„Były mąż twierdził, że nie śmierdzi groszem. Wolał wciskać bajki, że jest utrzymankiem, niż płacić alimenty na dziecko"

kobieta po rozwodzie fot. iStock, Rockaa
„Z Tomkiem poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej i niemal natychmiast stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Teraz wiem, że tak szybkie założenie rodziny było błędem”.
/ 13.10.2023 18:30
kobieta po rozwodzie fot. iStock, Rockaa

Z Tomkiem poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej i niemal natychmiast stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Teraz wiem, że tak szybkie założenie rodziny było błędem. Tomek nie dorósł do bycia mężem i ojcem, a ja nie zdążyłam przekonać się o tym, że jest lekkoduchem, leniem i bawidamkiem.

Zamiast zarabiać na dwójkę dzieci, to wolał wyjazdy z koleżkami i picie piwa przed telewizorem. Wielokrotnie prosiłam go o to, aby się zmienił, ale on tylko obiecywał. W końcu zagroziłam rozstaniem. A gdy i to nie poskutkowało, to złożyłam papiery rozwodowe. Miałam nadzieję, że Tomek się otrząśnie i zrozumie, że rodzina jest najważniejsza. Nic z tego. Zostałam samotną matką z dwójką dzieci, których ojciec miał ich w nosie.

Nie poradzisz sobie sama

Myśl o rozwodzie kiełkowała mi już od dłuższego czasu. Moja miłość do Tomka wypaliła się już dawno temu, a jedyne co nas w ostatnim czasie łączyło to dzieci. Koleżanki z pracy też mówiły mi, że powinnam się z nim rozstać, bo w tym związku nic dobrego mnie nie czeka. Jedynie moja mama była przeciwna.

— Kamila, tak nie można. Jesteście małżeństwem na dobre i na złe — powtarzała mi za każdym razem gdy wspominałam o rozwodzie. — Nie możesz pozbawiać dzieci ojca — dodawała.

— Będzie mógł spotykać się z dzieciakami, przecież tego mu nie zabronię — tłumaczyłam. Ale wtedy ona sięgała po koronny argument, który pojawiał się przy każdej naszej rozmowie.

— Nie poradzisz sobie sama z dziećmi. Z czego będziesz żyć? — pytała mnie ciągle o to samo. — Wiesz, ile kosztuje utrzymanie dzieci?

O tym akurat nie musiała mi przypominać. Doskonale wiedziałam, że wychowanie dwójki dzieci to nie lada wydatek. Jednak byłam dobrej myśli. Miałam dobrą pracę, w której zarabiałam całkiem nieźle. Dodatkowo liczyłam na alimenty od Tomka, które byłyby dodatkiem do domowego budżetu.

„Na pewno sobie poradzę” — przekonywałam sama siebie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wyciągnięcie alimentów od Tomka będzie niezwykle trudne.

Nie mam pieniędzy na prezenty

Sprawa rozwodowa ciągnęła się przez długie miesiące. Sędzina prowadząca sprawę za wszelką ceną chciała ratować dobro dzieci. Nawet do tego stopnia, że wciąż odwlekała formalne orzeczenie naszego rozwodu. Jednak w końcu wszystko dobiegło końca i oficjalnie staliśmy się byłymi małżonkami.

Sprawy majątkowe załatwiliśmy dosyć szybko i sprawnie. Ja zostałam w naszym mieszkaniu, a Tomek otrzymał połowę jego wartości. W tym celu sprzedałam samochód i zapożyczyłam się u rodziny. Jednak nie miałam innego wyjścia. Nie chciałam wyprowadzać się z mieszkania, bo wiedziałam, że dzieci muszą mieć poczucie stabilności.

Tomek zamieszkał ze swoją nową kobietą. I chyba dobrze mu się powodziło. Jego obecne mieszkanie to był wysokiej klasy apartament, który mieścił się na strzeżonym osiedlu. Dodatkowo zaczął ubierać się jak bogacz, a nasi wspólni znajomi widywali go w najdroższych restauracjach w mieście.

„Ten to wie, jak się ustawić” — pomyślałam z nutą złośliwości. A jeszcze bardziej wkurzało mnie to, że nie tylko nie chciał widywać się z dziećmi, ale także nic im nie kupował. Oczywiście nie wymagałam drogich prezentów, ale jedynie dokładania się do ich codziennych potrzeb. Ubrania, jakieś słodycze lub niedrogie zabawki, lekcje angielskiego czy kino — takie wydatki, na które musi być przygotowany każdy rodzic.

Jednak nic z tego

— Chwilowo nie mam pieniędzy, aby dokładać się na prezenty dla dzieci — usłyszałam od Tomka gdy poprosiłam go o dołożenie się do lekcji angielskiego.

— Ale to nie jest prezent — zdenerwowałam się. — To jest inwestycja w przyszłość — dodałam. A potem przypomniała mu, że jest to także jego obowiązek. Tomek się tylko zaśmiał i powiedział, że z pustego to i Salomon nie naleje.

Chodziłam zła przez kilka kolejnych dni. W myślach odliczałam już dni do rozprawy o przyznanie alimentów. Wystąpiłam o dosyć wysoką sumę, bo uważałam, że dzieciakom to się należy. Dodatkowo miałam przypuszczenia, że dobrze mu się powodzi. Apartament, wysokiej klasy samochód, modne ciuchy czy drogie perfumy — tak urządził się mój były mąż. Nie było powodu, aby miał nie płacić na utrzymanie swoich dzieci.

Nie stać mnie na tak wysokie alimenty

Rozprawa sądowa o przyznanie alimentów miała być tylko formalnością. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że mój były mąż zachowa się w taki sposób. Jakież było moje zdziwienie, gdy Tomek pojawił się z adwokatem.

— Po ci adwokat? — zapytałam z niepokojem. Byłam pełna złych przeczuć.

— Nie stać mnie na tak wysokie alimenty, a adwokat pomoże mi w uzyskaniu mniejszych — odpowiedział Tomek.

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Spojrzałam na niego. Mój były mąż był ubrany w garnitur od znanego projektanta, na ręku miał zegarek wart kilkanaście tysięcy, a pod sądem stało zaparkowane auto, na które nigdy nie będę mogła sobie pozwolić. I on twierdził, że nie stać go na alimenty?

Sprawa sądowa przebiegała zupełnie nie tak, jak sobie wymarzyłam. Adwokat Tomka argumentował, że jego klient nie może płacić tak wysokich argumentów, bo go po prostu na nie nie stać.

— Przecież mieszkasz w drogim apartamencie, jeździsz drogim autem i ubierasz się w drogie ciuchy! — nie wytrzymałam i wykrzyczałam swoje żale. Byłam tak zdenerwowana, że sędzina prowadząca rozprawę kazała mi się uspokoić.

Tomek tylko na mnie spojrzał, a potem odwrócił się do swojego adwokata. Szeptali coś przez chwilę, jednak nie mogłam usłyszeć, czego dotyczyła rozmowa.

— To nie są pieniądze mojego klienta — powiedział w końcu prawnik Tomka.

— A czyje? — wykrzyknęłam zdenerwowana. Prawnik tylko westchnął.

— Pan Tomasz jest na utrzymaniu swojej partnerki i nie posiada własnych pieniędzy — powiedział adwokat spokojnym tonem.

— Co takiego? — nie mogłam w to uwierzyć. — Przecież to jest obrzydliwe.

— Proszę się uspokoić — zwróciła mi uwagę pani sędzia. — To nie jest zabronione.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Okazało się, że mój były mąż był utrzymankiem jakiejś baby. On się wygodnie ustawił, a ja musiałam sama utrzymywać nasze dzieci. Ostatecznie Tomkowi zostały przyznane alimenty w bardzo niskiej kwocie. Sędzina wzięła pod uwagę argumenty prawnika, który zapewniał, że mój były mąż nie posiada żadnych środków finansowych.

Komornik nic ze mnie nie ściągnie

Jeszcze przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie.

— Jak ta sędzina mogła to zrobić? — żaliłam się koleżance — Przecież na pierwszy rzut oka widać, że Tomek nieźle się ustawił i ma w nosie dzieci — dodałam.

Koleżanka pokiwała głową ze współczuciem. Ona też miała problem ze swoim byłym mężem, który nie płacił alimentów, więc doskonale mnie rozumiała. Niestety miała też duże problemy ze ściągnięciem należnych jej świadczeń.

Ja niestety doświadczyłam tego samego. Tomek nie płacił alimentów — nawet tych niewielkich sum, które przyznał sąd. Wielokrotnie do niego dzwoniłam, aby przypomnieć mu o zaległościach. Za każdym razem obiecywał, że zapłaci, jak tylko będzie miał pieniądze.

— Przecież wiesz, że nic nie mam — mówił z wyraźną ironią. — Nie mam z czego zapłacić.

Aż gotowałam się ze złości. Ale nic nie mogłam zrobić. Koleżanka poradziła mi, żebym poszła do komornika. Jednak on też nie miał dobrych wieści. Niemal od razu poinformował mnie, że ściągnięcie należności od Tomka będzie niezwykle trudne.

— Oficjalnie pani mąż nic nie ma — powiedział mi na kolejnej wizycie. — A w takim wypadku ściągnięcie należności od dłużnika jest niemal niemożliwe.

W akcie rozpaczy zadzwoniłam do Tomka i powiedziałam mu, zgłosiłam go do komornika. A on się tylko roześmiał.

— Możesz podać mnie nawet do dwóch komorników — usłyszałam w słuchawce jego chichot. — Co oni mi zrobią? Ja nie mam nic swojego — dodał niewinnie.

Wiedziałam, że ma rację. I w tamtym momencie przypomniały mi się ostrzeżenia mojej mamy, że bez Tomka nie dam sobie rady.

Tomek przez kolejne miesiące nie płacił alimentów. Argument zawsze był ten sam — nie miał pieniędzy. Nic nie mogłam zrobić. Alimenty płaciło mi państwo ze specjalnego funduszu, a ja tylko bezradnie patrzyłam, jak mój były mąż oszukuje. Jednak najbardziej zabolało mnie to, że zapomniał o swoich dzieciach, a ich los zupełnie przestał go interesować. 

Czytaj także:
„W szkole syna śmieją się ze mnie, bo utrzymuje nas mój mąż. 12-letni Michaś zapytał, ile wynosi moje kieszonkowe”
„Mój książę z bajki miał mnie za brzydką nudziarę i chciał tylko upokorzyć swoją byłą. W odwecie zniszczyłam mu karierę”
„Sąsiadka przepisała na mnie dorobek życia. Po czasie okazało się, że oprócz pereł i porcelany odziedziczyłam jej długi”

Redakcja poleca

REKLAMA