smarkula zrobiła w konia

Ja się napracowałam, nawet ukochany serial sobie odpuściłam, żeby jej pomóc, a ona? Ściągi z moich konspektów sobie robi. Poczułam się tak, jakbym sama pomagała jej w oszustwie. A swoją drogą dziwna jednak była ta dzisiejsza młodzież. Ile wysiłku i czasu musiało kosztować przygotowanie ściąg, przepisanie wszystkiego drobnym maczkiem. I przecież Lilka nie miała pewności, że uda się cokolwiek ściągnąć, w każdej chwili nauczyciel mógł zauważyć. Nie mówiąc o tym, że to przecież bardzo nieuczciwe… Gdy zwróciłam jej uwagę na ten aspekt ściągania, tylko się roześmiała.

– Ojeju, babciu kochana, teraz wszyscy tak robią – wnuczka wzruszyła ramionami. – Każdy ma swój opracowany sposób, mnie najlepiej udają się te harmonijki, więc się ich trzymam. Ale dzięki jeszcze raz za konspekty, są super, naprawdę! Bez nich w życiu bym nie zdążyła z całym materiałem – cmoknęła mnie w policzek.

W dniu, w którym miał być sprawdzian, Lilka wróciła ze szkoły z nieszczególną miną.

– No i jak ci poszło? – spytałam, gdy tylko weszła do mieszkania.

– Masakra, babciu – wnuczka pokręciła głową. – Na lekcję przyszli praktykanci, jacyś studenci… Pięciu ich było, pilnowali nas tak, że nawet nie miałam jak wyciągnąć z kieszeni ściąg – machnęła ręką. – No przecież starzy mnie zabiją jak nic – westchnęła i poszła do siebie.

– Ale jak, napisałaś chociaż trochę? – rzuciłam za nią.

– Niby tak, coś tak. Nawet zdążyłam na wszystkie pytania odpowiedzieć – odparła. – Ale pisałam z pamięci, więc pewnie same bzdury powypisywałam. Ech, bez sensu…

Wiedziałam, co to znaczy. Jeżeli Lilka nie zaliczy tego sprawdzianu, będzie jej ciężko, rodzice przykręcą śrubę, dadzą szlaban na wszystko, będzie się musiała dziewczyna naprawdę przyłożyć do nauki. Co z tego, że z matematyki w olimpiadzie startowała, skoro historię mogła oblać i na koniec roku mieć kłopoty. Martwiłam się wnuczką, no i okazało się, że całe to moje pisanie konspektów poszło na marne. Bo Lilka nie skorzystała z nich jak trzeba, nie pomogły jej w nauce, nawet i te ściągi jej się do niczego nie przydały. Kilka dni później podlewałam akurat kwiatki na parapecie, gdy dostrzegłam wracającą ze szkoły wnuczkę. Najwyraźniej była w świetnym humorze, widząc mnie w oknie, pomachała nawet ręką.

– Babciu, udało się! – usłyszałam jej radosny głos, gdy tylko weszła do mieszkania. – Zaliczyłam histę, i to na czwórkę nawet.

– Naprawdę? – zdumiona wyszłam do niej do przedpokoju. – Mówisz o tym sprawdzianie z historii? Ale przecież ściąg nie udało ci się nawet wyjąć z kieszeni – niczego nie rozumiałam. To skąd odpisałaś?

– Z głowy, babciu, ze swojej własnej głowy! – wykrzyknęła. – Ja sama nie wiem, jak to się stało, ale prawie wszystko wiedziałam. Tak mniej więcej, ale na czwórkę wystarczyło.

Uśmiechnęłam się na widok radości wnuczki, tak bardzo cieszyła się z tej czwórki, jakby historia była najważniejszym przedmiotem w szkole. Pomyślałam, że jednak te moje konspekty na coś się przydały. Lilka nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że przepisując je na ściągi, jakby mimochodem przyswoiła sobie wiedzę, sporo zapamiętując. Zaraz jednak przyszło mi na myśl, że nie był to chyba najlepszy sposób na uczenie się historii czy czegokolwiek innego. Lilka powinna przyłożyć się do nauki, i to niekoniecznie poprzez robienie ściągawek. Teraz się jej udało, ale w przyszłości będzie lepiej, gdy skorzysta z bardziej tradycyjnych metod uczenia się. I zamierzałam skutecznie ją o tym przekonać. 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA