Odkąd pamiętam, robiłam wszystko, byle tylko zadowolić rodziców. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak ważne są oceny, dlatego uczyłam się najlepiej, jak potrafiłam. Wiecznie zresztą słyszałam, że tego, czego się nauczę, nikt mi nie odbierze i tylko ode mnie zależy, jak daleko w życiu zajdę. Moi rodzice byli wziętymi lekarzami, osiągnęli sukces chyba na każdym możliwym polu, więc stawiali poprzeczkę naprawdę wysoko.
Z początku chciałam iść w ich ślady tak, jak mój starszy brat, Igor. On był naprawdę świetny z przedmiotów ścisłych, nauczyciele zawsze go chwalili, a biolożka po prostu rozpływała się w zachwytach. Miał zresztą jasny pomysł na siebie ‒ chciał być dentystą.
W przeciwieństwie do mnie, przez cały czas otrzymywał też wsparcie od rodziców. Ja, choć przynosiłam do domu same piątki, nigdy nie usłyszałam miłego słowa. Jakbym po prostu zupełnie nie miała się czym chwalić.
W moim przypadku szybko okazało się, że choć z matematyką, biologią i chemią idzie mi nieźle, lepsza jestem z języków, a także z informatyki. Interesowałam się też ekonomią i zagadnieniami związanymi z marketingiem. Polonistka namawiała mnie, żebym w przyszłości spróbowała swoich sił w zarządzaniu lub właśnie w marketingu i PR. Nie byłam pewna, czy rodzice to pochwalą, ale kiedy dowiedziałam się, że w dobrej agencji marketingowej mogłabym sporo zarabiać i tym samym wieść życie na niezłym poziomie, postanowiłam w to pójść.
Kiedy przedstawiłam rodzicom swój plan na przyszłość i jako wymarzone studia wymieniłam marketing i reklamę na jednej z większych uczelni, widziałam ich niezadowolone miny. Oczywiście nikt nic nie powiedział, nie podjął ze mną nawet rozmowy. Mama nabrała wody w usta, a tata jak zwykle skupił się na Igorze.
Choć zawsze się tak kończyło, nie miałam o to żalu do brata. On przynajmniej zawsze starał mi się pomagać, choć otwarcie nigdy nie wstawiłby się za mną u rodziców. Nie mogłam go za to winić – tak samo przecież zależało mi na ich uznaniu, więc świetnie go rozumiałam.
Szybko pięłam się po stopniach kariery
Studia ukończyłam z najlepszym wynikiem na roku. Miałam już za sobą staż w dużej, prężnie się rozwijającej agencji marketingowej i kariera stała przede mną otworem. Dostałam ofertę pracy, która okazała się lepsza, niż w pierwszej chwili mogłabym oczekiwać.
Nie mieszkałam już z rodzicami – miałam własne, dwupokojowe mieszkanie w nowym bloku. Mimo to, kiedy otrzymałam informację, że mnie przyjęli, poleciałam do nich jak na skrzydłach. No, nie ukrywam – chciałam się po prostu pochwalić.
– Mamo, tato – zawołałam od progu. – Dostałam pracę!
Odpowiedziała mi cisza. Kiedy weszłam głębiej, do salonu, zastałam ich przy kawie. Siedzieli z wyraźnie zakłopotanym Igorem.
– To świetnie, Malwina – odezwał się mój brat. – Coś fajnego?
– Tak! – rzuciłam z entuzjazmem. – W tej agencji, w której miałam staż. I to na lepszych warunkach, niż mogłabym się spodziewać.
Mama pokiwała głową i napiła się kawy, tata natomiast jedynie prześlizgnął się po mnie wzrokiem.
– No tak – skwitował. – A widzisz, Igor chce otworzyć swoją klinikę! Zawsze mówiłem, że mój syn ma głowę na karku!
Mama uśmiechnęła się szeroko do mojego brata, który posłał mi coś w rodzaju przepraszającego spojrzenia.
Tak. I dokładnie tyle było z mojego triumfu.
Na bankiecie poznałam Gabriela
Przez kolejne miesiące starałam się skupiać wyłącznie na pracy. Chciałam za wszelką cenę udowodnić rodzicom, że robię coś równie ważnego, wartościowego i pożytecznego, co mój brat. Jednocześnie pragnęłam, by zrozumieli, że niekoniecznie trzeba być lekarzem, by coś w życiu osiągnąć.
Nie szukałam miłości. Szczerze mówiąc, trochę bałam się, że wybiorę kogoś, kto nie spodoba się rodzicom. Tym samym dostarczyłabym im przecież argumentu potwierdzającego tezę, że do niczego jeszcze nie doszłam. Miałam kilku kolegów, możliwe, że jeden lub dwóch liczyło na coś więcej, ale uparcie trzymałam ich na dystans. Przekonywałam sama siebie, że tak trzeba, bo tak będzie lepiej dla mnie.
Wszystko jednak zmieniło się, gdy na jednym z firmowych bankietów spotkałam Gabriela. Przyszedł z bratem, który był jednym z bliższych znajomych mojej szefowej. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że ma własną firmę z branży IT, a brat przyciągnął go na przyjęcie, bo jego zdaniem, był kompletnym nudziarzem i powinien trochę pobyć w towarzystwie. A przy okazji może poszukać miłości.
Muszę przyznać, że Gabriel mnie onieśmielał. Był przystojny, wygadany, a przy tym uprzejmy i żywo zainteresowany tym, co mówiłam. Wyraźnie źle się czuł wśród towarzyskiej śmietanki, ale przy mnie zdecydowanie wyluzował. I rozumiałam go – choć z oczywistych względów, musiałam robić za duszę towarzystwa, nie przepadałam za tłumami. Wolałam kameralne spotkania, w gronie przyjaciół.
