„Całe życie pociągali mnie mężczyźni, którzy robili mi krzywdę. Jako dziecko byłam córeczką tatusia-alkoholika”

Zawsze pociągali mnie źli chłopcy fot. Adobe Stock, leszekglasner
„Z dzieciństwa pamiętam walające się butelki, kobiety z mętnym wzrokiem zalegające na naszej kanapie, pijanych mężczyzn zaczepiających mnie albo zmuszających mojego brata do picia z nimi. Ojcu nie przeszkadzało, że poją wódą jego 12-letniego syna”.
/ 22.04.2022 17:35
Zawsze pociągali mnie źli chłopcy fot. Adobe Stock, leszekglasner

Nienawiści do wszelkich służb mundurowych nauczył mnie ojciec. Nie ma sensu przytaczać epitetów, jakimi określał stróżów prawa, ale jad dosłownie się z niego wylewał. Jako dziecko uważałam więc za oczywistość, że przed policjantami trzeba mieć się na baczności. Uczono mnie też, żeby nie ufać paniom z pomocy społecznej, nauczycielkom ani nikomu, kto nie był z rodziny. Dopiero niedawno powiedziałam o tym mężowi, który jest… tak, policjantem. Jak doszło do tego, że ja – dziewczyna z patologicznej rodziny, wytresowana do trzymania buzi na kłódkę i krycia brutalności ojca – wyszłam za mężczyznę w mundurze policji?

Właśnie o tym jest ta historia

W naszym domu wiecznie trwały libacje. Obrazki, które pamiętam z dzieciństwa, to walające się wszędzie butelki, kobiety ze spuchniętymi twarzami i mętnym wzrokiem zalegające na naszej kanapie, pijani mężczyźni zaczepiający mnie i siostry albo zmuszający brata do picia z nimi, bo „prawdziwy facet musi się napić”. I nieważne, że ten „facet” miał wtedy dwanaście lat. Dzisiaj Jarek jest po trzech odwykach, a i tak wciąż ma problem z alkoholem. Moja najstarsza siostra żyje z alkoholikiem, który niczym nie różni się od naszego ojca. Średnia uciekła od nas i nie kontaktuje się od dziewięciu lat.

Ja… Cóż, ja byłam córeczką tatusia. Szybko nauczyłam się, jak się zachowywać przymilnie, jak go ugłaskać, kiedy wpadał w furię i jak – na prośbę mamy – wyżebrać u niego pieniądze na jedzenie. Zapewne, jeśli czyta to jakiś psycholog albo psychiatra, zupełnie się nie dziwi, że wyrosłam na dziewczynę, którą interesowali w zasadzie tylko źli chłopcy. Pierwszą sympatię miałam w wieku piętnastu lat. On miał osiemnaście. Chlubił się tatuażami i półlegalną robotą u wuja, który był kumplem od kieliszka mojego ojca, a jakże!

Darek nie dość, że nakłonił mnie do seksu, chociaż przecież miałam poniżej szesnastu lat, to potem jeszcze bez skrupułów oddał mnie koledze.

– Poznaj Grześka – powiedział na jakiejś imprezie. – Grzesiek, polej jej. Beata lubi wódeczkę z sokiem porzeczkowym.

A potem zwyczajnie wyszedł, a ja zostałam z obcym chłopakiem, który zaczął się do mnie dobierać. Kiedy byłam już dorosła, mój gust co do mężczyzn, niestety, nie zmienił się na lepsze. Jeden chłopak mnie bił, inny traktował tylko jak zabawkę do łóżka. Ale mnie i tak zawsze ciągnęło do złych chłopców. Wystarczyło mroczne spojrzenie, wytatuowane ramiona, najlepiej ogolona głowa, a natychmiast budził moje zainteresowanie. Oczywiście to się zawsze kończyło źle, ale nie widziałam w tym swojej winy, że zawsze wybierałam łobuzów.

Wydawało mi się, że tak po prostu trafiam

Za mąż wyszłam bardzo szybko, w wieku dwudziestu jeden lat.

– Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – zapytała wtedy mama i wiedziałam, że za grosz nie ufała Maćkowi.

– Mamo, wiem, że siedział w więzieniu, ale to już przeszłość – zapewniłam ją. – On mnie naprawdę kocha!

Ale mama miała intuicję i się nie pomyliła. Kiedy pięć lat później się rozwodziłam, miałam przestawiony nos, zrosty na żebrach i bałam się własnego cienia. Prawda jest taka, że gdyby Maciek nie poznał tej kobiety i po prostu nie oznajmił mi, że się rozwodzimy, bo on chce żyć z nią, pewnie byłabym z nim do dzisiaj. Ale miałam szczęście: zdradził mnie, a potem zrobił dzieciaka innej, a ja mogłam przestać zasypiać i budzić się z przerażeniem. Czy kiedykolwiek zadzwoniłam na policję, kiedy mnie bił? Oczywiście, że nie. Przecież wpojono mi, że „takim jak my gliniarze to jedynie nakopią do d…, a nie pomogą”.

Dwa lata po rozwodzie zaczęłam nieśmiało myśleć o tym, by znowu się z kimś spotykać. Założyłam konto na aplikacji randkowej, poznałam jakiegoś nudziarza, potem rasistę, do tego kolesia, który wyglądał kompletnie inaczej niż na zdjęciu. W końcu jednak trafił się ktoś zupełnie wyjątkowy. Nie tylko przystojny, ale też kulturalny, zabawny, obyty w świecie. Zaimponował mi, a kiedy pokazał mi się podczas rozmowy wideo i zobaczyłam, że nie retuszował żadnych zdjęć, a do tego potrafi zajmująco rozmawiać i wyraźnie mnie adoruje, umówiłam się z nim w restauracji.

