Nie mogę zapomnieć tych jego niebieskich oczu. Tego jak na mnie patrzył, kiedy machał mi na pożegnanie. Mam już więcej go nie zobaczyć? Zapomnieć, jak pięknie się śmiał, gdy przytulał się do wielkiego pluszowego misia?
Nie mogę pozwolić, by było to nasze ostatnie spotkanie… Są takie dzieci, które od początku mają w życiu „pod górkę”. Taki los przypadł w udziale Adasiowi. Adaś ma rok. Kto jest jego ojcem, nie wiadomo. Mama porzuciła go, gdy miał dwa miesiące. Poszła na dyskotekę, a pozostawiony w domu maluch tak płakał, że sąsiedzi zaalarmowali policję. To wtedy dowiedziałam się, że Adaś w ogóle istnieje.
Tamtego dnia, kiedy weszłam do pokoju, mama stała oparta o komodę. Trzymała w ręku telefon, była blada jak ściana i cała się trzęsła.
– Karolina… Dzwoniła Karolina… Jest w Gdyni i…
– O, proszę, odnalazła się córka marnotrawna! Wypoczywa nad morzem? I czego chce tym razem? Niech zgadnę! Skończyła jej się kasa i potrzebuje małej pożyczki od mamusi – fuknęłam, nie starając się ukryć złości. Karolina to moja młodsza o dziesięć lat siostra. Oczko w głowie rodziców. Zawsze rozpieszczana do granic możliwości. I zawsze ta, z którą były same problemy.
Kiedy ja przynosiłam rodzicom chlubę, ona sprowadzała kłopoty. Ja zdobywałam nagrody w konkursach, ona paliła pierwsze papierosy. Ja kończyłam prestiżowe studia, ją właśnie wyrzucali z kolejnego gimnazjum. Rodzice wyciągali ją z każdej opresji, wierząc jej solennym zapewnieniom, że „to był ostatni raz”. Wszyscy wiedzieli, że ich niezachwiana wiara w córkę skończy się jakąś tragedią. Wszyscy prócz moich rodziców. Cios ostateczny Karolina zadała im rok temu, „czyszcząc” ich konto i znikając. Nie zgłosili kradzieży na policję. Czekali, aż ich ukochana, teraz już pełnoletnia córka, wróci, wtuli się w ich ramiona i jak zwykle obieca, że to… „ostatni raz”.
Nie wróciła.
Przysłała esemesa, że żyje, ma się świetnie, przypomina, że jest dorosła i żeby jej nie szukali. Nie odzywała się ponad rok. Aż do tego dnia. Sam fakt, że zadzwoniła, nie zwiastował niczego dobrego. Egoistka!
Martwiła się, że ona będzie miała problemy
– Karolina urodziła synka. Ona ma dziecko. Adasia – mama usiłowała opanować drżenie głosu i powtórzyć mi wszystko, czego się właśnie dowiedziała. – I prosi o pomoc, bo chyba będzie miała problemy… Policja zabrała Adasia, a ona się boi, że będą jej szukać i że pójdzie do więzienia…
– Do jakiego więzienia? Jaka policja? – słyszałam słowa mamy, ale nic z nich nie rozumiałam. Kiedy dotarło do mnie, że moja dziewiętnastoletnia siostra urodziła dziecko, które zostawiła na pastwę losu, bo zapragnęła się trochę rozerwać, prawie eksplodowałam z wściekłości.
– Cała Karolina! Skończona egoistka! Naraziła swoje dziecko na niebezpieczeństwo, ale nie to ją martwi, jaka jest bezdennie głupia, ale to, czy nie będzie miała problemów! – teraz ja nie mogłam opanować drżenia rąk.
– Paulinko, musimy jej pomóc, musimy jej pomóc – mama powtarzała te słowa jak mantrę. Ja wiedziałam, że za parę godzin będę w drodze nad morze. Zgoda, pojadę, ale nie po to, by ratować z opresji kogoś, kto na to nie zasługuje.
– Nie, mamo. Musimy pomóc temu dziecku. Ona niech sobie radzi sama.
Kiedy trzy godziny później wbijałam w nawigację adres pogotowia opiekuńczego w Gdyni, nie miałam sama pojęcia, co dalej. Miałam 29 lat., pracę z awansem na horyzoncie, narzeczonego i wspólne plany na egzotyczne wakacje. I kompletny brak planów na dzieci. Przynajmniej teraz. Nie wyobrażałam sobie siebie jako matki.
– I co ty z tym zrobisz? – Karol, mój narzeczony, nie był zadowolony z mojego nagłego wyjazdu.
– Nie wiem, ale chyba musimy jakoś temu małemu pomóc. Sprawdzić, gdzie jest, jak się ma, dowiedzieć się, co z nim dalej będzie. Nie wiem, Karol, nie wiem.
Kilka godzin temu nie wiedziałam, że on w ogóle istnieje. Kiedy razem z mamą pierwszy raz w życiu zobaczyłam Adasia, czułam, jak mój dotychczas ułożony świat rozpada się na kawałki. Stałam jak zahipnotyzowana, wpatrując się w śpiącego niemowlaka. Był taki maleńki, taki bezbronny. Wstydziłam się tego uczucia, ale wiedziałam, że pokochałam go od pierwszego wejrzenia.
Do Łodzi wracałyśmy z mamą w milczeniu. Już pod domem zapytałam:
– Co z nim teraz będzie?
– Póki Karolina się nie opamięta, Adaś zostanie w tym pogotowiu.
Biedna Karolina… Pewnie będzie miała sprawę o narażenie na niebezpieczeństwo syna. Nie słuchałam. Guzik mnie to interesowało, co będzie miała moja siostra. Zresztą wiedziałam, że nieprędko ją zobaczymy. Znałam ją i byłam pewna, że teraz znowu zapadnie się pod ziemię, byle tylko nie ponieść konsekwencji. A te poniesie to biedne dziecko.
– A jeśli Karolina nie zechce być dalej jego matką, to co? – drążyłam. – W ośrodku powiedzieli, że „ojciec nieznany”, a Karolina figurowała jako samotna matka. Więc jeśli i ona zniknie, to sąd pozbawi ją praw, a mały będzie miał czystą kartę.
– Czystą kartę?
– Podobno na takie małe dziecko czeka kolejka chętnych. Karolina zrzekła się praw do dziecka. Co teraz? Mama odpowiadała na moje pytania tak beznamiętnie jakby streszczała mi ostatni odcinek serialu o porzuconym dziecku. Jakby nie dotyczyło to żywej istoty, jej wnuka. Czułam, że i tym razem myśli tylko o losie córeczki. A ja ciągle miałam przed oczami widok śpiącego Adasia.
Nie myliłam się co do Karoliny
Zniknęła. Sąd miesiącami szukał jej, by móc uregulować sytuację chłopca. Ja trasę Łódź – Gdynia pokonywałam już niemal mechanicznie, a małżeństwo prowadzące pogotowie opiekuńcze, w którym przebywał mały, stawało mi się bliższe niż moi rodzice. Nie chciałam, by Adaś nie miał nikogo. By nikt się nim nie interesował, nikt nie poświęcał mu uwagi. Tego dnia mały kończył rok.
Przywiozłam mu największego misia, jakiego zdołałam zmieścić do auta, i cieszyłam się, że chociaż przez chwilę zdołałam wywołać u niego uśmiech. W progu przywitał mnie prowadzący pogotowie Igor.
– Myślę, że to jedna z twoich ostatnich tu wizyt – zaczął smutno. – I chyba powinienem się cieszyć, że sytuacja Adasia zaczyna się prostować. Bo będzie miał szansę na normalny dom… Czułam, co chce mi powiedzieć. – Karolina pojawiła się w sądzie i zrzekła się praw – dodał, wbijając wzrok w podłogę.
– Adaś idzie do adopcji? Chyba powinnam się była ucieszyć, że przed nim początek nowego, lepszego życia, ale nie umiałam.
– Czekamy na miejsce w ośrodku preadopcyjnym. Kiedy tylko się zwolni, mamy go tam przewieźć – mówił Igor. – Do końca wierzyliśmy, że Karolina się opamięta i po niego wróci. Dlatego byliśmy za tym, byście jako jej najbliżsi mieli kontakt z Adasiem. No ale matka zadecydowała inaczej. Czułam, jak łzy lecą mi po policzkach. Igor starał się mnie pocieszyć. – I tak dużo dla niego zrobiłaś. Odwiedzałaś go, dawałaś mu poczucie bliskości, kiedy jej potrzebował. Zrobiłaś, co mogłaś. Na decyzje Karoliny wpływu nie masz.
Próbowałam zachować dobry humor przez całą wizytę, ale w gardle miałam wielką gulę. Adaś wdrapywał się na wielkiego misia, piszcząc radośnie. Nie miał jeszcze pojęcia, że za chwilę jego życie znów diametralnie się zmieni. A ja nie umiałam sobie wyobrazić, że to nasze ostatnie spotkanie. Wychodząc, spojrzałam na Igora. Nieśmiało zapytałam:
– A gdybym to ja… – zawiesiłam głos, bo sama nie dowierzałam, że tak bardzo tego chcę. – Nie mogę go stracić… Tak bardzo go… kocham. Igor uśmiechnął się szeroko.
– Będziemy całym sercem z tobą.
Kiedy dojeżdżałam do Łodzi, byłam pewna, że choćbym miała poruszyć niebo i ziemię, nie pozwolę, by ten maluch zniknął z mojego życia. W głowie miałam już plan. I argumenty, którymi będę przekonywać sąd, starając się o adopcję Adasia. Wiem, że dam radę. Będę mamą dla chłopaczka, który stał się całym moim światem.
Czytaj także:„Była rozpowiada, że moja obecna partnerka jest puszczalska i nie ze mną jest w ciąży. Nie wytrzymałem, uderzyłem ją”
„Pod łóżkiem znalazłam damskie figi, nie moje. Mój mąż wmawia mi, że musiała je tam zostawić moja siostra”
„Mąż zdradzał mnie z nianią, a teraz w sądzie próbuje udowodnić, że on i ona poświęcali dziecku więcej czasu, niż ja”