„Chciałam awansów, kariery, pieniędzy... Pan Bóg mnie pokarał i spełnił moje marzenie”

Matka, która robi karierę fot. Adobe Stock
„Kiedy przyszłam do pracy w banku, byłam szczęśliwą mężatką z dwojgiem małych dzieci. Jaś miał pięć latek, a Pawełek trzy. Przez sześć poprzednich lat siedziałam w domu, gotując zupki, wycierając nosy i marząc, że kiedy podchowam dzieci, zajmę się wreszcie sobą i swoją karierą”.
/ 03.12.2021 16:32
Matka, która robi karierę fot. Adobe Stock

Pisałam pracę magisterską z bankowości, byłam więc nieźle do tego fachu przygotowana, ale w końcówce studiów zakochałam się, wyszłam za mąż i rodziłam dzieci. Trochę też było mi wygodnie, bo Michał, mój mąż nieźle zarabiał i nie musiałam pracować. Ale w końcu ambicje zwyciężyły. Od razu zaproponowano mi stanowisko szefa kasjerów.

Rzuciłam się na pracę jak wyposzczony młody wilczek. Najpierw chciałam wszystkim pokazać, że choć nie pracowałam 6 lat, jestem wartościowym pracownikiem, szybko się uczę i nadrobię stracony czas. Najwyraźniej mi się to udawało, bo szef już po pół roku wysłał mnie na szkolenia.
– Inwestuję w panią, pani Marzenko – uśmiechnął się. – I mam nadzieję, że się nie zawiodę.
– Może pan być tego pewien – odparłam żarliwie.
I robiłam wszystko, by tak się stało.

Trzeba było zostać po godzinach? Proszę bardzo. Jeśli mąż nie mógł zostać z dziećmi, przychodziła do nich babcia. Trzeba wyjechać na tydzień w delegację. No cóż, głupio odmówić, gdy na ciebie liczą.

Wkrótce moja strategia zaczęła procentować

Awansowałam na szefa działu i czułam, że apetyt na kolejne szczebelki we mnie wzrasta.
– Może kiedyś zostanę dyrektorem tego banku – szepnęłam mężowi.
– Naprawdę o tym właśnie marzysz? – spojrzał na mnie przenikliwie.
– Dlaczego nie?
Uważaj, kochanie, kiedy pan Bóg chce kogoś ukarać, spełnia jego marzenia. Zastanów się nad tym.
Te słowa zabrzmiały jak przestroga, ale nie miałam głowy do rozmyślań na ten temat. W powietrzu wisiał kolejny awans.

I tak, nie wiedząc kiedy, pięłam się po szczebelkach kariery. W tym czasie jeden syn poszedł do szkoły, potem drugi. Na wywiadówki chodził Michał, albo któraś z babć, bo ja nie miałam chwili czasu. Bywało, że wracałam z pracy wieczorem, kiedy chłopcy spali, a wychodziłam rano, kiedy jeszcze nie wstali z łóżek.

Soboty i niedziele nie były lepsze, bo brałam papierkową robotę do domu. Po zaledwie 7 latach pracy byłam już zastępcą dyrektora i nie ukrywam, że marzyłam o tym najwyższym stołku. Jednocześnie czułam, że w domu nie jest tak jak dawniej, że ja stoję po jednej stronie, a chłopcy i Michał po drugiej. Oni mają jakiś swój świat, do którego ja nie mam dostępu. Odpychałam od siebie tę myśl, ale natarczywie wracała. Aż wreszcie przyszedł ten moment, kiedy usłyszałam upragnione słowa.
– Pani Marzenko, proszę się przygotować do nominacji na dyrektora banku.
W domu od razu powiedziałam o tym wszystkim. Jaś wzruszył ramionami, a Pawełek powiedział:
– A Darek z mojej ławki idzie jutro z mamą do kina.

Michał pogratulował mi, ale jakoś tak chłodno. – Teraz to już zupełnie nie będziesz miała dla nas czasu. Ale jeśli jesteś z tym szczęśliwa...

Już wiem, że nie jestem. Teraz tylko muszę podjąć najważniejszą w życiu decyzję. Mam nadzieję, że starczy mi odwagi, by to zrobić. Osiągnęłam swój cel, ale wcale nie byłam szczęśliwa. Żałuję, że nie odrabiałam z dziećmi lekcji lub nie kładłam ich spać. Straciłam 7 lat rodzinnego życia, straciłam radość z małych rzeczy i drobnostek. 

Z drugiej strony, może ten awans będzie już ostatnim i będę sobie pluć w brodę, że odmówiłam takiej nominacji?

Więcej prawdziwych historii:
„Wyjechałem na urlop z miłą i skromną dziewczyną. Godzinę później wracałem z narzekającym, rozwydrzonym babsztylem”
„Miałam wszystko, ale zostawiłam kochającego męża dla kochanka, bo mnie nudził. Teraz zmieniłam zdanie i chcę wrócić”
„Mąż nagle zaczął dawać mi drogie prezenty i stał się wyjątkowo czuły. Dziad mnie zdradza - jestem tego pewna”
„Podczas imprezy firmowej wdałam się we flirt z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA