„Upojna noc z szaloną szatynką zmieniła moje życie. Nie sądziłem, że po latach los ześle mi tę dziewczynę prosto w ramiona”

Zakochany mężczyzna fot. Adobe Stock, Nomad_Soul
„Głośna muzyka aż dudniła w uszach. Ktoś dał mi butelkę z wódką, ktoś inny papierosa. Alicja wyciągnęła mnie na dwór. Całowaliśmy się. Potem kochaliśmy pod gwiazdami. Do dziś plułem sobie w twarz, jak mogłem zmarnować taką szansę”.
/ 02.05.2022 07:16
Zakochany mężczyzna fot. Adobe Stock, Nomad_Soul

Na ten weekend na działce u Wojtka pojechałem, tak jak stałem. Całe popołudnie naprawiałem rower. Gdy się zorientowałem, jak już późno, ochlapałem się pod umywalką, wrzuciłem do auta torbę i pojechałem. Nieogolony, potargany, w powyciąganych spodniach od dresu. Ale u nas to normalka, nikt się na nasze imprezy nie stroi. Niejedną przetańczyliśmy w skarpetach i dresach.

Tydzień wcześniej spuściłem sobie na stopę ciężarek od ćwiczeń. W adidasach było mi bardzo niewygodnie, więc je zdjąłem i włożyłem klapki. Tak, na skarpety. Siedziałem rozwalony z piwem w ręku na krześle i gadałem z Moniką.

Nagle kątem oka zobaczyłem kobietę. Nieznajomą! Przy moich przyjaciółkach w rozciągniętych bluzach i crocsach ta blondynka wyglądała jak z innej bajki. Makijaż, sweterek, obcisłe dżinsy i pantofelki.

Kto to u diabła jest?

Odruchowo wyprostowałem się na moim krzesełku. I schowałem stopy w klapkach pod krzesło. W samą porę, bo kobieta akurat na mnie spojrzała. Przyglądała mi się tak przez dłuższą chwilę. Wtedy z domu wyszedł Wojtek.

– O, Łukasz, jesteś! – zawołał do mnie. – Chyba jeszcze nie poznałeś Ali, mojej kuzynki z Krakowa.

Wymieniliśmy uścisk ręki. Ale uśmiechnęła się grzecznie, przeprosiła i poszła do stołu z przekąskami. Nie miałem pojęcia, czy ma męża, narzeczonego. Ale od razu mi się spodobała i choć nie zamieniliśmy ani słowa, byłem pewien, że świetnie by nam się rozmawiało. Byłem na siebie wściekły, że wyglądam jak obwieś.

– Stary, kto to jest?  – spadłem Wojtka.

Gospodarz uznał chyba, że robię mu wymówkę, że zaprosił kogoś spoza grupy. I zaczął się tłumaczyć.

– No co miałem zrobić? To rodzina. Wprawdzie widujemy się głównie na ślubach i pogrzebach, ale zadzwoniła w czwartek i zapytała, czy może u nas zanocować, bo ma coś do załatwienia w Warszawie. No i jakoś tak wyszło, że zaproponowaliśmy z Kasią, żeby została na weekend. Myślałem, że odmówi, pamiętałem, że ma męża i dziecko. I wtedy się okazało, że mąż ją zostawił pół roku temu. A w ten weekend to on się opiekował córką, więc Ala z przyjemnością przyjęła zaproszenie.

– Mogłeś nas chociaż uprzedzić. Zobacz, jak ja wyglądam? – mruknąłem. Wojtek tylko znacząco się uśmiechnął.

Poszedłem do auta i włożyłem adidasy. Wiele więcej nie mogłem zrobić. Choć sam wiem, że liczy się pierwsze wrażenie. Więc sprawa raczej była przegrana. Ala dalej stała przy stole. Sama. I znowu mi się przyglądała. Uznałem, że nie mam nic do stracenia i do niej podszedłem.

– Cześć. Pewnie Wojtek cię nie uprzedził, że jego znajomi to banda flejtuchów bez manier – zagadnąłem. – Chciałem cię zapewnić, że na co dzień wyglądamy bardziej cywilizowanie. I lepiej się zachowujemy. Tylko jesteśmy trochę jak indiańskie plemię z dżungli. Chwilę nam zajmuje, zanim się przyzwyczaimy do obcych.

– Indianie. No jasne. Już wiem – Ala odetchnęła z ulgą. A ja pomyślałem, że ona ma nie po kolei w głowie.

– Kraków. Rynek. Indianie z Peru… Pamiętasz?

Nie miałem pojęcia o czym ona mówi… Chociaż. Zaraz zaraz. Jezus Maria. To niemożliwe!

– Nie żartuj. To ty? Jakim cudem mnie poznałaś? Ja…. O rany.

Przypomniałem sobie tamten weekend. Ta dziewczyna. Była wtedy szatynką, ale te oczy… No tak. To te sam oczy!

– Wiesz, mam pamięć do twarzy. Wyjątkową. To bywa przydatne, ale jest też przekleństwem. Dlatego tak ci się przyglądam od dawna. Bo nie mogłam skojarzyć…

Poszybowałem pamięcią do weekendu sprzed dwudziestu lat. Jechaliśmy z kumplami do Zakopanego. Autobus miał być za dwie godziny, więc poszliśmy się powłóczyć po mieście. Na Rynku śpiewali i tańczyli Peruwiańczycy. Potańczyliśmy trochę z nimi.

Nagle do tańca porwała mnie niewysoka szatynka. Po dziesięciu minutach zapytała, czy chcę z nią iść na imprezę. Miałem już nieźle w czubie, a ona miała takie piękne oczy. Zgodziłem się. Krzyknąłem do kumpli, żeby jechali beze mnie i poszedłem za nią.

– Alicja. Ala. No tak… – chrząknąłem. – Wiesz, ja potem chciałem zadzwonić, ale jakoś nie wyszło od razu. A później zgubiłem karteczkę z numerem. Naprawdę…

– Daj spokój. To było dawno temu… Ale bawiliśmy się nieźle, musisz przyznać.

Musiałem. Alicja zabrała mnie na imprezę w opuszczonej fabryce. Głośna muzyka aż dudniła w uszach. Ktoś dał mi butelkę z wódką, ktoś inny papierosa. Alicja wyciągnęła mnie na dwór. Całowaliśmy się. Potem kochaliśmy się pod gwiazdami. Dziś już nie pamiętam (a może nigdy nie pamiętałem), jak znaleźliśmy się w mieszkaniu Alicji.

– Rodziców nie ma – oznajmiła mi.

Spędziliśmy razem cały weekend. Odprowadziła mnie na dworzec.

– Zadzwoń – na peronie wetknęła mi do ręki karteczkę z telefonem.

– Obiecuję! – zawołałem, odjeżdżając.

Więcej się nie spotkaliśmy

Nie wiem, dlaczego nie zadzwoniłem. Nie miałem wtedy dziewczyny. Może się wystraszyłem? A może naprawdę zgubiłem tę kartkę? Zaczęliśmy wspominać tamten weekend. Każde z nas pamiętało inne szczegóły.

Ja – że uciekliśmy z knajpy bez zapłacenia rachunku. Ona – że stłukłem ulubioną karafkę jej ojca. Rozmowa tak nas wciągnęła, że nie zauważyliśmy, że koło nas stoi Wojtek.

– No proszę. Gawędzicie jak starzy znajomi – zagadnął. Popatrzyliśmy się na siebie i parsknęliśmy śmiechem.

– Halo. Ziemia do Łukasza i Ali. Naćpaliście się?

W końcu udało mi się opanować.

– Bo wiesz, my z Alą naprawdę się znamy. Pamiętasz ten weekend, kiedy zostałem w Krakowie, a wy pojechaliście do Zakopanego? Zawsze chcieliście wiedzieć, co robiłem. Otóż spędziłem go z Alicją… Powiedziałem wam, że się szlajałem z jakimiś gośćmi. Skłamałem.

Wojtkowi przyswojenie tej informacji zajęło parę sekund.

– Marcin, Janek, Tomek, chodźcie tu na chwilę! – wrzasnął w końcu. – Pamiętacie tamten weekend, kiedy Łukasz nam się zawieruszył w Krakowie? I nigdy nam nie powiedział, co robił? Wymyślaliśmy najbardziej niestworzone historie. Pamiętam, że na jednej imprezie wymyśliłem, że uwięziła go piękna kobieta. On się wtedy tylko głupio uśmiechał. I wiecie co? To była Ala. Moja kuzynka. To z nią spędził tamten weekend nasz Łukaszek. Zatkało was?

Zapadła cisza. Wszyscy się na nas gapili

Przez kilka lat to moje zniknięcie było tematem rozmów i domysłów. Nie powiedziałem im prawdy, bo się bałem, że mi nie uwierzą. Nie słynąłem z podbojów miłosnych. Byłem pewien, że koledzy mnie wyśmieją.
Marcin stał z otwartymi ustami. Jego żona Agnieszka zaczęła nerwowo chichotać, reszta milczała. W końcu odezwał się Janek: 

– To dopiero numer. Ale że się poznaliście, po tylu latach…

– To moja wina – uśmiechnęła się Ala. – Nie zapominam twarzy. Poznaję na ulicy koleżanki z podstawówki, stażystów z pracy, którzy spędzili w firmie ledwie tydzień. Jak tylko Łukasz wszedł, wiedziałam, że już się spotkaliśmy. Ale dopiero jego żart o Indianach otworzył klapkę… Pamiętacie tych Peruwiańczyków na Rynku?

Dyskusja potoczyła się w kierunku opowieści „jaki ten świat mały”. Spojrzałem na Alicję. Wyczułem, że tak jak ja, nie słucha, co mówią inni. Skinąłem lekko głową w stronę werandy. Poszła za mną. Nikt nie zwrócił uwagi na naszą dezercję.

– Wiesz, ja naprawdę czekałam na twój telefon. Długo. Przestałam o tobie myśleć dopiero, jak poznałam mojego późniejszego męża – Ala na chwilę zamilkła. – Teraz już eksmęża – doprecyzowała po chwili wahania. Zastanowiłem się, czy to zachęta?

– Ja jestem sam. I zawsze byłem. Mój najdłuższy związek trwał chyba miesiąc. A ostatnio już się pogodziłem, że zostanę starym kawalerem. Ale może za wcześnie…

Przez cały weekend byliśmy nierozłączni. W niedzielę wieczorem poszliśmy do lasu. Pocałowaliśmy się. Nie wiem, czy to możliwe, ale byłem pewien, że pamiętam jej usta.

– Teraz już mam twój numer. A nawet jak utopię telefon – to wiem, gdzie cię szukać. Więc lepiej zadzwoń – Ala rano na pożegnanie pogroziła mi palcem.

Wiedziałem, że zadzwonię. Los daje mi drugą szansę, więc byłbym ostatnim durniem, gdybym z niej nie skorzystał.

Czytaj także:
„Samotne macierzyństwo bez prawa jazdy było koszmarem. Spędzaliśmy całe dnie w autobusach, bo tatuś się nie poczuwał”
„Latami tłumaczyłem sobie, że to żona jest prowodyrem mojej agresji. Gorzka prawda dotarła do mnie dopiero w sądzie”
„Ciotka zgotowała mi piekło na ziemi. Najpierw wpakowała mnie w niezłą kabałę, a teraz jędza nadaje na mnie rodzinie”

Redakcja poleca

REKLAMA