– Spodoba ci się tam, mają niesamowite żeberka i steki – zarekomendował miejsce. – Tyle że to trochę daleko, więc najlepiej będzie, jak wpadnę po ciebie samochodem. To co, jutro o siódmej?

Przyjechał punktualnie pod dom rodzinny, w którym wynajmowałam pokój, i pojechaliśmy do restauracji.

Już w samochodzie coś się zmieniło

Nie był taki rozmowny, za to sporo mnie dotykał, komentował moje ciało i ubranie. Poczułam się nieswojo, ale nie widziałam innego wyjścia, niż zjeść z nim te żeberka i jak najszybciej zakończyć randkę. Ale przy stole było jeszcze gorzej. Robert zrobił się nachalny, macał mnie po nodze, rzucał seksualne aluzje, oblizując żeberka z sosu, a mi robiło się niedobrze ze stresu.

Byłam bardzo daleko od domu, nie było mnie stać na taksówkę, a nie miałam pojęcia, jak stamtąd wrócić autobusem. Mimo wszystko jednak nie mogłam znieść jego obscenicznych uwag i traktowania mnie jak swoją własność. Do tego było mi głupio, bo restauracja była zatłoczona, obok siedziały całe rodziny, nie chciałam więc robić scen. Kiedy jednak Robert kazał mi spróbować kawałka steku, a ja odmówiłam, bo już nic nie chciałam z nim jeść ani w ogóle tam być, oczy mu się zwęziły i poczułam lód na plecach.

– Mówię ci, weź to do buzi, mała – powiedział głośno.

Tak głośno, że byłam pewna, że rodzina obok doskonale to usłyszała, czułam, że to poniżanie mnie go bawiło.

– To tylko kawałek mięska. Musisz potrenować przed dalszą częścią wieczoru, no nie?

– Robert, przestań… – czułam się zaszczuta jak pies złapany przez hycla. – Ja… Muszę już naprawdę iść.

– A dokąd ty pójdziesz, mała? – prychnął. – Nie pamiętasz, że ja cię tu przywiozłem? I że wiem, gdzie mieszkasz? Naprawdę chcesz być dla mnie teraz niemiła?

Skuliłam się, bo to była jawna groźba. Tak, wiedział, gdzie mieszkałam i rozumiałam już, że mi nie odpuści. Zaczął coś jeszcze mówić, że jem za jego, więc mogłabym być milsza, kiedy ktoś stanął za moimi plecami. To był ojciec tej rodziny, która siedziała obok. Wysoki facet między czterdziestką a pięćdziesiątką, tata dwójki nastolatków.

– Przepraszam, że się wtrącam, ale mam wrażenie, że ta pani chciałaby już zakończyć ten posiłek – powiedział niezwykle opanowanym głosem. – Może więc po prostu zapłaci pan rachunek i poda pani płaszcz, a potem odjedzie w swoją stronę?

Zmartwiałam, bo Robert zmrużył oczy i widać było, że uznał mężczyznę za przeciwnika rzucającego mu wzywanie.

– Koleś, zajmij się swoimi sprawami – rzucił z groźną miną. – My tu się właśnie zapoznajemy i jeszcze trochę tu sobie posiedzimy.

– Nie sądzę – głos ojca rodziny był niepokojąco spokojny. – Tak się składa, że jestem świadkiem tego, co pan mówił do tej pani i podchodzi to pod zastraszanie. Przy okazji: to moja odznaka. Łukasz S., komenda… – tu wymienił swoją jednostkę.

Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko

Robert może i był gnojkiem, ale nie idiotą. Dotarło do niego, że stawianie oporu gliniarzowi, nawet poza służbą, mu się nie opłaci. Jak niepyszny uregulował rachunek i wyszedł, usłyszawszy jeszcze, że jeśli kiedykolwiek się do mnie zbliży, będzie miał do czynienia z policją. Byłam roztrzęsiona tak strasznie, że żona policjanta zaproponowała mi, żebym dokończyła posiłek z nimi. Potem pan Łukasz i jego rodzina odwieźli mnie do domu, dostałam też jego wizytówkę na wypadek, gdyby Robertowi przyszło do głowy mnie nękać.

– Niech pani od razu dzwoni do mnie na komórkę, zawsze odbieram – postukał w wizytówkę. – Ale nie sądzę, żeby ten delikwent się jeszcze pani naprzykrzał. Znam takich, to zwykli tchórze.

To wydarzenie całkowicie odmieniło moje życie

Chociaż nigdy więcej nie spotkałam tego policjanta, to jednak coś mi się przestawiło w głowie i zaczęłam interesować się dla odmiany dobrymi chłopakami. W końcu, też przez aplikację, poznałam obecnego męża. Zdecydowałam się umówić z nim, kiedy wyznał mi, że służy w policji. To wzbudziło moje zaufanie i nie zawiodłam się, bo Wojtek to najlepszy, najbardziej odpowiedzialny i czuły facet na Ziemi.

Mam szczęście, że na niego trafiłam. Chociaż nie wiem, czy „trafiłam” to odpowiednie słowo. Ja go sobie wybrałam. Tak jak wcześniej wybierałam drani, tak po incydencie w restauracji zaczęłam wybierać dobrych ludzi i jestem dzisiaj z tym najwspanialszym na świecie. Żałuję tylko, że tak długo dokonywałam złych wyborów…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA