„Całe życie byłem dla rodziców jak służący i we wszystkim gorszy od brata. A on był cwany i balował za ich pieniądze”

zmęczony mężczyzna przy sprzątaniu fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„‒ Nie, mamo ‒ stwierdziłem stanowczo. ‒ Nie mam pięciu lat, żebyś mi mówiła, co mam robić! Wykorzystujecie mnie od lat! Ani razu nie usłyszałem jednego miłego słowa! Nawet głupiego „dziękuję”! Pracuję, mam własne mieszkanie, własne życie, ale wy mnie nie zauważacie. Wszystko kręci się wokół cudownego Jareczka, który nic nie robi”.
/ 13.09.2023 19:45
zmęczony mężczyzna przy sprzątaniu fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Zawsze słyszałem, że młodsze dzieci są bardziej rozpieszczone. Im się na więcej pozwala, na nie się mniej krzyczy, przy nich zachowuje się większą ostrożność, bo są mniejsze. No i trzeba im ustępować. Co dziwne, to wszystko nijak się miało do mnie i mojej rodziny.

Zawsze ten drugi

Bo to ja byłem młodszy. Od Jarka dzieliły mnie trzy lata, a czułem się, jakby to była nie wiadomo jaka przepaść. Choć nigdy nie zazdrościłem mu osiągnięć, bo i nie było czego zazdrościć, ciągle pozostawałem w jego cieniu. Rodzice twierdzili, że ma większy talent do wszystkiego, jest sprytniejszy i łatwiej radzi sobie z krytyką. Nieustannie mnie do niego porównywali, chociaż nikt ich o to nie prosił, a ja z czasem miałem tego po dziurki w nosie.

W dzieciństwie bardzo mnie bolało, że traktowali mnie jak tego gorszego. Czułem się popychadłem, które wiecznie musiało coś dla nich robić. I tak się do tego przyzwyczaiłem, że w ogóle nie reagowałem, gdy wykorzystywali mnie również w dorosłym życiu.
A co do brata, miałem własne zdanie na jego temat. Odkąd pamiętam, był tak skupiony na sobie samym i zapatrzony w swoją piękną buźkę, na którą leciały wszystkie panny, że nie znajdował już czasu na przejmowanie się czymkolwiek innym.

Byłem popychadłem

Rodzice zrobili sobie ze mnie pomoc domową. Takie wynieś, przynieś, pozamiataj. Nie buntowałem się, bo odkąd pamiętam, zawsze ja odpowiadałem za wykonywanie większości obowiązków w domu. Jarek praktycznie nic nie robił. Był „prawie dorosły”, jak mawiał nasz tata, odkąd ten skończył piętnaście lat, i mógł niemal wszystko. Wracał późno do domu, wychodził do kolegów kiedy chciał i na ile chciał, zawalał szkołę i liczył, że mamusia potem wszystko załatwi.

Jak dorósł, nawet się od nich nie wyprowadził. Dziewczyny nie miał, bo jak sam mówił, z jedną byłoby nudno. Podejrzewałem, że żadna nie wytrzymałaby z nim dłużej, bo jego beztroski styl miał sporo wad. Zwłaszcza że każdemu oprócz Jarka z czasem przychodziło do głowy, że powinien się ustatkować. Znaleźć jakiś cel w życiu. On natomiast w ogóle nie czuł potrzeby układania sobie życia – rodzice go utrzymywali, on im nie pomagał, bo robiłem to ja i wszyscy byli zadowoleni.

A ja tym sposobem, mając dwadzieścia pięć lat, mieszkałem sam, bo wszystkie kobiety uciekały ode mnie, gdy tylko poznały moich kochanych rodziców i zobaczyły, jak mnie traktują, pracowałem jako konsultant u lokalnego dostawcy Internetu, a że wykonywałem obowiązki zdalnie, zdaniem mamy mogłem być na każde zawołanie. Całe szczęście, że miałem chociaż Gabrielę, miłą sąsiadkę z naprzeciwka.

Nie miałem prawa odpoczywać

Kiedy akurat wziąłem urlop, mając nadzieję odpocząć trochę od dosyć stresującej pracy, rodzicom zebrało się na remont. I kto im miał pomóc opróżnić pokoje, zabezpieczyć meble i wszystko przygotować, jeśli nie ja? Jareczek miał przecież dwie lewe ręce do pracy, a poza tym właśnie wychodził na melanż ze znajomymi.

Próbowałem tłumaczyć mamie, że liczyłem na trochę odpoczynku, ale niewiele to dało.

– Oj, byś już przestał, Bruno – rzuciła do mnie przez telefon. – Młody jesteś. Wypoczniesz, jak będziesz starszy.

Nie chciało mi się dyskutować. Zresztą, to i tak nie miało sensu, bo mamy bym nie przegadał. Pierwszy dzień urlopu mogłem więc zaliczyć do niezwykle udanych. Ja od rana do wieczora przygotowywałem pokój mamy do remontu, a Jarek jak zwykle imprezował z kolegami. Kiedy tata stanął nade mną i zaczął utyskiwać nad tym, jak to nie mają pieniędzy na wymianę mebli, nie wytrzymałem i powiedziałem, że trzeba było nie ładować wszystkiego w super beztroskie życie ukochanego synka. I wtedy dopiero się zaczęło.

Jarek był nietykalny

– Za grosz przyzwoitości! ‒ zawołał oburzony. – Wiesz, w jakiej trudnej sytuacji jest twój brat! Wiesz, ile już szuka pracy i że nie może nic znaleźć.

– No to może niech szuka w takich miejscach, w których oczekują kogoś z jego kwalifikacjami ‒ zauważyłem trafnie. Ostatnio Jarek na przykład startował na stanowisko programisty, choć z programowaniem miał tyle wspólnego, co ja z budowlanką. Dobrze, że chociaż komputer potrafił odpalić.

– Wiesz, że to niełatwe –  wtrąciła się mama. – Teraz ci rekruterzy są tacy bezduszni. –  Pokręciła głową. –  Jak się nie ma znajomości, to się nic nie znajdzie.

– Ja jakoś znalazłem – wyrwało mi się.

–  Daj spokój. –  Tata machnął lekceważąco ręką. – Ty nic nie robisz. Siedzisz i od czasu do czasu odbierasz telefon. A pieniądze też z tego żadne. Niektórzy mają większe ambicje.

– I całe dnie spędzają na balangach z kolegami – burknąłem.

– Ty się zajmij lepiej sobą – rzucił ostrzej. – Poprosić cię o coś, a ty już utyskujesz. I zawsze wciągasz w to brata. Nie wiem, tak trudno spełnić prośbę rodziców?

Musiałem przejrzeć na oczy

Kiedy wróciłem do domu od rodziców byłem totalnie zmęczony. Walnąłem się na kanapę i zamknąłem oczy, przygnieciony świadomością, że nazajutrz mam wstać znowu skoro świt, bo przecież zostały jeszcze dwa pokoje i łazienka do przygotowania. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Jak się okazało, wpadła Gabriela. Wspominałem jej, że ma urlop, więc zjawiła się z winem, mając nadzieję, że trochę się odprężymy i pogadamy. Cóż, jakoś tak nie potrafiłem jej odmówić.

–  Ale nie wyglądasz najlepiej, Bruno – zauważyła po kilkunastu minutach z troską, gdy usiedliśmy już w salonie. – Nie wyspałeś się?

– A, szkoda gadać – mruknąłem niechętnie. – Rodzice zaprzęgli mnie do pomocy przy remoncie.

Zrobiła wielkie oczy.

–  Znowu cię wykorzystują? – nie dowierzała. – Przecież ty masz urlop!

– Jaki urlop? –  zaśmiałem się. – Zdaniem ojca, ja nic nie robię. I powinienem pomagać rodzicom.

– A twój braciszek? On jest zwolniony z tego obowiązku?

Prychnąłem.

– On ma ambicje – rzuciłem z goryczą. – Dlatego biedaczek pracy znaleźć nie może.

