„Chciałam do Paryża, a dzieci wysłały mnie na pielgrzymkę. Szczęśliwie, pewien dżentelmen też wolał odwiedzić miasto kochanków”

seniorzy w paryżu fot. Adobe Stock, Syda Productions
„– To dzieci zafundowały pani ten wyjazd, prawda? – rzuciła z westchnieniem głębokiego zrozumienia. – A skąd pani wie? – wykrzyknęłam zaskoczona i mocno skołowana. – Bo właśnie wyszedł ode mnie jeden taki pan. Jego też córki wysłały na pielgrzymkę, a on jest zatwardziałym ateistą. Rwał sobie włosy z głowy, chcąc odzyskać pieniądze, choćby część. Ale nie mogłam mu już nic wypłacić, za to udało się go przepisać na wycieczkę do Paryża. Paryż?! – to słowo mnie zelektryzowało. – Ja chcę do Paryża! – krzyknęłam tak entuzjastycznie, że babka się roześmiała”.
/ 07.06.2023 09:15
seniorzy w paryżu fot. Adobe Stock, Syda Productions

Kocham trójkę swoich dzieci, ale czasami mają dziwaczne pomysły. Na moje 67 urodziny kupiły mi zagraniczną wycieczkę po Europie. W pierwszym momencie prawie zaniemówiłam ze szczęścia, ale potem zobaczyłam temat: „Sanktuaria Europy” – i mina mi zrzedła. Nie, żebym miała coś przeciwko wierze, chodzę przecież co niedziela do kościoła. Pomyślałam tylko ze smutkiem, że najwyraźniej moje dzieciaki uważają mnie za zgrzybiałą staruszkę, której pozostała już tylko modlitwa!

Tymczasem mnie marzył się Paryż…

Cóż miałam jednak robić? Udałam radość, żeby im sprawić przyjemność.

– Lourdes, Czarna Madonna z Montserrat! No, no! – wymruczałam niby z zachwytem i aprobatą, myśląc tylko o tym, że znowu nie przekonam się, czy najlepsze kasztany faktycznie są na placu Pigalle.

Do wycieczki szykowałam się więc bez entuzjazmu, zastanawiając się, w jakim towarzystwie przyjdzie mi jechać.

Nie tylko ja zostałam uszczęśliwiona na siłę

Na tydzień przed wycieczką moje zdenerwowanie sięgało zenitu. W dodatku kiedy zadzwoniłam do biura podróży zapytać o godzinę zbiórki, pani grzecznie przypomniała mi o konieczności zabrania „odpowiednich strojów”. Do sanktuariów nie wolno wchodzić w szortach, krótkich spódniczkach, bluzkach z dekoltem lub na ramiączkach…

To mnie kompletnie przybiło, bo wtedy dopiero z całą jasnością zdałam sobie sprawę z tego, że jadę na… pielgrzymkę!

Nagle coś mnie tknęło.

W ostatnim akcie desperacji zadzwoniłam ponownie do tego biura.

– Przepraszam, ale czy jest jeszcze taka możliwość, aby zamienić wycieczki? – zapytałam. – Ja wiem, że to trochę późno, ale okazało się, że nie do końca pasuje mi ten termin, więc…

– Może pani pojechać na przykład dwa tygodnie później – stwierdziła pogodnie pracownica biura.

„O cholercia! Nie o to mi przecież chodziło!” – przebiegło mi przez głowę.

– Wie pani, za dwa tygodnie to też niekoniecznie… Chodziłoby mi raczej, żeby… – zaplątałam się w sieci kłamstw.

I aż spociłam się z wrażenia. Tymczasem pracownica biura lekko ściszyła głos.

To dzieci zafundowały pani ten wyjazd, prawda? – rzuciła z westchnieniem głębokiego zrozumienia.

– A skąd pani wie? – wykrzyknęłam zaskoczona i mocno skołowana.

– Bo właśnie wyszedł ode mnie jeden taki pan. Jego też córki wysłały na pielgrzymkę, a on jest zatwardziałym ateistą. Rwał sobie włosy z głowy, chcąc odzyskać pieniądze, choćby część. Ale nie mogłam mu już nic wypłacić, za to udało się go przepisać na wycieczkę do Paryża. Paryż?! – to słowo mnie zelektryzowało.

Ja chcę do Paryża! – krzyknęłam tak entuzjastycznie, że babka się roześmiała.

– Zobaczę, co da się zrobić i oddzwonię do pani – obiecała.

To było chyba najdłuższe pół godziny w moim życiu, a przynajmniej w ostatniej dekadzie!

W końcu jednak zadzwoniła moja komórka.

– Halo? – zapytałam drżącym głosem.

– Jedzie pani do Paryża! – oznajmiła pracownica biura z triumfem.

Myślałam, że z radości wyskoczę pod sufit. Nie zraziło mnie nawet to, że musiałam dopłacić 200 złotych – wiadomo, rozpusta kosztuje!

Od razu poleciałam prasować swoje ulubione, kolorowe sukienki i wygodne spodnie z cienkiego płótna. Idealne na „miasto zakochanych” i zupełnie, ale to zupełnie, nieodpowiednie do kościoła.

Na imię mu Zbigniew, jest starszy o dwa lata

Zbiórka na wyjazd do Paryża i sanktuariów była o tej samej godzinie i w tym samym miejscu. Nieomylnie wytypowałam wszystkie moje niedoszłe towarzyszki podróży. Średnia ich wieku zdecydowanie przekraczała to, co wpisano w mojej metryce. Poubierane nobliwie wyglądały jak stadko zakonnic.

Moją uwagę przykuł także jakiś facet, który tak jak ja przyglądał im się z miną zbiega z ciężkiego więzienia Sing Sing.

„To musi być ten drugi obdarowany przez dzieci” – pomyślałam rozbawiona i nie pomyliłam się ani na jotę!

W dodatku usiedliśmy obok siebie, bo miejsca w autokarze przydzielano zgodnie z tym, kto kiedy wykupił wycieczkę. My byliśmy wprawdzie na szarym końcu, ale jakże szczęśliwi!

Zanim dojechaliśmy do Paryża, wiedziałam już wiele o moim towarzyszu podróży. Siwowłosy przystojniak z zadbaną bródką miał na imię Zbigniew, był starszy ode mnie o dwa lata i pracował kiedyś jako inżynier. W ciągu swojego życia zbudował kilkanaście mostów i prawie sam wychował dwie córki, bo żona mu dość wcześnie zmarła.

– No i proszę, czego się doczekałem na stare lata! Tego, że moje córki uważają, iż wymagam zbawienia! – pieklił się zabawnie,  wspominając o sanktuariach.

– A czy myśmy w życiu tak nagrzeszyli, że nas wysyłają na pielgrzymkę? – zapytałam retorycznie, wzruszając ramionami.

– Ja zawsze byłam raczej z tych grzeczniejszych dziewczynek. Praca–dom–praca… I co mi z tego przyszło? Mąż i tak mnie porzucił dla młodszej.

– Dupek! – pan Zbyszek wczuł się w sytuację, po czym spojrzał na mnie filuternie. – Ale nagrzeszyć to my jeszcze możemy! W końcu jakie miasto nadaje się do tego lepiej niż Paryż?

Poczułam z radością, że łączy nas nić porozumienia. I to, że oboje mamy ochotę spróbować tych mitycznych kasztanów, które nie wiedzieć dlaczego ciotka Zuzanna lubiła tylko jesienią…

Z prawdziwą rozkoszą dwojga grzeszników, którzy urwali się z podróży do nieba i trafili w sam środek piekła, zanurzyliśmy się w rozpuście Paryża.

W ciągu dnia zwiedziliśmy grzecznie ze wszystkimi mityczne Moulin Rouge, które w promieniach słońca nie robi wielkiego wrażenia. Za to wieczorem, kiedy rusza Czerwony Młyn…

Zarumienieni z podniecenia i pilnując bacznie portfeli, weszliśmy w tłum na placu Pigalle. Turyści przeplatali się z paryskimi cwaniakami, którzy tylko patrzyli, jak oskubać kogoś z pieniędzy za pomocą takiej czy innej sztuczki. Naganiacze do rozmaitych domów rozpusty zachwalali usługi swoich „dam do towarzystwa”.

W bocznych uliczkach same damy prezentowały swoje wdzięki potencjalnym klientom, patrząc wilkiem na każdą bardziej roznegliżowaną turystkę, czy przypadkiem nie ma zamiaru robić im konkurencji.

W ciągu kilku godzin zrozumiałam znaczenie słowa „pigalak”, którym przecież w Polsce określa się także miejsca, w których gromadzą się prostytutki.

Paryż to wciąż nasza słodka tajemnica

Taneczne show z kieliszkiem szampana w Moulin Rouge leżało wprawdzie finansowo poza naszym zasięgiem, ale i tak widzieliśmy ze Zbyszkiem wystarczająco wiele! Do hotelu wróciliśmy rozbawieni jak nastolatki i pijani od wrażeń.

Dawno się tak dobrze nie bawiłem – wyznał mi mój towarzysz.

– Ja także! – przyznałam, stojąc pod drzwiami swojego pokoju.

I znowu oboje dostaliśmy takiego ataku śmiechu, że z sąsiedniego pokoju wyjrzała zaspana babka i zmierzyła nas groźnym wzrokiem. Nie powiem, aby to pomogło nam się uspokoić…

Kiedy po tygodniu wracałam do Polski, stwierdziłam, że to była dla mnie po prostu wycieczka życia.
I Zbyszek chyba sądził tak samo. Wiedzieliśmy także, że takie porozumienie jak nasze nie zdarza się często. Dlatego taką znajomość należy pielęgnować.

Dzisiaj jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a nawet łączy nas coś więcej. Wszystkie nasze dzieci uważają, że to naprawdę piękne, iż poznaliśmy się podczas wycieczki do sanktuariów, i widzą w tym rękę opatrzności. Nie wyprowadzamy ich z błędu.

Czytaj także:
„Po śmierci męża nie miałam za co żyć. W wieku 46 lat zostałam bez domu i pracy, bo całe życia byłam kurą domową”
„Pokochałam faceta odpowiedzialnego za śmierć mojego męża. Nie wiem, czy kiedykolwiek powiem dzieciom, kim on jest”
„Śmierć męża była dla mnie tragedią. Kiedy znowu się zakochałam, poczułam się jak zdrajczyni”

Redakcja poleca

REKLAMA