Wciąż nie wiedziałem, co zrobić. Jak powiedzieć żonie, jak to ująć. Już dręczyły mnie wyrzuty sumienia, więc może po prostu powinienem odpuścić? Na cholerę mi komplikacje? – kombinowałem. Nie ma ryzyka, nie ma zabawy – powiedziałem sobie jednak w czasie przerwy śniadaniowej i wystukałem na telefonie numer ślubnej.
– Cześć, kochanie – zagaiłem niewinnie.
– Jak mija dzień?
Zaczęła streszczać spotkanie z kobietą, której zupełnie nie kojarzyłem, ale nie przeszkadzało mi to – ostatecznie, sam jeszcze nie bardzo wiedziałem, co zamierzam zakomunikować. Paulina wydawała się podekscytowana poznaniem nowej sąsiadki i opisywała dokładnie, czym tamta się zajmuje i dlaczego znajomość z nią jest taka istotna. Słuchałem nieuważnie i chyba żona to wyczuła.
– Coś się stało, że dzwonisz? – zaniepokoiła się nagle, przerywając monolog.
– Właściwie nic takiego – odpowiedziałem. – Niepotrzebnie zawracam ci głowę.
– Dobra, dobra, jakbyś czegoś nie chciał, to byś nie telefonował. Za dobrze cię znam, Przemek, mów, o co chodzi.
– No bo ten… Wiesz, Paweł z księgowości przechodzi na emeryturę i wyprawia z tej okazji małe przyjęcie w pubie – powiedziałem na jednym oddechu.
Czekałem na jej reakcję, jakieś westchnienie zawodu, cokolwiek. Nic. Nie pomagała w podjęciu decyzji, oj nie.
– Po pracy, oczywiście – dodałem. – Z jednej strony, wypadałoby iść, z drugiej, nie mam za bardzo ochoty na tę imprezę…
– Idź – przerwała mi. – Rozerwij się trochę. Ja nie mam nic przeciwko.
No żesz cholera! Zrezygnowałbym, gdyby padło chociaż jedno słowo dezaprobaty, choćby jęk niezadowolenia. Do niczego się nie zobowiązałem i mógłbym, po prostu, wrócić po pracy do domu, jak co dnia. Nie miałbym pretensji do nikogo.
– Ale wiesz jak to bywa na takich imprezach – próbowałem ją uświadomić. – Toast za toastem, nie ma szans, by nie wypić. Będę musiał zanocować na mieście, pewnie u Brunona, bo tylko on mieszka sam.
– Spoko, Przemuś, wytrzymam jedną noc – usłyszałem w odpowiedzi. – Będzie mi ciebie brakowało i pewnie długo nie będę mogła się zagrzać w łóżku, ale w końcu zasnę i nawet wreszcie uwalę się w poprzek… Zatem idź i baw się dobrze.
– Przynajmniej nie będziesz miała w łóżku Brunona – pozwoliłem sobie na kiepski żart. – Wiem, że jest świetnym kolegą, ale to jego owłosienie… Jakby się spało z gorylem – dorzuciłem ze sztucznym śmiechem.
Rozśmieszyłem Paulinę, ale poczułem niesmak do siebie. Do tej pory względnie trzymałem się prawdy i nagle ten tekst o Brunonie…. Niby ma owłosiony tors, fakt, ale po diabła w ogóle rozwijać temat? Nie powinienem brnąć, bo po prostu kiepsko mi to idzie, Paulina z pewnością od razu wyczuje, że coś tu fałszuje.
– Pozdrów Brunona – powiedziała jednak. – I zaproś go na niedzielny obiad. Specjalnie dla niego przygotuję gołąbki.
Gdyby mnie nie namawiała, może bym zrezygnował
Byłoby prościej, gdyby jak każda standardowa żona po prostu nie zgodziła się na to, bym został na noc w mieście. I jeszcze te gołąbki! Teraz musiałem na poczekaniu zmyślić, że Bruno nie będzie mógł nas odwiedzić, bo wyjeżdża na weekend do rodziny. Tak właśnie jest z kłamstwem – zawsze pociąga za sobą następne i w efekcie odbiera godność okłamywanemu i kłamcy.
– Sam ciągle nie wiem – tym razem byłem na sto procent szczery. – Może jednak lepiej zrezygnować z tej imprezy?
Paulina westchnęła.
– Oj, przestań marudzić, ja bym poszła, będąc na twoim miejscu – powiedziała Paulina. – Ale rób, jak uważasz.
Przeholowałem z krygowaniem się i ciężar decyzji znowu spoczął na mnie. Brawo, Przemuś, nasz orle.
– Okej – powiedziałem. – Zastanowię się jeszcze i zadzwonię przed końcem dniówki. Kocham cię.
– Ja też cię kocham, pa.
Może i dobrze się stało, że zdecydowałem się poczekać z decyzją. Dzięki temu wciąż miałem czas, by ochłonąć. Stanąć na linii odgraniczającej normalną egzystencję i czyste szaleństwo, pomyśleć spokojnie i… wrócić na może szarą, ale za to bezpieczną stronę.
W tamtym momencie tak właśnie uważałem. Byłem niemal pewien, że po pracy wsiądę do samochodu i wrócę do domu. Czego ci brakuje do szczęścia, chłopie – myślałem, wchodząc do biura – nie ma powodu komplikować sobie życia dla przygody, która może nie być tego warta.
Naprawdę chcesz dołączyć do grona skończonych palantów, oszukujących tych, którzy im ufają? Po drodze minęła mnie Patrycja. Niosła kubek świeżo zaparzonej kawy do swojego biurka. Zszedłem jej z drogi, za co podziękowała skinieniem głowy i uśmiechem.
Trochę jej się nalało za dużo wody, ale była zdecydowana donieść zawartość do celu, więc szła bardzo ostrożnie, nie spuszczając wzroku z kubka. Patrzyłem na nią pełen jednocześnie zachwytu, jak i złych przeczuć.
– Chcesz się założyć, że wyleje? – usłyszałem za plecami głos Brunona.
Był nałogowym hazardzistą, obstawiał wszystko, co się dało, i z reguły przegrywał, co go w żaden sposób nie zniechęcało.
– Nie zakładam się, Bruno – powiedziałem. – Wisisz mi jeszcze za ostatni raz.
– Wiem – poklepał mnie po ramieniu.
– Ale jestem pewien, że akurat ten zakład bym wygrał, i miałbym dług z głowy.
– O, nie – jęknęła Patrycja, zawadzając kubkiem o róg biurka.
Nie było tak źle. Nie zalała żadnych dokumentów czy projektów, ale tylko dlatego, że u niej na pulpicie zawsze panował wzorowy porządek.
– Co właściwie chciałeś obstawić? – spytałem kumpla. – Że jej się uda, czy że wyleje?
– Nieważne – zbył mnie, obserwując, jak dziewczyna usiłuje doprowadzić blat do stanu używalności. – Niezła z niej laseczka, co?
Skinąłem głową, faktycznie, stażystka była śliczną dziewczyną.
– Chciałem ją zaprosić do kina po przyjęciu Pawła, ale odmówiła – Bruno nie spuszczał oczu z Patrycji. – Powiedziała, że umówiła się już ze swoim chłopakiem.
Zaprzeczyłem, kręcąc głową, bo nie chciałem przeciągać tematu seksualnych planów i podbojów Brunona. Mój kolega, oględnie mówiąc, przystojny nie był i rzadko się zdarzało, by któraś z adorowanych przez niego dziewcząt zgadzała się na spotkanie. Ot, niefart, którego Bruno za cholerę nie chciał przyjąć do wiadomości.
– Słuchaj, Bruno – podjąłem w końcu decyzję. – Chyba jednak nie zanocuję dziś u ciebie. Wpadnę do pubu najwyżej na pół godziny, wychylę toast za świeżo upieczonego emeryta, pośmieję się z jego przedpotopowych dowcipów i wrócę do biura popracować. Muszę skończyć projekt za trzy dni, a jeszcze wszystko mam w rozsypce.
– Przesadzasz – spojrzał na mnie jak na wariata i wzruszył ramionami. – Ale okej, rób jak chcesz.
– Paulina by się z tobą zgodziła – przytaknąłem. – Ciągle narzeka, że pracy poświęcam więcej uwagi niż jej. Gdyby przypadkiem dodzwoniła się do ciebie, powiedz, że jestem na przyjęciu, tylko gdzieś się zawieruszyłem, i potwierdź, że potem mam spać u ciebie. Zrobisz to dla mnie?
No co się tak patrzysz, jeszcze nic się nie stało
Zgodził się i byłem pewien, że dotrzyma słowa. Usiadłem przy swoim biurku i wyciągnąłem komórkę. Szybko wystukałem wiadomość do Pauliny: „Zdecydowałem się iść na imprezę. Zanocuję na mieście. Kocham Cię”. Zawahałem się chwilę, potem palec nacisnął odpowiedni przycisk i klamka zapadła.
W sumie wybierałem się przecież na firmowe przyjęcie do pubu, więc przynajmniej w tej kwestii nikogo nie oszukiwałem. Rozminąłem się natomiast z prawdą, jeśli chodzi o miejsce, w którym zamierzałem spędzić resztę nocy… Ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Absolutnie.
Znalazłem adres mailowy do Patrycji i szybko napisałem wiadomość: „Będę około dwudziestej pierwszej tam, gdzie się umówiliśmy”. Kliknąłem „wyślij” i spojrzałem w stronę stanowiska naszej stażystki. Widziałem tylko tył jej głowy, kiedy wpatrywała się w komputerowy ekran, czytając wiadomość. Po chwili odwróciła się się od monitora i spojrzeliśmy sobie w oczy.
Nie musiała odpisywać, wystarczył mi jej cudowny uśmiech i widok roziskrzonych oczu. Tak oto problem, który od paru dni mnie dręczył, w końcu został załatwiony. Pora więc była najwyższa zająć się tym, za co mi płacili w firmie. Otworzyłem folder z projektami i już miałem się pogrążyć w nudnych obliczeniach, kiedy mój wzrok padł na zdjęcie żony stojące na biurku.
– No co? – mruknąłem pod nosem. – Jeszcze do niczego nie doszło i w każdej chwili mogę zrezygnować z wizyty u tej małej, więc po co ten wzrok pełen wyrzutu?
Zsunąłem zdjęcie Pauliny do szuflady i zająłem się pracą.
Czytaj także:
„Adam był od seksu, Jacek od czułości, a Artur do flirtu. Każdy z osobna był nikim, a wszyscy razem – tym jedynym”
„Po śmierci żony chciałem się odmłodzić, a zrobiłem z siebie idiotę. Nową dziarą i fryzurą oszukiwałem samego siebie”
„Rzucił się na tory wiele lat temu. Zginął na miejscu, ale… wrócił. Chce pozabijać pasażerów pociągu, pod który wpadł”