Michałek to już teraz całkiem duży Michał. Ma trzynaście lat i w niczym nie przypomina tego zahukanego, przestraszonego chłopca, który jeszcze cztery lata temu truchlał na widok mężczyzny. Jego biologiczny ojciec to straszny typ. Kiedy Kaśka go poznała, był jednak trzeźwy, a do tego przystojny i przebojowy. Jak zareagował, kiedy powiedziała mu, że będą mieli dziecko?
– My będziemy mieli?! – zapytał z ironicznym uśmiechem. – Ty będziesz miała! Ty zaniedbałaś sprawę.
Potem nie odzywał się przez dwa miesiące
Nie wiadomo, czemu w końcu się namyślił i wrócił. Powiedział, że to jego dziecko i „będzie się interesował”. Kaśka go przyjęła. Miała nadzieję, że jakoś im się ułoży. Nie ułożyło się. Rozchodzili się i schodzili, a tej emocjonalnej huśtawce coraz częściej towarzyszyła przemoc psychiczna i fizyczna. Pierwszy raz uderzył syna, kiedy chłopiec miał dwa lata. Malec jeszcze niewiele rozumiał. Wylał ojcu napój. Potem oberwała też Kaśka.
Im Michaś był starszy, tym było gorzej. Zwyrodnialec straszył ich oboje i bił. Dziewczyna dopiero po sześciu latach znalazła odwagę i zadzwoniła na policję. Były obdukcja, areszt, rozprawa… Sąd odebrał mu prawa rodzicielskie, a ona wróciła do rodziców. Gość wyjechał z miasta i tyle go widzieli. Po dwóch latach od tych wydarzeń Kaśka dostała rozwód, a po trzech ją i Michała poznałem ja. Okoliczności, które towarzyszyły naszemu spotkaniu, też były dość ekstremalne. Zobaczyłem ich w autobusie. Kaśka jest bardzo atrakcyjną dziewczyną, więc przyciąga uwagę mężczyzn. Niestety, nie zawsze normalnych. Traf chciał, że akurat wtedy przyczepiło się do niej dwóch pijanych głupków. Szerokie karki, koszulki z nadrukami klubów piłkarskich, na nogach adidasy. Stałem na końcu i patrzyłem, jak ją podrywają w coraz bardziej chamski sposób. Kaśka próbowała zignorować tych przygłupów i skupić się na synu, który aż cały się trząsł ze strachu.
Postanowiłem im pomóc
Zrobiło mi się szkoda malca, więc podszedłem do tych dwóch byczków i dosadnie poprosiłem, żeby sobie poszli. Pracuję w dochodzeniówce i wiem, że wobec takich chłystków wystarczy odpowiednia doza stanowczości. Chwilę coś jeszcze pyskowali, ale odpuścili i wysiedli na następnym przystanku.
– Dziękuję – powiedziała wtedy Kasia.
– Nie ma za co. Dacie sobie już radę? – zapytałem, a ona przytaknęła.
Ale właśnie wtedy rozpłakał się Michaś. Nie mógł się uspokoić. Stałem więc tak nad nimi i nie wiedziałem, co zrobić. W końcu kucnąłem przy chłopcu i zapytałem.
– Boisz się? Chcesz, żebym z wami pojechał? Żebym odwiózł was do domu?
Nie odpowiedział, ale za to kiwnął głową na „tak”. Wcale nie uśmiechało mi się eskortować ich do mieszkania, ale czułem, że z tym malcem jest jakiś większy kłopot.
– Dziękuję. Michał boi się mężczyzn. Jeszcze nigdy żadnego nie poprosił o pomoc… Dlatego jestem szczególnie wdzięczna – wyjaśniła Kaśka.
– Nie ma sprawy. Nigdzie się nie spieszę.
– To zapraszam do siebie na herbatę i ciasto – uśmiechnęła się jeszcze w drodze.
Kiedy siedziałem u niej w domu po raz pierwszy, Michał bawił się na środku pokoju zabawkami. Nie patrzył na mnie, nie odzywał się, a jak czegoś chciał, szeptał Kasi na ucho. W końcu poszedł do swojego pokoju, a Kaśka opowiedziała mi, z czego wynikają jego problemy. Tak wyglądała nasza pierwsza randka… Potem były kolejne, ale spotykaliśmy się bardzo ostrożnie, żeby nie wystraszyć małego. Na początku odnosiłem wrażenie, że nigdy nie przełamiemy z Michałem żadnej bariery. Pierwszy raz odezwał się do mnie po trzech miesiącach…
To był szok
– Zostaniesz? – spytał, gdy przyszedł wieczór, a ja zbierałem się do domu.
