„Nie potrafiłem zmajstrować żonie dziecka, więc zastąpił mnie kolega z pracy. Teraz jestem rogaczem i wychowuję cudzego syna”

Mężczyzna, któremu żona przyprawiła rogi fot. iStock by GettyImages, SolStock
„Ufałem Kaśce bezgranicznie. Dałbym sobie za nią uciąć rękę, no i teraz nie miałbym ręki. O tym, że Olek nie jest mój, dowiedziałem się od przypadkowego typa na ulicy. Nie wiem, co robić”.
/ 08.11.2023 20:30
Mężczyzna, któremu żona przyprawiła rogi fot. iStock by GettyImages, SolStock

Mierzenie się z bezdzietnością, nigdy nie jest łatwe dla związku. Mówię to z własnego doświadczenia, bo walka o potomka wryła się w naszą codzienność bardzo głęboko.

Kiedy stawaliśmy z Kasią na ślubnym kobiercu, byliśmy przekonani, że chwilę potem będziemy oglądać zdjęcia USG naszego maluszka.  Oboje pragnęliśmy tego najbardziej na świecie, ale niestety, pragnienia nie wystarczą.

Nie próżnowaliśmy

Podczas nocy poślubnej i miesiąca miodowego nie wychodziliśmy z łóżka. Właściwie robiliśmy to w każdym możliwym miejscu. Kochaliśmy się do szaleństwa i sądziliśmy, że spontaniczna miłość bez zabezpieczenia wystarczy do tego, żeby stworzyć człowieka.

Pierwszy raz przyszło nam do głowy, że coś jest nie tak, niej więcej po pół roku figlowania. Wtedy Kasia zaczęła bardziej zwracać uwagę na swój cykl menstruacyjny i w dni płodne byliśmy bardziej zaangażowani w pożycie, niż w inne dni. Ale i to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.

Gdy minął kolejny rok, zdecydowaliśmy się, że czas na wizytę u specjalistów. Przebadaliśmy się oboje i okazało się, że oboje mamy problemy w tym aspekcie. Może gdyby chociaż jedno z nas było w pełni zdrowe, były większe szanse na potomka, ale w takim przypadku, szanse były naprawdę niewielkie.

– Niech się państwo nie poddają. Nie z takich opresji pary wychodziły ze zdrowym i pulchnym maluchem na rękach – zapewniali kolejni lekarze.

– Wdrożymy leczenie farmakologiczne, odpowiednią dietę i wasze szanse zdecydowanie wzrosną!  – mówili i ginekolodzy i urolodzy.

Byliśmy coraz bardziej nieszczęśliwi

Oboje braliśmy leki, kochaliśmy się tylko o ustalonych porach. Nasze życie właściwie skupiało się tylko na tym. Wreszcie oboje byliśmy nieszczęśliwi i sfrustrowani.

– Co jest z nami nie tak? Dlaczego nam nie wychodzi? – Kasia zapytała zaraz po stosunku, gdy jeszcze leżeliśmy, ciężko dysząc.

– Naprawdę to jedyne, o czym myślałaś w trakcie?

– Nie, ale zaraz po już tak – powiedziała ze smutkiem.

– No nie wierzę. A gdzie w tym wszystkim my? To są jakieś marne wygibasy, a nie prawdziwa miłość.

– Marne wygibasy? Zamiast rzucać takimi tekstami, lepiej byś zaczął mnie wspierać! – powiedziała ze łzami w oczach.

– Przecież cały czas cię wspieram! Ale raczej trudno jest zrobić dziecko mechanicznie. Do tego potrzeba odrobiny pasji, czułości i namiętności. A tego w łóżku od kilku miesięcy nam brakuje – fuknąłem.

– Że co?! – oburzyła się.

– A no to. Mam dość seksu z zegarkiem w ręku. Oboje jesteśmy smutni. Nawet przestaliśmy się całować i dotykać w trakcie. Ty podciągasz sukienkę, ja wchodzę i wychodzę. Potem jest grande finale i każde idzie w swoją stronę. To chore! – krzyknąłem. – Tak nie może dłużej wyglądać nasze małżeństwo. Dość tego. Przestajemy się starać i wracamy do normalnego życia. Co będzie, to będzie.

– Ale wtedy nie będziemy mieli już absolutnie żadnych szans na dzidziusia – Kasia już nawet nie krzyczała. Łzy, jak grochy spływały jej po policzkach.

– Kasieńko, te starania nas wykańczają. Albo wrócimy do normalnego życia, albo lada chwila nasze małżeństwo się rozpadnie.

– Ale ja nie widzę swojej przyszłości bez dzieci. Bez dziecka czuję się niekompletna, jałowa, niepotrzebna – teraz aż kuliła się w sobie gdy to mówiła. Miała bardzo silny instynkt macierzyński. – Tym bardziej że nie chcesz słyszeć o adopcji.

– Chcę, ale jeszcze nie teraz. Dajmy sobie jeszcze rok, albo dwa.

Popatrzyła na mnie ze smutkiem. Oboje wiedzieliśmy, że nie ma sensu kontynuowanie tej dyskusji.

Nie mogliśmy uwierzyć we własne szczęście

Mimo tego, że postanowiliśmy żyć normalnie, między nami było coraz gorzej. Kasia zaczęła nawet coś przebąkiwać o rozwodzie. Miała do mnie żal, bo moje problemy z płodnością były większe niż jej.

I kiedy już nasze małżeństwo wisiało na krawędzi, stał się cud. Kasia zaszła w ciążę.

Nie wiedziałem, czy jestem bardziej szczęśliwy, czy zaskoczony. Co prawda kochaliśmy się z rzadka, ale jednak. A lekarze niczego nie wykluczali. Kiedy ja szalałem ze szczęścia, ona płakała. I tak prawie dwa miesiące.

Mówiła, że boi się o dziecko, że to hormony etc. Wierzyłem jej, bo czemu miałbym nie wierzyć.

Kiedy Olek się urodził, byliśmy wniebowzięci. Mijały kolejne miesiące, a on rósł, jak na drożdżach.
Zupełnie nie przeszkadzał nam brak czasu, wieczny bałagan w domu i nieprzespane noce. Byliśmy rodzicami i tylko to się liczyło.

Z perspektywy czasu myślę, że byłem wówczas tak szczęśliwy, że teraz wydaje mi się to aż nierealne. A jednak.

Drobne sygnały

Kiedy Olek miał nieco ponad rok, Kasia zaczęła się dziwnie zachowywać. Nieustannie wydzwaniał do niej telefon, albo dostawała smsy. Najpierw tłumaczyła to telemarketingiem, potem natrętnymi klientami z pracy. Robiła się coraz bardziej nerwowa i wyraźnie mnie unikała.

Pewnego dnia wróciła z pracy blada jak ściana.

– Kasia, dobrze się czujesz? Wyglądasz, jak trup – dopytywałem.

– Oj wszystko w porządku – odparła.

– Jak w porządku, spójrz w lustro.

Wyglądała na zmęczoną i sfrustrowaną.

– Masz rację, chyba coś mi zaszkodziło. Pójdę się położyć.

I niestety wyglądała tak coraz częściej. Nawet jej zasugerowałem, że powinna udać się do lekarza, ale ona tylko machała ręką i zrzucała wszystko na przemęczenie i stres. 

Ja? Rogaczem?

Jednak z dnia na dzień było coraz gorzej. Nawet przestała ze mną jeść kolacje, i albo uciekała prosto do łóżka, albo szła pobawić się z Olusiem.

Pewnego dnia, oglądaliśmy z młodym ptaki przez okno, bo akurat na parapecie usiadło kilka gołębi. I zobaczyłem Kaśkę, jak idzie i kłóci się z jakimś facetem. Kiedy weszła do domu, od razu zapytałem, co się stało.

