Moja mama ma 78 lata. Ma problemy z poruszaniem się, samodzielnym jedzeniem, normalnym funkcjonowaniem. Często miewa zaniki pamięci, wymaga stałej opieki. Ja mam 39 lat, dwoje dzieci, pracuję w szkole. Mój brat i jego żona są młodsi, mieszkają niedaleko. Do tej pory układaliśmy sobie tak prace i życie prywatne, by zawsze ktoś przebywał z mamą i się nią opiekował, ale na dłuższą metę jest to wręcz nierealne.
Bratu urodziło się dziecko, więc jego żona nie może już zajmować się mamą. Brat za to dużo więcej pracuje. Wiadomo, musi zapewnić byt swojej rodzinie. Ja sama nie dam rady. To za dużo i na moje siły fizyczne i psychiczne. Szczególnie że już kilka razy zdarzyło się, że mama była bardzo agresywna, nie poznawała nas i musieliśmy wzywać pogotowie, bo sami nie byliśmy w stanie opanować sytuacji.
Od dłuższego czasu myślimy nad umieszczeniem mamy w ośrodku. Miałaby tam wsparcie, pielęgniarzy, fachową opiekę. Ale mamy dużo wątpliwości.
Mama jest już w podeszłym wieku, a ze względu na choroby, lekarze dają jej jakiś rok życia. Może mniej. Nie chcemy jej oddać, bo być może to są jej ostatnie chwile. Nie wiem, czy bym sobie darowała, że umarła wśród obcych ludzi, z dala od najbliższych. Sama nie chciałabym tak umierać.
No i co ludzie powiedzą
Mieszkamy w niewielkim mieście. Ja uczę w szkole podstawowej. Jestem wychowawczynią. Co powiedzą rodzice moich uczniów? Że jestem nieczuła? Że oddałam własną matkę? Ehh... Nikt przecież nie weźmie pod uwagę mojej sytuacji, każdy będzie kierował się stereotypami, bo tak jest łatwiej.
Kiedy rozmyślam o oddaniu mamy, zawsze myślę sobie o jej poświęceniu. Przecież ona zajmowała się mną i bratem jak byliśmy mali. Zrezygnowała nawet z pracy, żeby się nami opiekować, a jak umarł ojciec, to ciężko pracowała, żebyśmy mogli skończyć studia i godnie żyć. Jak bardzo niewdzięcznym dzieckiem trzeba być, żeby tak się jej teraz odpłacić? Wiem, że mama nam by tego nigdy nie zrobiła!
Wiem też, że nie łatwo jest znaleźć odpowiedni ośrodek. Tyle przecież słyszy się o domach starców, w których opiekunowie nie szanują podopiecznych, biją ich, nie dają jeść, a gdy przyjeżdża rodzina, to wszystko jest tak, jak należy, ale oczywiście tylko na pokaz... Pamiętam sytuację z ośrodka w Radości, gdzie pracownicy regularnie znęcali się nad staruszkami. Nigdy nie darowałabym sobie, gdyby coś takiego przytrafiło się mojej mamie.
Ale z drugiej strony znam też opowieści o rodzicach moich znajomych, którzy przebywają w takich ośrodkach i mają się świetnie. Nawet nie chcą wracać do domu na weekendy i święta, bo w ośrodku zawierają przyjaźnie. Może moja mama też znajdzie tam koleżanki? Może będzie miała taką opiekę, że się jej polepszy? My przecież możemy odwiedzać ją nawet co 2-3 dni. Może nam udałoby się jakoś normalniej funkcjonować.
Co Wy byście zrobiły na moim miejscu?
Czytaj także:
Narzeczony ukrywał przede mną nieślubne dziecko - prawdziwa historia Iwony
Czy może być coś gorszego od zdrady? Prawdziwa historia Sylwii
Mój mąż zmienił się po ślubie - prawdziwa historia Iwony