„Wnuczka okłamuje mnie i wyciąga ode mnie pieniądze. Udaję, że we wszystko wierzę, bo tylko dzięki temu mam z nią kontakt”

babcia, którą okłamuje wnuczka fot. Adobe Stock, Rido
„Powiedziałam, że jej ufam. Tomek tylko zaśmiał się gorzko. Powtórzył, że padłam ofiarą oszustwa >>na wnuczkę<<, tyle że oszukała mnie moja własna wnuczka. Nie chciałam tego słuchać. Chciałam wierzyć, że się myli, że rzuca takimi oskarżeniami, bo on stracił kontakt z Anielą, a ja go odzyskałam. Bo to do mnie dzwoniła, a nie do niego”.
/ 07.12.2022 22:00
babcia, którą okłamuje wnuczka fot. Adobe Stock, Rido

Z niepokojem myślałam o prognozach pogody na kolejny tydzień. Miało już się robić jesiennie, coraz chłodniej. Mam wprawdzie piecyk w moim kiosku, ale raz, że mimo włączenia go, nadal jest zimno, a dwa – to koszty prądu. Co roku starałam się więc zacząć sezon grzewczy jak najpóźniej.

– Dzień dobry! – ktoś nachylił się przy okienku i odsunęłam szybkę. – Są bilety autobusowe?

Młoda dziewczyna, może w wieku mojej wnuczki. Też blondynka, nawet miała taki sam kolczyk w nosie – rzecz, której nigdy nie zrozumiałam. Sprzedałam jej dwa bilety, myśląc o tym, jak dawno nie widziałam Anieli. Jej matka mnie nienawidziła, ale wmawiała mojemu synowi, że jest odwrotnie, że to ja jej nie akceptuję.

Jakaś bzdura! Nawet im sfinansowałam lodówkę z prezencie ślubnym. Lodówkę Matylda przyjęła, ale na fioletowy dywan, który im zamówiłam, zareagowała „alergią”. Tak, w cudzysłowie, bo nie wierzę, że miała alergię akurat na ten konkretny włos, z którego był wykonany dywan ode mnie, a na inne jakoś nie. Ale nie dyskutowałam, pozwoliłam jej odesłać dywan i zamówić ze sklepu coś w tej samej cenie.

Jak potem zobaczyłam, co wybrała, aż mnie skręciło. Zegar kominkowy, jak oni nawet nie mieli kominka! Postawiła go na parapecie. Zawsze miałam ochotę przewrócić oczami, kiedy go tam widziałam. Matylda twierdzi, że to robiłam, chociaż jestem pewna, że się powstrzymywałam!

To matka nastawiła ją przeciwko mnie

 Z kolejnymi latami nasze relacje się tylko pogarszały, ale ostatecznie wyszło na jaw, kto był temu winien. Kiedy małżeństwo syna się rozpadło, nie omieszkałam mu tego wytknąć.

– A zawsze tak broniłeś Matyldy! Uważałeś, że konflikty między nami to moja wina – sarknęłam. – No i kto tu tworzył problem?

– Mamo, błagam cię – jęknął wtedy. – Naprawdę mi ciężko, że straciłem żonę i córkę. Nie kop leżącego.

Ale ja chciałam tylko, żeby do niego dotarło, że od początku to z Matyldą było coś nie tak. Nie mogłam pozwolić na to, żeby o tym zapomniał po rozwodzie. Naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie życzyła, było, żeby Tomek i Matylda do siebie wrócili.

Byłam pewna, że taki mężczyzna jak on szybko znajdzie sobie kobietę, która na niego zasługiwała. Taką, która by go bezwarunkowo kochała, wspierała i dała mu kolejne dzieci, bo na kontakt z  wnuczką właściwie nie mogłam już liczyć. Kiedy chciałam, żeby Tomek przywiózł do mnie Anielę, tylko przewracał oczami.

– Mamo, ona ma piętnaście lat! To nie jest małe dziecko, które wsadzę do samochodu i zawiozę, gdzie chcę. Oczywiście mogę jej powiedzieć, że ją zapraszasz, ale przyjedzie tylko, jeśli sama będzie chciała.

No, ale nie chciała. W ciągu trzech lat widziałam ją tylko raz, kiedy łaskawie pozwoliła się ojcu do mnie przywieźć dwa dni przed świętami, bo samo Boże Narodzenie spędzała oczywiście z rodziną matki. Mnie przypadła wigilia Wigilii, ale i tak się cieszyłam, że ją zobaczę. Bo Tomek nie miał ani innych dzieci, ani nawet partnerki i zaczęłam się bać, że Aniela zostanie już na zawsze moją jedyną wnuczką.

Miała wtedy już osiemnaście lat. Chciałam, żeby dobrze o mnie myślała, miałam nadzieję, że da się ją jakoś zachęcić do częstszych odwiedzin. Dałam jej z okazji osiągnięcia pełnoletności kolczyki z diamentami. Specjalnie otworzyłam przy niej puszkę po herbacie, w której trzymałam kosztowności zbierane przez całe życie; chciałam, żeby zobaczyła, że mam jeszcze sporo złota do rozdania. Pomyślałam, że chociaż to ją zachęci do utrzymywania cieplejszych relacji ze mną, pomimo tego, co jej kładła do głowy ta cholerna Matylda.

Ale się przeliczyłam. Aniela nie miała ochoty na kolejne wizyty u mnie. Może uznała, że i tak odziedziczy całą moją biżuterię, razem z mieszkaniem. W końcu poza synem i nią nie miałam żadnej rodziny. 

Spojrzałam na oddalającą się w stronę przystanku kobietę, której sprzedałam bilety, i zastanowiłam się, ile mogła mieć lat. Dwadzieścia trzy? Dwadzieścia pięć? Tyle miała już Aniela. Nie widziałam jej od czterech lat. To dlatego byłam niemal w szoku, kiedy do mnie zadzwoniła.

Nie jestem głupia, nie dam się nabrać

Nawet nie ośmieliłam się robić jej wymówek, że przez cztery lata do mnie nie wpadła, chociaż wiedziałam, że przyjeżdżała do miasta, że nawet na jeden telefon się nie wysiliła.

– Co tam, Anielciu, wszystko u ciebie w porządku? – zapytałam, czując radosne podniecenie, że wnuczka o mnie pamięta.

– Właśnie nie bardzo, babciu… – usłyszałam w jej głosie napięcie. – Mam problemy, ale proszę cię, nie mów rodzicom! Jestem w mieście, mogę do ciebie wpaść, babciu?

– Co się dzieje? Coś ci jest? Miałaś wypadek? – oczywiście natychmiast się zdenerwowałam.

– Nie… to znaczy tak… to znaczy mi nic nie jest, ale… potrąciłam kogoś… – głos jej się załamał i zaczęła płakać. – Ta kobieta ma tylko złamaną nogę, ale mój samochód nie miał przeglądu. Zapomniałam o tym, spóźniłam się o cztery dni… Ubłagałam ją, żeby nie dzwoniła na policję, powiedziałam, że pokryję wszystkie koszty leczenia…

Nagle coś mnie tknęło. Przecież ja znałam takie historyjki! Toż to była czysta „metoda na wnuczka”!

Stanęłam przy oknie i wtedy zobaczyłam… O rany!

Potrzebujesz pieniędzy, kochanie, tak? – zapytałam krótko, wiedząc, jaka będzie odpowiedź.

– Tak… Babciu, proszę, nic nie mów tacie! On mi ciągle powtarzał, żebym jechała na przegląd, a ja zapomniałam! Nie może się dowiedzieć!

Zaczęła płakać, a ja już przewidziałam dalszy scenariusz. Teraz poprosi mnie o pieniądze, żeby mogła zapłacić ofierze wypadku, ale sama nie będzie mogła przyjechać, tylko wyśle kolegę albo koleżankę. Zastanowiłam się, jakim cudem ktoś tak dobrze podrabia głos mojej wnuczki. Ci oszuści naprawdę byli coraz lepsi! Ale i starsi ludzie już nie są tak naiwni jak kiedyś! Wszyscy wiedzą o metodzie na wnuczka! Nie zamierzałam nawet wdawać się w dłuższą rozmowę z tą oszustką podszywającą się pod Anielę. Nie jestem głupia!

– Och, skarbie, oczywiście, że ci dam pieniądze. Nie możesz iść do więzienia! – rzuciłam sprytnie. – Chcesz przyjechać do mnie dzisiaj? Zaraz pójdę do banku.

– Naprawdę? – oszustka od razu przestała płakać, w jej głosie brzmiało autentyczne zaskoczenie.