Nadal nie byłam dość dobra
Przyznam, że po bankiecie zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy Gabriel nie byłby dobrym materiałem na partnera. Nigdy dotąd nie wybiegałam w przyszłość tak dalece, by myśleć o mężu czy dzieciach, ale on… Jakoś tak z niewyjaśnionego powodu widziałam się u jego boku. Jednocześnie wstydziłam się trochę takich rozważań, bo podejrzewałam, że ja mu raczej niczym nie zaimponowałam i pewnie nie jest mną zainteresowany. Nie miałam też całkowitej pewności, czy rzeczywiście jest sam. Może po prostu nie zwierzał się ze wszystkiego bratu?
Nie mogąc dłużej wytrzymać, zdecydowałam się na rozmowę z najbliższą przyjaciółką, Patrycją. Ta oczywiście natychmiast zaczęła mnie przekonywać, że powinnam spróbować z Gabrielem. Po dłuższym czasie przyznałam jej rację. A skoro miałam podejmować takie ważne decyzje, chciałam też wtajemniczyć we wszystko rodziców. Akurat zbiegło się to w czasie z moim awansem, więc postanowiłam się pochwalić. Mój wybór padł na niedzielny obiad.
– Dostałam awans – rzuciłam wtedy niepewnie. – Będę pracować teraz nieco więcej z domu, ale i więcej zarabiać. – Kiedy rodzice nie zareagowali, dodałam: – I… poznałam kogoś. Faceta z branży IT. Tylko… nie jestem pewna, jakie on ma plany na przyszłość. I czy jest sam.
Jak zwykle odpowiedziało mi milczenie. Tylko Igor zdobył się na pokrzepiający uśmiech. Potem tata zaczął go pytać, jak mu się teraz pracuje. W końcu otworzył własną klinikę dentystyczną.
Przez resztę posiłku milczałam. Zignorowałam nawet komentarze mamy, która twierdziła, że siedzę naburmuszona i ignoruję sukces brata. Doszłam do wniosku, że w sumie mogłam się tego wszystkiego spodziewać. Czemu miałabym im zaimponować? Pewnie nadal uważali mnie za swoją życiową porażkę, a ja musiałam się dalej starać, żeby ich zadowolić.
On przywrócił mi wiarę w siebie
Zgaszona przez rodziców, jakoś tak zapomniałam o Gabrielu. Traf jednak chciał, że wpadliśmy na siebie w galerii handlowej. On zaprosił mnie na kawę, później umówiliśmy się na kolację, a potem to już jakoś samo poszło.
Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, jeździliśmy w wiele miejsc, prowadziliśmy rozmowy telefoniczne do późnej nocy. Unikałam tylko za wszelką cenę tematu wspólnego życia. Nie chciałam się rozczarować, usłyszeć, że on traktuje mnie wyłącznie jak przyjaciółkę. Gabriel miał jednak inne plany i totalnie zaskoczył mnie przy kolejnej kolacji.
– Bardzo mi na tobie zależy, Malwina – odezwał się wyjątkowo poważnie. – Kocham cię. I teraz… chciałbym wiedzieć, czy… czy może mam u ciebie jakieś szanse?
Na krótką chwilę zapomniałam, jak się oddycha.
– Szanse? – wykrztusiłam. – Ty u mnie? – Odchrząknęłam. – Ja… myślałam, że nie jestem dla ciebie dość dobra, że wolisz…
– Przestań – przerwał mi. Ujął moje ręce w swoje dłonie i ciągnął: – Jesteś wspaniałą, mądrą, zabawną i piękną kobietą. Tyle w życiu osiągnęłaś. Podziwiam cię za to, jak sobie radzisz i jaka jesteś. Nie bądź taka skromna. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej dziewczyny, Malwina.
Wreszcie cieszę się życiem
Od dwóch miesięcy jestem narzeczoną Gabriela. Wciąż nie mogę w to jeszcze uwierzyć, a to tak wspaniale brzmi! I po raz pierwszy czuję się szczęśliwa, bo nie muszę na siłę szukać niczyjej akceptacji. Przez te ostatnie siedem miesięcy usłyszałam więcej komplementów, niż przez całe swoje wcześniejsze życie. I muszę przyznać, że coraz bardziej mi się to podoba.
Nie zabiegam już o względy rodziców. Pole do popisu w tym zakresie pozostawiłam Igorowi. Wydaje mi się, że oboje odetchnęliśmy. Ja mogę cieszyć się nadchodzącym ślubem, a on sukcesami swojej kliniki. A rodzice? Nie mam pojęcia, co myślą o Gabrielu. Nie wiem, czy pochwalają mój wybór. Odwiedzamy ich raczej rzadko i obecnie nie bardzo liczymy się z ich zdaniem – po prostu przyjmujemy je do wiadomości.
Czytaj także:
„Urodziłam synka w wieku 17 lat, ale rodzice go przysposobili. W tym roku Kubuś obchodzi 18. Urodziny i chcę wyznać mu prawdę”
„Nie potrafiłem zmajstrować żonie dziecka, więc zastąpił mnie kolega z pracy. Teraz jestem rogaczem i wychowuję cudzego syna”
„Mąż wolał sudoku niż moje wdzięki. Kiedy próbowałam go skusić powiedział, żebym dała mu spokój i znalazła sobie kochanka”