Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, bo to był przełom w moich relacjach z matką. Choć ten przełom nie uchronił mnie od popełnienia innych błędów… Pamiętam, że przyszła na urodziny Ali, córka kończyła pięć lat.
– Ala bardzo ucieszyła się z prezentu od ciebie – przyznałem szczerze.
– Tak! Nawet ułożyła wierszyk o babci! Muszę częściej do was wpadać, tylko wiesz, synku… – zawiesiła głos. Serce podeszło mi do gardła. – Wiesz… – uciekła wzrokiem w bok. – Zabawka dla Ali trochę kosztowała, no i muszę zrobić badania i…
– Ile? – przerwałem jej.
– Z pięćset złotych.
– Pięćset?! Chyba żartujesz? Skąd niby mam wziąć takie pieniądze? Nie wystarczy, że opłacam twój czynsz i połowę rachunków, żeby cię nie wyrzucili z mieszkania?! Znowu traktujesz mnie jak dojną krowę. Szastasz pieniędzmi na lewo i prawo, a bierzesz mnie na litość. Posłuchaj…
– To chociaż trzysta…
– Nie rozumiesz, co do ciebie mówię?! Nie jestem ojcem, nie będę cię utrzymywał całe życie. Mam dzieci, mieszkanie na kredyt i swoje życie. Od szesnastego roku życia oddaję ci każdy zarobiony grosz, ojciec też oddawał ci swoją pensję i pieniądze z fuch. Brał je, żebyś miała na dom, a kiedy przychodziło co do czego, to okazywało się, że toniemy w długach. Zalegaliśmy z opłatami, bo wydawałaś wszystkie pieniądze na kosmetyczki, ciuchy i rozmowy telefoniczne z przyjaciółeczkami! Czemu sama nigdy nie poszukałaś pracy? Odsuń się ode mnie… Puść! – wyrwałem dłonie z jej uścisku. – Proszę cię, wyjdź. Opuść moje mieszkanie, mamo, mam dość.
– Pięćdziesiąt? – przerwała mi.
Nie wytrzymałem, otworzyłem drzwi i za całej siły wypchnąłem ją. „Nigdy więcej!” – obiecałem sobie, przekręcając zasuwę. Odwróciłem się i zobaczyłem smutną buzię Alicji.
Melancholia okazała się zwykłym lenistwem…
– Babcia musiała wyjść – starałem się zatuszować swoje zakłopotanie. Do przedpokoju wyszedł mój brat.
– Dziwię się, że wciąż dajesz się nabrać na jej numery. Zawsze ci powtarzam, że ta kobieta się nie zmieni. Jedynym wyjściem jest odciąć się od niej, zapomnieć o niej i jej problemach. Każdy psycholog ci to powie – stwierdził.
Po mojej minie od razu zgadł, co zaszło między mną a matką. Ja także mogłem spodziewać się, że palnie mi kazanie. Szczęściarz, bo jako młodszy nigdy nie stanowił dla matki źródła utrzymania i uczył się na moich błędach. Wiedział, że matka tylko czyha, aż zacznie zarabiać, więc wcześnie się wyprowadził. Znalazł szkołę średnią z internatem sześćdziesiąt kilometrów od domu i wpadał do nas tylko na święta.
Janek utrzymywał się ze stypendium, z dorywczej pracy barmana i z tego, co dostawał od dziadków dumnych z ambitnego wnuka. Jako jedyny z naszej bliskiej rodziny skończył studia. Podziwiałem go za determinację i konsekwencję, nie rozmieniał się na drobne, nie miewał dylematów. Z całej rodziny kontaktował się tylko ze mną i z dziadkami, ale ja nie potrafiłem zrezygnować z ojca pantoflarza czy matki pasożyta.
Potrzebowałem kogoś do kochania i być może dlatego ożeniłem się tak szybko. Brat także w uczuciach kierował się rozumem. Po kilku miesiącach chodzenia zerwał z najpiękniejszą w okolicy dziewczyną, uznając, że nie nadaje się na jej chłopaka ani tym bardziej męża.
– Potrzebuję partnerki, bezproblemowej, fajnej, mądrej kobiety, z którą będę mógł cieszyć się życiem. Nie chcę do śmierci zabiegać o czyjeś względy i zastanawiać się, czy ktoś inny już mnie nie ubiegł. Zmęczyło mnie ciągłe potwierdzanie swojej atrakcyjności, pragnę spokoju, a przy takiej dziewczynie jak ona nigdy go nie osiągnę – tłumaczył mi swoją zaskakującą decyzję. Nie powiem, zaimponował mi, ale ja nie wytrzymałbym w związku z taką kobietą, jaką była jego żona Malwina.
Owszem, potrafiła ugotować, zadbać o męża i dzieci czy cieszyć się każdym drobiazgiem, lecz była także do bólu przeciętna. Przy niej każdy dzień podobny był do poprzedniego. Udusiłbym się w takim związku. Ja potrzebowałem wyzwań! Traciłem głowę dla kobiet delikatnych i tajemniczych zarazem. Zjawisk, przy których odczuwałem ciągły niepokój. I taka też była moja żona, Jola.
Przynajmniej na początku związku, bo po narodzinach dzieci szybko straciła dawny czar.
To, co brałem za urocze milczenie, okazało się brakiem własnego zdania na jakikolwiek temat. To, co uważałem za melancholię, było po prostu lenistwem. Moja żona podobnie jak moja matka nie zamierzała po porodzie wracać do pracy, tyle że gospodynią domową też była marną.
Trudno było ją zmusić do czegokolwiek, bo całe dnie kwitła przed telewizorem, potem przed komputerem. Nawet urodziny córek musiałem sam organizować, głowiąc się, skąd wziąć kasę na słodycze i prezenty. Brat tylko wzdychał, widząc, jak traktują mnie kobiety. Czasem bez wiedzy mojej żony udzielał mi bezzwrotnej pożyczki na zakupy co lepszych prezentów dla dzieci. Kiedy odmawiałem, tłumaczył, że w końcu są także jego bratanicami.
Było mi wstyd, ale widząc, ile zostaje nam do pierwszego, chowałem dumę do kieszeni i brałem od niego pieniądze, za każdym razem obiecując sobie, że robię to po raz ostatni.
– Kochasz ją? – pytał czasami Janek.
– Nie wiem – przyznawałem szczerze. – Kiedyś na pewno ją kochałem, ale nie rozwiodę się, jeśli do tego zmierzasz. Nie chcę stracić kontaktu z dziewczynkami… Nie wyobrażam sobie życia bez nich.
– To zrób wszystko, żeby były inne od naszej matki i twojej żony, a my z Malwiną ci w tym pomożemy – obiecywał i słowa dotrzymał. Moje córki zakochane w wujku i cioci spędzały u nich każdą wolną chwilę i wakacje, przesiąkając atmosferą ich związku. Bawiąc się z trójką dzieci mojego brata uczyły się zaradności i odpowiedzialności.
– Wiesz, tato, ja chcę być kimś – oznajmiła mi kiedyś Ala.
– Ale kim? – zapytałem.– Aktorką? Modelką? – podpuszczałem córkę.
– No wiesz! Jaką modelką?! Naukowcem! – odparła oburzona.
Tereska odkryła sekret swojej cwanej matki
I została biologiem, jako jedna z najzdolniejszych studentek wyjechała na stypendium do Stanów Zjednoczonych, a tam jej talent doceniła potężna firma farmaceutyczna, zatrudniając ją w swoich laboratoriach. Druga córka, Teresa, wybrała finanse. Skończyła renomowaną uczelnię z najwyższą notą i zatrudniła się w międzynarodowym koncernie, gdzie szybko awansowała.
– Wiesz, że zawdzięczam to tobie i wujostwu – wyznała po latach.
– Zawdzięczasz to sobie – powiedziałem, przytulając ją do siebie. – Nie, tato, gdybyście nie pokazali nam, że kobieta to nie tylko ciało, skończyłabym jak mama. W domu, przed telewizorem, opłakując utraconą urodę, jakby od tego cokolwiek zależało. Ty pokazałeś mi inny świat, nauczyłeś przykręcać śrubki, łowić ryby, wsłuchiwać się w śpiew ptaków o świcie, piec ciasta, wstawiać pranie i oszczędzać, a wujostwo tylko podsycali moje zainteresowania.
Wzruszyłem się, słysząc jej słowa, choć zdziwiła mnie zła opinia na temat matki. Niby zauważałem jej wady, lecz nigdy nie sądziłem, że dziewczyny mają o niej tak złe zdanie. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, kiedy córka po uroczystej kolacji, odwożąc nas do domu, poprosiła mnie o chwilę rozmowy. Jolka, jak zwykle obrażona i niezadowolona z przebiegu wieczoru, bo nikt nie zwracał na nią uwagi, weszła do mieszkania, a my zostaliśmy we dwoje w samochodzie.
– Tato… Uważam, że powinieneś się rozwieść – powiedziała najspokojniej, jak umiała.