Pewnie dzwoniła do wielu staruszek, ale dotąd nie miała szczęścia. Pewnie byłam pierwszą, którą „nabrała”. Umówiłyśmy się więc za dwie godziny u mnie w domu. Nie byłam zdziwiona, że zna mój adres. Jej szajka musiała mieć niezły wywiad!

Czekałam na kolejny telefon, że Aniela nie może przyjść osobiście, tylko kogoś wysyła, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego… zobaczyłam ją przez okno. Wnuczka szła do mojej klatki. I nagle zrozumiałam, że to była zwykła zbieżność okoliczności. To Aniela do mnie dzwoniła i to naprawdę ona potrzebowała pomocy! A ja nawet nie byłam w banku, pewna, że to szwindel!

Kiedy jej otworzyłam, od razu się do mnie przytuliła. Czułam, jak jej ciało drży od powstrzymywanego szlochu. Opowiedziała mi całą straszną sytuację. To nie była jej wina, ta kobieta wtargnęła na jezdnię, ale samochód mojej wnuczki nie miał ważnego przeglądu, więc momentalnie zrozumiała, że jest na przegranej pozycji.

Skoro nic się nie stało, mogę powiedzieć synowi

– Zawiozłam tę kobietę do szpitala, ale ona nie ma ubezpieczenia. Wszystko trzeba opłacić – mówiła. – Jest teraz operowana to skomplikowane złamanie kości udowej… Potem musi mieć rehabilitację. Nie wiem, skąd wziąć pieniądze. Mam trochę oszczędności z alimentów od taty, mogę sprzedać samochód od mamy, ale…

Nie miałam gotówki, ale przyszło mi do głowy, że może da się spieniężyć biżuterię. Dałam wnuczce puszkę po herbacie z całą zawartością. Potem poszłyśmy do banku i wyciągnęłam z konta kilkanaście tysięcy. W międzyczasie Aniela odebrała telefon od kogoś z rodziny tej kobiety. Żądała czterdziestu tysięcy złotych albo miała zgłosić sprawę na policję.

Razem z moimi pieniędzmi powinno się udać – powiedziała Aniela z mieszkanką lęku i ulgi. – Samochód sprzedam, jak tylko ktoś da mi dobrą cenę, ale co ja powiem mamie…

Kazałam jej się wstrzymać ze sprzedażą samochodu. Miałam jeszcze trochę dolarów w domu. Dałam jej wszystkie, łącznie jakieś trzydzieści tysięcy na złotówki. Uściskała mnie i wycałowała ze łzami w oczach. Ja też się spłakałam. Czułam, że coś zaczyna nas łączyć, że odzyskałam wnuczkę!

Zadzwoniła do mnie potem kilka razy. Opowiadała o tej kobiecie, o sprzedanych brylantach, trochę o swoim życiu na studiach. Nadal naciskała, żebym nic nie mówiła jej ojcu.

Nie udało mi się jednak utrzymać sekretu. Kiedy Tomek do mnie przyjechał, wspomniałam, że ostatnio sporo rozmawiam z Anielą. To „sporo” to była przesada, ale chciałam się podzielić moją radością

– Tak? – zdziwił się. – I co mówi? Bo od kiedy skończyła dwadzieścia sześć lat i nie wysyłam jej już alimentów, jakoś nie ma dla mnie czasu.

Ach tak, faktycznie, Aniela miała urodziny. Nie miałam już biżuterii, ale na szczęście wpadłam na to, żeby zapytać, co jej jest potrzebne. Musiała wymienić coś w samochodzie, sprzęgło czy coś, nie zrozumiałam. Wiedziałam tyle, że to kosztowało dwa i pół tysiąca. Nie chciała całości, poprosiła tylko o kilkaset złotych, skoro już zapytałam o ten prezent, ale dałam jej całą kwotę. Chciałam, żeby wiedziała, że ma coś ode mnie, żeby myślała o babci, kiedy jeździ tym samochodem.

Powiedziałam o tym Tomkowi i dodałam niechcący, że może to coś się zepsuło na skutek tamtego wypadku.

– Jakiego wypadku? – wytrzeszczył oczy i zrozumiałam, że palnęłam głupstwo. – I jaki samochód?!

Powiedziałam, że jej ufam i koniec

No ale nic. Przecież już wszystko było załatwione, Anieli nic nie groziło od strony prawnej. Może nie mogła tego powiedzieć matce, ale ojciec by zrozumiał. Opowiedziałam więc synowi wszystko i nie mogłam zrozumieć, dlaczego ukrył twarz w dłoniach, jakby coś go załamało.

– Mamo… Aniela nie ma samochodu – powiedział cicho. – Chce mieć, to prawda. Usiłowała mnie naciągnąć, żebym jej go kupił, skoro przestaję płacić alimenty, ale powiedziałem „nie”. Wtedy wymyśliła podobną historyjkę, że ktoś ją o coś oskarżył w pracy, że nie może się bronić i żeby nie być dyscyplinarnie zwolniona, musi oddać do kasy dwanaście tysięcy. I wiesz co, mamo? Sprawdziłem to. To nie była prawda. Moja córka chciała mnie oszukać i kłamała jak z nut…

– To bzdura!  Była tu, rozmawiała ze mną! Wiem, że mówiła prawdę!

– Tak? A może to sprawdzimy? – teraz on się zdenerwował. – Chcesz konfrontacji? No to ją tu zaproś i każ podać numer do tej niby ofiary wypadku. Potwierdź jej historię i będziesz miała do końca życia pewność, że twoja wnuczka była z tobą szczera. Co jest, mamo? Dlaczego nie chcesz?

Powiedziałam, że to podłe, i że tego nie zrobię. Że jej ufam. Tomek tylko zaśmiał się gorzko. Powtórzył, że padłam ofiarą oszustwa „na wnuczkę”, tyle że oszukała mnie moja własna wnuczka. Nie chciałam tego słuchać. Chciałam wierzyć, że się myli, że rzuca takimi oskarżeniami, bo on stracił kontakt z Anielą, a ja go odzyskałam. Bo to do mnie dzwoniła, a nie do niego.

Wyszedł, mówiąc, że mi współczuje, bo nie chcę zobaczyć prawdy. Ale ja znam prawdę. Znam ją od pierwszego momentu, kiedy Aniela płakała w moich ramionach. Jej historyjka była tak naciągana, że aż trzeszczała w szwach.

Nie, nie dałam się nabrać. Ja po prostu wiedziałam, że to jedyna metoda, żeby mieć z nią jakikolwiek kontakt. Ludzie udają, że nie widzą różnych rzeczy: zdrad partnera, oszustw wspólnika, wymykania się na imprezy dzieci…

Dlaczego? Bo tak jest czasami łatwiej żyć. Po co kobieta, która wie, że mąż ją zdradza, ale wie też, że nie ma dokąd od niego odejść, ma doprowadzać do konfrontacji? Akceptuje rzeczy, jakimi są, i nadal ma wszystko, jak wcześniej. Ja przyjęłam tę samą strategię: świadomie daję się oszukiwać mojej wnuczce, bo to jedyne, co mogę zrobić, żeby mieć ją w swoim życiu. Zrobiłam wiele błędów. Wtrącałam się w życie syna, krytykowałam jego żonę, chciałam narzucać im swoje pomysły i… jak to się dla mnie skończyło?

Zostałam sama, była synowa mnie nie cierpi i chyba mogę to zrozumieć. Pewnie jej stosunek do mnie ukształtował też postawę Anieli, ale czy to tylko wina Matyldy? Nie umiałam jej odpuścić, i to się na mnie zemściło.

Więc zadzwoniłam do Tomka i powiedziałam mu, że nie życzę sobie, by źle mówił przy mnie o swojej córce, bo ja jej wierzę. Tylko parsknął coś i się pożegnał. Ale przynajmniej nie powie Anieli, że ja wiem o jej oszustwie. Bo ja chcę, żeby ona do mnie dzwoniła i przyjeżdżała, choćby i po pieniądze. Nic innego nie mam. A może ona da mi prawnuki? Może będę mieć jeszcze kogoś do kochania? Tylko na tyle mogę liczyć. Bo na co mi stara biżuteria, dolary i pieniądze w banku?

Czytaj także:
„Własna matka ukradła mi faceta! Tyle czasu go uwodziłam, a ona to perfidnie zignorowała i złamała mi serce”
„Brat chciał zapisać cały majątek córce-próżniaczce, a pracowitego syna całkiem pominąć. Nie mogłam do tego dopuścić...”
„Rozwiodłam się z mężem, bo pił i urządzał awantury. Niestety, wciąż muszę go znosić, bo mieszkanie jest w połowie jego”

Redakcja poleca

REKLAMA