Tamtego dnia miała ochotę wybuchnąć płaczem. Bardzo pragnęłam, aby to przyjęcie się udało, wszystko zorganizowałam – menu, zakupy, aranżację wnętrza, strój i fryzurę, nawet tematy do dyskusji, żeby nikomu się nie nudziło – i co? Fiasko! Siedziałam spocona i brudna w środku równie brudnej kuchni. Wszędzie było widać efekty moich działań: tłuszcz rozbryzgany na ścianach, plamy na szafkach, stole i podłodze, dym unoszący się w powietrzu, a rezultaty – marne. Jak tu nie płakać? Dodatkowo mąż kiwał głową z politowaniem i widziałam, jak z trudem powstrzymywać się, by nie powiedzieć: „A nie mówiłem”.
Nie byłam damą
Największą moją bolączką było gotowanie. Wszystko, do czego się zabrałam, kończyło się niepowodzeniem. Po każdej nieudanej próbie tupałam z gniewu nogami i krzyczałam, a moja mama dyskretnie usuwała moje kulinarne eksperymenty do toalety, zapewniając, że następnym razem na pewno mi się uda. Jednak ciągle mi nie wychodziło. Nie mogłam dorównać im obu. Zarówno moja matka, jak i siostra, to wysokie blondynki o konserwatywnym podejściu. Takie prawdziwe damy i jednocześnie doskonałe gospodynie.
Znają odpowiednich ludzi, prowadzą swobodnie luźne rozmowy na dowolny temat. Ja nie mam takich talentów. W dzieciństwie byłam małą, rudą, piegowatą i głośną dziewczynką, która obracała się w kręgu podobnych do siebie osób. Matka nie była fanką moich przyjaciół, ale się nie wtrącała. Z wdzięczności za wyrozumiałość starałam się trzymać ekipę z daleka od niej, szczególnie Kajtka z jego mało taktownymi komentarzami na temat tego, że "nikt nie serwuje takiej wyżerki jak twoja starsza".
Czułam porażkę
Dlaczego więc siedziałam w kuchni pokrytej brudem, lamentując nad swoim losem? Dlaczego nie skorzystałam z oferty mamy, żeby to ona zorganizowała imprezę? Wykonałaby to jak zawsze bezbłędnie, perfekcyjnie na każdym kroku. Co mnie naszło, żeby nagle po tak długim czasie starać się udowodnić coś, co było niemożliwe do udowodnienia?
Maurycy nie mógł zrozumieć, co mnie nagle napadło.
– Po co to? – zapytał, kiedy pokazałam mu plan uroczystego obiadu na cześć naszej pierwszej rocznicy małżeństwa.
– Chcę pokazać, że też umiem – odpowiedziałam z dumą – być dla ciebie idealną żoną.
– Już jesteś najwspanialsza na świecie! – zapewnił mnie bez wahania.
– I gospodynią – dodałam. – Mężczyzna twojego pokroju potrzebuje świetnej żony i gospodyni, potrzebuje prawdziwej damy.
– Nie pragnę damy! Pragnę ciebie, prawdziwej kobiety, która pięknie się sprzecza, namiętnie kocha i która wcale nie umie gotować.
– To nieprawda! – zaprotestowałam gwałtownie. – Muszę po prostu więcej pracować, mama mówiła... – wymsknęło mi się i poczułam, jak mimo woli zarumieniam się.
Mąż mnie przejrzał
– Tak myślałem! Nie chcesz tej imprezy dla nas, ale dla twojej matki. Chcesz się jej przypodobać, zdobyć jej aprobatę – zarzucił mi.
– Chciałabym też zadowolić twoich rodziców. Boże, przecież twój tata to konsul!
– I co z tego? – Maurycy uniósł ramiona. – Ja jestem tylko prostym inżynierem.
– Jak to "i co z tego"?! – zdenerwowałam się. – Przecież byli gośćmi u ministrów, u ambasadorów!
– Czy naprawdę uważasz, że taki premier samodzielnie przyrządza potrawy na bankiet?
– Nie denerwuj mnie! Doskonale rozumiesz, o co mi chodzi. Chcę zrobić wrażenie.
– Nie bierz tego do siebie, ale niezależnie od tego, co zrobisz, nie zrobisz wrażenia na moich rodzicach. Widzieli i próbowali wielu rzeczy, o których nawet nie marzyłaś.
– Robisz to tylko po to, żeby mi dokuczyć! – wybuchłam, doprowadzona do granic wytrzymałości. – Nie chodzi o to, co przygotuję, ale o sposób, w jaki to zrobię. Musi być idealnie, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, żeby, żeby...! – zawahałam się.
– Żeby twoja mama w końcu cię doceniła. – Maurycy łatwo odgadł źródło mojego problemu.
– No właśnie! Chcę, żeby mama w końcu poczuła dumę ze mnie. Wprawdzie nigdy mnie nie krytykowała... – westchnęłam, bo brakowało mi słów – Moje relacje z matką były trochę nietypowe. Uświadamiałam sobie, że mimo moich błędów, ona mnie kochała, ale…
To mądry mężczyzna
– Ale trudno jest postrzegać słowa „następnym razem będzie lepiej” jako coś na kształt pochwały, prawda? Przy okazji, czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, że coś jest nie tak z twoimi relacjami z matką? Wiem, że ona kocha cię na swój sposób, ale tak... protekcjonalnie. Jakbyś miała jakąś wadę i nie byłaś w stanie sprostać tym bardziej trudnym zadaniom.
– Mam wrażenie, że mnie obrażasz, ale... mogę przyznać, że trafiłeś w punkt. Dlatego właśnie muszę zorganizować to przyjęcie i muszę odnieść sukces, rozumiesz?
– Absolutnie. Po prostu nie masz zdolności organizacyjnych, ale twoja osobowość mogłaby zasilić pięć innych osób. To jest powód, dla którego cię kocham. Gdybyś choć trochę przypominała swoją idealnie nudną siostrę, nigdy bym cię nie zauważył.
Wybrał mnie, choć mógł siostrę
Cóż, to prawda. Zawsze będę zastanawiać się, jak możliwe było, że syn konsula zwrócił uwagę na takiego Kopciuszka, mając na wyciągnięcie ręki prawdziwą księżniczkę, czyli moją siostrę. Naprawdę nie miałam zamiaru iść na ten bal. Moja matka wydawała się popierać mój wybór. "Wstydzi się mojej obecności" – pomyślałam. To bolało. Przecież powinnam już do tego przywyknąć... "Będzie bezpieczniej, jeśli na salony wezmą Adę, dumę rodziny zamiast mnie...". Niespodziewanie, ojciec się sprzeciwił.
– Edyta rzadko kiedy towarzyszy nam gdziekolwiek. W końcu ludzie pomyślą, że ją ukrywamy przed światem, że coś z nią nie w porządku...
Nie, nie mogli na to pozwolić! Zdecydowali więc, że muszę tam iść. No to poszłam, czując się jak na skazana na śmierć, nie mając nadziei na przyjemny wieczór. Jak bardzo się jednak pomyliłam! To właśnie rodzina konsula wraz z synem okazała się być gośćmi specjalnymi. Ada razem z mamą rozpoczęły pokazy uroku osobistego. A ja, by utrzymać pozory, wytrzymałam tam pół godziny, po czym uciekłam na taras. Co ciekawe, niedługo po mnie, na tarasie pojawił się książę, czyli syn konsula.
– Ale nuda– westchnął, rozluźniając swoją muchę. – Nie przepadam za takimi formalnymi spotkaniami, ale moi rodzice namówili mnie. Lubią się mną przechwalać. Czy też znalazłeś się tu z podobnego powodu?
– Wręcz przeciwnie– powiedziałam z lekkością i po raz pierwszy w swoim życiu nie czułam się z tym źle.
To właśnie dlatego go pokochałam. Obok niego nigdy nie czułam się mniej ważna. – Jestem Edyta– powiedziałam, wyciągając bez ceremonii rękę. – A ty, jak masz na imię?
Niecałe pół roku później już byliśmy małżeństwem. Nie doświadczyłam nigdy tyle radości ze strony matki, co w chwili, kiedy Maurycy mi się oświadczył.
– Syn konsula, sam syn konsula! – powtarzała z zachwytem. – Kto by przypuszczał, że nasza mała Edytka... – nie skończyła zdania, ale i bez tego popsuł mi się nastrój.
Nie wierzyłam, że mnie kocha
Właśnie dlatego, że te słowa tak bardzo mnie dotknęły, postanowiłam zorganizować to nieszczęsne przyjęcie. Moim celem było udowodnienie, że zasługuję na miłość Maurycego, że jestem dla niego idealną żoną, wręcz perfekcyjną. I poniosłam porażkę. Ponieważ nie jestem perfekcyjna, lecz uparta jak osioł i tępa jak koza. Moja duma okazała się zgubna i na pewno zaraz będę upokorzona do granic możliwości. Wystarczy, że zadzwoni dzwonek. Zaczęłam łkać.