Gabriela przez chwilę nic nie mówiła. Wyglądała na zamyśloną.

– Powinieneś położyć temu kres, Bruno –  powiedziała w końcu poważnie. – Jesteś fajnym facetem. Masz swoje życie i nie musisz być na każde ich skinienie. No i miałeś zrobić ten kurs fotografii. Jak chcesz znaleźć na to czas, wiecznie latając do rodziców?

– Chyba masz rację –  przyznałem cicho.

– Nie chyba, tylko na pewno –  stwierdziła z mocą. –  Pomyśl w końcu o sobie!

Obrazili się na mnie

Następnego dnia nie ustawiłem budzika i obudziłem się grubo po dwunastej. Kiedy sięgnąłem po telefon, zobaczyłem dziesięć nieodebranych połączeń od mamy. Chociaż wcale tego nie chciałem, oddzwoniłem.

–  No wreszcie! –  Mama odebrała po pierwszym sygnale. – Już myślałam, że coś się stało! Umawialiśmy się przecież na ósmą! Gdzie ty jesteś?

–  W domu ‒ odparłem spokojnie. – Mam urlop, mamo.

– No gdzie ty masz głowę, Bruno! –  rzuciła karcąco. – Przecież pomagasz nam w przygotowaniach do remontu! Nie pamiętasz?

–  Przykro mi, mamo, ale mam inne plany – ciągnąłem z równym spokojem. – Jeśli sobie nie radzicie, poproście Jarka. Jest przecież na miejscu.

– Nie bądź śmieszny. – Mama zaczynała się denerwować. – Jareczek odsypia wczorajsze wyjście. Musiał się przecież troszkę odprężyć. A ty, zamiast gnić w łóżku, masz natychmiast przyjechać do domu i brać się do roboty!

– Nie, mamo – stwierdziłem stanowczo. – Nie mam pięciu lat, żebyś mi mówiła, co mam robić! Wykorzystujecie mnie od lat! Ani razu nie usłyszałem jednego miłego słowa! Nawet głupiego „dziękuję”! Pracuję, mam własne mieszkanie, własne życie, ale wy mnie nie zauważacie! Wszystko kręci się wokół cudownego Jareczka, który nic nie robi, aplikuje na stanowiska, do których nie ma żadnych predyspozycji i przepija całą waszą kasę!

– Nie to nie – burknęła mama. – Obejdzie się. Tylko więcej do mnie nie dzwoń.

Mam własne życie

Ochoczo skorzystałem ze wskazówki mamy i więcej nie zadzwoniłem. Obecnie właściwie nie rozmawiamy. Nie wiem, może skaczą sobie z tatą nad Jareczkiem, bo że jego w końcu przekonali do pracy, nie uwierzę. Trzymam się z dala od reszty rodziny i skupiam na tym, co dla mnie ważne. Powoli kończę kurs fotograficzny, a z odłożonych pieniędzy mam zamiar kupić aparat. Jeśli dobrze pójdzie, zacznę zarabiać na robieniu zdjęć, a z pracy konsultanta zrezygnuję. Albo zostanę na pół etatu.

We wszystkim dalej wspiera mnie Gabriela. Pół roku temu zostaliśmy parą, a miesiąc temu się oświadczyłem. Naturalnie, powiedziała „tak”. Jeszcze nie wiem, czy zaprosimy moją rodzinę na ślub. W końcu oni jej nawet nie poznali. W każdym razie mam pewność, że cokolwiek się stanie, będę miał przy sobie najwspanialszą kobietę, która daje mi szczęście, podobnie jak moja pasja.

Czytaj także: „Traciłem firmę i wszystkie pieniądze, grozili mi gangsterzy chcący odzyskać dług. Miałem tylko jedno wyjście”
„Obiecałam umierającej kobiecie, że zaopiekuję się jej mężem i synem. I szło mi tak dobrze, aż ich pokochałam”
 „Przez lata podlizywałam się babci, by przepisała na mnie swój dom. Niestety wykolegowała mnie własna matka”

 

Redakcja poleca

REKLAMA