„Były mąż mnie zdradził, ale nie wiedziałam z kim. Po latach odkryłam, że to najlepsza przyjaciółka wbiła mi nóż w plecy”

Kobieta, która odkryła bolesną prawdę fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„Gdy pokazałam jej to zdjęcie, Gosia zbladła jak ściana; wyglądała tak, jakby ją piorun poraził. Zaraz też usiadła na podłodze, chowając twarz w dłoniach. Nigdy bym nie uwierzyła, że moja przyjaciółka jest tą kobietą, która lata temu zniszczyła mi życie”.
/ 15.02.2022 07:11
Kobieta, która odkryła bolesną prawdę fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Właściwie to ja zatrudniłam Gosię. Byłam szefową działu sprzedaży i pilnie potrzebowałam dobrego kupca. Musiałam błyskawicznie znaleźć kogoś, kto pojedzie ze mną na targi do Chin. Kogoś, kto miał duże doświadczenie w kupowaniu produktów do wyposażenia wnętrz. Nasza sieć sklepów rozszerzała właśnie asortyment o tekstylia.

Miałam jechać z naszym najlepszym handlowcem i złożyć zamówienia na najpiękniejsze poduszki, koce, pledy i obrusy. Niestety, Karol w ostatniej chwili pokłócił się z dyrektorem generalnym i rzucił papierami. Zostałam na lodzie.

Na gwałt szukałam kogoś, kto sprosta naszym wymaganiom i będzie moją prawą ręką na targach. Gosię podesłała mi znajoma, która zajmuje się prowadzeniem rekrutacji dla dużych firm.

– Jest świetna – zachwalała. – Już kilka razy próbowałam ją podkupić dla konkurencji, ale twardo odmawiała. Dosłownie tydzień temu rzuciła poprzednią pracę. Sama się do mnie odezwała. Bierz ją, zanim inna firma dowie się, że jest wolna!

Agata miała rację. Gosia była rewelacyjna w swoim fachu. Inteligentna, pewna siebie, świetnie radziła sobie w negocjacjach nawet z najtrudniejszymi klientami. Wrzuciłam ją na tych targach na naprawdę głęboką wodę. Ale poradziła sobie nawet lepiej niż ja. 

– Gdzieś ty się tego nauczyła? – zapytałam ją, gdy siedziałyśmy pierwszego wieczoru w hotelu skonane po męczącym dniu. – Przecież jesteś ode mnie młodsza o siedem lat, skąd u ciebie takie doświadczenie?

– Wcześnie zaczęłam pracę – wyjaśniła Gosia. – I wychowałam się w rodzinie handlarzy. Moi rodzice prowadzili hurtownię skór i sklep z futrami. Można powiedzieć, że kupowanie i sprzedawanie wyssałam z mlekiem matki.

Spędziłyśmy bardzo udane dwa tygodnie w Chinach. Już w tydzień udało nam się zakontraktować najlepszy towar. Mój szef był z nas bardzo zadowolony. Miałyśmy jeszcze tydzień wolnego, więc postanowiłyśmy, że trochę pozwiedzamy Chiny.

– Przecież nasi szefowie nie muszą wiedzieć o tym, że robimy sobie małe wakacje na ich koszt
– powiedziałam do Gosi.

Nie wiem dlaczego tak zaryzykowałam. Przecież Małgorzatę ledwo znałam, a gdyby okazała się donosicielką i powiedziała o wszystkim w firmie, z miejsca wyleciałabym z pracy. Jednak ta dziewczyna od początku zdobyła moje serce. Wydawała się tak bardzo z mojej bajki, że z miejsca jej zaufałam. Po prostu była między nami jakaś chemia.

Przywróciła mi wiarę w prawdziwą przyjaźń

I miałam rację. Gosia mnie nie zawiodła. Po tym tygodniu wspólnego zwiedzania byłam pewna, że zostaniemy przyjaciółkami. Przegadałyśmy ze cztery noce do rana. Gosia opowiedziała mi o swoich zawodach miłosnych; ja też nie czułam oporu, żeby zwierzyć się jej z najbardziej upokarzającej historii z mojego życia, czyli zdradzie męża i rozpadzie małżeństwa.

Czułam, że w końcu znalazłam pokrewną duszę – osobę, z którą będę mogła pogadać o wszystkim. Pracowało się nam też znakomicie. Szef przydzielił mnie i jej  osobne kategorie produktów, tak że nie stanowiłyśmy dla siebie konkurencji. Każda pracowała na własny rachunek i pomagała drugiej. Po pracy i w weekendy często wychodziłyśmy na kolacje, na spacery albo spotykałyśmy się w naszych domach na plotki.

Jechałyśmy z Gosią na jednym wózku. Ja rozwiodłam się z mężem rok wcześniej i nie miałam nikogo. Gosia od dwóch lat leczyła złamane serce po facecie, który nagle, niemal z dnia na dzień, wycofał się z ich znajomości.

Spotykali się przez dziewięć miesięcy. Gosia była pewna, że to miłość na zawsze. Ale on zmienił zdanie. Podobno któregoś dnia po prostu zniknął z jej życia. Miałyśmy więc wspólne doświadczenia, obie – złamane serca. Takim osobom łatwiej się wspierać i rozumieć nawzajem. Pewnie dlatego tak szybko zbliżyłyśmy się do siebie.

Gosia przywróciła mi wiarę w prawdziwą przyjaźń. Opartą na zaufaniu, lojalności i gotowości do pomocy o każdej porze. Mogłam na nią liczyć nawet przy opiece nad Zosią, moją 7-letnią córką. Nieraz zostawała z nią wieczorem, kiedy chciałam pochodzić trochę po sklepach albo musiałam zostać dłużej w pracy.

Zdjęcie Przemka? Chyba jakieś mam…

Mój były mąż zaraz po rozwodzie wyjechał do USA na kontrakt firmowy. Jego pomoc w wy-
chowaniu córki ograniczała się w zasadzie do jednego przelewu w miesiącu i kilku rozmów z Zosią na Skype. Ale dla mnie tak było nawet lepiej. Po tym, jak Przemek mnie zdradził, nie mogłam na niego patrzeć…

Gdy odkryłam, że ma romans, od razu zagroziłam mu rozwodem. Opamiętał się, zerwał kontakt z tamtą kobietą, ale ja nie umiałam już poskładać naszego małżeństwa. Starałam się przez rok, ale to było ponad moje siły. W końcu zażądałam rozwodu. Przemek próbował o nas walczyć, ale nie miało to sensu. Po pewnym czasie się poddał i żeby jakoś odreagować, postarał się o kontrakt w USA.

Tamtego wiosennego dnia Gosia została z moją córką na całe sobotnie przedpołudnie. Miałam bardzo ważne spotkanie z kluczowym klientem, który mógł przyjechać do naszej firmy tylko w sobotę. Od rana siedziałam w firmie i przygotowywałam dla niego prezentację.

Gdy wróciłam do domu, Zosia siedziała przed telewizorem i oglądała bajkę. Gosia stała w kuchni przy oknie. Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, jak weszłam.

– Coś się stało? – zapytałam, bo wyglądała na zestresowaną.

– Co? A nie, nic takiego – odpowiedziała Gosia; była blada, nie patrzyła mi w oczy. – Słuchaj, nie zostanę na obiad. Muszę pilnie pojechać do domu.

Wzięła torebkę i nawet nie czekając na moją odpowiedź, wyszła. Usłyszałam tylko zatrzaskujące się drzwi… Jednak następnego wieczoru zapukała do mojego mieszkania.

– Nie pytaj o nic, tylko zrób coś dla mnie. Czy możesz mi pokazać zdjęcie swojego byłego męża?

– Tak, chyba jeszcze jakieś mam – odparłam kompletnie zaskoczona. – Ale po co ci zdjęcie mojego męża?

– Muszę coś sprawdzić, a raczej wykluczyć – wyjaśniła Gosia jeszcze bardziej tajemniczo.

– Dobrze, poszukam – powiedziałam i poszłam do salonu.

Gdy pokazałam jej to zdjęcie, Gosia zbladła jak ściana; wyglądała tak, jakby ją piorun poraził. Zaraz też usiadła na podłodze, chowając twarz w dłoniach. Byłam kompletnie skołowana. 

– Powiem ci od razu, bo za chwilę szok odbierze mi mowę – zaczęła, a mnie zrobiło się gorąco. – Wczoraj, gdy siedziałam z Zosią, zapytałam ją zupełnie zwyczajnie, z czystej ciekawości, czy tęskni za tatą. Nie miałam nic konkretnego na myśli, po prostu chciałam jakoś do niej zagadać.  I ona zaczęła mi o nim dużo opowiadać. W pewnym momencie powiedziała coś o prezencie, który dostała z firmy, w której jej ojciec pracował. To była wycieczka do Legolandu… –  poczułam ja zaciska mi się gardło.

–  Pamiętam, że Przemek, mój były, mówił mi kiedyś, że jego córka wylosowała taką nagrodę na balu maskowym dla dzieci pracowników w jego firmie… Boże, Dorota, to przeze mnie twoje małżeństwo się rozpadło! Ten facet, który zostawił mnie z dnia na dzień, to był twój mąż… Nie byliśmy normalnym związkiem, ukrywaliśmy się. Miałam romans i wstydziłam się ci o tym powiedzieć. Nawet nie przyszło mi do głowy, że człowiek, którego tak kochałam, to twój mąż!

Ja nigdy nie chciałam zobaczyć, jak wygląda kochanka Przemka. Kiedy dowiedziałam się, że mąż ma romans (a odkryłam to przypadkowo, odczytując jakiegoś SMS-a), nie miałam zamiaru wydzwaniać do tej kobiety ani jej ścigać. Chciałam tylko, żeby mój mąż natychmiast to przerwał.

Czułam się potwornie zraniona i to jego najbardziej obwiniałam za zniszczenie naszej rodziny.
Gosia wiedziała, że Przemek jest żonaty i że ma dziecko. Była w nim zakochana do szaleństwa, łudziła się, że Przemek zostawi dla niej żonę, że będą razem. A on się nią tylko zabawił.

Kiedy poczuł, że grunt pali mu się pod nogami i za chwilę straci ciepłą przystań przy żonie, po prostu rzucił kochankę. Gosia nie wiedziała, jak wygląda żona jej ukochanego. Udawała, że nie istnieję. Po nazwisku też nie mogła mnie rozpoznać, bo wróciłam do panieńskiego po rozwodzie.

Faceci są do bani, chrzanić wszystkich!

Po tej konfrontacji nie widziałyśmy się prawie miesiąc. Najpierw Gosia wzięła dwa tygodnie urlopu, później ja zniknęłam na kilka dni. Unikałyśmy się. Nie wiedziałyśmy, co powiedzieć, jak na siebie reagować, co dalej robić. W końcu to ja wyciągnęłam rękę.

– Historia trochę jak z telenoweli, nie? – powiedziałam, stając w jej drzwiach z winem w torebce.

– A jednak się zdarzyła – Gosia lekko się uśmiechnęła.

– Gdybym cię wtedy poznała, pewnie wydrapałabym ci oczy – zdobyłam się na szczerość. – Ale
co ja poradzę, że najpierw dowiedziałam się, jaką jesteś superbabką, a później poznałam twoje grzeszki? Przemek to przeszłość, obu nam zrobił krzywdę. Nie chcę, żeby znów odbierał mi to, na czym mi tak bardzo zależy.

– A ja chcę, żebyś weszła do środka i otworzyła to wino – powiedziała Gosia i przytuliła mnie.

Czytaj także:
„Obraziłam się na męża, bo zapomniał o naszej okrągłej rocznicy ślubu. Okazało się, że to ja jestem winna całej sytuacji”
„Teściowa skłóciła rodzinę swoim testamentem. Jej stara chałupa i hektar ziemi jest warta skonfliktowanego rodzeństwa”
„Mój syn chodził w dziurawych butach, bo jego tatuś migał się od alimentów. Wszystkie swoje pieniądze lokował w kochance”

Redakcja poleca

REKLAMA