– Oj to nic takiego, facet się czepia po prostu – tłumaczyła się.

– Ale jak się czepia, kto się czepia? Przecież bez powodu by się nie czepiał! – zdenerwowałem się.

Czułem, że coś kręci.

– Eh nie chciałam ci wcześniej mówić, żebyś się nie złościł na mnie. W zeszłym tygodniu, jak szłam z wózkiem, to przerysowałam facetowi samochód. Strasznie wtedy na mnie krzyczał, więc dałam mu stówę i uciekłam. No i dopadł mnie dziś, chciał więcej pieniędzy, chyba mieszka gdzieś niedaleko.

– No to trzeba było tak od razu. Stówa to nie majątek. Jak jeszcze raz będzie cię zaczepiał, to powiedz. Już ja z nim sobie wyjaśnię to po męsku. Naciągacz się znalazł.

Naprawdę nie sądziłem, że lada dzień będę mógł tego faceta poznać osobiście. Kaśka była u koleżanki, a ja poszedłem z Olkiem na plac zabaw. No i widzę, że ktoś nam się przygląda. W końcu nie wytrzymałem.

– Co się gapisz człowieku? Jesteś jakimś zboczeńcem, czy co? – nie ukrywałem irytacji.

– Pan to się lepiej powinien żonce przyglądać – odparł. Stał cwaniaczek z rękami w kieszeni i gapił się na mojego syna.

– Co ty gadasz człowieku. Weź się odczep i spieprzaj stąd! – warknąłem. Po czym wstałem, wziąłem Olka na ręce i zacząłem iść w stronę domu.

Rogacz! – krzyknął za mną.

Byłem tak zaskoczony taką obelgą, że nawet nie zareagowałem. Bo i co miałbym powiedzieć? Wróciłem do domu, położyłem Olka do łóżka i zacząłem analizować ostatnie miesiące naszego życia.

Jak ona mogła?!

Nieustanne telefony, smsy i rozmowy przyciszonym głosem. Kasia była albo zdenerwowana, albo mnie unikała jak ognia. O seksie też nie było mowy od kilku miesięcy. Byłem pewny – zdradza mnie.

Kiedy wróciłem, zajęło mi chyba z półtorej godziny, żeby wyciągnąć od niej prawdę. Kiedy zaczęła mówić, kompletnie się rozsypała.

– Piotruś, ja cię przepraszam. Tak długo się staraliśmy, byliśmy wyczerpani fizycznie i psychicznie tym wszystkim. No i napatoczył się Tadek. Kilka razy spaliśmy ze sobą i to zakończyłam. Nie mógł się z tym do końca pogodzić, ale dał mi spokój. Początkowo nie wiedział, że dziecko jest jego, ale przycisnął moją koleżankę i wtedy oszalał zupełnie. Wydzwaniał, szantażował. Mówił, że jeśli z Olusiem nie będziemy jego to i twoi też nie.

Szlochała, a ja stałem jak wryty. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Właśnie się dowiedziałem nie tylko, że moja ukochana mnie zdradziła, ale też, że najdroższy skarb na świecie, mój syn, nie jest mój.
 

Wstałem bez słowa, zabrałem kilka rzeczy i pojechałem do brata. Nie wiem jeszcze, co zrobię. Nie chcę żyć bez nich, bez moich ulubionych ludzi, a z drugiej strony, nie mogę patrzeć ani na Kaśkę, ani na Olka.

Czytaj także:
„Mąż wolał sudoku niż moje wdzięki. Kiedy próbowałam go skusić powiedział, żebym dała mu spokój i znalazła sobie kochanka”
„Mąż całe życie mówił, że się przy mnie męczy, więc gdy zachorował uznałam, że należy mu się już wieczny odpoczynek”
„Mój syn zabawiał się z 3 dziewuchami i zdziwił się, gdy 2 zapukały z brzuchem. W salonie musiałam otworzyć domowe przedszkole”

Redakcja poleca

REKLAMA