– Czego tak beczysz? – Maurycy przysiadł obok mnie. – Przecież nic złego się nie wydarzyło.
– Wydarzyło się! – zamruczałam. – Nikt teraz nie da mi wiary, że jestem dla ciebie odpowiednia. Powinieneś był ożenić się z Adą! – wypaliłam.
Maurycy przez dłuższy czas nie odpowiadał, aż wreszcie z irytacją wycedził:
– Czy muszę ci mówić nieustannie, że twoja idealna siostra znaczy dla mnie tyle co zeszłoroczny śnieg – rzucił z goryczą. – Jest dokładnie taka jak twoja mama.
Delikatnie chwycił moją zapłakaną twarz w swoje dłonie i szepnął:
– Uwielbiam cię. Nie pomimo wszystko, ale właśnie dlatego, że jesteś, jaka jesteś. Uwielbiam ciebie i twoje niedoskonałości. Przecież każdy je posiada, mimo że ty uparcie utrzymujesz, że twoja matka jest od nich wolna.
Głupstwo. Rzeczywiście ją cenię, serio. Pomimo faktu, że jest najbardziej typowym przykładem snobki, jaką kiedykolwiek spotkałem. A spotkałem ich naprawdę sporo, możesz mi wierzyć. Nie zamierzałam się z nim sprzeczać. Najważniejsze, że mnie kochał.
Mąż uratował wieczór
Jednak znów nie doceniłam Maurycego, prostego inżyniera, będącego jednocześnie synem konsula, który od najmłodszych lat miał zdolność radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach. Zaledwie po pół godzinie byłam już wykąpana, uczesana, umalowana i odpowiednio ubrana. Cały apartament, włączając kuchnię, błyszczał czystością, a w powietrzu unosiły się pociągające aromaty.
To dzięki moim przyjaciołom, tym samym, których znam od wielu lat, i których Maurycy również polubił. Jednak nie miałam zamiaru zapraszać ich na naszą rocznicę – matka nie była nimi zachwycona, irytowały ją ich niewłaściwe maniery, głośne salwy śmiechu i niezbyt wyrafinowane dowcipy. Niemniej jednak, kiedy tylko Maurycy poprosił ich o wsparcie, natychmiast przyszli z pomocą.
Antek z Kajetanem zajęli się porządkami, natomiast Baśka z Jolą zadbały o mnie. Mój mąż zadzwonił po catering i zamówił wszystko, co było potrzebne: pieczonego kurczaka, spaghetti, dania chińskie i oczywiście pizzę, którą kochał.
Matka była w szoku
Kiedy w końcu usłyszeliśmy dźwięk dzwonka, Kajetan potarł głowę i wymamrotał:
– Wygląda na to, że będzie solidna uczta, ale nie martw się, Mila, nie zostaniemy. Właśnie wychodzimy. Wiemy, że twoja siostra nas nie znosi, ważne, że zdążyliśmy...
– Zostańcie! – krzyknęłam spontanicznie.
To była uczta, na którą przecież zasłużyli. Moja matka, zupełnie zgodnie z oczekiwaniami, spoglądała lodowatym spojrzeniem na moich przyjaciół i jedzenie, które znalazło się na stole. Zarówno ja jak i Ada, byłyśmy raczej małomówne, ale pozostałym gościom wyraźnie udało się dobrze bawić. Mój teść prowadził rozmowę na temat wędkarstwa z długowłosym Antkiem, a teściowa rozmawiała na temat sztuki indyjskiej z ozdobioną od stóp do głów koralikami Baśką. A ja, obserwując całą tę scenę, patrzyłam przez stół na moją matkę i uśmiechałam się.
Czułam się lżejsza. W końcu mogłam przestać gonić za perfekcją. Maurycy miał rację, że moja mama była pretensjonalna. Nie przestałam jej jednak kochać, ale klapki spadły mi z oczu. Teraz widziałam wyraźnie to, co ktoś bezstronny mógł zauważyć już dawno temu. Wystarczyło na nią popatrzeć!
Czytaj także: „Mąż jest bogaty, ale skąpy. Muszę się spowiadać z każdego paragonu, a on nigdy nie odpuści nawet jednego jogurtu”
„Synowa zaczęła się rządzić już podczas pierwszej wizyty w naszym domu. Najgorsze, że nie mam się, do czego przyczepić”
„Mąż wolał zabawy z kochanką, niż z własnymi dziećmi. Nie chciałam niszczyć rodziny, ale miarka się przebrała”