Już wcześniej zdarzało mi się spać u Kaśki, ale on nigdy mnie o to nie poprosił. Teraz okazało się, że lubi moje towarzystwo. Muszę przyznać, że trochę wtedy spanikowałem. Zrozumiałem, jaka to odpowiedzialność. Że nie mogę sobie pozwolić na przelotny związek. Dotarło do mnie, że jeśli odpowiem mu teraz „tak”, to w jakiś sposób zadeklaruję się na przyszłość. Że to będzie zobowiązanie. Odpowiedziałem, że jeśli mama się zgodzi, to chętne zostanę i przeczytam mu też bajkę na dobranoc. Nikt, kto nie był w takiej sytuacji, nie zrozumie, jakie towarzyszyły nam wszystkim emocje. Dość powiedzieć, że Kaśka ukryła się w łazience, żeby mały nie widział, jak płacze. Takich chwil było znacznie więcej. Każdy kolejny miesiąc przynosił jakiś przełom.
Oboje z Kaśką czuliśmy, że między nami jest już wszystko poukładane, że oboje wiemy, jaka czeka nas przyszłość. Kwestią nieodgadnioną pozostawały nastroje Michasia, który ciągle się płoszył. Nie tylko ja go tremowałem. Uciekał do swojego pokoju, gdy kurier przyniósł paczkę, i chował się w przebieralni, kiedy w sklepie odzieżowym obsługiwał nas jakiś młodzian. W szkole szło mu gorzej z przedmiotów, które prowadzili nauczyciele, a nie nauczycielki. Z czasem Michał zbliżał się do mnie jednak coraz bardziej.
Coraz chętniej otwierał się też na męski świat
Jego psycholog tłumaczyła nam, że to najpewniej efekt poczucia bezpieczeństwa, które wzbudziłem na samym początku – jeszcze w trakcie incydentu w autobusie. Michał zobaczył, że nie jestem agresywny, ale jednocześnie jestem dość silny, żeby go obronić. Wzruszenie odebrało mi mowę. Dalej więc pracowałem nad tym chłopakiem. Choć może „pracowałem” to zbyt wielkie słowo. Po prostu byłem mu kolegą, przyjacielem, a potem ojcem. Traktowałem go rozsądnie, czule, serdecznie. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i po dwóch latach powiedział do mnie pierwszy raz „tato”. Byliśmy wtedy na podwórku i graliśmy w piłkę. Kiedy skończyliśmy mecz, on spojrzał na mnie i powiedział zdecydowanym głosem:
– Chodź do domu, tato…
Jednak najsilniejsze emocje przeżyłem pół roku temu. Nasze życie się unormowało, Michał pozbył się lęków, a my z Kaśką wzięliśmy ślub. Którejś soboty wróciłem z pracy skonany. Od razu po wejściu do domu zorientowałem się, że coś jest na rzeczy. Ona włożyła najelegantszą sukienkę, a on swoją ulubioną koszulkę. To był jego odświętny strój, więc wiedziałem, że chodzi o coś ważnego. Że chcą mi coś powiedzieć.
– Co jest? – zapytałem.
– Siadaj. Umyj ręce i siadaj z nami… – powiedziała Kaśka.
– Co się stało? Trochę mnie stresujecie…
– Nie denerwuj się. To nic strasznego.
Poszedłem się ogarnąć i siadłem z nimi. Coraz bardziej się denerwowałem, bo i oni mieli coraz poważniejsze miny. Michałowi nawet trochę trzęsła się broda.
– Michał chciał ci coś powiedzieć. Misiu… – spojrzała na niego, ale on tylko ciężko westchnął.
– No, Misiek. Dasz radę…
– Michaszku, no co tam? – uśmiechnąłem się, żeby dodać mu otuchy.
– Nie chcesz mówić? W porządku, to pokaż mu papiery. Śmiało… – zachęcała Kaśka, a on podsunął w moją stronę jakąś teczkę.
Otworzyłem ją, zerknąłem do środka i po chwili zrozumiałem, co mam przed sobą. Zrobiło mi się gorąco.
– Tato, to jest wniosek – wyszeptał w końcu Michał. – Razem z mamą go przygotowaliśmy… Bo ja bym chciał, żebyś ty mnie adoptował…
Nigdy nie słyszałem niczego bardziej wzruszającego. Próbowałem coś powiedzieć, ale wciąż mnie zatykało. Co chwila wycierałem łzy i pociągałem nosem.
– Kocham cię, synku… – wyszeptałem.
No i tak właśnie wygląda nasza historia. Moja, Kaśki i mojego syna… Jestem z niego dumny. Jestem dumny z nas, bo staliśmy się rodziną. Na tyle mocną, pewną i szczęśliwą, że dzisiaj Michał wyczekuje braciszka. Nie ma w nim śladu zazdrości czy niepokoju. Wie, że zawsze będzie mój, a ja będę jego. Mamy to na papierze.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”