– Co? – zapytałem, nie dowierzając własnym uszom. Może i żona nie była dla naszych dzieci wzorem, ale takiej propozycji się nie spodziewałem. Nie zasługiwała na to ani ja nie byłem na tyle nowoczesny – w końcu przysięgałem przed Bogiem, że będę z nią do końca swoich dni.
– Rozwiedź się – córka powtórzyła.
– Dlaczego?
– Bo mama cię wykorzystuje. Tylko ci wmawia, że prowadzenie domu jest tak drogie. Tak naprawdę odkłada twoje pieniądze na swoim koncie.
– Skąd o tym wiesz?!
– Bo zapytała kiedyś, czy nie znalazłabym jej jakiejś pewnej lokaty lub inwestycji. W jej dokumentach znalazłam dane do konta i uwierz mi, to wcale nie jest mała suma. Może żyjecie skromnie, ale mama zabezpieczyła się na kilka lat.
– Ale dlaczego? – byłem w takim szoku, że ledwo stałem na nogach.
– Nie wiem, nie pytałam, nie podoba mi się jednak, jak cię traktuje. Jak zawsze cię traktowała. Nie jesteś bankomatem, tato, zasługujesz na więcej. A mama obrosła cię jak jakiś bluszcz… Odejdź, my ci pomożemy.
– My, czyli kto? – nie ochłonąłem jeszcze po tym, co usłyszałem.
– No ja i moja siostra – roześmiała się Tereska. – Ona wszystko wie i całkowicie mnie popiera. Tato, nie daj się więcej oszukiwać.
Obiecałem jej rozważyć tę propozycję. Po powrocie do domu usiadłem przy stole i przesiedziałem tam całą noc. Moja żona okradała mnie i jeszcze wiodła życie, o jakim ja mogłem tylko pomarzyć! To ja kupiłem nasze mieszkanie, ja opłacałem rachunki, ja wykształciłem dzieci i finansowałem nasze życie, a ona…
Rano do kuchni weszła zaspana Jolka. Nawet nie zauważyła, że ja w ogóle nie położyłem się spać!
– Nie znoszę bluszczu, wiesz? – odezwałem się do niej.
– Co? Co mówisz?
– Nic, do siebie.
Niezwykła zwyczajność – jej największa zaleta
W przerwie w pracy wstąpiłem do prawnika i do domu wróciłem z gotowym pozwem. Odszedłem. Zostawiłem Jolce mieszkanie, opłaciłem sprawę w sądzie, ale żadnych więcej kosztów nie poniosłem. Wspierany przez rodzinę walczyłem dotąd, aż sędzia uznała rozwód z winy żony. I chociaż obiecywałem sobie, że przez resztę życia pozostanę sam, skoro w przeciwieństwie do brata wybieram nieodpowiednie kobiety, to pół roku po rozwodzie poznałem Irenę.
Przemiłą, bezdzietną wdowę w moim wieku. Samodzielną i niezależną. Irena ani myśli rezygnować z pracy, nawet na emeryturze. Początkowo sądziłem, że będziemy tylko przyjaciółmi, ale pewnego dnia Irena mi się oświadczyła.
– Nie myśl sobie, że jestem taka nowoczesna, ale mam dosyć czekania – stwierdziła, zaśmiewając się. – Po śmierci męża sądziłam, że nigdy już nie ułożę sobie życia, bo dotąd trafiali mi się sami nieudacznicy. No ale pewnego dnia wpadłam na ulicy na ciebie i wiesz co? Nie zamierzam dłużej czekać, aż jakaś zdesperowana flądra odbije mi tak wspaniałego mężczyznę. Jestem niezależna i niczego więcej od ciebie nie oczekuję oprócz miłości. Nie uważasz, że możemy się całkiem fajnie zestarzeć?
I tak, oboje poranieni przez poprzednie małżeństwa wreszcie znaleźliśmy swoje drugie połówki. Musiało minąć wiele lat, nim zrozumiałem słowa młodszego brata i przestałem zwracać uwagę na kobiety, które tylko mnie wykorzystywały. Dawniej nie zwróciłbym uwagi na Irenę, bo była zbyt normalna, a teraz kocham ją właśnie za tę niezwykłą zwyczajność.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Daria jako 8-latka widziała śmierć swojego brata. Wmówiła sobie, że to ona go zabiła
Marek był 19 lat starszy. Od zawsze mi imponował, ale... gardził mną
Wyglądam bardzo młodo. Powinnam się cieszyć, a to moje przekleństwo